Niemcy wyciągnęli wnioski z wielkich powodzi
Niemcy wyciągnęli wnioski z wielkich powodzi, które nawiedziły ich kraj w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Zmienili prawo i nie żałowali milionów euro na inwestowanie w infrastrukturę przeciwpowodziową. Dziś śpią spokojnie.
Dzięki inwestycjom nasi sąsiedzi znacznie obniżyli straty popowodziowe. Samo usuwanie skutków klęski żywiołowej na Renie w 1993 i 1995 r. kosztowało 4 mld euro, tyle samo na Odrze w 1997 r., na Dunaju w 1999 - 1 mld euro, na Łabie w 2002 - 11 mld euro.
Niemcy poprawili infrastrukturę powodziową, stosując się do unijnej dyrektywy 2007/60/WE Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 23 października 2007 r., która dotyczy oceny ryzyka powodziowego i sposobów zarządzania nim. Dokument wymaga m.in. opracowania planów gospodarowania wodami w każdym obszarze dorzecza w celu osiągnięcia dobrego stanu ekologicznego i chemicznego, co ma przyczynić się do ograniczenia skutków powodzi. Teoretycznie kraje członkowskie z rozpoczęciem konkretnych działań mają czas do końca przyszłego roku, bo dyrektywa nakazuje przygotować do 22 grudnia 2011 r. wstępną ocenę ryzyka powodziowego, do 22 grudnia 2013 roku - mapy zagrożenia powodziowego i mapy ryzyka powodziowego, a do 22 grudnia 2015 roku - przedłożenie gotowych planów zarządzania ryzykiem powodziowym. Niemcy nie czekali do końca tych terminów, i dużo wcześniej przystąpili do działania.
Rząd niemiecki ustalił kwestię odpowiedzialności administracyjno-prawnej dotyczącej ochrony przeciwpowodziowej i szczegółowe plany działania kryzysowego podczas powodzi. Są one ujęte w ustawie o zasobach wodnych (Wasserhaushaltsgesetz), tzw. ustawie wodnej (Wassergesetz), ustawie o zagospodarowaniu przestrzennym (Raumordnungsgesetz) oraz ustawie o planowaniu regionalnym (Landesplanungsgesetz), jak również w planach rozwoju regionalnego. W myśl tych przepisów, zarządzaniem wszystkimi drogami wodnymi i nadzorem nad obiektami ochrony przeciwpowodziowej zajmują się administracje poszczególnych landów. Rząd federalny natomiast zatwierdza uchwalone przez kraje związkowe przepisy oraz określa ramy ich wprowadzania w życie.
Kilka landów poszło jeszcze dalej i opracowało wytyczne tworzenia map zagrożenia powodziowego i map ryzyka powodziowego oraz ich użytkowania. Takie szczegółowe plany określające w jednolity sposób zasięg obszarów zalewowych wraz z ewentualną głębokością zalania mają m.in.: Hesja, Badenia-Wirtembergia, Nadrenia Północna-Westfalia, a także Hamburg.
Jak ostrzega mieszkańców Hamburg
Władze lokalne tego największego w Niemczech portowego miasta są doskonale przygotowane organizacyjnie na wypadek powodzi. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", w hamburskim ratuszu jednym z priorytetów w przypadku ryzyka powodziowego jest dobrze przeprowadzona akcja informacyjna. W czasie zagrożenia zalaniem, ale jeszcze przed falą kulminacyjną, rozpoczyna się wielka akcja ostrzegawcza. Bez względu na porę dnia czy nocy na groźbę zalania ulic (przy porcie lub nad Łabą) wyjeżdżają samochody policyjne, służby miejskie i strażacy. Ostrzegają mieszkańców, ogłaszając stan alarmowy. Zamykane są ulice, a informacje na temat fali kulminacyjnej pojawiają się w lokalnym radiu, także w internecie. Do mieszkańców zagrożonych dzielnic rozsyłane są SMS-y. W razie poważniejszego zagrożenia na osiem godzin przed największą falą wystrzeliwane są petardy i jednostajnie przez minutę wyją syreny ostrzegawcze. W przypadku określonego przekroczenia stanu alarmowego poziomu wody (jest on zróżnicowany w zależności od regionu miasta, np. dla dzielnicy portowej jest on wyższy o 6,50 m od stanu normalnego) i przy bezpośrednim zagrożeniu przerwania wałów lub innych zabezpieczeń, decyzją Urzędu Morskiego i Hydrografii w Hamburgu oraz władz dzielnicy, z zagrożonych terenów obowiązkowo na pewien okres ewakuuje się ludzi.
W hamburskim senacie uzyskaliśmy informację, że w ciągu ostatnich pięciu lat podniesiono średnio o jeden metr wszystkie umocnienia nad Łabą w okolicach miasta. Wały przeciwpowodziowe w obszarze administracji miasta Hamburga obecnie mają średnio 8,5 m wysokości i podstawę 42 m, która będzie jeszcze poszerzana (w 1962 roku podczas powodzi stulecia wysokość wałów wynosiła 5,7 m, a podstawa 12 metrów). Łącznie na ten cel oraz na pozostałe elementy infrastruktury związane z programem przeciwpowodziowym (naprawa lub budowa zbiorników retencyjnych, naprawa rowów kanalizacyjnych, budowa murów, budowa specjalnych filtrów wałów, budowa wrót wodoszczelnych czy też śluz) od 2003 roku, kiedy przyjęto pięciopunktowy program przeciwpowodziowy, wydano 475 mln euro. Na kolejne pięć lat przewidziano na ten sam cel kwotę 600 mln euro.
