Skok w dal, czyli jak dobrze trafić w belkę.

avatar użytkownika Milton Ha

  

Uprawianie polityki jest zajęcie zajmującym i wymagającym wielce. Nie dość, że trzeba mieć odpowiednie doświadczenie, to trzeba, zarazem, pojąć wszystkie zawiłości techniczne prowadzenia gry politycznej. To znacznie bardziej ciekawe i zajmujące wyzwanie niż uprawianie sportu, który również wymaga doświadczenia, hartu duch i odporności psychicznej, wytrzymałości, zwinności, gibkości, siły czy szybkości. Jak np., nie przymierzając, skok w dal.
 
         Nie wiem czy Marszałkowi na Wałach vel Gajowemu wystarczy wszystkich umiejętności aby osiągnąć sukces, ale zapewne jedno powiedzieć można, że dobra zadatki ma. Bezsprzecznie ma doświadczenie. Od dnia, kiedy komuniści podzielili się władza z liberałami rzucając ochłapy pozostałym naiwniakom, nasz bohater „siedzi w branży”. Siedzi tak mocno, że żadna siła go, jak dotąd, nie ruszyła. Inna sprawa, że przez to „zasiedzenie” nic już go nie łączy ze światem realnym, ale doświadczenie ma. W bojach politycznych o stołki. Wytrzymały jest jak diabli, żadne gorące apele nie rozmroziły jego sejmowej zamrażarki. Hartu ducha mogą mu pozazdrościć inni konkurenci do fotela w Namiestnikowskim. Zwinny, jak mało kto, na co wskazują uniki wykonywane na Mównicy Wielkiej, gdzie nie dosięgła go celnie żadna krytyka czy uwaga opozycji. Odporny na wszystko, głównie na argument sprzeczne z linią partii zwanej Prądy Odpływu (PO). Ze zwinnością i gibkością jest trochę gorzej, bo już nie ten wiek i ciało niezbyt podatne, ale czego ciało nie może zastępuje językiem, którym obraca zwinnie i gibko na lewo i praw. Do tego stopnia, że co i rusz palnie jakiś lapsus, świadczący bardziej o języka nadpłynności i nieopanowaniu. „Szybki w gębie, wolny we łbie” - jak mówiła jedna przekupka z Hali Mirowskiej. Silny jest jak tur. Dobrze zbudowany. Jak go partia postawi na odpowiedzialnej placówce obrony jedynie słusznego poglądy tak będzie trwał, choćby do końca. Końca obowiązywania owego poglądu w partii, oczywiście.
 
         Mając tak wiele wspaniałych cech wpadłby był Gajowy w oko Głównemu Inżynierowi Kraju. Niewiele myśląc, postanowił Gajowego wystawić w kluczowej konkurencji tegorocznych igrzysk wyborczych jaką jest skok w dal do Pałacu. Główny jest sprytny. Skok w dal lepiej wychodzi wyższym i z prostymi nogami. Poza tym ląduje się z dupą w piachu i można sobie tego piachu w gacie nazbierać, co niejednemu tyłkowi życie już uprzykrzyło, bo to i ciężko chodzić i gacie spadają a jeszcze się można pozacierać. Poza ty, od niedawna, piach się Głównemu wyłącznie z workami z piaskiem kojarzy, którymi próbuje dziurę budżetowa zapchać. A im bardziej zapycha tym dziura większa, i nie ratuje go nawet to, że się budzi z tego koszmaru, bo dookoła rzeczywistość jeszcze gorsza niż ten koszmar senny. Tak więc wystawienie Gajowego do skoku w dal do Pałacu było dla Głównego zbawienne. Postawił tylko jeden warunek. Gajowy musi strzelbę zostawić w domu, bo z flintą kiepsko się skacze. Dobrze by było, aby Gajowy nie afiszował się dłużej ze swoim pochodzeniem, bo ostatni polski hrabia, niejaki Dziadziuś Szycki, nie zapisał się dobrze w historii i kojarzy się Polakom jak najgorzej, o historii i „miłości” ludu do wielmożnych panów już nie wspominając.
 
         Aby skok w dal do Pałacu się udał, oprócz cech charakteru i fizycznego wytrenowania konieczne jest perfekcyjne wykonanie wszystkich elementów techniki skoku. A więc po kolei. Zacznijmy od rozbiegu. Tu widać rękę trenera. Główny Inżynier Kraju, od czasu jak tylko pogoda zaczęła sprzyjać treningom, zabrał Gajowego w plener, nad wodę, aby się z jednej strony dotlenił i opalił (był już jeden taki kandydat więc wzorce są, nota bene znowu startuje) a z drugiej, dlatego, żeby Gajowego zmotywować. Trenując bowiem rozbieg na wałach, Gajowy, nie dość, że zrobi wszystko, aby biegać w te i we wte, jak mu trener (Główny Inżynier Kraju) każe, to jeszcze skoku w bok nie zrobi, chyba że na głęboka wodę, ale to już na własną odpowiedzialność i zgubę. Trening codziennie oglądają rzesze zwolenników, raz żeby zobaczyć w jakiej Gajowy jest formie, a po drugie aby sobie dobrze zapamiętać, który z nich dwóch to jest ten Gajowy. Wszystko, na żywo, relacjonuje TuskVisionNetwork, oficjalna stacja Prądów Odpływu (PO), pokazując, przy okazji, że tu i tam wody w rzekach i dookoła rzek w bród, by nie powiedzieć po szyję. Gajowy wykazuje już, co prawda, objawy przetrenowania i czasem mu się coś wyrwie w stresie, ale czujne TuskVisionNetwork, albo zdąży to wyciąć, albo zinterpretować. Rozbieg wyćwiczony, forma Gajowego rośnie. W ludziach tylko rodzi się wątpliwość takiej oto natury:
 
Czy lepszy Marszałek na wałachu niż Gajowy z dubeltówka na wałach z piachu!?
Jednak to nie wyklucza tego, że obaj w jednym ciele są dziś do niczego.
         Rozbieg to jednak nie wszystko. Drugim elementem skoku w dal do pałacu jest warunek właściwego odbicia. Na odbicie, prócz siły i szybkości rozbiegu oraz jego idealnego wymierzenia najważniejszy wpływ ma właściwe trafienie w belkę. Gajowy nie myślał czekać na szczęśliwy przypadek. Ponieważ wzrok mu trochę nie dopisuje a w okularach ciężko skakać, wybrał Gajowy wariant inny. Otóż, z pomocą Głównego Inżyniera Kraju, w kooperacji z byłym Generatorem Pałacowym z partii System Linii Dosyłowych (SLD) uradzili, że najlepiej będzie, jak to będzie odpowiednia belka. TA BELKA. Taka, która gwarantuje, że bez patrzenie pod nogi da się w tą belkę trafić. Jak uradzili tak zrobili. Wybrali belkę, co to żadnej opcji niby nie sprzyja, ale wyraźnie czerwonawa a może różowawa, taka jakaś nijaka choć „oczojebna”, więc Gajowy musi trafić.  Grunt to się dobrze wybić z (B)belki. Tyle, że mądrość narodu nam mówi, że:
Wspieranie DOMU na przegniłej Belce jest problematyczne i niebezpieczne wielce.
         Wziął więc Gajowy rozbieg na wałach, odbił się na Belce i leci. A kontrkandydaci patrzą „życzliwie” i kalkulują. Czy wziął Gajowy poprawkę na wiatr? Czy leci w pozycji „nogami do przodu”? Czy wpadnie w piach i ugrzęźnie? Wszyscy mu „dobrze” życzą. A mnie się wydaje, że Gajowy nie tylko przeliczył się z siłami, może nawet trochę przetrenował i nie doleci tam gdzie chciał ale i wyskoczył trochę przed szereg. Coś jakby falstart, choć w skoku w dal o taki trudno. Jednak jak się skacze, gdy skocznia zamknięta, to skok jest nieważny, nawet jak się skoczy po rekord świat.
I co Panie Gajowy? Nasypało się piachu w trybiki?
Trzeba będzie powtórzyć ten skok. Tyle, że druga próba za pięć lat. Konstytucyjnie, bo w życiu, to nie wiadomo.

napisz pierwszy komentarz