„Stary traper piastuje pierwsze dziecko, które urodziło się w obozowisku” – oceniłam to, co ujrzałam po przyjściu do sali. Ten sam strój, ulubiona koszula i niezniszczalne gatki. Dwumiesięczne dziecko usypia relacjami z donosów rowerzysty do straży miejskiej. Po prostu cowboy schwytany w rodzinne pęta.
Adam leżał wyciągnięty w poprzek łóżka z Zuzią ułożoną na jego podgiętych nogach jak na leżaczku i karmił ją z butelki. Ustawiał, gadał do niej i miętosił maleństwo, dziwiąc się niepomiernie, że mimo właściwej pory Zuzia nie chce spać. Iza czytała w tym czasie mój poprzedni tekst i cieszyła się, że Komentatorzy tak miło gwarzą z nią na odległość i dodają otuchy więźniarkom akademii medycznej. – Ja ci tu zaraz zainstaluję Internet – powiedział Adam i podsunął Zuzi pod nos telefon komórkowy. Biedna Zuzia, patrzyła teraz w Tatę, ale zasłoniętego dużym, czarnym telefonem.
Wtedy Iza wysunęła nos z wydruku i wściekła się, żeby trochę ponosił córeczkę. – Ojej, Iza… – zniecierpliwił się Adam. Zdjął Zuzię z kolan i ułożył ją wygodnie na poduszce i nowej dętce rowerowej. Temu dziecku wyraźnie posłanie z dętki, a może nawet z mapy turystycznej nie powinno przeszkadzać. I Zuzia ani pisnęła. Przyglądała sę Tacie swoimi lekko skośnymi oczkami koloru stali, tak cierpliwie, ale… wymagająco. Przecież w zeszłym tygodniu specjalnie dla niej zorganizował ucieczkę ze szpitala, bocznym, niestrzeżonym wejściem, a dalej tajną trasą cioci Sosenki.
Mimo nielegalnego wypadu poza zasięg wyciągu ortopedycznego okazało się, że stan dziecka się poprawia i mija przykurcz, czy coś tam. Lekarz pozwolił nawet na chwilę zdjąć sztywne bandaże. By uwiecznić moment zdejmowania owijaków, Iza nie omieszkała zrobić zdjęcia, na którym jej dziecko ma trzy nogi: dwie własne i trzecią – pancerz z bandaża o kształcie do złudzenia przypominającym uciętą w biodrze nogę. – O, nóżka jej odpadła! – Iza pokazała następne zdjęcie: łóżeczko dziecka, a obok niego ojciec zadumany nad urwaną „nóżką” leżącą na podłodze. Zarżała znowu. Ja popatrzyłam w bok. Z drugiej Taty strony leżał rozczłapany tom przygód Jakuba Wędrowycza, który Mama pożera ku pokrzepieniu serc. – Wiesz co, Izo? – naszła mnie głęboka refleksja – Jak ktoś czyta Wędrowycza, a nas nie zna, to z jego przygód wyczyta, co robimy my. Tylko że my w przeciwieństwie do Jakuba umiemy czarować na trzeźwo! – dodałam triumfalnie i energicznie odstawiłam plecak na podłogę. I aż mnie na chwilę zmroziło: głucho zadudniła butelka Scottish Whisky.
Mimo nielegalnego wypadu poza zasięg wyciągu ortopedycznego okazało się, że stan dziecka się poprawia i mija przykurcz, czy coś tam. Lekarz pozwolił nawet na chwilę zdjąć sztywne bandaże. By uwiecznić moment zdejmowania owijaków, Iza nie omieszkała zrobić zdjęcia, na którym jej dziecko ma trzy nogi: dwie własne i trzecią – pancerz z bandaża o kształcie do złudzenia przypominającym uciętą w biodrze nogę. – O, nóżka jej odpadła! – Iza pokazała następne zdjęcie: łóżeczko dziecka, a obok niego ojciec zadumany nad urwaną „nóżką” leżącą na podłodze. Zarżała znowu. Ja popatrzyłam w bok. Z drugiej Taty strony leżał rozczłapany tom przygód Jakuba Wędrowycza, który Mama pożera ku pokrzepieniu serc. – Wiesz co, Izo? – naszła mnie głęboka refleksja – Jak ktoś czyta Wędrowycza, a nas nie zna, to z jego przygód wyczyta, co robimy my. Tylko że my w przeciwieństwie do Jakuba umiemy czarować na trzeźwo! – dodałam triumfalnie i energicznie odstawiłam plecak na podłogę. I aż mnie na chwilę zmroziło: głucho zadudniła butelka Scottish Whisky.
napisz pierwszy komentarz