Co Skarga powiedziałby dziś posłom? Ks. Czesław S. Bartnik

avatar użytkownika Maryla

Rok 2012 jest Rokiem Księdza Piotra Skargi (1536-1612), jezuity z Grójca, pierwszego rektora Akademii Wileńskiej (1579-1584), twórcy wielu instytucji dobroczynnych, wielkiego patrioty, kaznodziei nadwornego króla Zygmunta III w latach 1588-1612, sławnego z ośmiu kazań sejmowych o charakterze społeczno-politycznym (por. Kazania sejmowe i wzywanie do pokuty obywatelów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, opr. M. Korolko, Warszawa 2012; pierwsze wydanie w 1597 r., potem w 1600 i 1610 r.). Postawmy sobie zatem pytanie: co ksiądz Skarga ma do powiedzenia naszym posłom i nam wszystkim dziś?


Miłość Ojczyzny
 

1 Jest wymowne, że już pierwsze kazanie jest niezwykle aktualne. Mówi ono, że posłowie potrzebują mądrości, inteligencji, wiedzy, nauki, doświadczenia i wielkiej znajomości historii. Według Skargi, wiedza historyczna jest do rządzenia wręcz konieczna. Trzeba też czytać chrześcijańskie i pogańskie księgi o polityce i należy umieć słuchać Boga i ludzi, a przede wszystkim być głęboko moralnym w życiu osobistym i społecznym.

Dalsze kazania są już poświęcone sześciu głównym - jak mówi kaznodzieja - chorobom Rzeczypospolitej i państwa. Pierwszą chorobą jest brak miłości do Ojczyzny, a nawet często wyraźna nieżyczliwość i burzenie dziedzictwa nierozumem, niedbałością i złością ludzką. Tymczasem miłość jest podstawową siłą duchową, społeczno-polityczną i moralną. Jest to miłość do Boga, Ojczyzny i bliźniego, obejmuje ona wszystkich obywateli państwa, a szczególnie lud, potrzebujących i ubogich.

Posłowie mają być wzorem takiej miłości. Rzeczpospolita bowiem jest Matką wszystkich bez względu na pochodzenie, stan i wyznanie. Kiedy zaś szlachta chlubi się swoją "wolnością szlachecką", to musi wiedzieć, że tę wolność dała im Polska. Ona to dała im także bogactwa, dostatek, pokój obywatelski, bezpieczeństwo i sławę w świecie.

"Rzeczpospolita - mówi Skarga - zowie się miastem (państwem), za którą umrzeć i ze wszystkim się oddać, i w niej wszystkie nasze pociechy położyć i onej je poświęcić winni jesteśmy".

Wszystko to bez żądania zapłaty. Ale dużo jest - żali się Skarga - zdrajców, którzy nie kochają Ojczyzny, zwłaszcza kiedy nie daje im ona osiągać prywatnych korzyści.

A jak jest u nas obecnie? Dziś w Polsce już zaczyna zanikać samo pojęcie ojczyzny i sens miłości społecznej. Dziś ideałem Polaka ma być człowiek osobistego interesu i rodzaj "eurovolksdeutscha", który nienawidzi Ojczyzny, a kocha Europę i kraje bogatsze. Wprawdzie nasi prowodyrzy polityczni miewają usta pełne frazesów o Ojczyźnie, np. przy okazji różnych rocznic patriotycznych, ale raczej tylko po to, by znów zmylić maluczkich w chwilach, gdy tracą poparcie i ich władza jest zagrożona z powodów gospodarczych.


Niezgoda rujnuje

2 Drugą chorobą Rzeczypospolitej za czasów Skargi była wielka niezgoda: walki, bunty, rozruchy, rokosze, najazdy, wojny domowe i rozłamy w Kościele. Nie ma zgodnego działania między panami, szlachtą, mieszczanami, ludem i posłami. Jeśli tak będzie dalej, to według Skargi zginie Naród i język polski, Polacy staną się innym narodem, pójdą w niewolę, popadną w nędzę.

Wszelka niezgoda płynie przede wszystkim z niemoralności panów i szlachty: z chciwości, pychy, pławienia się w luksusach, z egoizmu i z zazdrości, że innym się lepiej powodzi. Ale szczególnym rozsadnikiem niezgody jest podzielony, skłócony i nieodpowiedzialny Sejm. Natomiast podstawę do zgody dają: jeden król, wspólne sprawiedliwe prawa, prawdziwa wolność obywateli i jeden nierozbity Kościół katolicki.

Zdaje się, że dzisiaj mamy sytuację znacznie gorszą. Polaków i obywateli polskich dzielą radykalnie przeciwstawne poglądy na Ojczyznę, świat, religię, moralność i wszystkie najwyższe wartości. A Sejm przy tym nie łączy, lecz jeszcze pogłębia podziały. Niektóre jednostki i ugrupowania, idąc za postmodernizmem i skrajnym liberalizmem, chciałyby zniszczyć całą przeszłość, a więc Kościół katolicki, Polskę, rodzinę, kulturę, etykę chrześcijańską i transcendentny sens życia.

I faktycznie coraz więcej chaosu zakrada się do gospodarki, prawa, polityki, administracji, bankowości, służb państwowych, sądownictwa, wojska, turystyki, sportu, szkolnictwa, lecznictwa, a przede wszystkim do świata pojęć i poglądów.

Rząd przeprowadził nowelizację ustawy emerytalnej wbrew 80 proc. obywateli, a teraz wypowiada walkę Kościołowi i medium katolickiemu, występując przeciwko 90 proc. katolików w państwie. Przecież to już nie tylko niezgoda, lecz szaleństwo. Przy tym czyniący to twierdzą, że zostali do tego upoważnieni, bo "wygrali wybory". Jest to logika złego.

W dawnej Grecji, matce demokracji, reformator Solon (635-560 przed n.Chr.) nie mógł zrozumieć, dlaczego Ateńczycy po jego doskonałych reformach wybrali jednak znowu na tyrana Pizystrata, oszusta i cynika. Solon pisał potem: "Także od mężów zbyt wielkich poczyna się grodu upadek, we władzę monarchów nie raz lud przez nierozum swój wpadł. Gdy za wysoko go wyniósł, niełatwo go potem powstrzymać, ale o wszystko już wpierw troskać się trzeba i bać" (W. Klinger, Antologia liryki greckiej, Wrocław 1959, s. 29).
I tak oto dzieje się dziś na szeroką skalę w rzekomo demokratycznej Polsce.


Państwo i Kościół
3 W kazaniach IV i V ksiądz Skarga omawia trzecią ciężką chorobę ówczesnej Rzeczypospolitej: rozdarcie chrześcijaństwa i powściągliwy, a nawet w pewnych dziedzinach niechętny stosunek państwa do Kościoła.

Autor karci tych katolików, którzy przeszli lub przechodzą na luteranizm, kalwinizm, neoarianizm i inne odłamy owego czasu. Widzi w tym nie tylko zdradę wiary, ale i zło społeczno-polityczne wobec Polski, szerzone także i przez niektórych posłów. Kościół bowiem jeden, niepodzielony, prawowierny i ewangeliczny jest najmocniejszą podstawą ducha polskiego.

Przy tym wspomniane odłamy nie są żadną "reformacją", jak same siebie nazywają, czyli nie są reformą Kościoła katolickiego, lecz jego rozbijaniem, niszczeniem i gruntownym przetwarzaniem na nową modłę społeczno-rewolucyjną.

Rozłam religijny bardzo zagraża Rzeczypospolitej, gdyż religia jest od wieków duszą państwa: "W państwie religia to serce w ciele ludzkim, a królewski stan jako głowa". Religia poza tym daje wielkie dobra: mądrość życiową i społeczną, motywację etyczną, optymizm, sens życia i poświęceń, ofiarność dla bliźnich i całego państwa.

Wiara katolicka doskonali obywateli wszechstronnie, daje ducha społecznego, umacnia prawo ludzkie i przynosi pokój, pogodę i łagodność. Odłamy zaś kształtują się głównie w walce z Kościołem i między sobą, niszczą, palą, grabią, niekiedy mordują, wywołują wojny religijne. Nienawidzą Kościoła, który porzucili, choć katolicy szanują ich, dają im wolność w państwie katolickim i dopuszczają do najwyższych urzędów cywilnych i wojskowych.

Zarzuca się księdzu Skardze, że opowiadał się za panowaniem Kościoła nad państwem. Ale nie jest to słuszne. Po moich analizach uważam, że jest on raczej zwolennikiem starej teorii dwóch mieczy jeszcze z wieku V (Leon Wielki, Gelazy I). Jest jedno społeczeństwo chrześcijańskie, ale o dwu niezmieszanych władzach: o władzy świeckiej (in saecularibus) i o władzy kościelnej (in spiritualibus). Prowadzi to następnie do teorii diady, jakby elipsy o dwu ogniskowych.

Kościół i państwo to dwa centra: różne, niezmieszane ze sobą, autonomiczne, ale nie są całkowicie rozdzielone, stanowią jedność w dwoistości, gdzie się wzajemnie warunkują, doskonalą i dopełniają dla człowieka. Z tego samego powodu państwo nie może być przeciwne Kościołowi, bo Kościół jest nieodzowny dla jego dobra. Powinno wspierać wiarę, instytucję Kościoła i jego dzieła społeczne.

Ciekawe, że już wtedy Skarga zauważył, iż w myśl "mądrości politycznej" niektórzy chcą, by władza państwowa nie dbała o religię, a jedynie o pokój społeczny i o mienie doczesne. Tymczasem państwo, pomagając Kościołowi, pomaga tej samej społeczności i sobie samemu.

Kościół bowiem pełni bardzo wiele funkcji z natury państwowych: zajmuje się szkolnictwem, oświatą, szpitalnictwem, prowadzi przytułki, organizuje akcje charytatywne, przekazuje kulturę i tradycję, kształtuje moralność indywidualną i społeczną, formuje wyższe osobowości obywatelskie i w ogóle ludzkie.

Trzeba zauważyć, że i dziś Kościół katolicki jest wielką szkołą ludzką, obywatelską i duchową. Trudno te wszystkie aspekty wyliczyć. Jeśli sam nie jest rozdarty, to i dziś stanowi podstawę jedności i spójności społecznej i duchowej, nie tylko dla swych wyznawców, ale - jeśli jest w znaczącej większości - także dla innych wyznań i religii, również dla ateistów.

Tworzy bowiem substancjalną strukturę społeczną, z której korzystają i inni jakby ze wspólnego okrętu życia społecznego w państwie. Tak było u nas np. w stanie wojennym, gdy Kościół był domem dla wszystkich, także dla ateistów i członków partii marksistowskiej, a duchowni katoliccy byli dla nich jak bracia. Nikt nie dociekał różnic.

Inna rzecz, że potem bardzo liczni okazali się żmijami wyhodowanymi w kościołach. Ale większość katolicka nie poniża mniejszości w żadnej mierze, bo jeśli jest autentyczna, nie liberalistyczna, to umacnia u owych "innych" ich tożsamość i godność.

Jednakże stosunek ideologicznych władz do Kościoła katolickiego jest bez porównania gorszy niż za czasów księdza Skargi. Przede wszystkim liczni politycy i całe niektóre partie, idąc za ideologią postmodernistyczną i liberalistyczną, zrywają całkowicie wszelkie więzy państwa z religią, usuwają wszelkie ślady tradycji katolickiej na forum publicznym i żądają, by każdy człowiek w życiu publicznym, zwłaszcza państwowym, zachowywał się we wszystkim jak ateista.

W ogóle ateizm robi się nowym totalitaryzmem, a nawet światopoglądowym terroryzmem. Przede wszystkim taki jest ateizm polityczny i państwowy. Pozwala on "łaskawie" wyznawać wiarę tylko prywatnie, wewnątrz duszy, bez objawiania jej na zewnątrz, a grupowo to tylko jako folklor przeszłości bez żadnego realnego znaczenia w życiu publicznym.

Jeśli nie jest to otwarcie głoszone czy też do końca realizowane, to na razie tylko z obawy, by wierzący nie zrzucili z siebie tej napastniczej i opresyjnej czapy nad społeczeństwami.

Obok czystego ateizmu publicznego pojawiają się idee nawiązujące do oświecenia, żeby stworzyć jedną, "nowoczesną", wykoncypowaną przez samego człowieka religię światową, skupiającą w sobie i utopię, i sztukę, i marzenia człowieka o nowym wymiarze życia doczesnego (A. King, B. Schneider, P. Koslowski i inni). Lecz nie zauważają oni, że taka religia byłaby ateistyczna.

Presja "nowej religii" jest tak sugestywna, że nawet niemało duchownych katolickich, na świecie i u nas, chciałoby się wyrzec "tradycyjnego i anachronicznego" katolicyzmu i stworzyć jakieś nowe jego formy, odmieniając i dogmaty, i struktury, i funkcjonowanie. I często nie sposób z takim "reformatorem" polemizować lub przywoływać go do rozsądku, bo zaraz uruchamia się cały świat medialny, który potrafi każdego obrońcę prawowiernego Kościoła bezkarnie zniszczyć. Kościół katolicki traci coraz bardziej stan prawny w państwie.

Bardzo wielu ludzi jeszcze nie dostrzega całej tendencji ateizacji społeczeństwa, ale tylko dlatego, że nie umie dotrzeć do podstawowych przesłanek ateistycznych, kryjących się pod różnymi zjawiskami zewnętrznymi, zwykle maskującymi owe założenia.


Wolność dla Telewizji Trwam

4 Czwarta choroba Rzeczypospolitej, zdaniem Skargi, to nieokiełznana wolność, osłabiająca poważnie centralną władzę królewską.

Skarga potępia tyranię i władzę absolutną (dominium absolutum), jaką mają Turcy, Tatarzy i Moskwa, ale popiera silną władzę centralną jako konieczną dla większego państwa. Skrajna wolność niszczy państwo, gdyż podstawowe prawa nie funkcjonują. Wolność bowiem jest różnoraka. Jest wolność "święta" jako wolność od grzechu i zła.

Dobra jest wolność od służenia obcym bogom i pogańskim królom. Pożyteczna jest "złota wolność" jako wolność od tyrana i władcy absolutnego, która jest w Polsce od 600 lat.

Ale jest także niestety "wolność diabelska", która pod płaszczykiem "wolności szlacheckiej" prowadzi do swobody czynienia wszelkiego zła i nawet do zbrodni.

"Bądźmy - mówi Skarga - niewolnikami praw naszych, abyśmy wolni być mogli". Faktycznie zdarza się, że posłowie łamią prawa, grabią dobra królewskie i na sejmach czynią, co chcą: wszczynają zwady, wrzaski, dobywają broni, są stronniczy, interesowni, atakują religię, kupują sobie urzędy, dbają nie o dobro Rzeczypospolitej, tylko o prywatne, a przede wszystkim uchwalają nic nieznaczące lub zgoła głupie prawa i dekrety.

Marszałek jest wybierany przez trzy tygodnie. Posłowie nie zajmują się ratowaniem Polski, wojskiem czy umacnianiem zamków w czasie wielkich zagrożeń. A każdy chce rządzić królem i pouczać go, no i chce rządzić całą resztą Sejmu. Obrady to tylko wielka strata pieniędzy.

Niektórzy wszystko burzą albo nieodpowiedzialnymi głosami swoimi, albo tajnie wysługują się interesownie innym. Skarga potępia ostro zerwanie Sejmu z 24 marca 1597 roku. Jego zdaniem, Rzeczpospolita zginie z powodu zła moralnego i wolności diabelskiej posłów i innych obywateli.

A co mamy dziś w Polsce? Grabienie dóbr królewskich zostało znakomicie zastąpione perwersyjną prywatyzacją. Od rządów Jana Krzysztofa Bieleckiego, od 1991 r., do końca roku 2011, już za rządów Donalda Tuska, zlikwidowano ponad 300 tysięcy gospodarstw rolnych i sprzedano za bezcen, w pierwszej kolejności obcokrajowcom, ponad 8400 strategicznych zakładów przemysłowych.

Donald Tusk zaś planuje sprzedać jeszcze w tym roku dalszych 300 (por. Stronnictwo Ludowe "Ojcowizna" RP, "Nad Odrą" 22/2012, nr 3-5, s. 91-92). Jedynie Jan Olszewski sprzedał tylko jeden zakład. Jak tak dalej pójdzie, w myśl obłąkanej ideologii liberalnej UE, to niedługo będzie sprzedana cała Polska, łącznie z ziemią, miastami i wioskami, a także i z nami wszystkimi. Ocaleje tylko aktualny rząd.

Również demokracja szlachecka była za czasów Skargi na pewnych poziomach dużo lepsza niż dzisiaj. Obecnie niemal wszystkie ustroje w świecie nazywają się demokracjami, ale nimi nie są. Zresztą ostatnio także samo pojęcie demokracji zostało niepostrzeżenie odwrócone o 180 stopni.

Arystoteles zdefiniował demokrację w ten sposób, że "wszyscy panują nad każdym i kolejno nad wszystkimi", czyli że większość rządzi całością. Tymczasem liberałowie dzisiejsi w sposób ukryty i podstępny sugerują, że "prawdziwa demokracja" jest wtedy, kiedy wyróżniona czymś jednostka lub grupa nie podlega w niczym większości, a ma pierwszeństwo przed większością i może narzucić swoją sprawę większości, np. jeden przeciwnik krzyża może pozbawić krzyża milionów ludzi, bo to "łamie jego prawo". Nawet liczni politycy nie dostrzegają, że wiele teorii politologicznych zdaje się być produktem ludzi złej woli.

Ale podajmy przykład. Otóż nawet bardzo inteligentny poseł Jarosław Gowin nie widzi sofizmatu, gdy twierdzi, że prokuratura będzie u nas demokratyczna, bo nie będzie podlegała rządowi, lecz Sejmowi. Zobaczmy!

Sejm ma być demokratyczny i obiektywny. Tymczasem u nas Sejm to jedna partia (z przystawką) i ona rządzi całym Sejmem, opozycja nie jest nawet słuchana. Partia rządząca wyłania klub poselski i rząd. Klub i rząd zależny jest od premiera. W rezultacie prokuratury, sądy, trybunały i inne instytucje podlegają ostatecznie nie Sejmowi, lecz panującej partii, a raczej samemu premierowi, i nie podejmują ryzyka, żeby się jemu sprzeciwić.

Stąd prokuratura podległa Sejmowi w polskiej "demokracji", będzie podległa partii PO i Donaldowi Tuskowi. Jeżeli zaś chodzi o wolność, to mamy ową skargowską "wolność diabelską", przede wszystkim - jak mówi ks. bp Antoni P. Dydycz - wolność kłamania.

Oto doskonałym probierzem demokracji i wolności w Polsce jest dzisiaj sprawa przyznania Telewizji Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie. Odmowa tego miejsca jest fałszem i kłamstwem. Widzą to dokładnie: prezydent, premier, parlament, rząd, trybunał, prokuratura, sądy, media, dziennikarze, sama KRRiT z przewodniczącym i całe odpowiedzialne społeczeństwo... I co? I nic!

Padły tylko "demokratyczne" słowa w jednej telewizji (25.05.2012 r.): "wasze modlitwy nic nie pomogły". U nas prawo nie może wygrać z bezprawiem, a prawda z zakłamaniem. Jest to przypadek ciężkiej choroby intelektualnej i moralnej. I taka ma być już cała Polska we wszystkich jej dziedzinach. Niektórzy powiadają: zróbmy wielką demonstrację w Warszawie!

Nie wyczuwają, że zapiekłość owych ludzi jest tak wielka, że mogą nawet użyć broni. Toteż prosimy serdecznie ks. kard. Kazimierza Nycza, metropolitę Warszawy, by wystąpił mocno w obronie Telewizji Trwam, która jest już ogólnokościelna i ogólnopolska, nie tylko redemptorystów, i by ksiądz kardynał nie godził się na zapowiadaną na miejsce Trwam jakąś telewizję pseudokatolicką w ramach TVN, która będzie niszczyła prawowierny Kościół.


Prawo i sumienie


5 Piąta ciężka choroba Rzeczypospolitej według Skargi to niesprawiedliwe prawa. "Biada - wołał kaznodzieja - tym, którzy prawa nieprawe i niesprawiedliwe stawią i piszą, i tak przeważnie szkodzą ludziom prostym i ubogim".

Z reguły prawa są dobre, ale też są i złe, niesprawiedliwe i niemoralne. A prawa to oczy Rzeczypospolitej i lepiej jest miastu bez murów niż bez praw. Prawa, także ludzkie, nie psują wolności, lecz jej sprzyjają. Dobre obowiązują w sumieniu. Natomiast złe prawa i ustawy, zwłaszcza naruszające moralność, są rozbojem: "Złe prawo gorsze jest niż tyran najsroższy".

Kaznodzieja skarży się, że uchwalane prawa często nie liczą się z wiarą, Kościołem i etyką. Przede wszystkim jest niesprawiedliwość stanowa. Chłopi, kmiecie i wolni są traktowani jak niewolnicy, panowie postępują z nimi, jak chcą, nikt ich nie broni. Sami nie chcą nad sobą władzy absolutnej, ale wykonują taką władzę wobec ludzi od nich zależnych.

Było też, że za zabicie szlachcica winny płacił rodzinie 240 grzywien, siedział rok i sześć tygodni, ale mógł być skazany dopiero po sądzie, a sprawa sądowa ciągnęła się zwykle lat 10, 30 i 40. Za zabicie zaś chłopa pan płacił 60 grzywien i nie ponosił dalszych kar.

I dziś nie brak pseudointeligentów, którzy utrzymują, że prawa stanowione przez Sejmy, a właściwie partie rządzące, mają wyższość nad etyką i moralnością, dlatego nie mogą istnieć prawa niemoralne. Według tego zbrodnicze prawa nazistowskie czy bolszewickie byłyby prawami autentycznymi i "dobrymi". Faktycznie jednak zdarzają się prawa złe, niesprawiedliwe, niemoralne i haniebne, jak np. w dziedzinie cywilizacji śmierci czy w niszczeniu rodziny lub wiary w Boga. Toteż jeśli i u nas "Konstytucja jest ważniejsza niż Ewangelia" - jak mówi SLD (TVP, 28.04.2012 r.) - to wiemy już, co czeka katolików w Polsce.


Grzechy wołające o pomstę do Nieba

6 Chorobą szóstą Rzeczypospolitej była niekaralność grzechów jawnych. Skarga widzi, że w Polsce popełniane są grzechy ciężkie, z powodu których - mówi za Pismem Świętym - "ziemia polska wyrzuci z siebie złoczyńców, a Bóg da ją innym narodom, odejmie nam królestwo, a da obcym, nieprzyjaciołom, a wy i synowie wasi poginiecie" (Iz 24, 5-10). I to proroctwo spełniło się za dwa wieki.

Jakie kaznodzieja wymienia owe grzechy niekarane? Są to: bluźnierstwa przeciwko Bogu i Matce Bożej, podział Kościoła, ataki na Kościół, ograbianie i łupienie świątyń, ich majątków i dóbr, odwlekanie sądów nad przestępstwami szlachty na dziesiątki lat, zabójstwa, rozboje, najeżdżanie sąsiadów, łupienie domów, cudzołóstwa, kazirodztwa, krzywoprzysięstwa, złodziejstwa, zdrada, interesowne pochlebstwa, hipokryzja, zakłamanie, fałszerstwa, wielkie malwersacje, nasyłanie służb na nieprzyjaciół, brak karności i dyscypliny, ucisk chłopa i ludzi biednych, niekiedy zbrodniczy, lichwa 30-procentowa, będąca okradaniem dłużnika, niekiedy aż do przejęcia domu, ogólny pęd za zyskiem i pieniędzmi, pycha, upór w złym, pijaństwo (winem i piwem), zbytek i przepych, brak miłości Ojczyzny, wielka wzajemna nieufność, bunty młodych i inne.

Zdaniem Skargi, różne odłamy religijne i sekty są bardziej niebezpieczne niż poganie: często napadają na dwory, grabią, palą, mordują, oczywiście głównie katolików. I tak "Korona jest nachylona ku upadkowi".

Kaznodzieja dodaje krytycznie: "Wiemy, iż i w nas duchownych wiele jest występków, którymi Bóg się obraża i ludzie się gorszą, ale u nas jest surowa za to karalność i głos sumienia, natomiast za winy szlachty nikt ich nie karze". "Rzecze kto: "Ksiądz się wdawa w politykę". Wdawa i wdawać sie winien; nie w rządy jej, ale zatrzymanie, aby jej grzechy nie gubiły, a wykorzenione z niej były, a dusze ludzkie nie ginęły".

I tu nie widać wielkich różnic między epoką skargowską a obecną. Nawet też ogromne malwersacje i korupcje współczesnych możnych są osądzane przez dziesiątki lat albo od razu umarzane.

W rezultacie kazania sejmowe księdza Piotra Skargi są i dziś aktualne, mogłyby być kazaniami rekolekcyjnymi dla posłów PO i innych. Tak. Gdyby Skarga powstał dziś, głosiłby w zasadzie to samo, tylko w wielu sprawach mówiłby jeszcze smutniej i ostrzej, bo "Polska istotnie za tych rządów chyli się ku upadkowi".

Ks. Czesław S. Bartnik

http://www.naszdziennik.pl/mysl/7572,co-skarga-powiedzialby-dzis-poslom.html

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz