Roszada pjonków
Jan Filip Libicki – członek kiedyś kanapy, a teraz w najlepszym razie małego zydelka, gdyż nastąpił dramatyczny podział tego zabawnego „mebelka” – gawędzi dziś na swoim blogu o brzmiącym złowrogo „syndromie Fritzla.”
Dolegliwość ta ma polegać na tym, że chociaż nie ma już piwnicy, krat i strasznego oprawcy (Jarosław Kaczyński – sprawa oczywista), traumatycznie sponiewierane przynależnością do Prawa i Sprawiedliwości pjonki, wciąż znajdują się pod (najpewniej telepatycznym) wpływem tego psychopatycznego „ojca.” Owocuje to wieloma tragediami tego wyśmienitego środowiska.
To jednak tylko diagnoza. Z punktu widzenia posła Libickiego znacznie istotniejszą kwestią jest, czy „wyniesiony do prezesury PJN przez mentalną post pisowską większość Paweł Kowal” będzie potrafił poradzić sobie z tą piętnującą dolegliwością.
Probierzem takiej zdolności ma być odpowiedź na kilka pytań dotyczących bliższej i odleglejszej przeszłości trzeciej erpe: stosunku do pierwszych, częściowo wolnych wyborów; domniemanego lub faktycznego dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego; wreszcie gotowości do budowy „kordonu sanitarnego”, który ponad partyjnymi i społecznymi podziałami ochroni Polskę przed premierostwem Jarosława Kaczyńskiego.
Libicki wątpi, czy Kowal zda ten egzamin satysfakcjonująco, ale daje mu szanse licząc na szczerą odpowiedź. Nie pisze tego wprost, ale można domniemywać, że od tego uzależnia swoje poparcie dla „odnowionego” PJN-u.
Jakkolwiek zresztą by nie było najważniejsze, że zaproponowana przez pana Libickiego gra jest bardzo przejrzysta. Pomysłodawca wyraźnie artykułuje swoje obawy i oczekiwania, tak więc śmiało można zakładać, że gdyby akurat nie Polska, sprawa przyszłości kierowanej przez Pawła Kowala partyjki byłaby dla niego najważniejsza.
Nie trzeba jednak przesadnej przenikliwości by zauważyć również, że z punktu widzenia (domniemanych, ale chyba jednak oczywistych) oczekiwań autora, najwłaściwszych odpowiedzi na te pytania udziela …PO. Dlatego też, gdyby Paweł Kowal miał zamiar im sprostać, już teraz mógłby zmienić nazwę na Platforma jest Najważniejsza. Oznaczałoby to jednak, że podział kanapy był zupełnie bez sensu. Tym samym spokojnie można założyć, że już niedługo – choć „nie chcom, ale muszom” – Kluzik, Poncyliusz i Libicki będą mogli śmiało oddać się w partii Tuska objęcia.
Filed under: dywagacje, Internet, koalicje, lewica, media, polityka, Polska, społeczeństwo, wybory
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz