Moje Piekary v.0.92 beta [2010-05-31 10:41]

avatar użytkownika dzierzba

- Kaj to jedziecie, rzykać?
- Ano rzykać – zatrzymując rower i nie do końca zgodnie z prawdą odpowiedziałem.
- To porzykajcie też za mnie, jak już się synku na tym kole do Piekar dokulacie.

Zaskoczyła mnie swoją prośbą. Starowinka w chuście na głowie. Zgarbiona, podparta zniszczoną kryką stała przed szóstą rano sama przy drodze. Patrząc w jej ukryte pod gęstą siecią drobniutkich zmarszczek wesołe oczy, kiwnąłem głową. Odjeżdżając usłyszałem jeszcze: “Z Bogiem“.
 
Trzydzieści kilometrów to żaden dystans. Gdy pierwszy raz od piętnastu lat przybyłem na miejsce nie było jeszcze siódmej i nie czułem zbytniego zmęczenia. Wzgórze Piekarskie dopiero zapełniało się powoli. Zająłem wygodne miejsce na ławce i z nudów przeczytałem wciśnięty mi wcześniej do ręki Informator Pielgrzyma. Falami zjawiało się coraz więcej ludzi. Głownie mężczyzn, ale widziałem również kilka kobiet. Zastanawiałem się ilu z nich przyjechało tu jak ja. Tak naprawdę nie wiedząc po co. Może z przyzwyczajenia?
 
Różaniec, śpiewy. Ktoś kopyrtnął się na rozkładanym krzesełku turystycznym. “Trzeba było sie wziąć ryczka – śmiejąc się usłyszałem z boku. Później procesja ze świętym obrazem Maryi i grzmiąca dostojeństwem męskich głosów Bogurodzica. Na “Bogiem sławienna” musiałem niestety zaprzestać prób dołączenia do śpiewających.

Biskup Zimoń wita przybyłych. Wspomnienie bywającego tutaj Macieja Płażyńskiego i innych ofiar smoleńskiej katastrofy. Wymieniani z nazwiska kolejni goście. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Brawa. Premier Jarosław Kaczyński. Długie oklaski. Zaczynam powoli wciągać się w klimat uroczystości, ale z wysłuchanego na stojąco listu Benedykta XVII zapamiętałem niewiele. Jakoś nie mogłem się skupić.

 
Nabożeństwo. Homilia kardynała Joachima Meisnera. Mile podłechtane ego, bo coś tam przed wysłuchaniem tłumaczenia z niemieckiego zrozumiałem. O niewierze jako opium dla ludu. O niezgodzie na odwołanie się do Boga w europejskiej konstytucji. O odcinaniu się od własnych korzeni. O ludzkiej godności. Warto było posłuchać.
 
Wspólne: “Matko Piekarska, opiekunko sławna/…/ Kiedyś pod Wiedniem Turków rozgromiła /…/ Lepszej od Ciebie matki nie znamy.” Komunia święta. Zbieram się powoli przeciskając przez otaczający mnie tłum.
 
Wracając znów samotnie zastanawiałem się, czy już wiem, po co po tak długiej przerwie ponownie wybrałem się do Piekar. Przecież nie jestem przesadnie pobożny. Bywa, że nawet tylko niedzielna msza to dla mnie za dużo. Może, więc chciałem tylko skorzystać z pięknej pogody i okazji do wycieczki rowerowej? Rozpamiętując silne uściski dłoni i życzliwe spojrzenia w oczy podczas przekazywania sobie Znaku Pokoju oraz inne wzruszające momenty uroczystości nadal nie potrafiłem znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. Tylko tyle, że za rok będę chciał wrócić.

Zbierało się na deszcz, gdy nagle dotarło do mnie. Nie chciało mi się, ale nie było jednak jeszcze za późno. Zawróciłem szybko. Podjechałem ponownie pod przerzedzające się powoli wzgórze. Ukląkłem i pomodliłem się za spotkaną rano staruszkę. Obiecałem przecież.


Filed under: dywagacje, religia

napisz pierwszy komentarz