Utrata niezależności NBP doprowadzi do głębokiej dewaluacji złotego i w konsekwencji do wejścia do strefy Euro po choćby 6 zł za Euro. Po co szukać taniej siły roboczej w Chinach po niewolniczych stawkach skoro będzie do dyspozycji w Polsce - pod bokiem Unii.
 
Kiedy przed dwoma laty za Euro Kowalski zmuszony był płacić niemal 5 zł, nasi rodzimy politycy z premierem rządu Donaldem Tuskiem na czele ogłosili nasz akces do strefy Euro do 2011 roku. Cel wymagał niemal natychmiastowego wejścia do węża walutowego. Minister Gospodarki i wicepremier Waldemar Pawlak stwierdził nawet, że do Euro należy przystąpi przy słabym złotym - po niskim kursie, bo będzie to korzystne dla przedsiębiorców. Rodzimi politycy chcieli oddać Kowalskiego, cenę jego pracy, wartość jego emerytury, a także majątek skumulowany przez polskich przedsiębiorców za bezcen. Obecnie ubezwłasnowolniając NBP wyznaczyli sobie podobny cel. Po co Kowalskiemu dwa Euro w kieszeni - wystarczy jedno.
 
Oczywiście wejście po niskim kursie złotego do Euro byłoby niekorzystne również dla polskich przedsiębiorców.  Postawiłoby ich w roli nadzorców taniej siły roboczej wykorzystywanej do najprostszych prac na zlecenie i w podwykonawstwie. Niskie zyski nie pozwoliłyby na akumulacje majątku i inwestycje w rozwój. Polscy menadżerzy podobnie zdani by byli wyłącznie na nadzór, a nie zarządzanie przy pensjach należnych nadzorcom i nadzorowanym. Infantylizm i szkodliwość strategii wejść do euro po niskim kursie złotego powinny być oczywiste. Tak byłoby w Niemczech i we Francji. Co w takim razie z naszą klasą polityczną? Czy to głupota, lenistwo, a może nielojalność w stosunku do własnych obywateli?
 
W sporze o NBP chodzi o pryncypia ustrojowe. Niezależność NBP jest lub jej nie ma. Jeśli Skrzypek i zarząd NBP ugną się raz przed rządem, w tej samej chwili Kowalski i jego pracodawca pożegnają z ochroną jaką daje im konstytucyjna niezależność NBP. Zdani będą na pogardę ludzi pokroju Winieckiego i na kalkulacje Tuska, Rostowskiego i Bieleckiego. Ci zaś dbają wyłącznie o swoje przyszłe kariery (w UE) jak udowadnia historia ostatnich dwóch lat. W walce o NBP stawką nie jest wyłącznie tegoroczny zysk i ratowanie budżetu, ale również wypłaty z zysku w przyszłych latach, a w konsekwencji zasobność i zdolność NBP do obrony złotego.
 
Paradoksalnie gra rządu na silną złotówkę teraz w warunkach kryzysu wpycha nas w coraz większe tarapaty finansowe i zwiększa ryzyko przyszłej dewaluacji złotego. Podczas gdy inne kraje wychodzą z kryzysu, nasz wzrost gospodarczy spada wraz z konsumpcją i wzrostem bezrobocia. Dochody państwa topnieją, a zadłużenie rośnie w coraz szybszym tempie. Przedsiębiorcy uciekają w szarą strefę, kwitnie korupcja, a organy ścigania i wymiar sprawiedliwości zdają się bezradne jak nigdy. Autorytet Państwa upada z każdym miesiącem. Miary dopełnia zamach na NBP.
 
W najbliższych tygodniach okaże się czy Estonia mimo fatalnej sytuacji finansowej i gospodarczej zostanie przyjęta do strefy Euro. Jeśli tak się stanie, Tusk, Rostowski i Bielecki będą chcieli pchnąć Polskę jej śladem. A zatem na ile rynki wycenią Kowalskiego i jego pracę może się okazać realne prędzej niż wielu z nas się spodziewa. Interes Polski i Polaków różni się od interesów biurokratów z Unii Europejskiej. Nie można o tym zapominać. Należy pamiętać, że w dobie najcięższej zapaści gospodarczej kiedy w naszym regionie brakowało Euro i franka szwajcarskiego na spłatę zadłużenia, Europejski Bank Centralny odmówił bankom centralnym Polski, Węgier czy Krajów Bałtyckich współpracy i dostępu do linii swapów walutowych. Niezbędne środki uzyskiwaliśmy drogo za pośrednictwem zagranicznych banków komercyjnych. Czy po takim doświadczeniu, osłabianie pozycji NBP nie należy traktować jako prawdziwie niedźwiedzią przysługę klasy rządzącej wobec Kowalskiego, jego rodziny i polskich przedsiębiorców?
 
Utrata niezależności NBP może doprowadzić do głębokiej dewaluacji złotego i w konsekwencji do wejścia do strefy Euro po choćby 6 zł za Euro. Po co szukać taniej siły roboczej w Chinach po niewolniczych stawkach skoro będzie do dyspozycji w Polsce - pod bokiem Unii.
Za Stowarzyszenie Przejrzysty Rynek
Jerzy Bielewicz