Landy dobrze przygotowane
Do końca 2006 r. zrekultywowano ziemię przy wałach ochronnych w okolicach Hamburga łącznie na dystansie 103 km i wybudowano w sumie 77 różnych urządzeń wodno-kanalizacyjnych. Ponadto poszerzono lub pogłębiono sześć zbiorników retencyjnych. W tym czasie, zgodnie z obowiązującym prawem, z terenów zagrożonych powodzią eksmitowano mieszkańców 40 domów, które zburzono. Kolejne kilka domów zostanie zrównanych z ziemią jeszcze w tym roku. W związku z działaniem przeciwpowodziowym zmieniono przepisy budowlane w taki sposób, aby nawet na obszarach średnio zagrożonych najpierw powstawały odpowiednie śluzy zabezpieczające, a dopiero później domy mieszkalne. - Na obszarze 270 km 2, który jest administracyjnym obszarem Hamburga, na terenach potencjalnie zagrożonych powodzią i zabezpieczonych wałami ochronnymi mieszka 180 tys. ludzi i składowane są tam w różnych magazynach i pomieszczeniach przedmioty o łącznej kwocie ponad 10 mld euro - mówi jeden z rzeczników hamburskiego senatu. - Zatem jest co chronić - dodaje.
Również Brandenburgia od ostatniej powodzi z 1997 r. nie marnowała czasu i dokonała potężnych zmian poprawiających infrastrukturę przeciwpowodziową. O dobrze wykonanej pracy świadczyć może fakt, że niewiele niższa od tej z 1997 r. obecna fala powodziowa przynajmniej do tej pory nie wyrządziła większych szkód, a wał przeciwpowodziowy został przerwany tylko w Ratzdorfie. Przerwanie nastąpiło w jednym miejscu, na obszarze, którego nie zdążono naprawić. Pozostałe wały na razie wytrzymują.
- Sytuacja na Odrze jest poważna i stoimy wobec tego samego niebezpieczeństwa, co w 1997 roku, ale mamy przekonanie, że jesteśmy lepiej uzbrojeni - przyznał w czwartek premier landu Matthias Platzeck. Ogółem Brandenburgia w ciągu ostatnich 13 lat zmodernizowała i wyremontowała aż 90 proc. wszystkich wałów przeciwpowodziowych, co kosztowało ponad 220 mln euro. Przeprowadzono potrzebną naprawę 137 km wałów, wybudowano nowe na odcinku ponad 160 kilometrów. Na północ od Frankfurtu wzniesiono także specjalny wał ochronny dla obszaru położonego w depresji w stosunku do Odry, gdzie mieszka ponad 20 tys. ludzi.
Podobnie jest w innych landach. Bawaria w ostatnich latach wydała ponad 500 mln euro na modernizację wałów ochronnych, które mają ok. 1400 kilometrów. Hesja, budując m.in. ponad 60 km nowych wałów przeciwpowodziowych, na całą infrastrukturę przeciwpowodziową przeznaczyła w tym okresie około 260 mln euro. Saksonia, która doświadczyła w 2002 roku tragicznej powodzi - zginęło wtedy w Niemczech 21 osób, a szkody oszacowano na ponad 11 mld euro - natychmiast rozpoczęła prace modernizacyjne swoich umocnień przeciwpowodziowych (przede wszystkim na Łabie). Jak nas poinformowano, w saksońskim ministerstwie ochrony środowiska, "zrobiono bardzo dużo, ale jeszcze do końca 2013 roku land zamierza wydać na inwestycje przeciwpowodziowe miliard euro".
Bałagan przy rzekach
Polska mogłaby przynajmniej od 1999 r. być dobrze przygotowana na wypadek powodzi, bo od tego czasu obowiązuje m.in. podpisana wspólnie z Niemcami i Czechami "Wspólna strategia i zasady działań przeciwpowodziowych w dorzeczu Odry". Zastępca dyrektora Lubuskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Zielonej Górze Jerzy Maciejak informuje, że na obszarze województwa lubuskiego zmodernizowano od powodzi w 1997 r. około 30 proc. wałów przeciwpowodziowych. - Na samej Odrze przygranicznej po polskiej stronie w naszym województwie pozostało jeszcze do modernizacji około 10 km wałów i ochrona przeciwpowodziowa miasta Słubice, gdzie będzie zakładana specjalna ścianka wodoszczelna, podobna do tej, jaką założyli Niemcy po drugiej stronie we Frankfurcie nad Odrą - mówi Maciejak. Ma on zastrzeżenia do obowiązującego w Polsce administracyjnego systemu odpowiedzialności za wały i rzeki. - U nas jest to całkowicie rozbite - stwierdza. - Wałami, które są państwowe, zajmuje się urząd marszałkowski, a samą rzeką - regionalne zarządy gospodarki wodnej. Natomiast jeśli chodzi o międzywale, to właściciele są już najróżniejsi - wyjaśnia Jerzy Maciejak. W jego opinii, regulacje te utrudniają koordynację działań przeciwpowodziowych.
Waldemar Maszewski, Hamburg
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100529&typ=sw&id=sw22.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz