Wał Miedzeszyński czyli warszawocentryczny punkt widzenia
Milton Ha, pon., 24/05/2010 - 16:03
Nie powiem, ilość informacji, jaka wylewa się z ekranu stacji TuskVisionNetwork w sprawie powodzi, dosłownie zalewa mnie od stóp do głów. Jednakże i tym razem myślenie, że ilość przechodzi w jakość, należy nazwać myśleniem życzeniowym, gdyż jakość i rzetelność przekazywanej informacji jest beznadziejna.
W całym tym zamieszaniu, z uwagi na cel nadrzędny, jakim jest informacja jako taka, obojętnie jaka byle by była, nawet bym przymknął oko na typowe niedociągnięcia nawiedzonych reporterów, którzy, a to przekręcają nazwy miejscowości, a to bajdurzą o szczegółach technicznych czerpiąc swoją wiedzę nie wiadomo skąd, a to przerywają wywiady rozmówcom, akurat wtedy, gdy dochodzą oni do najważniejszych informacji, czyli sedna spraw. Jednakże na jedno zjawisko oka przymknąć nie mogę.
Od początku powodzi, odkąd jasne się stało, że powódź jest groźna a fala powodziowa przejdzie również przez Warszawę, ilość informacji związanych z zagrożeniem powodziowym stolicy poszybowała ostro w górę. Tam gdzieś w Polsce ludzie ginęli w powodzi, tracili dorobek całego życia, popadali w rozpacz i marazm, a tu im POtuba (TuskVisionNetowrk) sączyła do ucha skrawki wiadomości o ich nieszczęściu, przeplatając to bezustannie obrazkami zmartwionego Głównego Inżyniera kRaju, który wespół z p.o. Namiestnikowszczyka, krążył po co ciekawszych medialnie miejscach. Tam gdzieś w Polsce woda zalewała kolejne tysiące hektarów, zrywała mosty, drogi, topiła w swych odmętach zwierzęta gospodarskie i dopiero co wzrosłe płody rolne, pozbawiając nadziei na przyszłość dziesiątki a może już setki tysięcy obywateli, a tu tymczasem TuskVisionNetwork zajmował się nimi na równi, jeżeli nie mniej niż tym, czy Warszawa jest dobrze zabezpieczona przed powodzią oraz ile cm wody przybyło pod mostami, z których najniżej położny miał w czasie kulminacji co najmniej dobre trzy metry zapasu do lustra wzburzonej Wisły. Tymczasem wiadomo było wszem i wobec, że Warszawie, w zasadzie, niewiele co grozi, bo raz, że ma korzystne usytuowane, a po drugie, wały i środki na ich utrzymanie oraz środki interwencji, mają w Warszawie najlepsze w kraju. A im bardziej było to wszystkim wiadome, tym bardziej wzbierała we mnie złość i irytacja na TuskVisionNetwork, która podbijała w narodzie atmosferę strachu i nieistniejącego zagrożenia dla Warszawy, poświęcając temu swojemu wyobrażeniu coraz więcej swojego czasu antenowego. Rzekłbym, że im bliżej Warszawy było czoło fali powodziowej, tym nieproporcjonalnie więcej czasu i z nadmiernie większym zaangażowaniem, redaktorzy TuskVisionNetwork przekonywali nas do ogromnej skali nieistniejącego zagrożenia. I proporcjonalnie do tego, tym mniej było wiadomo o tym, co się działo w pozostałych regionach kraju, gdzie dla odmiany działo się niewyobrażalnie wiele i totalna katastrofa dzieje się nadal.
W Warszawie cisza, spokój, nic się nie dzieje. Jedynie jakaś dziura w Porcie Praskim, w zapadniętym kanale burzowym z czasów carskich, wessała do siebie hektolitry brudnej wody, by je potem bezpiecznie wypluć w innym miejscu do Wisły. I dalej spokój i nic się nie dzieje. O, przepraszam, jeszcze tylko bufetowa HGW, dała się sfotografować na tle dziury. Nie wiadomo czy na pamiątkę czy też z powodu doniosłości odkrycia archeologicznego, które ujawniło zabytkowy kanał burzowy.
W kraju, zalało już ponad kilkaset kilometrów kwadratowych, ewakuowano łącznie ponad 25000 (dwadzieścia pięć tysięcy) osób. Ponad pół miliona ludzi odczuwa bezpośrednio skutki powodzi a minimum kilka milionów odczuwa lub w najbliższym czasie odczuje powodzi skutki pośrednie. Tymczasem, wg TuskVisionNetowrk, to wszystko nic, bo medialnie jest to tyle samo warte, co Wał Miedzeszyński, którym nie może przejechać codziennie kilkadziesiąt tysięcy warszawiaków i około warszawiaków. Spóźnią się biedaczyska do pracy, zdenerwują się, będą mieli przepocone koszule i dessusy, przez co będą musieli tym samym objazdem wrócić, aby się wykąpać i przebrać, bo nie wypada przyjść do pracy w nieświeżym stanie. Okazało się to tyle samo warte, bo tyle samo czasu antenowego poświęcono na prawdziwą tragedię z jednej strony oraz na wydumane zagrożenie z drugiej. Ot,taki warszawocentryczny punkt widzenia.
Ja rozumiem TuskVisionNetwork. Prawdziwe nieszczęście nie jest medialne, chyba, że służy pokazaniu sprawnego działania rządu. Walka o stolicę medialna jest, a jakże, bo mieszka tam i w okolicy kilka milionów potencjalnych wyborców, którzy zapewne docenią troskę władzy o miasto. Miasto, któremu nic nie zagraża. Mam jednak jakieś takie dziwne wrażenie, że postępowanie TuskVisionNetwork niespecjalnie podnosi poziom sympatii reszty mieszkańców kraju do wszystkich warszawiaków i władzy centralnej (tej w Warszawie). Może jednak się mylę. Jedyna korzyść dla mnie i reszty kraju będzie taka, że na pamięć będziemy wiedzieli, gdzie jest Wał Miedzeszyński, jak jest zbudowany, ile ma pasów i jaki jest ważny. Dla stolicy oczywiście, bo dla powodzian - Takiego Wała!
- Milton Ha - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz