10.04.10 - katastrofa państwa (Księgowy)

avatar użytkownika Maryla

Rankiem 10 kwietnia 2010 r. na terytorium Federacji Rosyjskiej polski "Air Force One" z  36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego (z dumnym numerem 101 na kadłubie ) grzebie 96 osób, w tym Prezydenta RP i Pierwszą Damę, ministrów, parlamentarzystów, dowódców wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP i Szefa Sztabu Generalnego, duchowieństwo, przedstawicieli środowisk katyńskich, oficerów BOR i załogę samolotu. Polska w jednej chwili pozbawiona Prezydenta, dowódców armii, szefów ważnych instytucji i organizacji społecznych, wysyła sygnał do świata : "Oto najbardziej wymowny dowód na upadłość naszego państwa".  

Mimo serii wypadków w Siłach Powietrznych (od pamiętnej katastrofy śmigłowca Mi-8 z Leszkiem Millerem w grudniu 2003 r.) włodarze państwa upadłego rozpostartego między Odrą a Bugiem nie zrobili praktycznie nic, aby pułk mający jedynie i aż tyle do roboty, by bezpiecznie transportować najważniejsze osoby w państwie, mógł to czynić sprawnie i skutecznie.

"Pocket army" projektu Bogdana Klicha może zająć się na szeroką skalę tym, co umie najlepiej: w kolejnych dniach podkreśla się z niejaką dumą, że nasze Siły Zbrojne były zdolne do symultanicznego wystawienia trzydziestu kilku kompanii honorowych przy trumnach poległych pod Smoleńskiem. Już czuję się bezpiecznie. A i marsz żałobny Chopina wojskowi muzycy grali świetnie. Sam słyszałem.

Obowiązki poległego Prezydenta obejmuje Kustosz Pamięci o Zasługach WSI. By zapobiec sabotażowi ze strony znanego z kreciej, antypaństwowej roboty, podstępnego zastępcy szefa KPRP (który do Katynia pojechał pociągiem, więc żyje), Kustosz żwawo wprowadza do Kancelarii Prezydenta pewnego, a przede wszystkim swojego człowieka (sprawdzonego już w sztabie wyborczym T. Mazowieckiego w 1990 r.).

Dumny z siebie i swego wojska minister obrony (?) ogłasza, że armia da sobie radę (chyba chodzi o to, że nikt już nie będzie weryfikował wniosków o awanse generalskie, które lada moment wpłyną do Kustosza).

Rząd udaje, że rządzi. Konkretami zajmuje się chyba tylko minister E. Kopacz - w Moskwie przy zwłokach. Odrealnieni, ale za to usłużni publicyści spieszą donieść, że "jest upragniony przełom w relacjach z Rosją". Bez wątpienia - mamy do czynienia z przełomem. Postaci utożsamiane z odwagą wymagania od Rosji, aby ta przestrzegała cywilizowanych standardów, zniknęły  z krajobrazu RP.

Minęły już przeszło dwa tygodnie od tragedii smoleńskiej. Usłużni publicyści zachwycają się sprawnością państwa po katastrofie utraty Prezydenta, dowódców, ministrów i parlamentarzystów (rzeczywiście, krzyżujące się na ulicach Warszawy kondukty pogrzebowe trafiają na Powązki bez problemów). No i to opanowanie: żadnej komisji śledczej w Sejmie, bo one są dla poważnych spraw zarezerwowowane.

Jak w republice bananowej, opinia publiczna jest zostawiona sama sobie. Nikt z rządzących nie zadaje sobie trudu zdania relacji przed wyborcami - obywatelami RP z działań podjętych w celu ustalenia wszystkich okoliczności śmierci Głowy Państwa i 95 innych osób. Premier i ministrowie z Platformy, choć Obywatelskiej z nazwy, nie poczuwają się do obowiązku pozostawania w relacji z własnymi obywatelami i ich obawami, troskami, podejrzeniami podsycanymi przez sprzeczne sygnały płynące z mediów. Ale, co istotne,  "relacje z Rosją są od 10 kwietnia lepsze".

Zatem wiemy tyle, ile sami wydusimy z Internetu. I to raczej nie z polskich źródeł. Najpoważniejsze analizy nie pochodzą zresztą od polskich autorów, ale od Amerykanów, Izrealeczyków, Australijczyków, Rumunów, Azerów, ba, Rosjan nawet. Ale ci ostatni, nie wiedzieć czemu, nie delektują się "przełomem": ostrzegaja braci Polaków, by nie dowierzali rosyjskiej machinie śledczej.

U nas, gdzie władza trzyma ręke na pulsie, dominuje ton spolegliwy: poczekamy, ile trzeba, na konkluzje rosyjskiego śledztwa. Jak trzeba, to i rok poczekamy. Może i dłużej. Przecież rząd nie targnie się na własnoręcznie klecony mit o "przełomie". W tym czasie ktoś może nawet wyśle parę pism z uprzejmą prośbą, aby, jeśli gospodarze śledztwa są tak uprzejmi, udostępnili czarne skrzynki Polakom. O komisję międzynarodową przedstawiciele państwa upadłego nie upomną się, bo przecież jak "przełom" to i "ocieplenie". Zatem nie ma mowy o nieufności czy chęci dociekania prawdny na własny, suwerenny rachunek.

***

Panie Premierze!

Jeśli Pana deklaracje o zakorzenieniu w ideałach Sierpnia 1980 r. mam brać na poważnie, proszę przestać chować się po kątach. To ostatni moment, by zdał Pan egzamin z solidarności z Polakami!

 

http://kronikapanstwaupadlego.salon24.pl/175560,10-04-10-katastrofa-panstwa

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz