Zwyciężyło parcie na szkło
Marek Migalski należał do tych telewizyjnych gadających głów specjalizujących się w opisywaniu polskiej polityki, których najbardziej lubiłem słuchać. Różnił się znacznie od swoich znanych kolegów, którzy zapraszani, jako „niezależni eksperci” nie potrafili nawet maskować swojej nienawiści do PiS-u oraz miłości do PO.
Często panu Migalskiemu zdarzało się to, co lubię w polityce najbardziej, czyli nazywanie rzeczy po imieniu, a nie konsultowanie wszystkiego ze specami od sprzedaży podpasek czy opon by w końcu podwyżkę podatków ochrzcić „niewielką, lecz konieczną korektą”.
Właśnie przed 2005 rokiem, który to okres Marek Migalski opisuje, jako ten, kiedy Jarosław Kaczyński był najbardziej lubiany, polityka PiS była właśnie pełna wykładania „kawy na ławę” i mowy „Tak –tak, Nie – nie”.
Oczywistą oczywistością było wówczas to, że jeżeli coś w stu procentach należy do niemieckiego koncernu to bez względu na to czy jest to fabryka, w której pracują Polacy czy gazeta to jest to niemieckie. Dzisiaj można nadal mówić tak o fabryce, ale o gazecie? Raczej nie.
Sam Marek Migalski, któremu marzy się obecnie polityka z kowbojskim kapeluszem na głowie i ze śpiewem na ustach, mówił niegdyś ostro o „układzie” i agenturze na polskich wyższych uczelniach.
Mówił to wówczas, kiedy bezpośrednio i osobiście odczuwał to na własnej skórze i miał poważne kłopoty z kontynuacją swojej naukowej kariery.
Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy Jarosław Kaczyński uczynił go śląską jedynką i wyekspediował na salony europejskie z niezłą gotówką w kieszeni. Gdyby nie ta decyzja Panie Marku to zapewniam Pana, że nie miał by Pan drugiego po Zbigniewie Ziobrze wyniku, którym pan tak dzisiaj się chwali.
Od samego początku jednak u pana Migalskiego zauważałem sporą dozę narcyzmu i niebywałe parcie na szkło.
Kiedy w TVN24 rozjechał jak walec dwa sączące trującą ślinę platformerskie warany z Komodo, przestał na jakiś czas być zapraszany na ulicę Wiertniczą.
Wtedy pomyślałem sobie, że dla byłego politologa, a obecnie polityka Migalskiego, nadchodzi czas wielkiej próby charakteru. Co zwycięży?- myślałem. Miłość własna i chęć brylowania w mediach czy zwykła ludzka uczciwość i przyzwoitość.
Dzisiaj znam już odpowiedź na to pytanie.
Wiedziałem ja, wiedział i pan Migalski, że powrót na ekrany umożliwi mu jedynie krytyka PiS-u i samego Jarosława Kaczyńskiego. Rozjeżdżanie polityków PO na antenie TVN24 nie mogło trwać bez końca.
Dlatego też powstała krytyczna wobec Jarosława Kaczyńskiego seria wpisów na blogu i zamiast listu zaadresowanego do rąk własnych prezesa PiS ów słynny list otwarty.
Powrót na ekrany stoi otworem Panie Marku. Możecie już rozgrzewać się z Kuźniarem przed dzisiejszym wieczornym występem.
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz