UNOSZĄC SIĘ NAD PŁASKĄ RÓWNINĄ (cz.III)
część II :
blogmedia24.pl/node/40697(w niej link do cz. I)
I nagle z cichym, metalicznym dźwiękiem spadło na drogę tysiące kropel interpretacji. I potoczyły się przed siebie, kłując w oczy kolorami tęczy. Malutkie nic , absorbujące uwagę i nadające bezsens. Pokryły karmazynowy dach, zawisły smętnie na drewnianych okiennicach, a te najsprytniejsze wpadły przez uchylone drzwi prosto do pokoju.
Z jakim wyczuciem wpasowały się w korytarze śmierci wydrążone przez lateksowe węże!
Idealne połączenie. A może lepiej - przeznaczenie…
Właściciel rudawych źrenic chichotał schowany w pniu starej, przydrożnej wierzby. Miał powód do radości – odwiecznie powtarzany żart udał mu się po raz kolejny i wszystko stało się jeszcze bardziej niejednoznaczne.
„Tym razem wygrałeś” – pomyślałem.
A potem przysiadłem na gładkim wzgórzu, wtuliłem głowę w skrzydła i patrzyłem z niedowierzaniem jak mój biały dom o karmazynowym dachu ginie w kokonie platynowych smug z nanizanymi nań koralikami złudzeń. Tak, tymi samymi, które przed sekundą spadły na drogę. Widać już było tylko smukłą szyję komina, przez który tamtej nocy uciekła jej dusza.
I po raz kolejny zdałem sobie sprawę z tego, że od Zawsze jesteśmy w tym samym miejscu - jak w matni. I nic tego nie zmieni.
Na Tę stronę lustra nie można bowiem wrócić samodzielnie. Może nas przeprowadzić tylko On.
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz