„Koko koko Euro spoko” - Wstyd mi za nadwiślańskich „europejczyków” z awansu społecznego
Wybór tej piosenki na hymn Biało-Czerwonych wywołał typowe utyskiwania, z nieśmiertelnymi pojękiwaniami „ależ co Europa sobie o nas pomyśli?"
http://www.youtube.com/watch?v=r1dA-xcM2Q8
Czyżby demokracja była aż tak słabo u nas zakorzeniona – wyboru dokonały przecież tysiące telewidzów? Czy „naród” może się mylić? Chciałbym zapewnić czytelników, że w kraju, gdzie mieszkam, co roku czytelnicy gazet wieczornych uważają, że zw ich kraju zwyciężyła „nie ta piosenka, co powinna”.
Wróg Polaka jest dziś dwojaki - z jednej strony metodycznie polski kark gną do ziemi tabuny „michników”, a z drugiej strony nogę podstawiają nam własne kompleksy i nie dający się niczym zagłuszyć głos sumienia, dobitnie przypominający o niestosowności i chwiejności własnej pozycji społecznej – bo w większości wypadków jest ona jedynie efektem wybicia autentycznych elit przez jednego z okupantów i zmarginalizowania ich resztek przez drugiego.
A najlepszej analizy kompleksów polskich „europejczyków” dokonał chyba kolega Echo24: http://salonowcy.salon24.pl/358718,wojna-polsko-polska-a-przebiegly-trick-nadredaktora
Autentyzm i prawda są tym, czego inni szukają w nas – bo nikogo nie intreresują jakieś popłuczyny po tym, co wcześniej miał u siebie.
Zbliżający się Festival Eurowizji pewnie jak zwykle ujawni prawdę o prymitywiźmie polskich elit kulturalno-muzycznych, jak zwykle stawiających na uśrednioną wersję niedawnych trendów muzycznych „na zachodzie”. No i kogo może to zainteresować „na zachodzie”, skoro ich eter codziennie jest wypełniony tuzinami takich „kawałków”?
I jak zwykle to, co autentycznie polskie, nie dostało szansy – czy tak było? Przyznaję, że nie śledziłem na bieżąco tegorocznych eliminacji – i bardzo chciałbym się mylić, ale dotychczasowe „osiągnięcia” polskich muzyków na tym forum nie napawają optymizmem.
A kto najczęściej dotąd tryumfował w Festivalu Eurowizji? Irlandia – bo już pięć razy, ze swoimi melodyjnymi balladami, czerpiącymi z rodzimej, celtyckiej tradycji muzycznej, bez składania jakichkolwiek hołdów aktualnej modzie.
W piłce nożnej, podobnie jak i w innych sportach zespołowych, można w grze reprezentacji dostrzec charakter narodowy. I drużyna narodowa tym bardziej jest kochana, im lepiej jej gra odzwierciedla wspólnego ducha.
I dlatego nam najlepiej wychodzi szarża – a każda bramka zdobyta „z kontry” cieszy najbardziej; podczas gdy Niemcy wpadają w entuzjazm, gdy ich drużyna metodycznie wgryza się w obronę przeciwnika, miażdżąc go atakiem pozycyjnym.
Goście Euro 2012 najlepiej zapamiętają to, co jest u nas autentyczne – nie kolejnego MacDonalda ani KFC, nikt też nie zachwyci się nowym stadionem ani najnowszą architekturą – ale w pamięć zapadnie im serdeczność ludzi (zadającą kłam propagandzie „michników”), atmosfera otwartości i życzliwość wobec nieznajomych.
Bardzo też możliwe, że kibice zabiorą ze sobą do domu piosenkę „Koko koko Euro spoko” jako najbardziej autentyczne przeżycie z tej imprezy – bo u siebie czegoś takiego przecież nie znajdą...
A wszystkim widzącym w niej „obciach” i „powód do wstydu” polecam chwilę refleksji nad tegoroczną kandydatką Rosji do zwycięstwa w Festivalu Eurowizji: http://www.youtube.com/watch?v=YdgbM8k_wNg
- Docent zza morza - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz