Corrida
To, co działo się w polskiej polityce do 10 kwietnia przypominało do złudzenia corridę. Zanim jednak ukazano widzom pisowskiego by...
To, co działo się w polskiej polityce do 10 kwietnia przypominało do złudzenia corridę. Zanim jednak ukazano widzom pisowskiego by...
To, co działo się w polskiej polityce do 10 kwietnia przypominało do złudzenia corridę. Zanim jednak ukazano widzom pisowskiego byka, trzeba było zadbać o to, aby przed jego wybiegnięciem na plaza de toros, czyli arenę zwaną placem byków zadbać o dużą frekwencję. W tym celu pięknie przyozdobieni, wybrylantowani przez media toreadorzy, pikadorzy i sam matador, czyli główny zabijacz, opowiadali, jaki ten byk jest krwiożerczy, straszny, bezwzględny i co może stać się z widownią i całą areną, jeśli piękni i nieskazitelni bohaterowie widowiska nie unicestwią go raz na zawsze.
Te zabiegi zawsze są czynione po to, aby ta cała makabryczna gra wzbudziła tak wielki aplauz i żądzę krwi, które przesłonią prawdziwy obraz tej krwawej jatki, a wrzawa zagłuszy ewentualne odruchy litości, niesmaku czy wręcz obrzydzenia.
I tak, kiedy zdezorientowane pisowskie zwierzę do ubicia wybiegło na arenę wzbudziło lęk, strach nienawiść i odrazę, a z drugiej strony gromkie owacje dla nieskazitelnych, pięknych bohaterów, którzy w imieniu i dobrze pojętym interesie widowni postanowili go zabić.
Najpierw na plac wjechali na koniach pikadorzy z lancami i wbijali je metodycznie w unerwiony garb tłuszczu na grzbiecie zwierzęcia. Lejąca się krew ekscytowała tłum do tego stopnia, że nie zauważył, że konie, na których siedzą jeźdźcy obłożone są medialnymi grubymi materacami i tak naprawdę nic im ze strony byka nie grozi. Kiedy zwierzę zaczęło się wykrwawiać i słabnąć wkroczyli na arenę piesi banderilleros z krótkimi włóczniami wbijając je dokładnie w to samo coraz bardziej broczące krwią miejsce.
Prawidłowo wbite banderille doprowadzają do tego, że zdezorientowany byk zatrzymuje się na chwilę, co pozwala „bohaterom” bezpiecznie odskoczyć. Perfidia polega jeszcze na tym, że końce włóczni zaopatrzone są w kolorowe wstążki, które dodatkowo drażnią zwierzę.
Te wszystkie okrutne zabiegi mają swój ukryty sens. Chodzi o to, aby osłabić mięśnie karku byka, aby ten miał coraz wolniejsze ruchy głowy, a co najważniejsze pochylał ją coraz niże i niżej. Tylko w takim przypadku w finale tego całego przedstawienia kreowany na głównego bohatera pikador może precyzyjnie trafić w miejsce na karku wielkości monety, przebić rdzeń kręgowy i zyskać miano bohatera.
Zapewne są na widowni i tacy, których ten widok niepokoi, razi, brzydzi i do głosu coraz bardziej dochodzić zaczyna zwykła ludzka litość i przyzwoitość. Ale wstać i wyjść? Krzyknąć -Nie! Dość! Wystarczy! To już wymaga odwagi zważywszy na panujący powszechnie amok i zbiorowy szał.
W wypadku polskiej corridy to ostatnie wyjście na arenę się nie udało i matador Tusk nie otrzymał prawa odcięcia zwierzęciu i wzięcia sobie na pamiątkę ucha czy ogona. Nie doczekano się też momentu, kiedy martwy byk szybko zasłonięty zostaje płachtą i odciągnięty na bok przez osły lub muły.
Dzisiaj, kiedy coraz więcej ludzi dostrzega, że nigdy na arenie nie był żadnego krwiożerczego byka, toreadorzy, pikadorzy i matador w poszarpanych, poplamionych krwią i zakurzonych strojach, które do niedawna jeszcze wzbudzały podziw, zdają się stać i nic z tego wszystkiego nie pojmować.
Nie pojmować do tego stopnia, że dalej wymachują capami i muletami wzbudzając tylko tumany duszącego kurzu. Widownia już nie wiwatuje. Widownia rozeszła się do domów. Oni jeszcze tego nie zauważyli.
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz