To więcej niż krucjata... dr Barbara Fedyszak-Radziejowska
Niepowodzenia osłabiają nastroje rządzących, ale nie w tej ekipie.
Nowy rok, nowy rząd i nowa twarz Donalda Tuska. Niepowodzenia zwykle osłabiają nastroje rządzących, ale nie w tej ekipie. Przegrana z młodymi przeciwnikami umowy ACTA, zawieszony spór z lekarzami i farmaceutami o kształt ustawy refundacyjnej, zmiana decyzji w sprawie edukacji 6-latków, co najmniej niejasne nowe zasady prowadzenia lekcji religii w szkołach, zapis nakazujący hospicjom prowadzenie komercyjnej działalności gospodarczej to pokaźna liczba błędów. A przecież rząd, pośrednio, odpowiada także za nieuzasadnioną odmowę przyznania TV Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym. Dodajmy wyjaśnianie przyczyn tragedii smoleńskiej i współpracę z Rosjanami – dzisiaj jest gorzej niż rok temu. A nastrój wojowniczy rządu rośnie, a nie słabnie. Redukcja kapelanów w wojsku i likwidacja Funduszu Kościelnego zapowiadają kolejne potyczki. Czyżby rząd miał nadzieję, że obywatele zmęczeni natłokiem sporów i wydarzeń zaprzestaną zbierania podpisów pod protestami i zrezygnują z maszerowania po ulicach polskich miast? A przecież podpisał także kontrowersyjny pakt fiskalny i zamierza wprowadzić przymus pracy
do 67. roku życia.
Dominującym polem konfliktu stają się relacje władzy z Kościołem. Mocno kontrowersyjna decyzja zakończenia prac Komisji Majątkowej, która zwracała dobra zagarnięte Kościołowi niezgodnie z prawem PRL, została bez większych problemów zaakceptowana przez biskupów i wiernych. Teraz rząd zdaje się testować tę samą metodę przy likwidacji Funduszu Kościelnego oraz „usamodzielnianiu płacenia składek emerytalnych, rentowych i zdrowotnych za księży i duchownych” metodą dobrowolnego odpisu 0,3 proc. od podatku dochodowego na Kościoły i związki wyznaniowe. „Gość Niedzielny” poświęcił tym kwestiom wiele merytorycznych artykułów i jego czytelnicy doskonale wiedzą, jak wiele manipulacji medialnych towarzyszy tym operacjom. Mnie zastanawia inna kwestia, po co rząd otworzył to stare nowe pole konfliktu? A trzeba przyznać, że robi to profesjonalnie. Zaczęli politycy PO, którym wolno (?) mówić wszystko; „Kościół mąci w głowach, żyje z kłamstwa, kręci etc.”. Potem włączył się premier, któremu wolno nieco mniej: „Nasz rząd nie będzie kłaniał się bankierom ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzem”, (...) „Księża nie mogą być świętymi krowami”.
Potem odbyło się „trudne” posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Jej współprzewodniczący, abp S. L. Głódź, w rozmowie z E.K. Czaczkowską dla „Rzeczpospolitej” ocenił rozmowy krótko: stronę kościelną postawiono pod ścianą, a proponowane rozwiązanie przypominało dyktat. Co więcej, rządowy projekt pojawił się na stronie internetowej Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji dokładnie w momencie rozpoczęcia posiedzenia Komisji, i tym samym dziennikarze poznali jego treść wcześniej niż biskupi. Taka arogancja nie bywa przypadkowa. Minister Boni nie ukrywał, że oczekuje od biskupów „natychmiastowej” opinii, by po takich „konsultacjach” wprowadzić rządowy projekt jak najszybciej w życie. Krytyczną opinię prymasa abp. J. Kowalczyka o planach rządu D. Tusk uznał za „niemającą związku z rzeczywistością” i dodał, że rząd „nie wyrusza na żadną krucjatę antykościelną, chcemy tylko, aby były spełnione elementarne wymogi sprawiedliwości społecznej”.
Publicyści i komentatorzy pytają, dlaczego konsultacje z biskupami są pozorowane, a władze tak aroganckie? Czy czeka nas konflikt rządu z wyznaniami religijnymi w Polsce? Czy Kościół przestał być dla tego rządu partnerem? Dlaczego jeszcze w 2008 roku rząd PO „wiedział”, że w sprawie senackiego projektu SLD zniesienia Funduszu Kościelnego należy zwrócić się do Stolicy Apostolskiej za pośrednictwem Kościelnej Komisji Konkordatowej, a w 2012 roku już tego „nie wie”? Prymas Polski abp J. Kowalczyk uznał na łamach GN likwidację Funduszu Kościelnego za „pociągnięcie arbitralne, niegodne demokratycznego rządu polskiego i demokratycznego państwa prawa”. Mam wrażenie, że wskazał właściwy trop poszukiwań przyczyn ostatnich zachowań rządu – one nie mieszczą się w kanonach demokracji.
Ta arogancja jest zamierzona, a dyktat świadomie wybraną metodą. Nie pierwszy raz politycy PO korzystają z pomocy swoich mediów,
by zarządzać emocjami Polaków. Obrażanie i upokarzanie tych, którzy głosują na PiS, bardzo skutecznie blokuje napływ nowych zwolenników tej partii. Ale medialna marginalizacja pojawiła się na dużą skalę już dawniej, gdy negocjowaliśmy warunki akcesji do UE. Wtedy tymi, którzy „zagrażali” naszej integracji, byli „roszczeniowi” rolnicy, bo domagali się równych praw z innymi, europejskimi rolnikami. Po mieszkańcach wsi i rolnikach przyszła kolej na „mohery”, słuchaczy Radia Maryja i widzów Telewizji Trwam. Systematycznie unieważniano ich obywatelskie kompetencje. Potem nastał czas pogardy dla tzw. (?) obrońców krzyża i tłumów składających hołd prezydentowi L. Kaczyńskiemu oraz jego małżonce przed pałacem. Obrażano i okazywano lekceważenie wdowom i rodzinom ofiar katastrofy TU-154 M pod Smoleńskiem.
Dzisiaj arogancją i dyktatem próbuje się osłabić autorytet hierarchów Kościoła, by upokorzyć wierzących i praktykujących katolików. I o to toczy się dzisiaj ta gra. Mamy stać się potulnym elektoratem PO, RP i SLD. Mam nadzieję, a nawet pewność, że ten plan zakończy się – szczęśliwym dla Polski – niepowodzeniem.
żródło:
http://gosc.pl/doc/1110033.To-wiecej-niz-krucjata
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Wszystkie konsultacje są pozorowane. Ja myślę, że administrator jest posłusznym służącym Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Tyle, czemu to robi. Nie sądzę, aby obiecano mu jakąś lukratywną posadę w miejsce Barroso.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz