Dyskusja która rozgorzała po wyborach, a której sam wczoraj byłem częścią, powoli zasłania to co jest w drugiej turze najważniejsze. Cała debata nad tym na ile Jarosław Kaczyński  a na ile Bronisław Komorowski  stają się lewicowi i czy są jeszcze czy nie konserwatystami czy liberałami przypomina dysputę na tonącym Titanicu nad tym, jaki jest najlepszy kształt dla szalupy.

Tak to się bowiem poukładało w ostatnich latach, że podział na partie prawicowe i lewicowe zupełnie stracił na aktualności. Każda z głównych partii jest miksturą tych kierunków myśli politycznej. Co gorsza w niektórych przypadkach nie sposób w ogóle dociec jakie są aktualne poglądy na sprawy zasadnicze.
Czy więc jesteśmy w sytuacji w której wszystko jedno na kogo zagłosujemy? Wręcz przeciwnie.

Dzisiejszy podział i istota sporu przebiega na zupełnie innej osi. Dzisiaj nie toczy się wokół nas walka  o niższe, czy wyższe podatki czy mniejszą lub większą opiekę socjalną. Nie znaczy to, że takie hasła nie są podnoszone, abo nie są ważne. Ale nie o to tak naprawdę toczy się wojna.
Stoimy przed wyborem dalszej drogi państwa, które może pójść w dwie strony:

Pierwsza to państwo które funkcjonuje dzięki symbiozie obywatel-państwo. Państwo służy przede wszystkim obywatelom, a obywatele są gotowi do pewnych poświęceń na rzecz państwa. Jest ono więc pojmowane jako wspólne dobro, ojczyzna, czyli tym co rozumiemy przez termin “Rzeczpospolita”. Współobywatele nie są tylko konkurentami, ale członkami wspólnoty.

Druga to państwo rozumiane na sposób które w “Potopie”, Henryk Sienkiewicz włożył w usta księcia Bogusława Radziwiłła:
Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy.

Czyli jest to wizja kraju który służy jako żerowisko da wąskiej grupy ludzi dla których jego dobro jest istotne o tyle o ile służy ich wyłącznym interesom. Dobro ogólne jest w tej wizji nieważne, a jeśli w dojeniu pomagają sąsiedzi to tym lepiej. Jest to więc pole do, jak to określiła pewna posłanka wykreowana na męczennicę, “kręcenia lodów”, dlatego umownie możemy nazwać tak widziany kraj “Lodomerią” (z całym szacunkiem dla księstwa Włodzimierskiego). Władza i frukty są w niej przeznaczone dla “grupy trzymającej władze” a lud utrzymywany jest w spokoju poprzez postępującą inwigilację i zastraszanie oraz nawałę medianą która tłumaczy, że żyją w nowym, wspaniałym świecie w którym ważna jest tylko zabawa,  a kto myśli inaczej to opętany spiskową manią wariat i oszołom.

Nie dajmy więc się wciągnąć w jałowy spór i pamiętajmy o tym co najważniejsze.