Teraz Mój Prezydent, czyli wyznanie niewiary [2010-04-11 08:42]

avatar użytkownika dzierzba

Prezydent Lech Kaczyński nie żyje.
Mój Prezydent.
Mój, chociażby tylko z tego powodu, że na niego głosowałem.
 
Pamiętam jednak teraz, że nie zawsze wystarczało mi odwagi, powiedzieć to wprost. Przyznać uczciwie, że oddałem na niego swój głos, bo ufam mu i wierzę, że jest uczciwym człowiekiem - kochającym Polskę patriotą.

Nie raz i nie dwa wolałem tchórzliwie poddać się presji tych głośniejszych, patrzących z politowaniem na każdego, kto mówił o Lechu Kaczyńskim „Mój Prezydent”.

Tak.

Chcąc uniknąć drwiących spojrzeń i wyrażających niezrozumienie i pobłażliwość wzruszeń ramion ludzi, których przecież tak naprawdę nie szanowałem, „dyplomatycznie” wolałem podkreślić, kogo _nie_ popieram.
 
Tak było łatwiej. Wydawało mi się to ładnym i zgrabnym wyjściem zamykającym już na starcie niezręczne dyskusje.
 

Teraz mój Prezydent nie żyje i nie potrafię bez wstydu o tych tchórzliwych wyznaniach niewiary myśleć.
 
Niby dzisiaj tak samo „mój”, jak i wtedy.

Nie mogę jednak zapomnieć, że z ustami pełnymi frazesów o prawdzie i odwadze, już w tak drobnej sprawie potrafiłem stchórzyć. Żeby uniknąć drwin tych, którzy najgłośniej krzyczeli.

Żenujące.

Dzisiaj słyszę od nich: „Wprawdzie na niego nie głosowałem, ale przecież to był mój Prezydent.” I chce mi się krzyczeć w bezsilnej złości, bo… widzę w nich siebie.
 
Przepraszam Panie Prezydencie.

Oddałem na Pana swój głos, oddałbym go ponownie. Przywrócił mi Pan wiarę w to, że warto wierzyć,  że są ludzie tacy jak Pan i że można i trzeba. Dla Polski.

Dlatego tak bardzo boli, że wbrew sobie, w tych tak wydawałoby się prostych momentach prawdy potrafiłem się Pana wyprzeć.

Jeżeli czyta Pan moje słowa – Panie Prezydencie - proszę o wybaczenie.


Filed under: historia, Polska

napisz pierwszy komentarz