W zasadzie Wujcio miał mi opowiadać na temat ojca, o którym po naszym pierwszym spotkaniu napisałam większy tekst na zamówienie "Rzepy". Zapytany na wstępie o konkretne wydarzenie, oczywiście zaczął opowiadać mi całą historię od początku, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy mieli po trzy żony.
- Łeee - wtrącałam od czasu do czasu w tzw. trudnych momentach.
- To Ty już to wiesz??
- Ale od dawna!
- To dziwne - Wujcio kręcił głową. - Przecież dzieciom się tego nie odpowiada!
Śledziłam opowiadanie, ale i czas, ciekawa, czy pobije ostatni rekord gadania 2,5 godziny bez przerwy. Tym razem jednak gadał tylko 1,5 godziny, i wtedy dopiero się ocknął. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta: tego dnia był wielki upał i Wujcio czuł się źle, więc był nadzwyczaj czujny i nawet zauważył, że Ciocia zaczęła nakrywać stół, przy którym siedzieliśmy, do obiadu.
Po obiedzie Wujcio miał wyszukać fotografie sprzed wojny. Ale to też zrobił po swojemu. Tym razem nie kpił ze swojej kuzynki - dziewicy z wyboru, tylko wyjął z szafy wielkie pudło i albumy. Szybko przerzucił serię wykonaną przez fotografa, co miał list pochwalny od cesarza Franciszka Józefa, i kazał mi czytać list narzeczeński jakiejś panny Rózi do jego ojca, wówczas młodego kawalera. Potem dokopał się do swoich własnych. Między zdjęciami ze Śląska oraz jeszcze z Kresów migały zdjęcia portretowe ładnych szatynek o czekoladowej cerze. - To moja narzeczona - powiedział. - No, dobrze, każdy miewa narzeczoną - doszłam do neutralnego wniosku. - A to moja narzeczona, jak szedłem do wojska - pokazał pannę w szkolnym fartuszku z kołnierzykiem. Tu już coś mnie tknęło. Sądziłam, że narzeczona to narzeczona. Ale nie: na kolejnej fotografii Wujcio już w mundurze, ale z zupełnie inną "koleżanką", tyle że o podobnej urodzie. - A to też była moja narzeczona, Marysia... - pokazał podobiznę bardzo ładnej dziewczyny o wielkich, brązowych oczach. - Ale ładna. - Ano... Łładna była... - powiedział to prawie z płaczem i zapatrzył się w przestrzeń, a ja obejrzałam się na Ciocię, która siedziała z tyłu, ale na szczęście nie za dobrze słyszy ("Ciocia się tym zupełnie nie interesuji" - otrzymałam szybkie wyjaśnienie). Przypomniał sobie wtedy, że jeszcze się dziś nie ogolił. Wstał od stołu. - Cuoo ty ruobisz? - skrzywiła się Ciocia, widząc, jak nieprzytomny od gorących wspomnień Wujcio upuszcza na podłogę lekko zużytą chusteczkę do nosa. - Ta przecież widjisz, że ona si jeszczy przyda?! - odśpiewał jej oburzony.
napisz pierwszy komentarz