Wyraźnie widać, że zatrudnienie przez sztab Komorowskiego, Belki i Cimoszewicza okazało się niewypałem. PO liczyła na udany redyk, a wyszło na to, że zaangażowała znanych juhasów, ale bez owiec. 

Od wczorajszego wieczoru wiemy już, że wyborcy lewicy wypieli się na jej kawiorową część i oddali głos na naturszczyka Napieralskiego.

Jarosław Kaczyński chyba lepiej zrozumiał to, co stało się wczoraj i z ust posła Błaszczaka dowiedzieliśmy się, że rusza w trasę objazdową po miastach, miasteczkach i wsiach by powiększać swoje stado.

Komorowski zaś popełni na 100% kardynalny błąd i rozpocznie negocjacje z Napieralskim, traktując go, jako bacę posiadającego na własność stado oznakowanych, okadzonych i zagonionych do koszaru baranów. Świadczą już o tym nagłówki w wiodących internetowych portalach w stylu:

„Cena głosów Napieralskiego: koalicja PO-SLD i teka wicepremiera”

Wystraszony gajowy i baca, któremu wczoraj woda sodowa uderzyła do głowy będą negocjować cenę stada pod bacznym okiem medialnych owczarków.

Tymczasem owce poczują się wolne lub bezpańskie i rozejdą się po hali.

Można oczywiście traktować wyborców jak stado baranów, ale trzeba to robić bardziej dyskretnie.

Zdaje się, że właśnie gajowy załadował swoją dwururkę grubym śrutem i celuje we własną stopę. Będąc w wielkim strachu nie poczuje bólu od razu ani nie usłyszy odgłosu wystrzału.

Wrzaśnie na całe gardło dopiero 4 lipca.