Nałęcz w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”: „Pamiętamy tę atmosferę strachu i podejrzliwości, która towarzyszyła rządom PiS. To wszystko wróci, jeśli zwycięży Jarosław Kaczyński.”

 

Tak, towarzysz Nałęcz i jemu podobni mieli i nadal mają powody do strachu lub wręcz histerii, którą udało im się rozpętać przy pomocy zaprzyjaźnionych z nimi i założonych przez SB mediów (patrz: koncern ITI). I tę histerię wszelkimi możliwymi środkami nadal starają się utrzymywać. A środków mają naprawdę dużo i, jak na przykładzie dzisiejszych nałęczowych plwocin widać, mogą do nich zaliczyć również media, które tylko kłamcy i ignoranci nazywają pisowskimi. Bo medium prawdziwie pisowskie, a nawet medium zwyczajnie rzetelne, nie wydrukowałoby takiej dawki oszczerstw i kalumnii bez odpowiedniego komentarza, czyli w tym wypadku zwyczajnego sprostowania.

 

Nazywam tekst parodii historyka i profesora oszczerczym i kłamliwym paszkwilem, bo zwyczajnie nie wyobrażam sobie, jak można inaczej określić pisaninę człowieka tak zakłamanego i chorego z nienawiści (a może tylko chorego ze strachu – ze strachu przed elementarną sprawiedliwością). Co typowe dla wszelkiej maści Wołków, Rolickich, Żakowskich i, jak widać, Nałęczów, autor nie wskazuje ANI JEDNEGO przykładu naruszenia prawa oraz zasad demokratycznych przez PiS w latach 2005-2007. Zamiast tego używa typowych dla oszczerców grających w esbeckiej orkiestrze pustych, od dawna zgranych i skompromitowanych haseł w stylu: te czasy, kiedy nie wiadomo było, czy dzwonek do drzwi o 6 rano oznacza wizytę mleczarza czy też może służb specjalnych”, „poważne zagrożenia dla wolności obywatelskich Polaków, ale też dla naszych portfeli”, „IV RP jest projektem w duchu autorytarnym”, „wszyscy znamy wrogie nastawienie Jarosława Kaczyńskiego do Niemiec i Rosji”. Wspomina też, a jakżeby inaczej, o zatrzymaniach bez dowodów, politycznych śledztwach, podsłuchach wobec niewygodnych dziennikarzy i innych osób. Wychodzi na to, iż oszczerca Nałęcz czytelników ma za zwyczajnych idiotów, albowiem tak się nieszczęśliwie dla fanów i aktywistów PZPR składa (a życiorys Nałęcza między takimi indywiduami go sytuuje), że wszystkie wymienione powyżej zbrodnie i występki, owszem, można przypisać, tyle, że władzy obecnej. Bo czyż zatrzymaniami bez dowodów oraz politycznymi śledztwami nie są nękania niezależnych dziennikarzy (Grzegorz Braun czy Wojciech Sumliński)? A jak sklasyfikować prokuratorskie prześladowania jedynej, tak naprawdę, partii opozycyjnej? (Notabene: wszystkie prokuratorskie postępowania wobec pisowskich ministrów, zwłaszcza wobec Zbigniewa Ziobry, zakończyły się albo umorzeniami, albo w ogóle nie wystartowały z powodu braku podstaw do ich wszczęcia.) Czy towarzysz Nałęcz zna choćby jeden przypadek nieuzasadnionego i bezprawnego podsłuchiwania dziennikarzy w latach 2005-2007? Zapewne nie, bo nie omieszkałby takiego przykładu podać. Natomiast znane i udokumentowane są nielegalne działania rządu Platformy, polegające właśnie na podsłuchiwaniu dziennikarzy Sumlińskiego i Gmyza oraz udającego dziennikarza Rymanowskiego.

 

Podsumowując: Tomasz Nałęcz w żaden sposób nie może pokrótce omówionym tu paszkwilem zaszkodzić komukolwiek, z wyjątkiem siebie samego. Wyprodukowane, bowiem, przez tego wieloletniego piewcę prawdziwego totalitaryzmu plwociny mogłyby przekonać czytelnika „Gazety Wyborczej”. Natomiast czytelnicy „Rzepy” to ludzie mający wystarczająco dużo wiedzy, aby autora takiej nienawistnej propagandy uznać za parodię profesora i historyka oraz za zwykłego oszczercę niegodnego podania mu ręki.

 

Nałęcz: Kaczyński byłby katastrofą

 

http://daredevil.salon24.pl/199225,tomasz-nalecz-wzor-oszczercy