Jeden Amerykanin i Prawda.

avatar użytkownika nissan

Prawda moralna - czy "róbta co chceta"

http://www.prawica.net/opinie/23874
Od tłumacza: Są wiekopomne przemówienia, które będą zawsze aktualne. Mowy Cycerona, Lincolna, Hitlera, Churchilla, Kennedego czy Senatora Helmsa, zmieniły bieg historii (na dobre czy na złe). Poniższy tekst, ma moim zdaniem wielką wartość. Spowodował on pozytywne zmiany w poglądach wielu ważnych ludzi. W 1999 roku mieszkając w Kanadzie usłyszałem go w programie publicystycznym, prywatnej rozgłośni radiowej w Vancouver BC.
Na liczne żądania słuchaczy program ten został kilkakrotnie powtórzony, co rzadko zdarza się na komercyjnych stacjach radiowych. Nagrałem go sobie. Prowadził go bardzo inteligentny mówca pan James Moore, który wkrótce potem został wybrany posłem do Parlamentu Kanadyjskiego, z ramienia antysocjalistycznej partii Canadian Alliance.
Jestem pewien, że cytowanie tego przemówienia w radiu, przyczyniło się do jego sukcesu wyborczego. Partia ta nazywa się obecnie Konserwatywną, jest partią rządzącą w Kanadzie, a Pan Moore jest obecnie (2010) Ministrem w Rządzie Federalnym Kanady. Dowiedziałem się od niego jak skontaktować się z autorem tego tekstu profesorem Williamem Bennettem w USA. Uchodzi on za jednego z najbardziej wpływowych i szanowanych Amerykanów w sferze kultury i polityki. Po uzyskaniu pozwolenia od autora na dokonanie tłumaczenia i wydruk po polsku, miałem poważne kłopoty ze znalezieniem wydawcy, który wydrukowałby to wspaniałe przemówienie, jestem więc szczególnie wdzięczny za niniejszą publikację.
Na końcu przemówienia dodałem kilka objaśnień, które mogą potrzebne polskiemu czytelnikowi. Uznałem za stosowne używać oryginalnych nazw instytucji amerykańskich, aby umożliwić zainteresowanym czytelnikom, samodzielnego studiowania poruszonych tematów, czy to przez Internet, czy biblioteki. Moje komentarze w tekście przemówienia i cytaty z oryginału napisane są kursywą w [kwadratowych nawiasach].
Lech M. Jaworski


______________

A oto biografia mówcy

William J. Bennett urodził się w biednej dzielnicy Nowego Jorku — Brooklyn. Studiował filozofię w Williams College i uzyskał doktorat z filozofii na uniwersytecie Stanu Texas. Skończył również prawo w Harvardzie. Jest on obecnie Członkiem Honorowym Heritage Foundation [Fundacja Dziedzictwo] oraz Dyrektorem Empower America [Ośmielanie Ameryki].
Za czasów Prezydenta Reagana był Ministrem Oświaty USA (1981-1985) a w czasie kadencji Prezydenta Busha Seniora, był odpowiedzialny za walkę z narkomanią. Pełniąc wiele funkcji, jest on wysoko oceniany, nawet przez swoich oponentów, jako mąż stanu posiadający wyważone opinie, który mówi elokwentnie i szczerze na temat najważniejszych spraw naszych czasów.
Prof. William Bennett osiągnął niezwykły sukces. Po opuszczeniu areny politycznej uzyskał jeszcze większy wpływ na debatę o kulturze w USA. Dr Bennett publikował w najważniejszych amerykańskich gazetach i czasopismach. Napisał i wydał 14 książek, dwie z nich Zbiór cnót [Book of Virtues] oraz Zbiór cnót dla dzieci należą do największych sukcesów wydawniczych ostatniej dekady. Zbiór cnót został zaadaptowany na seryjną kreskówkę animowaną, która była nadawana przez telewizję publiczną PBS w USA i w Anglii. Ukazała się także Dziecięca książka wiary [Children book of faith].
Dr Bennett jest również założycielem i Prezesem K12, szkoły internetowej, która zapewnia kompletne wykształcenie na najwyższym światowym poziomie w szkole podstawowej i średniej dla każdego i wszędzie. K12 łączy solidną podstawę akademicką z wypróbowanymi metodami nauczania, najnowszą technologią, podobnie jak programy oferowane w najlepszych amerykańskich szkołach prywatnych i publicznych. K12 może być używany jako pomoc do uczenia się w domu (coraz bardziej popularnego w USA), szkół społecznych, specjalnych i wyższych. Kandydat na Prezydenta USA Bob Dole zaproponował panu Bennettowi stanowisko Wice-Prezydenta.
Był on również jednym z kandydatów rozważanych na to stanowisko przez Georga W. Busha. Według niedawnego z nim wywiadu, prawa ręka Clintona – Dick Morris uznał, że William Bennett jest osobą, której Prezydent Clinton boi się najbardziej. Chociaż dr Bennett jest dobrze znany jako Republikanin, to wielokrotnie popierał inicjatywy Demokratów, jeśli spełniały one ważne wspólne cele; takimi jak: Senator Liebermanem pracując nad uchronieniem kultury popularnej od upadku i zapobieżeniem prześladowań religijnych na świecie, oraz Gubernator Stanu Nowy Jork Mario Cuomo w celu uchronienia Ameryki przed plagą narkomanii.
Wybranie Prof. Bennetta na jubileuszowe posiedzenie Heritage Foundation jest wielkim zaszczytem i jestem pewien, że mimo swej erudycji i elokwencji, przygotowywał się do niego bardzo długo i starannie. William J. Bennett jest często zapraszany do wypowiadania swych opinii w programach telewizyjnych. Mój 10 letni wówczas syn słysząc wywiad z nim w CNN, zauważył: "Jaki to mądry człowiek, jak ja bym chciał go spotkać!" W Polsce Profesor W.J. Bennett jest mało znany chociaż jest katolikiem, patriotą i mówi prawdę.


____________

Przemówienie na 25-lecie wykładów o Przewodzeniu Ameryce przez Heritage Foundation w Oklahomie w dniu 9 listopada 1998 roku.
Pozwolę sobie rozpocząć od gratulacji dla THE HERITAGE FOUNDATION [Fundacja Dziedzictwo] z okazji 25 lecia istnienia, złożonych na ręce jej Prezydenta Pana Eda Feulnera. Wkład Heritage Foundation w życie kulturalne USA jest olbrzymi. Działalność tej instytucji, ma ogromny wpływ na współczesny ruch konserwatywny—a znaczenie jego w ciągu ostatniego półwiecza nieustannie wzrasta.
Mój dzisiejszy temat to prawda. Jest to temat tak stary jak sama Zachodnia Cywilizacja. Jako student a następnie profesor filozofii, nauczyłem się najpierw co Sokrates miał do powiedzenia o prawdzie w Państwie Platona. Powiedział on, że filozofowie nie gustują w fałszu, a chociaż odmawiają orzeczenia co jest kłamstwem, to nienawidzą go a lubują się w prawdzie. Odpowiadając swoim młodzieńczym uczniom: Dlatego człowiek, który kocha wiedzę, musi od młodości, dążyć, jak to tylko możliwe, do wszystkich prawd. Sam Plato nazwał prawdępokarmem dla duszy.
Jako katolik, nauczyłem się również, że Biblia mówi ważne słowa o prawdzie. Wspominając życie Jezusa, a w szczególności jego wymianę zdań z Piłatem, według Ewangelii Św. Jana. Kiedy Piłat zapytał A więc jednak jesteś królem? Pan Jezus odpowiedział: Ty mówisz, że jestem królem. Ja po to się zrodziłem i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto kocha prawdę, słucha mego głosu. Piłat odparł mu: Co to jest prawda?
Tak jak jedni zawsze szukali i głosili prawdę, tak inni próbowali podważyć a nawet ją zniszczyć — a z nią także takie koncepcje jak sprawiedliwość. Poncjusz Piłat próbował. Próbował również Trazymachos, jeden z notorycznych krytyków Sokratesa, twierdząc, że prawdziwa sprawiedliwość w ogóle nie istnieje, jest tylkoprzewaga mocniejszego. Również wpływowy filozof Fryderyk Nietzsche, ogłosił, że „Bóg umarł!” (Okazało się jednak oczywiście, że to właśnie Nietzsche umarł, a Pan Bóg nadal trwa). Nietzsche też nawoływał do Żądzy Władzy. Tak jak wszyscy przed nim i po nim, którzy podzielali jego zdanie, rozumował on, że jeżeli Bóg umarł—jeżeli nie ma prawdy—to wszystko wolno, a powstałą próżnię, wypełni ludzka przemoc. Być może Nietzsche nie dostrzegał wcale, że gdy odrzucimy Boga i prawdę to poleje się krew.
Natura, rola i znaczenie prawdy to stary temat. Panie i Panowie, to stary przedmiot debaty i kontrowersji. Dzisiaj mam nadzieję wyjaśnić pojęcie prawdy moralnej.
Prawda moralna to wspaniałe dziedzictwo. Przekonała ona i inspirowała całe pokolenia Amerykanów, którzy poświęcili się, według słów Lincolna, dlanajszlachetniejszego systemu politycznego, jaki kiedykolwiek widział świat. Między innymi, poleganie na prawdzie moralnej pomogło narodowi USA zadeklarować niepodległość, obalić niewolnictwo, zwyciężyć dwa diabelskie imperia faszyzmu i komunizmu. Prawda moralna jest drogocenna, ale obecnie jest straszliwie atakowana, przez złowieszcze siły, których sztab znajduje się w środowiskach akademickich.

Prawda Moralna na Uniwersytetach

Uniwersytety amerykańskie, to instytucje, którym zawdzięczam tak wiele. Studenci i profesorowie tam spotkani, stworzyli i pogłębili moje zrozumienie świata więcej niż przypuszczałem, że jest to możliwe. Nauczyli mnie wiele z tego co umiem i czego zapomniałem. Nauczyli mnie jak rozważyć i pojąć prawdy moralne, które — ze swoją młodzieńczą zarozumiałością — chciałem niegdyś odrzucić. Za to będę im zawsze wdzięczny.
Niemniej, w ciągu ostatnich 25 lat, stały się one również źródłem moich rozczarowań, szczególnie w naukach humanistycznych. Mało jest rzeczy tak bulwersujących i znaczących w tym kraju, jak zmiany w nauczaniu przedmiotów humanistycznych. Wiele uniwersytetów zwraca bardziej uwagę na trendy niż na prawdę. Tak naprawdę, to na wielu uniwersytetach prawda moralna nie jest rozważana i szanowana lecz potępiana i przekręcana.
Ceniony przeze mnie profesor Allan Bloom, autor książki The closing of the American mind – [Zamknięcie amerykańskiego umysłu], przytoczył historię pewnego profesora psychologii, który sądził, że jego „funkcją”—ciekawe słowo, sugerujące wydajną maszynę—jest pozbawianie studentów ich wierzeń. Utrzymywał on, że prawdy moralne to są subiektywne, osobiste wartości, a nie produkt rozumowania lub boskiego objawienia, raczej kaprys lub uprzedzenie. Przykład tego profesora jest pouczający, bo jest taki typowy dla sposobu w jaki prawdy moralne są traktowane obecnie na uniwersytetach, miejscach gdzie "wzniosłe myśli" i "wyższe szkolnictwo" stały się zaprzeczeniami samych siebie. Wszystko zostało tam zdeprecjonowane.
Rzekomo żadna religia, kultura ani kraj, żadna aspiracja, idea ani osoba nie ma prawa głoszenia prawdy. Człowiek jest pomniejszony, a jego osiągnięcia rozumiane są tylko przez pryzmat rasy, płci, orientacji seksualnej lub zniewolenia. Tego rodzaju wykładów słuchać można obecnie w wielu miejscach.
Co więc możemy przyjąć z oczywistych prawd moralnych wyrażonych w Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych? A co z propozycją, że Wszyscy ludzie są stworzeni równymi i obdarzeni przez Stwórcę pewnymi niezbywalnymi prawami? Nawet i to jest kwestionowane przez niektórych intelektualistów kroczących pod sztandarami różnych "-izmów"— postmodernizmu, poststrukturalizmu, dekonstrukcjonizmu, relatywizmu i wielokulturowości.
Teraz wpływowi profesorowie głoszą: Po co takie pojęcia jak "obiektywny system wartości" lub "obiektywna prawda". Twierdzą oni, że musimy dojść do punktu gdzie przestaniemy czcić cokolwiek, kiedy nic nie będziemy traktować jako prawie-boskie, gdzie zaczniemy traktować wszystko—nasz język, nasze sumienie, naszą społeczność jako rezultat przypadkowego zdarzenia w pewnym momencie. Mówi się nam, że: nie ma w nas nic głębokiego, oprócz tego co wsadziliśmy tam sami, oraz, że nie ma nic takiego co ma dosłowne znaczenie… Mówi się nam, że nic nie ma wartości samo w sobie.
Takie zapatrywania wiodą nas do mrożących krew w żyłach wniosków, takich jak nie ma odpowiedzi na pytanie "Dlaczegóż by nie być okrutnym?" lub to co się naprawdę liczy w ocenianiu przyzwoitości człowieka, jest względne i zależy od okoliczności historycznych, takich jak przemijające ustalenia które postępowanie jest właściwe a jakie praktyki są niesprawiedliwe. Jest to wskazanie studentom aby zignorowali staroświeckie nawyki, odrzucili moralną prawdę, otrzymane od Boga niezbywalne prawa i wszystkie inne przestarzałe kompleksy. Wszystkie te rzeczy nic nie znaczą, bo przecież człowiek pochodzi z niczego.
Ci właśnie współcześni profesorowie, którzy myślą o sobie iż są sokratesowymi kąśliwymi końskimi muchami, w istocie nie różnią się od Trazymachosa. Chociaż wyobrażają sobie, że są wyzwoleńcami —róbta co chceta —jest ich dewizą — to tak naprawdę uwalniają swoich studentów od przekonania, iż pewne rzeczy są obiektywnie lepsze od innych, że pewne rzeczy są poprawne a inne błędne.
Rezultatem jest straszny i zniechęcający efekt: dusza młodego człowieka—pusta, stłamszona, martwiejąca staje się niewypowiedzianym celem tak zwanych intelektualistów. C.S. Lewis uczył nas, że zadaniem współczesnego nauczyciela jest nie wycinanie dżungli, ale nawadnianie pustyń. Natomiast rezultatem takiego sposobu myślenia jest, że właśnie powstaje pustyni w ich duszach. Profesor Bloom zręcznie nazwał to „eleganckim nihilizmem.” Niedawno stwierdzono, że ludzie uczeni tylko jak wątpić, nie wiedzą już czemu mogą bezpiecznie wierzyć.

Prawda Moralna poza Uniwersytetami

Być może bardziej pilnym pytaniem jest—dziś dla nas w tym kraju [to jest w USA]—czy relatywizm moralny króluje tylko w amerykańskich uniwersytetach, czy także poza ich murami? Czy idee rozsiewane przez wielu intelektualistów, znalazły się w głównym nurcie życia Ameryki? Czy Amerykanie ciągle wierzą w prawdę? Czy wszyscy są już moralnymi relatywistami?
Moje własne obserwacje—oparte na częstych podróżach, udziale w wielu komisjach, rozmowach z naukowcami i filozofami, czytaniu związanej z tematem literatury i codziennych obserwacji blisko stolicy—mówią mi, że relatywizm nie rozprzestrzenił się szeroko ani głęboko w Ameryce. Większość ludzi (nawet większość profesorów uniwersytetów) jeszcze nie żyje w stylu zadufanych w sobie relatywistów. Większość rodziców ma zdecydowane poglądy w sprawie używania kokainy przez ich dzieci. Większość ludzi nie jest relatywistami w ocenie życia Matki Teresy w porównaniu z zamachowcem Theodorem Kaczyńskim. Większość z nas nie jest relatywistami w sprawie przejścia Afryki Południowej z apartheidu do demokracji, oraz postawienia i zburzenia muru berlińskiego.
Jest również bardzo ważne, że profesorowie uniwersytetów (nawet ekskluzywnych Ivy League) nie chcą nawet spotkać się z zatwardziałymi relatywistami w życiu codziennym. Nie chcą mieć do czynienia ze studentami, którzy ściągają na egzaminach, demolują im gabinety, odmawiają płacenia czesnego, palą książki, napadają i biją profesorów, tłumacząc się później, że właśnie „zrekonstruowali” zarządzenia i prawo lub "sformułowali swoją własną prawdę". Jednak relatywizm jako ideologia wdziera się w amerykańskie życie tworząc w nim swoje przyczółki. Jeśli go nie powstrzymamy to spowoduje on więcej szkody Ameryce i Amerykanom. Relatywizm codziennie manifestuje swoją obecność w różnych dziedzinach życia. Wspomnijmy chociaż kilka.

Sąd Najwyższy USA

Uważam, że Sąd Najwyższy niewątpliwie odegrał rolę w szerzeniu się społecznego bałaganu w Ameryce. Częściowo jest to efekt prawnego "uzasadnienia wyroku". Na przykład Sędziowie Souter, Kennedy i O’Connor napisali opinię w sprawie Planowanego Macierzyństwa przeciwko Casey: W sercu wolności jest prawo do zdefiniowania własnej koncepcji istnienia, znaczenia, wszechświata i tajemnicy ludzkiego życia.
Zwróćcie uwagę że nie znaczy to tylko iż każdy ma prawo nie tylko myśleć co chce, powiedzieć co chce, czy żyć jak chce. Jest to obwieszczenie czegoś znacznie bardziej ważnego, a w szczególności, że macie prawo zdefiniować swą własną rzeczywistość, stworzyć ją według własnego widzimisię. Jest to bełkot zapierający dech w piersiach, krzykliwa, dumna pochwała moralnego relatywizmu z wyżyn najbardziej szanowanej instytucji rządowej Ameryki. To obwieszczenie znaczy, że subiektywne zdefiniowanie prawdy otrzymało błogosławieństwo od najwyższego trybunału w kraju.
Wkrótce druga część...

William J. Bennett
www.heritage.org

napisz pierwszy komentarz