ściek. szambo. PL PO SMOLENSK

avatar użytkownika nissan
2010-05-14 16:05

Już był w ogródku, image już witał się z gąską...


Witam!

Chciałbym tym razem przedyskutować z szanownymi czytelnikami kwestię wiarygodności
dowodów w sprawie mordu Smoleńskiego,
a także omówić nową strategię informacyjną, jaką przyjęli mataczący sprawcy szeregu przestępstw i zbrodni o największym ciężarze gatunkowym, związanych ściśle lub mniej ściśle ze ściągnięciem na ziemię prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Sprawcy tych zbrodni bardzo uaktywnili się w ostatnich dniach i poprzez wspierające ich media rozpoczęli szeroko zakrojoną kampanię informacyjną. Cechą charakterystyczną tej kampanii jest fakt, że pojawiające się co chwila nowe "zeznania", "informacje", "przecieki (kontrolowane oczywiście)" i zadziwiające "znaleziska" na miejscu zdarzenia mają spowodować generowanie na ich podstawie sprzecznych ze sobą wniosków. Mataczący sprawcy chcą ewidentnie wywołać lawinę nowych spekulacji i domysłów, chcą spowodować, by na podstawie tychże wniosków niemożliwe było zbudowanie całkowicie logicznego i spójnego obrazu rzeczywistości, obrazu zdarzeń jakie rozegrały się 10 kwietnia 2010 roku (i zdarzeń związanych również luźniej z wypadkami z 10 kwietnia). Dzieje się to w znacznie większym wymiarze niż dotychczas mniej więcej od końca kwietnia, czyli od czasu gdy społeczeństwo zaczęło domagać się rzetelnego wyjaśnienia sprawy Smoleńskiej i śledztwo musiało "nieco przyspieszyć".

Spróbuję spojrzeć na sprawy od nieco innej strony niż dotychczas. Jak pamiętamy już w dniu tragedii został opinii publicznej przedstawiony w miarę logiczny i spójny obraz zdarzeń, będący "w miarę do przyjęcia" dla przeciętnego Kowalskiego - widza TV i czytelnika prasy codziennej - który nie będzie dalej zgłębiał sprawy, zadowalając się papką serwowaną przez media. Jest to zupełnie naturalne, planując tak dużą operację jak "uwalenie samolotu" z pasażerami tego kalibru, sprawcy niewątpliwie postarali się o odpowiednie zabezpieczenie swoich interesów już po odbyciu się katastrofy (jak mawia jeden z badaczy jej przyczyn). Tak więc pamiętamy wszyscy oficjalne i poprawne politycznie powody "katastrofy":
- mgła, czyli słaba widoczność
- błąd załogi, która rzekomo próbowała podchodzić do lądowania mimo przeciwnych zaleceń z wieży
- słaba znajomość języka rosyjskiego
- naciski ze strony prezydenta
- presja czasu związana z wagą uroczystości
- nieszczęśliwy zbieg okoliczności i splot zdarzeń
Itd, i tym podobne bzdury...

W jaki sposób sprawcy realizowali swój plan? Najprawdopodobniej postarali się, aby na miejscu nie było żadnych świadków poza tymi "właściwymi", tymi którzy powinni być i świadczyć, a najlepiej nagrać to co zdarzyło się kilkaset metrów od początka pasa lotniska Smoleńskiego. Zgodnie z zasadą, że za informację wiarygodną uznać możemy tylko informację wieloźródłową i obiektywnie weryfikowalną, a także z zasadą kompleksowego odziaływania na obiekt poddawany oddziaływaniu - sprawcy postarali się, aby informacje ze smoleńska dochodziły do nas wieloma, różnymi kanałami sugerując i usiłując wywrzeć nieodparte wrażenie, że są to informacje z wielu różnych źródeł, z pierwszej ręki i przez to je uwiarygodnić - wywołując w nas stan poczucia bezradności wobec potężnej wymowy wielu "faktów", a także komentarzy "autorytetów". Jakie to były informacje? O ile pamiętam, to było jakoś tak:
- samolot długo krążył nad lotniskiem (pewnie zastanawiano się czy lądować w tak złych warunkach)
- podjęto cztery próby lądowania (warunki musiały być zatem naprawdę złe)
- samolot rozbił się o 8:56 (wszyscy widzieli, wszyscy słyszeli)
- winny jest pilot (bo próbował czterokrotnie lądować)
- winny jest prezydent (bo kazał lądować)
- lotnisko wojskowe jest w świetnym stanie (przecież niedawno lądował na nim ten, z owym...)
- śledztwo przebiega prężnie i świetnie (już znaleziono czarne skrzynki)
- wszyscy się kochamy (bo w życiu najważniejsza jest miłość)
Tego typu stwierdzenia - które nawet jeszcze pokutują do dziś w bardziej podatnych na manipulacje umysłach - bombardowały nas wszystkich z każdej strony. Tymczasem cały ten szum pochodził najprawdopodobnie z jednego źródła, ze sztabu, z centrum dowodzenia akcją. Ludzie odpowiedzialni za PR i dezinformację zrobili wszystko, aby wepchnąć wszystkim innym do głów swoją fikcję, a co najważniejsze; FIKCJĘ TAK POUKŁADANĄ, ABY STANOWIŁA SPÓJNĄ I W MIARĘ MOŻLIWOŚCI LOGICZNĄ I KOMPLETNĄ CAŁOŚĆ. I byłoby się to udało, gdyby nie:

1. Andriej Mendierej, który sfilmował bieg wydarzeń i wrzucił do sieci swój filmik.
2. Pewna zerwana linia energetyczna, która została zerwana 17 minut przed godziną 8:56.

Oczywiście rodzi się pytanie: A skąd wiadomo, że i te elementy układanki nie są częścią planu, częścią maskującej kulisy zamachu akcji dezinformacyjnej? Przyznaję otwarcie - tego nie wiem i pewien być nie mogę... Chcę jednak zauważyć, że te dwa dowody (filmik 1:24 i zerwana linia) mają pewien przymiot, którego nie mają inne. A raczej to inne mają coś, co odróżnia je od tych dwóch pierwszych!!! Mianowicie chodzi o to, że pierwotnie, zgodnie z początkowym planem i zamierzeniem zamachowców wszystkie inne "dowody", "poszlaki", "informacje", "relacje" i "zeznania" tworzą kompletną całość, logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy (choć trudny do zaakceptowania, to jednak logiczny)!!! Wszystkie - z wyjątkiem tych dwóch... Zerwana linia energetyczna i filmik Andrieja skutecznie zaprzeczają pozostałym "dowodom, poszlakom, zeznaniom świadków, informacjom itd...", te dwa "twarde" dowody obalają pozostałe "miękkie" natychmiast i z hukiem!!!

I stąd bierze się moje przeświadczenie (oczywiście - być może błędne, jestem tylko człowiekiem ;-) ), że "filmik 1:24" i "zerwana linia" to dwie "siekiery" uderzające w misternie utkaną sieć połączeń składającą się z zeznań, informacji, poszlak, ekspertyz i tak dalej i tym podobne. Są one nocną zmorą z "ICH" najgorszych snów... Te dwie "siekiery" rozbijające w pył całą pajęczynę to (w moim przekonaniu) błąd w sztuce, ktoś spaprał po prostu robotę. Jakiś "osioł" nie zauważył telefonu komórkowego w kieszeni Andrieja i wypuścił go na ulicę z nagraniem...(!) No a linia energetyczna? Jeżeli została zerwana faktycznie przez polski samolot (a nie przez IŁa, lub przypadkowego wandala), jeśli nie jest częścią jakiejś większej operacji dezinformującej, to był to po prostu ślepy traf, na który organizatorzy raczej nie mieli wpływu (być może nawet nie uwzględnili tego wariantu w swoich analizach przedwstępnych), lub był on drastycznie ograniczony. Zresztą kwestia zerwania linii energetycznej nie jest nadal wyjaśniona; odstęp czasowy pomiędzy jej zerwaniem, a "oficjalnym czasem upadku samolotu" jest nadal kategorycznie i zdecydowanie ZA DUŻY !!!

Zastanówmy się, co byłoby, gdyby nie te dwie "siekiery", czyli filmik Andrieja i zerwana linia?
W moim przekonaniu scenariusz byłby taki:
-Zaraz po zakończeniu żałoby narodowej i pochowaniu wszystkich ciał, śledztwo ruszyłoby z kopyta. Być może - podobnie jak u naszych przyjaciół Rosjan - osobisty, honorowy patronat nad śledztwem objąłby "tajemniczy Don Pedro", onże stanąłby również najprawdopodobniej na czele nowoutworzonego "Organu" powołanego w celu "Zapewnienia bezpieczeństwa Państwa, kompleksowego wyjaśnienia przyczyn katastrofy we współdziałaniu z KBWL i MAK, a także wyciągnięcia wniosków i wdrożenia nowych procedur w lotnictwie wojskowym". W przeciągu 5 dni otrzymalibyśmy wszystkie czarne skrzynki (orginały) na których słychać byłoby doskonale jak załoga Tupolewa z nudów ucięła sobie "intymną" pogawędkę o rodzinie, wczasach i planach wakacyjnych, a być może nawet partyjkę brydżyka, co w prosty sposób dowodziłoby, że zapomniała o kontrolowaniu przyrządów, wskutek czego o 8:56 samolot wali w ziemię pod kątem prostym. Śledztwo po 14 dniach zostałoby umorzone z powodu śmierci głównych podejrzanych (Art. 17 kpk. § 1 pkt. 5). I być może te bzdury miałyby nawet szansę stać się "prawdą"... Na szczęście jest film... Bo gdyby nie on, to zerwanie linii też zostałaby zapewne wytłumaczone w podobnie "racjonalny" sposób jak usiłuje się tłumaczyć całą resztę, lub nawet informacja o zerwanej linii nie ujrzałaby światła dziennego... Panowie zwołaliby kilka konferencji prasowych podkreślając profesjonalizm i zaangażowanie obu ekip, byłyby awanse, ordery i odznaczenia. Może nawet odpaliłaby się jakaś konferencja międzynarodowa, na której prelegenci podkreślaliby swe wzajemne zasługi dla budowy nowoczesnej Europy i przewodnią rolę Polski w tym procesie...



TYM RAZEM NIE WYSZŁO CHŁOPAKI, SPAPRALIŚCIE ROBOTĘ!!!
"Ни хуя себe!"

napisz pierwszy komentarz