Polnische Wirtschaft i Schadenfreude

avatar użytkownika dzierzba

Zanim rząd dogada się z jakimś poważnym inwestorem katarskim, który pałać będzie wielką chęcią przejęcia budowy A2 po zdradzieckich, niedojrzałych do najwyższych standardów Państwa Miłości

TM

Chińczykach, możemy spokojnie zastanowić się, jakie skutki niosłoby za sobą zawalenie Euro w przyszłym roku.

Na początek, odrzucając osobiste animozje i szczerą niechęć do tej ekipy trzeba przyznać, że myśl o kompromitacji Polski na światowej arenie musi być przykra chyba dla każdego. Nawet dla PiSdzielca, czy dowolnego innego osobnika nienależącego do głosującej na PO intelektualnej elity.

Dlatego też nie jest wcale łatwo cieszyć się myślą, że przedsięwzięcie większe niż Orliki sprawiło, że nabijać się z nas będą od Japonii przez Botswanę aż po zachodnie wybrzeże Ameryki. Zwłaszcza, że rechot ten zabrzmiałby dopiero po wyborach, więc może być trochę za późno na pozytywne, skutkujące sprawną zmianą rządu wyniki.

Tym niemniej, pomijając aspekt urażonej dumy narodowej oraz czysto praktyczną kwestię, jaką jest wysokie prawdopodobieństwo zwijania się najtańszego asfaltu i walenia się na głowę kibiców niedorobionych pokryć stadionów, warto zastanowić się, czy jednak krach Euro2012 nie jest jednak najlepszym wyjściem.

Pewnie, będzie bolało.

Gromy posypią się ze wszystkich stron. Przyjmujący kibiców Niemcy dla jaj wywieszą transparent z napisem „Posen wita!”, a Tusk (na poważnie) Merkel (ubawiona po pachy) ogłoszą, że to wielki sukces ponadnarodowo zjednoczonej Europy.  Jednym słowem będzie o nas głośno wszędzie i powiedzenie „Polnische Wirtschaft” przeżyje prawdziwy renesans. Tym samym jednak, nawet zaprzyjaźnionym mediom nie uda się wmówić Milionom PolakówTM, że to wyłącznie wina PiS-u.

Będą więc musiały polecieć głowy.

Bardzo możliwe, że nawet cały rząd poda się do dymisji i nie pomoże mu nawet asygnowanie medialnego Arłukowicza na apolitycznego premiera-fachowca, którego uratuje Polskę w obliczu niespodziewanego kryzysu.

Wtedy wygłodniała władzy opozycja rzuci się po władzę.

Nastąpi prześciganie się w obietnicach. SLD będzie udowadniał, że tylko on może uratować nas przed jeszcze większym bałaganem i PiS-em równocześnie, a w miejscu niedokończonych stadionów powstaną urocze rezerwaty traszek oraz eksperymentalne hodowle eko-fasolki.  Jarosław Kaczyński natomiast oznajmi, że bezwzględnie rozliczy winnych tej kompromitacji i że dołoży wszelkich starań, by Mundial 2026 odbył się w Polsce.

Jest to oczywiście wariant optymistyczny.

Może być przecież znacznie gorzej i nie chcę nawet gdybać, co w tym przypadku gorzej „oznacza.” Zakładając jednak mocno na wyrost, że wszystko jest lepsze od obecnego rządu Milionów ObietnicTM, poważnie zastanawiam się, czy nie lepiej trzymać kciuki za wielkie fiasko przygotowań do Euro2012. Wprawdzie takie zaklinanie rzeczywistości niewiele może zmienić, jednak jest to prawdopodobnie jedyny sposób, by odesłać w niebyt tę ekipę.


Filed under: dywagacje, Internet, media, polityka, Polska, sport, społeczeństwo, słabe, wybory

napisz pierwszy komentarz