Od kiedy dzielenie mnoży? (Lizak1)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Konsensus bez sensu


A my ciągle musimy siedzieć w solidarnych klimacikach. Początkowo biskup Pieronek nie odstępował na krok telewizji i i rządu Pani Suchockiej wraz z nią samą, co obrodziło zasłużonym wysłaniem tej parafianki do Watykanu, gdzie chlubnie wszystkich nas reprezentuje, wierzących i niewierzących. Jej przyboczni rycerze kościelni Jan Maryja Rokita i powszechnie znany Polak o nazwisku Syryjczyk, dawno już odeszli na zasłużoną emeryturę. Jedynie Hania ciągle się trzyma kościelnej polityki i surowo dogląda przestrzegania podpisanego przez siebie Konkordatu. Koń by nie uciągnął takich obowiązków, a ona po poznańsku w przerwach między modłami doskonale sobie radzi z tym jakże ważnym dla Watykanu problemem. Wysłano ją na tę arcyważną placówkę jako dowód na to, że ta chrześcijańska metropolia nie ma nic wspólnego z rasizmem, antysemityzmem i ksenofobią.
A ponieważ my jesteśmy nawiedzeni jej blaskiem, więc trudno nas posądzać o niskie insynuacje pojawiające się w niezwykle wydatnych ustach pijarowców z określonymi skłonnościami wobec władzy.Oni władzę kochają bez początku i końca, bez względu na kolor, proweniencję i reżimy polityczne.Taka już ich szlachetna i władcza natura.

Szczególną misją owładnięci są ludzie telewizji.Oczywiście te elity ze zrozumiałych względów są apolityczne i z boskiego nakazu nie kochają czerwonych. Coraz częściej pojawiają się wśród nich komentatorzy z politycznego pogranicza, wskutek wymydełkowania zasłużonych bojowników centrowych, dotychczas jakże mocno siedzących okrakiem na barykadzie. Wskutek zagrożonych pozycji wyborczych w sposób nieformalny i niezwykle skuteczny z pominięciem programowych wytycznych zlały się w telewizji gamety SLD i PiS-u. Co z tego życia poczętego z lewego łoża, objawi się nam w najbliższym czasie, zobaczymy.
W każdym bądź razie koła zbliżone do pierwszych dziewic dziennikarki demokratycznej głoszą potrzebę niepokalanego głoszenia prawdy. Po której stronie ma być ta prawda narazie jest bardzo trudno rozstrzygnć, ponieważ aspiruje do niej zarówno kościół Toruński jak i Krakowski oraz podczepione do nich postsolidarne opcje kanapkowe. Biorąc pod uwagę ilość ważnych nominacji Kraków wydaje się być w przewadze. Nie wiemy jednak kto decyduje o tym złożonym procesie, czy czerwony Majchrowski,czy też czarni radni z obłędem w oczach oddający ostatnie kamienice wokół sukiennic wszechwiecznemu KK. A Toruń dla odmiany ma wsparcie Ojca Dyrektora, którego nawet dwaj Papieże ruszyć nie mogli lub nie chcieli, przecudnej urody i modlitewności nasze ukochane babcie mocherowe oraz niezgłębione źródła ciepła sięgające samego piekła.

Wokół tej niezachwianej bazy wiary, nadziei i miłości kotłują się pismaki z różnego nadania. Przekonują oni nas do kołysania się ciągle na prawo, jakby nie wiązało się to z okresowymi powrotami na lewo. Zauważył to ostatnio bardzo słusznie, zasłużony "NYT" opisujący z przerażeniem jak to wskutek ich pracy wychowawczej w Polsce coraz częściej młodzi Polacy oddają sie chlaniu piwa pod portretem niekwestionowanej wielkości Baćki, na Zachodzie ze złości i zawiści Stalinem zwanym. Kiedy już jesteśmy przy tym gruzińskim duchownym, to niezwykle on się nam kojarzy z innym Gruzinem namaszczonym przez CIA, który równiez wykazał się genocydem, jednak w demokratycznych mediach jego ludobójstwo jest raczej niezauważane. Z tego nasuwa się tragicznie prosty wniosek, że ten kto jest bohaterem dla jednej strony, zwykle okazuje się bandytą dla drugiej strony, dlatego ostrożność procesowa jest niezwykle wskazana.

Nasi bohaterowie zaś dalej rżną głupa, drą pierze, drą koty i wyczyniają inne diabelskie harce by przekonać nas do swego ułomnego myślenia, że bardzo duże i prywatne jest niezwykle wspaniałe. Zapewne tak, ale dla ich właścicieli, natomiast dla "najemnych najemników" sprawa miewa się jakby nieco odwrotnie. W gruncie rzeczy jest dla nas zupełnie obojętnym na jakich krzesłach będą siedzieć nasze Vipy i czy oni będą siedzieć czy też chodzić. Fakt, iż będą latać zdezelowanymi samolotami nie stanowi dla nas bezpośredniego zagrożenia. Najstosowniejszymi dla nich byłyby samoloty "CASA" jakie kupili polskim najemnikom w Afganistanie. W przerwach między lotami bojowymi mogą sobie latać po Europie, w nadziei tej cudownej, że unikną losu kwiatu lotnictwa polskiego, które musiało latać na wrotach od stodoły.

Z tego też względu oglądanie dwóch politycznych edycji tej samej katyńskiej oferty męczeńsko-propagandowo-wyborczej uważać należy za wysoce niestosowne i niesmaczne oraz zakłócające spokój pomordowanych tam burżuazyjnych oficerów, którzy nierozważnie i krótkowzrocznie oddali się w mordercze łapy Stalina, którego nienawidzili jak psa. On też, jak się potem okazało, nie darzyl ich płomienną miłością. Lepiej byłoby więc, gdyby znaleźli swą drogę na Zaleszczyki. Każda śmierć winna mieć swój sens. Historia prawicowych hekatomb łącznie z Powstaniem Warszawskim niesie ogromny i negatywny ładunek ludzkiego poświęcenia i cierpienia na kanwie politycznej głupoty. Nie jest tutaj bez winy Stalin, tym niemniej nie zapominajmy, że do każdego tanga potrzeba dwojga. Zaś urządzanie politycznych cyrków nad mogiłami pomordowanych jest niczym innym aniżeli, w jakimś sensie, kontynuacją niechlubnych tradycji prawicowego warcholstwa i braku odpowiedzialności.

Stosunek rozpasanej polskiej telewizji burżuazyjnej do emitowania ważnych zdarzeń politycznych w życiu kraju jest rzeczą niepojętą i nierzyzwoitą. Nie może być tak, żeby polska telewizja nie mieściła się w centrum polskiego nurtu politycznego oddającego istotę zachodzących zmian. Nie może być jednak w ten sposób, że telewizja bierze udział w kreowaniu życia politycznego kraju. Polscy vipowie opuszczaja kraj odbywając wizyty zagraniczne, a telewizje infromacyjne nie powiadamiają o tych zdarzeniach, ich przebiegu i owocach. W to miejsce emitując durne i ogłupiające reklamy oraz amerykańską sieczkę. Wolność telewizji nie może być posunięta do politycznego absurdu jak całe nasze życie publiczne.

Media mają zakichany obowiązek służyć społeczeństwu a nie kapitałowi. Przynajmniej jeden główny program winien być wyzuty z politycznej walki i oddany w ręce zdystansowanych i rasowych dziennikarzy pozbawionych solidarnego oszołomstwa. Ja chcę wiedzieć jako wyborca, jak mnie Premier i Prezydent reprezentują poza granicami Polski. Jakie wygłaszają przemówienia, jakie wznoszą toasty, jak się prowadzą w trakcie wizyty i czy dopisuje im zdrowie. Ta wiedza jest niezbędna każdemy wyborcy chcącemu podjąć trafną decyzję wyborczą. Inna praktyka informacyjna oznacza polityczną manipulację i w państwie roszczącym sobie ambicje do państwa prawa jest niedopuszczalną.

W odniesieniu do Katynia przeciwny jestem tworzeniu nieustającego sądu nad Rosjanami. Mamy znacznie więcej sąsiadów, którzy bez porównania uczynili nam większe krzywdy i szkody, a mimo to uznaliśmy ich za ukochanych sojuszników strategicznych. Ileż w takim podejściu jest nieuczciwości i zakłamania. Czyżby polskie ofiary niemieckiego nazizmu oraz ukraińskiego nacjonalizmu były mniej godne szacunku niż oficerska ofiara katyńska elit II RP? I niewykluczone, że o to właśnie chodzi.


Co zaś do pokładania nadziei w roli i znaczeniu naszej TVP w propagowaniu poznania i uznania prawdy o Katyniu wśród Rosjan,to z przyczyn technicznych i ogromu terytorialnego Rosji nie przeceniałbym tego faktu. Od wielu lat solidarna Polska nakierowała swoje tuby propagandowe na kołchoźniczą Białoruś i to bez większego skutku. Dzięki temu Białorusinki nie muszą jak Polki szwendać się i wałęsać po świecie sprzedając swoje walory za granicami, po to by utrzymać dzieci w zdradzieckiej Ojczyźnie. To jest już nie tylko smutne i przykre, to jest wręcz ohydne. I kamień w wodę, wszystkie wolne i demokratyczne media milczą na ten temat, bo tak jest wygodnie. Zanim więc zaczniemy pouczać swoich sąsiadów zróbmy porządek na swoim zapyziałym podwórku.

Okresowo rozdrapując rany mówimy tylko o zbrodniach komunistycznych, jak gdyby innych nie było. Z tego toku rozumowania wynika wniosek, że całe zło wzięło swój początek od komunizmu. Zapomina się obietywnie wspomnieć, że komunizm jest niczym innym jak postępowym produktem zgniłego kapitalizmu. Antidotum na jego parszywości, wyzysk, wywłaszczanie i poniżanie. System socjalistyczny był nie tylko odtrutką , rodzącą szansę i nadzieję na lepszy i bardziej sprawiedliwy świat. Komunistyczny system ostatecznie padł w rezultacie zimnowojennej agresji militarnej napędzającej na Zachodzie rozwój gospodarczy. Narzucony wyścig zbrojeń stanowil pętlę na szyi ruchów ludowych. Taki przebieg historyczny systemu sprawiedliwości społecznej i jego klęska świadczą o konieczności obrony ówczesnych wartości. Powiedzmy wprost to ZOMO okazało się zbyt delikatne i nieskuteczne w wyrafinowanej walce z doświadczonymi wygami pozorującymi walkę o wolność. Do tak twardego podejścia zmusza sytuacja, w której nie ma pracy, a jeśli nie ma pracy to nie ma również wolności, poza wolnością do biedy.

Fakt, że rusofobia polskiej prawicy, a w szczególności tej skrajnej, przynosi Polsce konkretne i wymierne szkody jest powszechnie znanym. Szkoda więc, że rządzący nie potrafią się posługiwać obu półkulami, korzystając jedynie z emocji. Nie jest dla Polski w tym sensie obojętnym, czy Rosjanie mają na swoich stołach amerykańską czy polską szynkę. Taki stan rzeczy wymagałby w wałęsowym ujęciu podania nogi zarówno Prezydentowi, Premierowi jaki Ministrowi Spraw Zagranicznych. Jeżeli ci panowie nie rozumieją elementarnych spraw wolnego rynku, to trudno ich utrzymywać na takich stanowiskach, które mogą przyczyniać narodowi niepowetowanych szkód. Jest to zatem drastyczny przykład na to, jakie kwalifikacje mają solidarne elity i jakie siły preferują je w dalszym ciągu do sterowania państwem. Paranoja ignorancji i cwaniactwa.

Dobrze jest, że w końcu znaleźli się odważni i zechcieli mówić o polsko-rosyjskim pojednaniu. Bardziej w interesie Polski aniżeli Rosji leży ułożenie dobrosąsiedzkich stosunków. Imperialny i kontynentalny charakter Rosji pozwala jej na wiele, zaś Polska jest marginesem w jej złożonych stosunkach z bardzo licznymi sąsiadami. Jeżeli ktoś zna rosyjski, a coraz bardziej jest poszukiwana ta sprawność, to zauważa bez problemu, że w rosyjskich stacjach telewizyjnych Polski nie ma. Powiedzmy sobie jasno i wprost, że USA wraz ze swoimi poplecznikami i blogowymi apologetami kapitalizmu zza wielkiej kałuży, mimo zaklęć i wyklinań nie zaopatrzą Polski w ani jeden metr sześcienny gazu, i w ani jedną tonę ropy naftowej. Z tego względu Polska powinna zachowywać realizm polityczny oderwany od samobójczych skłonności w ukraińskim stylu.

Liczenie na wyciągnięcie ręki polskiego Episkopatu do rosyjskiego Kościoła Prawosławnego nie jest wykluczone. Miałoby ono jednak zupełnie inny charakter aniżeli w przypadku Niemiec. Nie należy przypuszczać by polski KK zechciał przepraszać Kościół Prawosławny w sytuacji ostrej walki o dominację duchową nad ludnością polską na niezmierzonych obszarach Rosji. Kościół Prawosławny ze zrozumiałych powodów takiej ewangelizacji nie może przełknąć. Cerkiew zawsze szła ramię w ramię z państwem w odróżnieniu od zachowań polskiego KK. Dlatego różnica interesów obu kościołów nie ułatwi im wzajemnego pokajania się. Chociaż niech żywi nie tracą nadziei. Rachunek krzywd jest spory i obca dłoń ich też nie przekreśli. Niemniej chciałoby się aby konstruktywne wizje rozwojowe zdominowaly próbę takiego dialogu.

Reklamy nie będę robił potencjalnej Pierwszej Damie, w kwestiach literackich prób wokół gułagów. Cieszy, że za Oceanem znajduje się tyle życzliwych Polsce sił opisujących nasze krzywdy, bóle i rozterki nie wskazując tym razem na polskie podłości rasowe, ksenofobiczne żale i syjonistyczne postękiwania. Widać albo nie ten czas, i nie to miejsce, albo przypisywane nam skłonności są jakby pijarowsko dmuchane dla uzyskania bajecznego efektu baloników kolorowych. No i baloniki uleciały, a pozostała szara i ponoć demokratyczna rzeczywistość szlacheckich awantur, warcholstwa i liberum veto.

Trudno się dziwić, że cały świat jest podzielony, kiedy nie jest to obce także Europie, i dotyczy również rozłamanej i połamanej Polski, w której nawet małżeństwa dzieliły wrogie sobie opcje polityczne. W PRL-u o ile nikt nie niszczył pomników miał możliwość pracy i godnego życia na miarę możliwości tego zdrugotanego przez rozbiory i wojny kraju.W destrukcyjnej RP nawet pomniki się niszczy czy to komunistyczne, czy to żydowskie. Jak wobec tego można osiągnąć jakiś konsensus?

http://zygfrydgdeczyk.salon24.pl/163496,od-kiedy-dzielenie-mnozy
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz