Liberałowie kontra endecy (2)
godziemba, śr., 16/05/2012 - 06:39
Ostatecznie poszukiwanie godnej, i bezpiecznej zarazem, postawy wobec wydarzeń brzeskich przez pisarzy sympatyzujących z obozem piłsudczykowskim przybrało dwie postaci.
Jedni chcieli wierzyć, że można zachować należyty dystans „między swoim posterunkiem, a jarmarkiem politycznym (….), że można nie naginać się do potrzeb rozagitowanej ciżby” Taką szansę – zdaniem Słonimskiego – dawałby list protestacyjny pisarskich stowarzyszeń w obronie humanistycznych wartości, pozbawiony politycznych aspektów. Podzielała to stanowisko Maria Dąbrowska zdając sobie sprawę, iż Brześć był atutem w ręku opozycji narodowej. Dodawała jednak, że „gdy zło rośnie trzeba zapomnieć o racjach stanu, względach politycznych i odważyć się być po prostu prawym człowiekiem (…). Nikt bardziej na świecie nie jest powołany do ochrony imponderabiliów niż literaci”. Równocześnie zwracała uwagę środowiska, by nie usprawiedliwiali nieprawości w Brześciu ogromem zła w więziennictwie – niemożność bowiem zwalczania wszystkiego nie uprawomocnia bierności.
Inni natomiast wyraźnie podkreślali swą autonomię, prawo do indywidualnego borykania się z sumieniem. Tuwim domagał się, by pozostawić pisarzy ich rozterkom moralnym, gdyż nikt nie miał prawa wnikać w ich sumienia. Jeszcze dalej szedł Kazimierz Wierzyński, który nie podpisał żadnego oświadczenia protestacyjnego, uznając, że szlachetne pobudki moralne protestujących służyły przede wszystkim endecji. Poetę zaniepokoiły informacje o fizycznych prześladowaniach posłów, ale dodawał od razu, ze sens bytu państwa nie zamyka się w sprawie brzeskiej. Zdecydowanie wskazywał, iż „wielki dorobek uzyskany pod przewodnictwem najwspanialszej postaci naszych czasów, na drodze chwały i poświęcenia, mógł po jednym wstrząsie runąć w ponurą ciemnicę więziennego lochu”.
Endecka „Myśl Narodowa” domagała się jednak zdecydowanej reakcji, odwołując się do mniej lub bardziej skrywanych ambicji ludzi pióra, by przypominać wieszczów. Jednak dla wielu liberalnych pisarzy potępienie obozu piłsudczykowskiego w jednym chórze z endecją było bardzo trudne do zaakceptowania. Stąd krytyka Słonimskiego przedstawicieli PPS, którzy poszli na kompromis z endecją, wskutek czego „czerwony sztandar socjalizmu ściemnił się w żałobny fiolet biskupi, zszarzał w pochodach z najmniej odpowiednim partnerem”.
Równocześnie Słonimski podkreślał iż „człowiek (…) będący u nas w opozycji (…) wyżywa się biciem Żydów na uniwersytetach i źle mu się powodzi. Trudność w zwalczaniu rządu polega na braku haseł”.
Z upływem czasu ostrze krytyki sanacji osłabiał rozwój wydarzeń w Europie i na świecie. W obliczu przejęcia władzy przez Hitlera w Niemczech Słonimski ostrzegał, że „to co wywołało poruszenie opinii wczoraj, może przejść w przyszłości w żałobnej ciszy, bo barbarzyństwo rozlewa się po Europie. Coraz łatwiej rozgrzesza się okrucieństwo”.
Z kolei w obozie narodowym następował zdecydowany odwrót od demokracji w kierunku fascynacji koncepcjami Mussoliniego. Nic więc dziwnego, iż publicyści „Wiadomości Literackich” celowali w demaskowaniu „zdehumanizowanych potworów endecji”. Każdy układ sprawowania władzy z ich pominięciem wydawał im się mniejszym złem. Antoni Słonimski pisał z pewną przesadą, że „dzięki katolickiemu Bogu – endecja i szumowiny neohitlerowskie nieprędko dojdą do władzy”. Z tego tez powodu skłonny był nawet pokłonić się marszałkowi Świtalskiemu – reprezentantowi grupy pułkowników.
Oceniając stan życia politycznego w Polsce podkreślał, iż choć „dzieją się u nas rzeczy smutne i ponure, ale musi być jakaś proporcja w tym świętym oburzeniu”. Wizja prawicy u władzy nasuwała mu najczarniejsze myśli. Z rzeczywistością sanacyjną godził się nie widząc alternatywy. Pocieszała go także oczywista odmienność od sytuacji wewnętrznej w hitlerowskich Niemczech lub stalinowskiej Rosji. Istotnym argumentem był pluralistyczny skład powołanej w 1933 roku Polskiej Akademii Literatury. Zarzutów co do zachowania obiektywizmu politycznego przy formowaniu PAL nie podnosiło żadne środowisko, od komunistów, poprzez socjalistów aż do endeków.
W tym samym czasie Adolf Nowaczyński nie przebierał w słowach opisując sanacyjnych dostojników. Określał ich mianem „symlistów i prymitywów”, „domorosłych władyków”. Z zadowoleniem sięgał po sformułowanie Piłsudskiego o „narodzie idiotów”, by rozwinąć je w wyrażenie o elicie takiego narodu. Swoje opinie uzasadniał mottem jednego z felietonów: „siłą państwa nie są okręty ani mury nie są – tylko mężowie”.
Jednak w obliczu śmierci Marszałka Piłsudskiego wszystkie redakcje, z wyjątkiem komunistycznego „Lewara”, zdecydowały się oddać hołd zmarłemu. Wielkość indywidualności zmarłego uznał też tygodnik „Prosto z Mostu”, piórem swego redaktora Stanisława Piaseckiego, który docenił jego rolę jako żołnierza niepodległości oraz symbol całej epoki jaką ze sobą niósł.
Także w „Myśli Narodowej”, mimo zaznaczenia minionych rozbieżności, przedstawiono długą listę zasług zmarłego. Spod pióra redaktora naczelnego pisma – Zygmunta Wasilewskiego wyłoniło się wspomnienie o polityku niepospolitej miary, poważanym w świecie. W zapomnienie poszła niechęć do sanacji.
Teksty Piaseckiego i Wasilewskiego wskazywały, że w majestacie śmierci wyciszono dawne urazy. Postawa taka była też odpowiedzią na społeczne oczekiwania. Królewskie pożegnanie Marszałka stworzyło bowiem nie tylko jego otoczenie, ale przede wszystkim miliony zwykłych obywateli, przechodzących przed trumną, oddających honory na trasie jej przejazdu z Warszawy.
Jednocześnie Antoni Słonimski obawę o jutro wyrażał pytaniem, co zdarzy się bez człowieka, który nie bał się dowcipu, nie walczył z wolnością słowa, nie był ideologiem, lecz realistą.
Stosunek środowisk twórczych do rzeczywistości politycznej lat 1926-1935 obrazował dylematy inteligenckie, wyrosłe z XIX-wiecznej tradycji i przeniesione do niepodległego państwa.
Chęć służenia państwu sprawiała, iż nie zadowalali się satysfakcją z odzyskanej niepodległości. W państwie dostrzegali wiele problemów domagających się rozwiązania. Niezależnie od różnic politycznych oraz ostrych niekiedy polemik kierowali się poczuciem odpowiedzialności za rzeczywistość. Dylemat jaki im ona nasuwała sprowadzał się do odpowiedzi na pytanie, co oznacza odpowiedzialność za rzeczywistość, której nie można zmienić?
Wedle Świętochowskiego oraz Nowaczyńskiego obowiązkiem pisarzy było wchodzenie w konflikty z władzą sanacyjną lub narażanie się cenzurze. Tylko to dowodziło niesprzedajności. Jakkolwiek Świętochowski widział wśród pisarzy nie-endeków jednostki wartościowe to równocześnie uważał, iż stanowiły one zdecydowaną mniejszość wśród karierowiczów, prześcigających się w objawach bałwochwalstwa.
Takie stanowisko powodowało naturalną kontrakcję ze strony liberałów, utożsamiających pisarzy narodowych z antysemityzmem, sympatiami faszystowskimi oraz szowinizmem narodowym.
Wybrana literatura:
M. Dąbrowska – Dzienniki 1914-1945
A. Kowalczykowa – Programy i spory literackie w dwudziestoleciu 1918-39
J. Majchrowski – Ulubieniec cezara
W. Pobóg-Malinowski – Najnowsza historia Polski
A. Słonimski – Alfabet wspomnień
A. Słonimski – Kroniki tygodniowe
Z. Nałkowska – Dzienniki 1918-39
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz