Mateczniki Prądów i Spięć (PiS) zalane po raz drugi.

avatar użytkownika Milton Ha
Kiedy, dwa tygodnie temu, pisałem pierwszy post w tej sprawie:
, nie przypuszczałem, w najgorszych wizjach, że przyjdzie mi pisać na ten sam temat po raz drugi. Natura jednak okazała się, jak zwykle, nieprzewidywalna i jak zwykle, silniejsza niż człowiek, ludzi setki, ludzi tysiące czy ludzi dziesiątki tysięcy. Taka to cecha natury. Takie to natury prawo.
        Przez dwa tygodnie, podpatrywałem bezczelnie, codziennie „na żywo” tragedię ludzi, siedząc sobie, jak miliony kRajan, komfortowo w fotelu. Sucho, komfortowo, ciepło. Kiedy chciałem, mogłem się napić gorącej herbaty albo zjeść coś treściwego gapiąc się w „szkiełko”.  Jak mnie naszła ochota, wychodziłem z domu i sobie szedłem, celowo czy zupełnie bez celu, ot tak sobie gdzieś przed siebie. Pieszo, nie łódką. Siedziały ta ze mną pozostałe miliony. Czasem się komuś zrobiło żal, powiedział do „sitka” coś współczującego, bo go Pan Redaktor z telewizji zapytał, wysłał SMS albo wyszedł i pod kościołem czy w hipermarkecie wrzucił do puszki grosz, „no, bo Panie ludziom trzeba pomagać”. Potem wrócił i znowu wygodnie zasiadłszy w fotelu, gapiąc się w ekran i przeżuwając kanapkę, zmienił kanał na inny, gdzie może mówią coś więcej albo coś więcej pokazują. A im więcej nieszczęścia zobaczył, tym bardziej mu żal choć z drugiej strony, tym bardziej taki przeciętny „oglądacz” czuł się komfortowo, że jego to nie dotyczy. A mnie jak cholera brała tak nadal bierze. Na nas, na kRaj i na kRajem rządzących, teraz, bo na tych co rządzili przed laty cholera mnie wzięła dwa tygodnie temu, gdy na jaw wyszło, że przez ostatnie siedemdziesiąt lat w sprawie ochrony przeciwpowodziowej zrobiono w Polsce tyle co nic.
         W morzu nieszczęścia, jakie rozlało się dwa tygodnie temu i morzu łez jakie wylali powodzianie, jak iskierka nadziei zjawił się wówczas Główny Inżynier kRaju, który obiecał powodzianom wszelką pomoc, w tym finansową. Pogrzebał z kolegami w budżecie i na posiedzeniu Centralnej Elektrowni  znalazł, w rezerwach ukrytych przed opozycją na „czarną godzinę”, jakieś dwa miliardy z kawałkiem na pokrycie swoich obiecanek-cacanek. A naobiecywał niemało, bo każdemu poszkodowanemu po 6.000, na remont zalanego domu po 20.000, a na odbudowę po 100.000 złociszy. Inna sprawa, że to co obiecał Główny, nijak się ma do strat, jakie ponieśli ludzie a kwota rezerwy nijak się ma do tego jakie będą rzeczywiste straty, które szacuje się na około 20 miliardów złotych czyli dziesięć razy więcej niż wynosi zaklepana rezerwa nadzwyczajna. Nie o to jednak szło. Swoje Główny osiągnął, bo dał ludziom wyraźny sygnał, że o nich dba, pamięta, że ich nie zostawi bez pomocy. On i jego Prądy (nomen omen) Odpływu (PO) oraz kandydujący do Pałacu jego protegowany, Gajowy, vel Hrabia Pomyłka. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że Główny Inżynier kRaju robi to wszystko wyłącznie odruchu współczucia i w poczuciu odpowiedzialności za kRaj i losy jego mieszkańców. Takiego wała! Przeciwpowodziowego!
         Cel całej tej akcji pomocy, podbudowanej akcją propagandową TuskVisonNetwork (TVN), czyli „oficjalnej” telewizji rządowej, był i jest od początku jasny. Chodziło i chodzi o wybory do Pałacu. Ma wygrać Gajowy vel Hrabia Pomyłka! Za wszelką cenę!
Stąd takie a nie inne działania. Stąd to pokazywanie się Głównego z Gajowym na wałach, zaraz po tym jak pierwsza fala zaczęła opadać. W nadziei, że wszystko idzie jak zaplanowali, umyślił Główny z Gajowym, że ludziska, w podzięce za tak troskliwą i hojną opiekę, pójdą i zagłosują na Gajowego a nie na Jarosława „Podróbka” Gęsiowskiego. Wszystko szło dobrze, tak jak umyślili. Nawet udało im się, głównie dzięki wsparciu medialnemu TuskVisonNetwork (TVN), przekonać wszystkich, że w kRaju nie ma klęski żywiołowej i wprowadzenie stanu klęski ani nie jest potrzebne ani nie jest celowe, bo do ratowania ludzi i dobytku niczego nowego to nie wniesie a z innych uprawnień rządzący kRajem korzystać nie chcą, by nie narażać się ludziom. Nawet Prądy i Spięcia (PiS) oraz ich lider dali się przekonać tej argumentacji, choć dlaczego, nie wiadomo. Wszystko dobrze szło, do czasu…
Dwa tygodnie później nadeszła druga fala. Zalała to co było zalane. Zalała dodatkowo tyle ile było poprzednio zalane. Ogrom tragedii podwoił się a na horyzoncie i w prognozach długoterminowych czai się widmo trzeciej fali i kolejnych fal powodziowych. Tego się Główny z Gajowym nie spodziewali i zapewne ktoś z Indian odpowiedzialnych za przepowiadanie pogody odpowie skalpem za tę „dezinformację”. Fakt jednak jest taki, że wielka woda wróciła ze zdwojoną siłą zalewając mateczniki Prądów i Spięć (PiS) doszczętnie. Tymczasem w rejonach wyznawców Prądów (nomen omen) Odpływu (PO)spokojnie. Woda nie zalała a jak już trochę podmyła, to zgodnie z nazwą partii, odpłynęła w siną dal, nie wyrządzając większych szkód. Prądom Odpływu (PO) w to graj, szczególnie, gdy się okazało, że, jakimś takim dziwnym trafem, ludziom w zalanych matecznikach Prądów i Spięć (PiS) ani w głowie jakieś wybory. Głowny co prawda, w jednym z wywiadów wprost przyznał, że mamy klęskę żywiołową, ale szybko się zreflektował, że palnął „babola” i szybko dodał, że nie jest to jednak powodem do ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. W ten sposób wszyscy się dowiedzieli, że chodzi o wybory do Pałacu, które, jak wiadomo musiałyby zostać przesunięte na jesień, gdyby taki stan wprowadzono, a rządzącym Prądom Odpływu (PO) to nie na rękę. Raz, że słupki Gajowego spadają, a drugie dlatego, że stopień wkurzenia poszkodowanych wzrośnie do jesieni na tyle, że ich decyzja o nieuczestniczeniu w wyborach zamieni się na gremialną decyzję o zagłosowaniu na Jarosława „Podróbka” Ka, co oznaczałoby porażkę sromotną. Tymczasem Jarosłąw „Podróbka” Ka, zerwał się z letargu, bo poczuł, że może coś zyskać i śladem konkurencji, ruszył do boju na wały, aby pobudzić zalanych wyborców do szturmu na zalane urny. Na próżno. Potencjalni wyborcy są na tyle zalani, że jest im już wszystko jedno ale na pewno nie w głowie im wybory a co najwyżej Wyborowa. Na smutku zalanie. Gajowy zaraz to wykorzystał wypominając Jarosławowi przechadzki po wałach, tym bardziej, że od dzisiaj jest to karane grzywną, zapominając, że nie dalej jak tydzień temu, sam paradował z Główny po wałach, gdzie tylko się dało. Główny zaś wezwał Jarosława, aby przestał mącić ludziom w głowach i wziął się do roboty lub siedział cicho i nie nawoływał do wprowadzenia stanu klęski, skoro sam wcześniej mówił, że stan jest niepotrzebny. Tak oto, dzięki naturze i nieszczęściu ludzi doszło do klinczu politycznego w kRaju. Prądy Odpływu oficjalnie mówią o niewprowadzaniu stanu klęski a cichcem, od tyłu, drzwiami Komisji Wybiórczej, wybory będą chcieli odłożyć, bo Gajowemu słupki tak spadły, że porażka z Jarosławem jest wysoce prawdopodobna, z drugiej zaś, Jarosław, oficjalnie teraz mówi o konieczności wprowadzenia stanu klęski, a cichcem przygotowuje wariant z wnioskiem o unieważnienie wyborów z powodu uniemożliwienia przez powódź udziału w wyborach setkom tysięcy powodzian. Tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że jednak Gajowy dostał więcej głosów. I tak, w tym dance maccabre, w żelaznym uścisku gigantów, tańczą i walczą Prądy i Spięcia (PiS) z Prądami Odpływu (PO). Tańczą i tańczą, walczą i walczą, orkiestra gra. Do końca. Tymczasem, nasz kRaj, jak Titanic, tonie, rządzący do spółki z opozycją przyglądają się wszystkiemu stojąc na wałach. Na tych samych wałach walczą z wodą powodzianie i jeszcze może nie czują jak są robieni w wała. Może jednak już czują?
         Nie czuje jednak Główny z Gajowym, że teraz, walka, to już nie o Pałac tu idzie. Oto, niepostrzeżenie, jakby na przekór intencjom walczących stron, zaczęła się walka o to, kto będzie rządził tym kRajem po następnych wyborach parlamentarnych. Czy ten, który dużo naobiecuje teraz, ale któremu obietnic zrealizować się nie uda, bo ogrom strat przekroczył jego wyobraźnię i możliwości budżetu, czy ten, który w skórze baranka współczująco dotrwa do wyborów a później przystąpi do właściwego szturmu, wykazując obłudę i przewrotność Głównego i Gajowego uruchomi pokłady wściekłości i żalu niezadowolonych powodzian, odzyskując dla siebie zalane mateczniki?
         Ja zaś myślę naiwnie, że może jednak znajdzie się ktoś trzeci. Całkiem inny i całkiem normalny. Nasz kRajan. Czego państwu, Państwu i sobie życzę.

napisz pierwszy komentarz