W imię Ojca i Syna wyłudził kościół miliardy złotych.
...piiiiii, ...piiiiii, ...piiiiii... (imitacja sygnału w słuchawce telefonu w oczekiwaniu na połączenie)
...piiiiii.
- Czy dodzwoniłem się do parafii Pod Wezwaniem Swiętych Inaczej ? Czy z Ojcem Zenonem , proboszczem mogę? -Przy słuchawce? Wspaniale! Ksiądz po głosie nie poznaje... to już tyle lat mineło. To ja, Andrzej Górecki. -Ksiądz sobie nie przypomina? - Tak, to ja , w stanie wojennym przywoziłem księdzu Koniaki i inne Pewexy. -No nareszcie!. Nie :) , już dawno nie Porucznik, weryfikacji nie przeszedłem pozytywnie, he, he. Z dnia na dzień pracę straciłem, ksiądz wie jakie wtedy bezrobocie zapanowało, straszne czasy dla nas nastały. -Tak oczywiscie prosze księdza, moja rodzina cierpiała mocno, do garnka nie było co włożyć. - Nie księże Andrzeju, nie leżałem, postawiłem wszystko na jedną kartę. Kupiłem małą fabryczkę w centrum Łodzi za 6 miliardów oczywiscie starych złotych. Jakieś 50 osób tam pracowało. Niestety po 3 miesiącach zbankrutowałem. - Tak proszę księdza, to był duży cios dla mnie ale pozbierałem się szybko. - Silną wolą oczywiscie, he, he. -Moją oczywiscie proszę księdza, mam silną wolę. -Jak sie pozbierałem... no normalnie, maszyny z fabryki sprzedałem od ręki za 16 miliardów, hale i biurowiec poszły za 24 miliardy, oczywiście stare :). -No tak księże Andrzeju, trochę do przodu ale wie ksiądz jakie to były wtedy czasy... do garnka nie było co włożyć.
- Nie, nie Ojcze ja już jestem na emeryturze, biznesy zakończyłem. Wszystko potomkowi przekazałem. Z Ojca Na Syna przeszło, he,he. -Przelewa, nie przelewa? Do garnka jest co włożyć ale nawet domu nie mam. Taki bezdomny jestem, he, he. -Nie, proszę księdza nie śpię na ulicy, mieszkam na jachcie, pływam trochę po swiecie, trochę na Kanarach, trochę na Ibizie. -Nie, żaden luksus, półtora miliona . -Nie starych, nie nowych. Amerykańskich. - Żagli nie ma. Na silnik jest. - Tak oczywiście, tyle że dopłacić musiałem ale jest w drewnie.
- No my tu cały czas o mnie a co u księdza? Jak synek dobrodzieja? - Własnie:) to już dorosły chłop. Tyle lat, tyle czasu... - Co??? Jeszcze dwójka się trafiła? Z księdza to jurny chłop, he, he. Gratuluję! -No właśnie ja w tej sprawie, z Ojca na Syna swój majątek przepisać trzeba a ksiądz co? -He, he, kościoła ojcze nie uda się przepisać:) mimo najszczerszych chęci. -Dzwonie do księdza bo hektary nalężą się księdzu. - Z pietnaście na każdą parafię, za krzywdy od komunistów he, he. -Nie, nie musi ksiądz orać ani siać oczywiscie. -Ksiądz ziemię sprzeda mojemu Synkowi, on wpłaci do kurii cenę zgodną z wyceną. -Oczywiście dla księdza i pod stołem coś się znajdzie. -Ile proponuję? Powiedzmy że milion, oczywiście po zakończeniu transakcji.
- Trzy? To rabunek w biały dzień . Czy ksiądz Boga się nie boi? -To może piekła? -W piekło też ksiądz nie wierzy? -Coż, nikt nie twierdzi że ksiądz musi w coś wierzyć. Tyle że trzy miliony to za dużo... -Tak powiedziałem że z Ojca na Syna... -Tak rozumię że ksiądz nie przepisze dla nich kościoła....
-Tak, wiem że trójka. -Coś może da się zakombinować... -Moment proszę księdza, pomyślę.
-Mam, ksiądz napisze trzy podania o zwrot 15 hektarów ziemi dla parafii...
-Ależ proszę księdza, proszę nawet tak nie myśleć, jest bezpieczna! -Oczywiście że nie wożę jej na jachcie. -U mojego syna, jest bezpieczna. -Tak :) gwarantuję ! -Jaka jest? Zwykła, szara ze sznureczkami. Zwykła teczka...
- ironiczny anglosas - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz