Kostek-Biernacki - diabeł z Berezy? (2)
godziemba, śr., 17/02/2010 - 07:16
Przeniesiony do rezerwy Kostek-Biernacki został 1 lipca 1931 roku wojewodą nowogródzkim, a 8 września 1932 roku – poleskim. Na tym stanowisku pozostał do wybuchu wojny. Najważniejszym jego zadaniem było utrzymanie porządku i bezpieczeństwo wewnętrznego, w tym walka z wywrotową robotą komunistyczną. Na odprawie starostów woj. poleskiego 14 lutego 1936 roku podkreślał: „Pierwszym zadaniem władz administracji ogólnej jest utrzymanie bezpieczeństwa (…). Przy tej sposobności zwraca uwagę P. Wojewoda na kwestię informatorów w terenie. Bez dobrej informacji nie może być mowy o akcji prewencyjnej i represyjnej. Informatorami nie mogą być tylko umundurowane ogniwa policji. Wiadomości właściwych trzeba szukać przez pracowników gminnych i osadników wojskowych”.
Kostek ostro przeciwstawiał się pobłażliwości polskich sądów wobec komunistów, a wręcz – jak sądził – brak właściwej reakcji na zagrożenie z ich strony. Usiłował zwracać na to uwagę Ministerstwu Sprawiedliwości i innym władzom. W piśmie do kuratora poleskiego okręgu szkolnego z 18 kwietnia 1933 roku żądał zwolnienia Józefa Zyskowskiego, nauczyciela szkoły powszechnej w Nowosiółkach, którego „stosunek z komunistami może stać się w każdej chwili powodem do aresztowania go, co bardzo ujemnie wpłynąć musiałoby na powagę nauczycielstwa”.
Równocześnie jako wojewoda poleski dostrzegał istotne potrzeby tego najbiedniejszego w ówczesnej Polsce regionu i usiłował uzyskać pomoc dla ludności. W piśmie do Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych z 17 października 1933 roku żądał pomocy kredytowej dla dotkniętych przez powódź powiatów Stolin i Łuniniec: „Trudno mnie dzisiaj ująć możliwości położenia, jakie wytworzy się zimą, gdy zaczną padać setki krów i koni – częściowo z mojej winy, a chłopi będą oblegać starostę z prośbami o obiecaną pomoc. I to na samej granicy Państwa! Sąsiedzi nie omieszkają należycie wykorzystać położenie. I nie jest to mała rzecz, bo 60 tys. to w danych warunkach znacznie więcej niż 600 tys. na zachodzie Państwa”. Rzecz charakterystyczna, Kostek był wyczulony na wszelkie nieuczciwości – na przykład ze strony notariuszy – których ofiarą padali biedni polescy chłopi. Notariusz sporządzał umowę przedwstępną aktu kupna-sprzedaży, która była obarczona wadą prawną. Nieświadomy tego Poleszuk wpłacał zadatek, który oczywiście przepadał, bo transakcja nie dochodziła do skutku. Latem 1939 r. wojewoda „bombardował” ministerstwa: sprawiedliwości i spraw wewnętrznych pismami o tym oszukańczym procederze. MSW 4 sierpnia 1939 roku obiecało Kostkowi podjęcie środków zaradczych i zdyscyplinowanie notariuszy.
Jedną z najpilniejszych, ale i najdroższych (szacunkowy koszt wynosił 470 mln zł) potrzeb regionu stanowiła melioracja. Jej przeprowadzenie było bardzo utrudnione ze względu na stanowisko wojska, uznającego Polesie za centralny węzeł przyszłego frontu wschodniego na wypadek wojny z Rosją. Z tych powodów w latach 1918–1936 zmeliorowano niespełna 60 tys. hektarów, czyli niecałe 4 % błot poleskich. Kostek-Biernacki krytykował też fakt, iż kredyt na melioracje udzielał Państwowy Bank Rolny, ale zarówno przygotowanie projektu, jak i same roboty musiało przeprowadzić Krajowe Towarzystwo Melioracyjne, którego bank był w 75 proc. udziałowcem. Skoro nie istniała inna możliwość melioracji, to i ceny były odpowiednio zawyżone. Wojewoda trafnie ocenił w 1933 roku ten instytucjonalny „przekręt”: „dla Polesia, a sądzę, że wszędzie, Krajowe Towarzystwo Melioracyjne jest zupełnie niepotrzebne. Gdyby nie było konieczności proszenia o kredyt w Państwowym Banku Rolnym – Towarzystwo za obecne swoje ceny nie otrzymałoby ani hektara ziemi dla przepracowania”.
"Jako wojewoda nowogródzki, potem poleski był nie tylko sprężysty, ale i sprawiedliwy dla ludności w tym sensie, że pilnował, aby urzędnicy nie krzywdzili ludności na własną rękę" - przyznaje, bardzo krytyczny wobec Kostka Stanisław Cat-Mackiewicz.
Wojewoda lubił incognito odwiedzać starostwa, zaglądać na targi, wizytować gospodarstwa. Jak sam zapisał: "Przebierałem się po chłopsku i rozmawiałem szczerze z chłopami. Gdy przyjeżdżałem do wsi jako wojewoda, ustosunkowywano się do mnie wrogo lub uniżenie. Moją największą troską było zbliżenie ludności do Polski". Lubił niespodziewanie przeprowadzać inspekcje i kontrole urzędów. Tępił złodziei, aferzystów i komunistów. Tak więc w działalności Kostka-Biernackiego – włodarza Polesia – widać jego pepeesowską formację, czyli przywiązanie do elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej
Wojewoda lubił incognito odwiedzać starostwa, zaglądać na targi, wizytować gospodarstwa. Jak sam zapisał: "Przebierałem się po chłopsku i rozmawiałem szczerze z chłopami. Gdy przyjeżdżałem do wsi jako wojewoda, ustosunkowywano się do mnie wrogo lub uniżenie. Moją największą troską było zbliżenie ludności do Polski". Lubił niespodziewanie przeprowadzać inspekcje i kontrole urzędów. Tępił złodziei, aferzystów i komunistów. Tak więc w działalności Kostka-Biernackiego – włodarza Polesia – widać jego pepeesowską formację, czyli przywiązanie do elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej
Przykładem „czarnej” legendy jest twierdzenie, że Kostek-Biernacki był „założycielem”, a nawet „komendantem” obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. W rzeczywistości, gdy 15 czerwca 1934 roku Grzegorz Maciejko, pseudonim „Gonta”-terrorysta ukraiński (członek OUN), zastrzelił przy ulicy Foksal w Warszawie ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, dwa dni później w Dzienniku Ustaw ogłoszono rozporządzenie prezydenta o utworzeniu w Berezie Kartuskiej w woj. poleskim „obozu izolacyjnego dla osób zagrażających bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu”. Główną „klientelą” obozu w Berezie byli nacjonaliści polscy i ukraińscy oraz komuniści. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był ówczesny premier Leon Kozłowski, a Józef Piłsudski zgodził się na utworzenie obozu, mimo iż sam wielokrotnie wcześniej powtarzał, że „Polacy mają w sobie instynkt wolności. Ten instynkt ma wartość i ja tę wartość cenię. W Polsce nie można rządzić terrorem” . Z kolei wedle zapisu Wacława Jędrzejewicza, Marszałek miał powiedzieć: "Ja nic nie mam przeciw tej waszej czerezwyczajce, ja się na tę waszą czerezwyczajkę na rok zgodziłem". Kostek-Biernacki jako wojewoda nadzorował przygotowanie obozu, a później go wizytował, ale występował w roli urzędnika wykonującego polecenia władz centralnych. Kostek nigdy nie był komendantem Berezy. Funkcję te początkowo sprawował Bolesław Greffner z Poznania, potem, od 1 grudnia 1934 roku, Józef Kamala- Kurhański, zastępca naczelnika carskiego więzienia w Piotrkowie przed I wojną światową, czyli wtedy, gdy siedział w nim Kostek. Biernacki był wobec niego bardzo surowy, odnosił się do niego w sposób pogardliwy. Późniejsze wmawianie Kostkowi, że był komendantem Berezy to efekt czarnej legendy, którą zaczęły tworzyć mu przed wojną antysanacyjne elity. Dziennikarka „Wiadomości Literackich” w reportażu z procesu komunistów z Kobrynia pod śródtytułem: „Jest już kat, czy go nie ma?” pisała: „…ktoś wie <na pewno>, że Kostek-Biernacki był w sądzie”. Niestety również Cat-Mackiewicz fałszywie przypisywał Kostkowi pełnienie funkcji komendanta Berezy. Propaganda komunistyczna szybko i ochoczo to podchwyciła. I tak 1 kwietnia 1945 roku w „Szpilkach” Mieczysław Piotrowski w „żartobliwej” rubryce „Z ostatniej chwili” pisał: „(…) w dniu 1.4.1945 r. na tereny Polski zrzucony będzie desant powietrzny niektórych działaczy polskich zagranicą. (…) Kostek-Biernacki spadnie w Oświęcimiu, gdzie od razu założy obóz koncentracyjny”.
Po wybuchu wojny, 2 września 1939 roku Kostek-Biernacki otrzymał ministerialną nominację – został generalnym komisarzem cywilnym dla obszarów wojennych, któremu podlegało gros administracji. Granicę z Rumunią przekroczył 18 września pod Kutami i został internowany. W Rumunii przebywał w kilku ośrodkach internowania. Michał Browiński, też osadzony w obozie w Caracal, z jednej strony chwalił towarzysza niedoli: "Znawca i miłośnik średniowiecza, znawca starego języka polskiego. Czytał nam fragmenty niewykończonej jeszcze powieści o Bolesławie Śmiałym, zupełnie interesujące". Z drugiej krytykował: "Osobiście bardzo niesympatyczny. Miał w sobie jakiś starczy egoizm. Nigdy się z nikim niczym nie dzielił, niczym nikogo nie ugościł. Ulubioną jego potrawą była kiełbasa pokrajana w plasterki i zalana octem". Na koniec ogólnie stwierdzał: "Poza tym chętny do pogawędki. Nie czuło się w nim drapieżnego kiedyś człowieka".
Od końca 1943 roku Kostek przebywał na wolnej stopie, miał szwajcarski paszport dyplomatyczny. Próbował dostać się do polskiego wojska na Zachodzie, ale władze polskie nie wyraziły zgody na jego przyjazd.
W kwietniu 1943 roku poległ w Warszawie podczas likwidacji volksdeutscha na ulicy Stalowej jedyny syn Kostka - Lesław Ryszard Biernacki, ps. „Romanowski”. Należał do oddziału dywersyjnego prawicowej Konfederacji Narodu.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. Zamach na Pierackiego. W II
Przy ulicy
Foksal, 15 czerwca 1934 r. został zastrzelony wicepremier i minister
spraw wewnętrznych płk Bronisław Pieracki. To wydarzenie stało się
bezpośrednią przyczyną powstania obozu odosobnienia w Berezie
Kartuskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl