... polityczne "łapki" zaciera. Wrócił publicznie (czytaj: telewizyjnie) Janusz Palikot wróci i "bohater" afery hazardowej. Powrót Drzewieckiego na publiczną scene polityczną szykowany jest spokojnie, bez fajerwerków, z dużą precyzją. A jaki jest polityczny "fundament" wspomnianego powrotu byłego ministra sportu ? Bynajmniej niewydumany. Prosty fakt. Miro był wieloletnim skarbnikiem Platformy Obywatelskiej i kampanii wyborczych tej partii. Skompromitowanych, byłych skarbników partyjnych albo eliminuje się z polityki całkowicie, albo daje się im w partii "święty spokój" zgodnie z zasadą, że mogącego się wkur ... lwa nie należy targać za ogon. I Drzewiecki, były rachmistrz nie tylko PO, ale również finansista "dworu" Donalda Tuska i Jego osobiście skwapliwie korzysta z dobrodziejstw i uroków bycia "świętą krową" w partii pielęgnując swój mandat posła i przygotowując swój publiczny come back.

Na dodatek tegoroczne tragiczne wydarzenia w "dzikim kraju" sprzyjają Mirowi i Jego hazardowym kumplom. W obliczu tragedii smoleńskiej, trwającej powodzi i jej skutków, a także przyspieszonych wyborów Prezydenta RP afera hazardowa Platformy Obywatelskiej jawi się, jak niewinna polityczna igraszka. "Wypadeczek" przy pracy. A poza tym. Kto dzisiaj w Naszym kraju po tegorocznych tragicznych doświadczeniach pamięta o aferze hazardowej zmontowanej przez tercet Drzewiecki - Chlebowski - Sobiesiak? Sejmowa komisja śledcza zajmująca sie tą sprawą zawiesiła swoją działalność (bodajże do lipca). A nawet, jak wróci do sprawy hazardowych spryciarzy z PO, to będzie to powrót do dawno już zdechłej, mocno zwietrzałej "ryby", o której mało kto pamięta.

Na razie, póki co, Miro odbudowuje się w terenie. Czyli w rodzimej Platformie łódzkiej. Nie to, żeby w trakcie dopiero co przeprowadzonych wyborów władz PO w Łodzi i regionie, Drzewiecki pchał się do jakichkolwiek władz. Nie, co to to nie. Jest na to zbyt cwany. Drzewiecki na obu zjazdach po prostu ... był. Klepał się po plecach z każdym kto Go chciał klepnąć. A klepnąć chcieli niemal wszyscy. Uśmiechał się i do tych z frakcji ministra Cezarego Grabarczyka i do tych z frakcji ministra Krzysztofa Kwiatkowskiego (ministrowie nie lubią się za bardzo). Słowo wyjaśnienia. Jak mi uprzejmie podszepnięto to w Łodzi i łódzkiem w walce o władzę w PO w tym regionie starły się frakcje tych dwóch ministrów (obaj z Łodzi). Tusk obu zakazał ubiegania się o władzę w regionie i o ewentualną prezydenturę w Łodzi (mają siedzieć swoimi 4 literami na ministerialnych fotelach przy Tusku). Dlatego też walkę wyborczą w ich imieniu stoczyli Ich polityczni pretorianie. No i pretorianie Grabarczyka wyrżnęli w pień pretorian Kwiatkowskiego. Ubolewanie z takiego przebiegu zdarzeń w walce o władzę w łódzkiej PO wyraził Grzegorz Schetyna odpowiadając na pytania red. Jacka Żakowskiego w radiu TOK FM. - Nie jestem zwolennikiem tak bezwględnej walki - szlochał Schetyna w klapę red. Żakowskiego - Byłoby znacznie lepiej, gdyby obie frakcje dogadały się i wspólnie rządziły łódzką PO. Ale, jak to śpiewał Piotr Szczepanik: "Żal (Schetyny) nic tu nie pomoże ..." Wróćmy do Mira. Ten w trakcie obu zjazdów PO (Łódź i region) przepijał (w przenośni i dosłownie) i do Grabarczyka i do Kwiatkowskiego. Jak uprzejmie podszepnęli mi znajomi z Łodzi sute obiadki Drzewieckiego jedli jedni i drudzy. A Miro do żadnego kierowniczego gremium nie kandydował. Zadowala się (na razie) np. tym, że w rządzącym obecnie Łodzią zarządem komisarycznym (koalicja PO - SLD) "kręci i klocki układa" niejaka Edyta Sancewicz. Czas temu jakiś szefowa Biura Poselskiego posła Drzewieckiego. Jeden z oponentów ministra Grabarczyka śmiejąc się mówi o p. Sancewicz: "Jej jedyną kwalifikcją do pracy w Urzędzie Miasta Łodzi i bycia jego szarą eminencją jest znajomość z Drzewieckim". Ale poziom regionalny to dla Mira Drzewieckiego jedynie "przystanek" w powrotnej drodze na polityczne szczyty w "dzikim kraju".

Jak powiedział mi jeden z bardzo prominentnych polityków PO w tej partii chęć powrotu do życia publicznego tych, którzy już zdążyli się publicznie skompromitować to norma. - Nie ma żadnych zahamowań - twierdzi.- Jeśli akceptację na powrót do życia telewizyjno - publicznego uzyskał Janusz Palikot to dlaczego miałby nie wrócić w Naszym "dzikim kraju" Miro Drzewiecki? Albo Zbysio "spocone czoło" Chlebowski? Jeżeli Palikot znów może pouczać rodaków jak żyć, wyjaśniać co to jest kultura osobista, demokracja, szacunek dla innych to dlaczego Drzewiecki nie miałby ponownie pouczać Polaków, jak robić przyzwoicie biznes, budować stadiony, czy "Orliki", tworzyć miejsca pracy, rozwiązywać problemy polskiej piłki nożnej? W Platformie Obywatelskiej wszystko jest możliwe. Taka partia. Pulitzer

P.S. Panie pośle Miro! I po co to się tak pchać ponownie "na szczyty" w "dzikim kraju"? Nie lepiej pograć w golfa w "niedzikim kraju"? Pulitzer

 

http://robusta.salon24.pl/189508,a-miro-drzewiecki