Przesłuchanie psychopaty Kaczyńskiego, detektywistyczny odłam PO (Marcin Rol)

avatar użytkownika Maryla

Poniższy tekst jest nie tyle opinią, co zreferowaniem pokrótce dzisiejszego przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego przez komisję badającą śmierć Barbary Blidy. Aczkolwiek już pisząc to pierwsze zdanie widzę ogólnie przyjęty błąd propagandowy – nazwa powinna raczej być inna, np. komisja do sprawy samobójstwa Barbary Blidy, bo nikt jej nie zamordował. A przynajmniej z dzisiejszych i wcześniejszych zeznań wynika, że Kaczyński z Ziobrą jednak w szafie z pistoletem nie siedzieli.

Miałem dziś możliwość oglądnąć całość przesłuchania i śledzenia kolejnych członków komisji w ich pytaniach i stawianych tezach. Ogólnie rzecz biorąc były poruszane kwestie przede wszystkim narad prowadzonych przez ówczesnego premiera i osób stojących na czele służb specjalnych. De facto nic nowego to zeznanie nie wniosło do sprawy, zresztą jak każde poprzednie. Jak słusznie zauważyła posłanka PiS – komisja pracuje już nad tym zdarzeniem od 3 lat i wciąż czuje się jakby przychodziła na pierwsze posiedzenie, bo nic z poprzednich nie wychodzi. I jest w tym dużo prawdy, bo co tak na dobrą sprawę przyniosła ta komisja? Nic.

Na początku brakiem wiedzy popisała się Pani Danuta Pietraszewska (PO), a było to około 9:30, kiedy myliła notatki używane podczas narad z materiałem dowodowym. Dopiero po dwóch interwencjach posła Szaramy (PiS), raczyła uściślić swoje pytanie, nie obrzucając w nim częściowo winą Jarosława Kaczyńskiego. Potem jednak zawzięcie próbowała przekonać telewidzów (bo o to jedynie chodzi w tych transmisjach), że Kaczyński to był takim złym premierem, że nie zajmował się niczym innym jak jedynie infiltracją i szukaniem haków. Spodobała mi się więc kilkuminutowa wypowiedź Prezesa PiS, w której wyliczył, że w czasie jego rządów na te sprawy poświęcił około 2 dni, a w dalszej części wymieniał po kolei sprawy, którymi się zajmował – począwszy od gospodarki wodnej, po interpretację prawa Unii Europejskiej w kwestii przyjęcia Traktatu Lizbońskiego (tutaj też informacja dla tych, którzy po dziś dzień wierzą iż Kaczyński nie podejmował kroków mających na celu stworzenie lepszych podstaw pod przyjęcie ww. traktatu).

I tak na dobrą sprawę, oglądając przez dwie i pół godziny te zeznania, miałem wrażenie iż bardziej na znalezieniu haków obarczających winą Kaczyńskiego czy PiS, zależało posłom PO i PSL. Nawet Ryszard Kalisz, przewodniczący, zaproponował świadkowi wcześniejsze zakończenie zeznań, parę minut przed 11, kiedy ten wrócił z krótkiej przerwy. Plus dla przewodniczącego (i nie ironizuję w tym momencie J ).

Natomiast detektyw Marek Wójcik (oczywiście z PO), słowa Kaczyńskiego, który mówił o tym iż w razie jakichkolwiek zatrzymań nie zakuwać w kajdanki zwłaszcza kobiet, bo takich procedur nie było zwykle nawet w PRL-u zinterpretował zupełnie inaczej. Otóż detektyw wymyślił, iż Kaczyński z pełną premedytacją sugerował śledczym co mają zrobić, a zdanie takie wygłaszał już w czasie przerwy, ale jeszcze przed zakończeniem zeznań byłego premiera. Pogratulować zmysłu szpiega, poseł PO z pewnością dostanie etat w kolejnej serii Malanowski i Partnerzy.

O pytaniach Tomczykiewicza (PO) czy Sławeckiego (PSL) nie będę się rozpisywał, bo pierwszy nawet ich nie dokończył, a drugi jako materiał dowodowy przyniósł Gazetę Wyborczą. Chociaż detektyw Wójcik nie był lepszy, podpierając się wywiadem przeprowadzonym z byłym premierem na Helu, podczas wakacji w tygodniku WPROST.

Pełna profesja. Tfu?

 

http://fronda.pl/wlustrze/blog/przesluchanie_psychopaty_kaczynskiego_i_detektywistyczny_odlam_po

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz