Epitafium dla snu... Podobno piosenka.
Dziś postanowiłem odejść trochę od polityki bo naprawdę czuję się zmęczony tym wszystkim. Czasem wydaje mi się że żyje w jakimś totalnym absurdzie coś na kształt „Łatającego cyrku Monthy Pytona”. Dziś pokazuje tu swoją piosenkę, pierwsza jaką napisałem po kilku ładnych latach przerwy. Nie piszę wierszy, piszę piosenki. Lepsze czy gorsze, nie wiem… Właśnie takie jak ta poniżej:
Śpij miasto śpij
Zamknij w słońcu znużone oblicze
Śnij miasto śnij
Światłem z księżyca skąpane ulice
Uciec pod twój wielki dach
Pragnę by zapomnieć tęsknotę
Lokali mroczny czar
Za barem ginę ze szklanką w dłoni sam
Śpij miasto śpij
Nie patrz na mnie latarni oczami
Śnij miasto Śnij
Gdy wracam do domu kompletnie pijany
Zamykam dzień złotym kluczem
Wiem że zawiodłem przyjaciół za murem
Zostawiam przeszłość na szklanki dnie
A jutro nie będzie tutaj mnie
Śpij miasto śpij
Zegar odmierza puls jak godziny
Śnij miasto śnij
Wtulony w pościel sam w urodziny
Czekam na przyjście dnia
Trzeźwiejąc w mroku liczę oddechy
Cieni magia gwiazd
Znika powoli za światłem bladego dnia
Patrz miasto patrz
Już księżyc ucieka po niebie przed słońcem
Krzycz miasto krzycz
Otwieram oczu ciężkie zasłony
Nadejdzie taki dzień
Z nadzieja popatrzę w lustro tęsknoty
Nocy przestanę się bać
Ostatni pociąg złapie do nieba bram…
Do tego jest oczywiście jeszcze muzyka i jak tylko uda mi się to zgrać postaram się wszystko razem przedstawić. Zachęcam do krytykowania przyda mi się :D
- Elemelek - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz