"Pamięci ofiar terroru komunistycznego w Wojsku Polskim" w piwnicach SKW powinien zobaczyć każdy.

avatar użytkownika Maryla

Jest taka izba pamięci w Polsce, do której nie można wejść wprost z ulicy. A szkoda. Ekspozycję "Pamięci ofiar terroru komunistycznego w Wojsku Polskim" w piwnicach SKW powinien zobaczyć każdy. Ekshumacje osób upamiętnionych na planszach wystawy mają ruszyć jesienią

Widzenia nadal utrudnione

Prace były już zaawansowane. Wydzielona pod muzeum część budynku Służby Kontrwywiadu Wojskowego z wystawą dokumentującą zbrodnie zsowietyzowanej Informacji Wojskowej miała trafić pod opiekę Muzeum Wojska Polskiego. Ekspozycja miała być dostępna dla szerokiej publiczności. Projekt został jednak zastopowany po ostatnich wyborach i objęciu Ministerstwa Obrony Narodowej przez ekipę z Platformy Obywatelskiej. Plansze dokumentujące historię terroru komunistycznego na oficerach Wojska Polskiego na razie mogą swobodnie oglądać wyłącznie pracownicy SKW.

Wystawa w siedzibie Służby Kontrwywiadu Wojskowego znajduje się dokładnie tam, gdzie mieściły się cele więzienia Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego. Jego metody śledcze porównywano z gestapo, a działalność jest symbolem sowietyzacji wojska. Miała być powszechnie dostępnym miejscem do zwiedzania, częścią Muzeum Wojska Polskiego. Jest jednak trudno dostępną izbą pamięci SKW. Bez osobnego wejścia i kustosza. Nowe kierownictwo formacji zrezygnowało z planów udostępnienia jej szerokiej publiczności.
- Stosowane tam, a zaczerpnięte z sowieckich metody śledcze doprowadzały do wciąż niepoliczonych przypadków udręczenia, obłędu, a nawet śmierci. To smutne i trudno wytłumaczalne, ale ponad 20 lat od upadku komunizmu nadal nie potrafimy w pełni określić skutków jej tragicznej dla Polski działalności - mówi dr Krzysztof Szwagrzyk, historyk, szef dolnośląskiego oddziału Biura Edukacji Publicznej IPN. Jak podkreśla, Główny Zarząd Informacji był tajną policją polityczną działającą głównie w Wojsku Polskim, stworzoną i kierowaną do 1956 przez funkcjonariuszy sowieckich i ściśle powiązaną ze służbami specjalnymi Związku Sowieckiego.
- Podobnie jak Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego realizował w środowisku wojskowym zadania represyjne wobec domniemanych i rzeczywistych przeciwników ustroju komunistycznego, aktywnie uczestnicząc w procesie kształtowania skali represji w Polsce lat 40. i 50. - tłumaczy Szwagrzyk. - Informacja Wojskowa budziła powszechny strach - dodaje.
Niedaleko warszawskiego Dworca Centralnego, w samym centrum stolicy u zbiegu ulic Oczki i Chałubińskiego, stoją przedwojenne budynki. Nie uległy zniszczeniu podczas Powstania Warszawskiego. W czasach II Rzeczypospolitej swoją siedzibę miało tam dowództwo Korpusu Ochrony Pogranicza. Po wojnie obiekty przejął wojskowy kontrwywiad - okryty ponurą sławą Główny Zarząd Informacji Wojskowej. Zbudowany przez żołnierzy sowieckiej Smierszy i według sowieckich wzorców stał się, obok Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, symbolem podporządkowania powojennej Polski władzom okupacyjnym. Dzisiaj to siedziba Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a w latach 90., aż do likwidacji, obiekt należący do Wojskowych Służb Informacyjnych. Jakie znane postaci życia politycznego PRL były związane z tą instytucją? - pytam wrocławskiego historyka. - Najbardziej znaną jest gen. Czesław Kiszczak, funkcjonariusz Informacji od lat 40. - odpowiada Szwagrzyk. To bardzo wymowne, bo dziś nie ulega wątpliwości, że Kiszczak jawi się jako jedna z najważniejszych i wpływowych postaci nie tylko PRL, ale również stojących u genezy III Rzeczypospolitej. Tymczasem - jak się okazuje - tematyka ta jest stosunkowo słabo rozpoznana od strony naukowej. - Znacznie więcej wiadomo o działalności Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, o nim też mówi się i pisze nieporównywalnie więcej. Jakby na uboczu pozostaje Informacja Wojskowa i jej dokonania - ocenia historyk. Według niego, wpłynął na to fakt ogromnych zniszczeń w archiwaliach po GZI. O ile źródła dotyczące kadr i organizacji tej formacji zachowały się w dość dobrym stanie, o tyle materiały dokumentujące jej działalność operacyjną już nie.
W 2007 roku twórca SKW Antoni Macierewicz podjął decyzję o udostępnieniu dolnej części budynku przy ul. Oczki - dokładnie tej, w której przez lata mieściły się areszty - zwiedzającym. Jeszcze przed wyborami udało się ją otworzyć. Przychodziły tam liczne wycieczki szkolne, a także studentów, kombatantów.
- Docelowo, według naszych zamierzeń, ta izba pamięci miała stać się częścią Muzeum Wojska Polskiego. W tym celu nawiązałem porozumienie z kierownikiem Muzeum Katyńskiego, które wchodzi w skład MWP, Sławomirem Frątczakiem - opowiada były szef SKW. W ciągu kilku miesięcy w części piwnicy gmachu zrekonstruowano kilka cel istniejącego tu kiedyś więzienia, w którym przetrzymywano aresztowanych przez Informację Wojskową żołnierzy i oficerów. Przed laty na trzech kondygnacjach budynku znajdowało się 70 cel więziennych. Areszt, z którego korzystali śledczy Informacji, funkcjonował do 1956 roku. Przeszło przez niego kilka tysięcy oficerów. Wielu z nich po brutalnych przesłuchaniach zostało skazanych na kary śmierci. Niektóre wyroki wykonywano na miejscu. W związku z tym we współpracy z historykiem Zbigniewem Palskim przygotowana została również specjalna ekspozycja opisująca historię Głównego Zarządu Informacji. Na kilkudziesięciu planszach przedstawiono historię formacji, jej działalność, kontekst historyczny, zbrodnie i historię najsłynniejszych spraw, znaczenie w systemie władzy PRL i wojska. Są zdjęcia katów i ofiar, usłużnych prokuratorów, dowódców i ich podwładnych. Prezentacja, wkomponowana w spowite półmrokiem cele i pokoje przesłuchań, nie jest przyćmiona żadnym historycznym tabu. Są informacje o składzie narodowościowym szefów wojskowej bezpieki, kompletnym uzależnieniu od Sowietów. By jednak to wszystko zobaczyć, trzeba zgłosić chęć obejrzenia kazamatów i wystawy w siedzibie SKW, a potem czekać na podanie terminu i godziny wizyty. Wszystko komplikuje brak możliwości swobodnego dostania się do budynku, bez konieczności wchodzenia do siedziby wojskowego kontrwywiadu. W SKW tłumaczą, że to dla nich niewygodne, i trudno się dziwić. Wchodząc, trzeba zostawić telefony, urządzenia do nagrywania w depozycie, przejść przez bramkę pirotechniczną. Poza tym nie ma na stałe osób odpowiedzialnych za oprowadzanie zwiedzających ani kustosza. Tymczasem, jak tłumaczy Antoni Macierewicz, gdy odchodził z SKW, był wyznaczony nie tylko kustosz, ale istniały również zaawansowane plany budowy osobnego wejścia.
- Wszystko było już realizowane, a wydzielona pod muzeum część budynku miała trafić pod opiekę Muzeum Wojska Polskiego - dodaje. W Muzeum Wojska Polskiego potwierdzają, że były takie plany, ale ich realizacja została przerwana po ostatnich wyborach i objęciu MON przez nową ekipę z Platformy Obywatelskiej. Muzeum wyraża jednak gotowość przygotowania ekspozycji związanej z historią terroru komunistycznego. Na razie, jak informuje SKW, ekspozycja w piwnicach budynku jest izbą pamięci dla tej instytucji. Oprowadzająca nas po ekspozycji osoba nie informuje jednak o tym, że były plany wyłączenia jej z siedziby kontrwywiadu, ani o tym, że osoby, które objęły jego kierownictwo po Macierewiczu, po prostu zrezygnowały z ówczesnych planów.
Zrekonstruowane cele to pomieszczenia o powierzchni kilku metrów kwadratowych z zakratowanymi oknami, drzwiami obitymi blachą. Jedyne wyposażenie to prycze i beczki na nieczystości. Zaaranżowano także karcer - ciasny pokój, do którego po zamknięciu drzwi nie wpada światło, choć z pewnością nie taki, jakiego używano ponad 50 lat temu. Odtworzono dwa pokoje przesłuchań, stare biurka z lat 50., maszyny do pisania, lampy. Zwiedzający może sobie wyobrazić, jak wyglądał konwejer, a więc ciągłe wielodniowe przesłuchanie, któremu poddawano wielu spośród aresztowanych.
- Informacja Wojskowa miała istotny wpływ zarówno na wszystko, co działo się w Wojsku Polskim, jak i na ówczesne życie polityczne. To ona odpowiedzialna jest za masowe represje stosowane wśród kadry oficerskiej i niezliczone przypadki łamania prawa wobec żołnierzy za "szeptaną propagandę" oraz stworzenie w wojsku masowej sieci agenturalnej, dzięki której pod kontrolą bezpieki znajdowali się bez mała wszyscy wojskowi i ich rodziny - podkreśla Krzysztof Szwagrzyk. W ten sposób przeprowadzona została stopniowa sowietyzacja polskiego wojska i neutralizacja wpływów przedwojennej kadry. To m.in. w kazamatach przy Oczki śledczy wymuszali fałszywe samooskarżenia i oskarżenia. Wszystko według z góry opracowanych koncepcji. Stosując brutalne metody w śledztwie, jak bicie, wymyślne torturowania, stójki, męczące ćwiczenia, pozbawianie snu i inne udręki, i wymyślne szykany, np. pozbawianie spacerów, dostępu do książek, papierów i listów, pozbawianie aresztowanych pomocy lekarskiej w razie nieprzyznawania się lub odwołania zeznań, zniewagi i poniewieranie godności zarówno aresztowanych, jak i ich rodzin, szantażowanie represjami wobec rodzin, wyciągano najrozmaitsze zeznania, które potem przedstawiano prokuratorom i sędziom jako materiał dowodowy. - GZI całkowicie kontrolował funkcjonowanie wojskowego wymiaru sprawiedliwości, mając bezpośredni wpływ zarówno na jego kadry, jak i orzecznictwo. Przynajmniej do połowy lat 50. sędziowie wojskowi ferowali wyroki zgodnie z oczekiwaniami Informacji Wojskowej, legalizując w ten sposób oczywiste przypadki bezprawia - zwraca uwagę Krzysztof Szwagrzyk. Najsłynniejszą historią było "wykrycie" przez Informację tzw. spisku siedmiu komandorów Marynarki Wojennej. W sfingowanym procesie, na podstawie wymuszonych torturami zeznań, wszystkich skazano, a trzech z nich: Zbigniewa Przybyszewskiego, Stanisława Mieszkowskiego i Jerzego Staniewicza, rozstrzelano.
Tuż po okresie stalinowskim tzw. komisja Mazura sporządziła raport, który wykazywał, że metody brutalnych śledztw doprowadzały do uszkodzeń ciała, rozstroju zdrowia, w tym często trwałej choroby psychicznej lub kalectwa. Prawdopodobnie do 1957 roku Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego aresztował ok. 17 tys. osób cywilnych i wojskowych. Jak oceniają historycy, obywatele sowieccy byli twórcami i przez pierwsze dziesięciolecie Polski Ludowej rzeczywistymi dowódcami zarówno centralnych, jak i terenowych struktur Informacji Wojskowej, a język rosyjski w dokumentach tej służby stosowany był na równi z językiem polskim.
- Zmiany, będące skutkiem "odwilży" po śmierci Stalina, nastąpiły w połowie lat 50., a ich najbardziej widocznym skutkiem był powrót do ZSRS wielu oficerów sowieckich delegowanych wcześniej do służby w GZI. Po 1956 roku zmieniło się oblicze Wojskowych Służb Informacyjnych, które nabrały bardziej "polskiego" charakteru. Nadal jednak, aż do końca istnienia w kraju systemu komunistycznego były ściśle powiązane z sowieckimi służbami specjalnymi i realizowały politykę sowieckiego imperium. Dopiero rozwiązanie WSI, będących bezpośrednimi spadkobiercami tych służb, dało szansę na budowę niezależnego od rosyjskich wpływów kontrwywiadu wojskowego. A także udostępnienia szerokiej publiczności miejsc, w których przetrzymywano, torturowano i przesłuchiwano zamordowanych oficerów Marynarki Wojennej.
O to, czy wystawa będzie jednak w przyszłości dostępna dla szerokiej publiczności, zapytaliśmy kierownictwo SKW. Nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi. Nie wiadomo też, czy zostanie wybudowane osobne wejście.

Maciej Walaszczyk

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110723&typ=po&id=po19.txt

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz