Mariusz Szczygieł - Gottland

avatar użytkownika igorczajka
Czesi nie mają u nas dobrej prasy. I nie chodzi mi o ich prezydenta, czy inne aktualne sprawy. Chodzi mi o to, że pepiki widziani są u nas jako oportuniści oddający bez jednego wystrzału swoje ziemie i swoją wolność. Tak, pod tym względem są nietypowymi Słowianami. Wydają się być racjonalni i pragmatyczni aż do bólu. A raczej na granicy bólu. Tak żeby jak najmniej bolało.

Zbiór reportaży Mariusza Szczygła dość drastycznie psuje ten obraz. Zdajemy sobie w trakcie lektury sprawę z tego, że czeska walka z rzeczywistością prowadzona jest na śmierć i życie na nieco innych poziomach. Obecne przygody Wałęsy zdają się być niewinną igraszką w porównaniu z tym, co musieli przechodzić Czesi w trakcie swojej historii. Opowiedziane bez emocji historie kilkunastu osób chwytają za gardło dopiero po zamknięciu książki. Terror strachu i bezsens codzienności obezwładnia jak kolejny ślepy korytarz labiryntu.

Oczywiście można czynić porównania, można znowu zacząć się licytować na krzywdy i porażki jak stare babcie w lekarskiej poczekalni. Można jednak także zatrzymać się na chwilę na szarej mgle pozornie spokojnej czeskiej egzystencji i... nic nie powiedzieć. Głos więźnie w gardle, ale nie z powodu poruszenia tragedią, paraliżu wzruszenia czy z powodu drastyczności opisu. Duszna atmosfera czeskiego świata lat komunizmu odkłada się w czytelniku jak THC trzymając jeszcze długo po odstawieniu książki na półkę.

Nie spodziewałem się po Mariuszu Szczygle takiego tekstu.

Mariusz Szczygieł, "Gottland"

napisz pierwszy komentarz