Chleb powszedni Bartoszewskiego (Jerzy Terpiłowski)
Władysław Bartoszewski jest jak zabytkowy obiekt uformowany przez epoki i chroniony prawem. Wielu innych czcigodnych starców nie otaczano tak troskliwą opieką mimo (a może: dlatego), że objawiali większe wyczucie narodowego taktu. Ostatnio „Profesor” wsławił się stwierdzeniem, że kiedy podczas okupacji kupował „więcej chleba”, to bardziej obawiał się sąsiadów niż niemieckiego munduru. Zareagowała na to pani Marta Kaczyńska, wskazując delikatnie, że taka reminiscencja jest nieuzasadniona, a umieszczenie jej w wywiadzie dla niemieckiego czasopisma nie służy polskiej racji stanu. Burza, którą wyzwoliła ta uwaga, przerosła moje oczekiwania. Na internetowych forach mass mediów wielbiciele naszego politycznego długodystansowca naurągali autorce od ostatnich. Niejaki Nałęcz, używając pseudo-naukowej terminologii, nawymyślał jej w TVP od nieoczytanych smarkul. Jak przystało subtelnej kobiecie, nie dała się wplątać w karczemną awanturę. Dama wyszła, a poprawni politycznie„europejczycy” doszli do wniosku, że nie wietrzy się kiedy czcigodny puści bąka, więc w salonie zapanowała smrodliwa cisza.
Ja jednak pragnąłbym, żeby sposób, w jaki zareagowała pani Kaczyńska na antypolską wypowiedź, przyswoili sobie wszyscy, którzy kiedykolwiek zetknęli się z tym co piszę i mówię o polskiej tradycji. Młoda dama trafiła dokładnie w ich przesłanie. Jeżeli tylko zechce, otrzyma honorowe członkostwo w Stowarzyszeniu dla Ochrony Polskiej Tradycji Narodowej. A co do „Profesora”... No cóż, na starość człowiek nie ma już takiej pamięci jak niegdyś, a ponadto z wolna przestaje mu zależeć na okłamywaniu samego siebie i otoczenia. Zaś na łożu śmierci to już podobno mówi wyłącznie prawdę. Być może czytałem w życiu uważniej, albo mniej wybiórczo niż prezydencki doradca, zresztą mniejsza o „moje oczytanie”, po prostu z autopsji pamiętam, że w straszliwych czasach okupacji Polacy kupowali wyłącznie czarny kartkowy chleb z trocinami, który nie bywał na ogół przedmiotem zawiści. Pszenna mąka była zarezerwowana dla Niemców. Dlatego jak wygląda chleb biały dowiedziałem się dopiero w rok po skończeniu wojny. Niewykluczone zatem, że Władysław Bartoszewski, kupował nie tyle więcej chleba, co bułki. W takim razie, afiszując się z nimi na ulicy, mógł rzeczywiście napotkać wrogie spojrzenia tubylców, podczas gdy dla napotkanego niemieckiego żołnierza owe pieczywo w ręku cywila było jak znak rozpoznawczy „rasy panów”. Więc reminiscencja mogła mieć jednak pewne uzasadnienie.
Pamiętam także, jak z wyglądu dobroduszni, wachmani skatowali na ulicy mego wuja tylko za to, że nie zszedł im w porę z drogi. Dwukrotnie uciekałem wraz z innymi przed łapankami, które terroryzowały powszedni miejski dzień. I nie zapomnę, jak rechoczący niemieccy żołnierze zabawiali się strzelaniem do oszalałych ze strachu moich rówieśników - żydowskich dzieci, biegających wśród ruin. Osobiście znałem tylko jednego Polaka, w którym mundur feldgraunie budził odrazy. Ten człowiek pił z Niemcami i pewnie jadał z nimi białe pieczywo. Uważano go za zdrajcę, ale kiedy zapanowała władza moskiewskich namiestników, szybko znalazł nowych protektorów.
Znany, pełen chwały życiorys Władysława Bartoszewskiego broni go przed jakimikolwiek podejrzeniami lub próbą penetracji szczegółów. Trzeba by być ostatnim Zyzakiem, żeby podjąć się takich działań. Wydaje mi się jednak coraz częściej, że wspomniane CV jest laudacją sporządzoną w znacznej mierze przez samego „Profesora”, który chyba w natłoku swoich, eksponowanych powszechnie, szlachetnych poczynań nigdy nie zapominał o przysłowiowej bułce z masłem i dlatego zawsze mówił odpowiednim ludziom, w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie to, co chcieliby usłyszeć.
A do tego, moi Państwo, trzeba mieć także odpowiedniego nosa. Honor i sumienie nie mają z tym nic wspólnego. – Jerzy Terpiłowski
http://jotter.salon24.pl/287715,chleb-powszedni-bartoszewskiego
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz