Wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich
Warszawa, 6. października 2009
Szanowny Pan dr Janusz Kochanowski
Rzecznik Praw Obywatelskich
00-090 Warszawa
Aleja Solidarności 77
Szanowny Panie Rzeczniku,
korzystając z okazji zaproszenia grupy blogerów na spotkanie dotyczące naszej Konstytucji i poruszonych na tym spotkaniu tematów zwracamy się do Pana Rzecznika z prośbą o pomoc w bardzo bolącej sprawie.
W sposób szczególny dotyczą tej sprawy wybrane fragmenty preambuły polskiej Konstytucji:
My, Naród Polski, wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, zobowiązani by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku, pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa pod stawowe dla państwa.
65 lat temu między 5. a 9. sierpnia 1944 roku wojska niemieckie zwalczające Powstanie Warszawskie dokonały rzezi mieszkańców Woli. Przez te cztery dni regularne oddziały Wermachtu, SS i policji zamordowały ponad 60 tysięcy Polaków. Przez te cztery dni zginęło tam, zamordowanych w okrutny sposób, trzy razy więcej mężczyzn, kobiet i dzieci, niż zginęło polskich oficerów w zbrodniach katyńskich. To liczba równa połowie liczby ofiar bomby atomowej w Hiroszimie.
O ludziach, którzy zginęli w Katyniu, wiedzą wreszcie wszyscy Polacy. O ofiarach bomby atomowej w Hiroszimie wie cały świat. Natomiast pamięć i ślady miejsc zbrodni Rzezi Woli giną z pamięci, bo są obecnie na naszych oczach systematycznie zacierane. Zaciera się je polskimi rękoma, działaniami i zaniechaniami ludzi, na których ciąży obowiązek sprawowania władzy państwowej i samorządowej, ludzi którzy powinni pełnić rolę służebną wobec narodu, który im przestrzegania zapisów Konstytucji nakazał. Decyzje dotyczące tych działań lub zaniechań podejmowane są w środowisku urzędników warszawskiej i wolskiej Architektury podpisujących się pod pieczęcią Prezydenta Warszawy, z przyzwoleniem organów władz samorządowych Warszawy i nadzoru budowlanego.
Fot. 1. Droga krzyżowa pacjentów i personelu szpitala Wolskiego oraz chroniącej się tam ludności cywilnej na miejsce egzekucji.
Fotografia 1. jest fragmentem zdjęcia wykonanego 17 września 1944 przez niemiecki samolot zwiadowczy. W wielkim szpitalu przy ulicy Płockiej (prawa strona zdjęcia) zebrali się 5. sierpnia 1944 okoliczni mieszkańcy licząc na bezpieczeństwo w miejscu chronionym Konwencją Genewską. Przy wejściu do szpitala na wkraczających Niemców czekali: dyrektor szpitala – dr med. Józef Piasecki, profesor Janusz Zeyland (doskonale władający językiem niemieckim) i kapelan szpitala – ksiądz Kazimierz Ciecierski. W gabinecie dyrektora próbowali wytłumaczyć dowodzącemu oficerowi, że w szpitalu nie ma powstańców, a są tylko osoby cywilne – chorzy i personel. W odpowiedzi, oficer zabił ich strzelając z pistoletu w czoła. Resztę szpitala żołnierze „spacyfikowali” granatami obronnymi mogącymi razić odłamkami na 200 metrów, wrzucając je do sal z chorymi . Tych, którzy po tej masakrze pozostali przy życiu, wyprowadzono na egzekucję. Na fotografii 1. zaznaczono drogę na egzekucję ze szpitala ulicami Płocką i Górczewską. Za wiaduktem kolejowym nad ulicą Górczewską, po lewej stronie ulicy, zamknięci w stojącej tam hali, oczekiwali wraz z innymi mieszkańcami Woli na rozstrzelanie.
Fot. 2. Powiększony fragment lewej części fotografii 1 pokazuje rejon egzekucji i miejsca spalania zwłok tysięcy zamordowanych tu Polaków
Podczas Rzezi Woli w dniach 5-9 sierpnia 1944 egzekucje jej mieszkańców odbywały się niemal w każdym jej miejscu.
Wśród tych miejsc jest jedno szczególne – przy ulicy Górczewskiej 32. Fotografia 2 pokazuje to miejsce po północnej stronie jezdni ulicy Górczewskiej, w które z rejonu oczekiwania wyprowadzano ludzi na egzekucje. Tylko w tym miejscu rozstrzelano z broni maszynowej 12000 mieszkańców Woli wraz z personelem i chorymi Szpitala Wolskiego. Po egzekucjach zorganizowane przez Niemców tzw. Verbrennungskommando układało na przemian warstwy ciał zamordowanych i warstwy materiałów łatwopalnych a następnie te stosy spaliło.
Fot. 3. Kurhan spalonych zwłok rozstrzelanych oraz krzyże sfotografowane z wiaduktu kolejowego nad ulica Górczewską.
Po ucieczce Niemców w styczniu 1945 roku, mieszkańcy Woli (My, Naród!) ocalali z Rzezi wolskiej, Powstania i popowstaniowej tułaczki, na kurhanie powstałym ze spalonych ofiar rzezi, postawili z własnej inicjatywy krzyże pamiątkowe. Jeden krzyż stanął na szczycie kurhanu powstałego z ludzkich popiołów. W głębi fotografii widać co najmniej jeszcze jeden krzyż w miejscu, skąd żołnierze niemieccy strzelali z broni maszynowej w kierunku ustawianych pod ścianą. Liczne w Warszawie miejsca straceń były po Powstaniu spontanicznie (My, Naród!) przez mieszkańców oznaczane krzyżami. Najpierw drewnianymi, z czasem solidnymi metalowymi. Na początku lat sześćdziesiątych, jednocześnie w całym mieście z wszystkich miejsc straceń zdemontowano krzyże zastępując je jednakowymi płytami, na których jako tło, zamiast krzyża katolickiego, wprowadzono stylizowany krzyż z orderu wojskowego. Pod typowym dla wszystkich miejsc napisem umieszczano bardziej szczegółowe dla każdego miejsca informacje. Tu, pod napisem o masowym wymordowaniu 12000 Polaków, prawdopodobnie z inicjatywy pracowników Szpitala Wolskiego, dodano tekst informujący o wymordowaniu również chorych i personelu szpitala wolskiego z ulicy Płockiej.
Fot. 4. Ustawiona w miejscu krzyży w latach 60.. tablica upamiętnia zamordowanych w tym miejscu 12000 Polaków.
Na tablicy jest napis typowy dla setek tak oznaczonych miejsc warszawskich. „Tu od 5 do 12 sierpnia 1944 w masowych egzekucjach ludności cywilnej hitlerowcy rozstrzelali 12000 Polaków”. Pod spodem, prawdopodobnie z inicjatywy pracowników szpitala dopisano: „a wśród nich chorych i personel szpitala z ulicy Płockiej” . Z boku cokołu tablicy u dołu dopisano jest jeszcze jedna wiadomość. Osobista. „Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci”, za symbolem Polski Walczącej jest podpis „Stach Jabłoński”
Powtórzę pytanie zadane w jednym z blogów:
“Kiedy rodziny zamordowanych na Woli doczekają się oddania honorów ich bliskim przez Prezydenta Polski tak, jak doczekały się już rodziny zamordowanych w Katyniu? Kiedy honorowa kompania Polskiego Wojska przy udziale mieszkańców Warszawy i prezydentów okolicznych państw odda tutaj należny Im honor? Jak zapewnimy Im Wieczną Pamięć?”
W miejscu tym Polacy (My, Naród!), podobnie jak kiedyś w tzw. „dołku katyńskim” na Powązkach, spontanicznie od 1945 roku, pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, stawiali krzyże, by przekazać przyszłym pokoleniom … ku wiecznej pamięci. Z dołka katyńskiego władze usuwały krzyż, bo uważały, że godził w ówczesne sojusze. A dziś? Piszący te słowa podejrzewa, że urzędnicy Architektury Warszawy, zgadzając się na zbudowanie salonu samochodowego na tym, bliskim społecznym odczuciom pamięci, skrawku miasta, albo zostali przez inwestora przekupieni, albo działali w wyniku swojej głupoty. Na pewno jednak ich działania nie były zgodnie z polską Konstytucją. Szkoda, że również we władzach samorządowych miasta istnieje mechanizm decyzyjny, który pozwolił na to i pozwala dalej na temu podobne łajdactwa.
Profesor Jan Zieliński i dr Emil Wojda ze szpitala przy Płockiej, piszą: „W latach 80. ubiegłego stulecia — szczególnie trudnych, kiedy wielu Polakom wydawało się, że nadzieja na wolność nigdy się nie ziści, w Instytucie zrodziła się myśl, aby uczcić pamięć o pracownikach Szpitala Wolskiego, którzy oddali życie w czasie Powstania Warszawskiego w walce o wolność Polski. Planowano zbudować pomnik w miejscu rozstrzeliwań. Pani Barbara Cybulska — artysta plastyk — przygotowała makietę pomnika przedstawiającego w sposób symboliczny pochód ludzi. Wydział Architektury Dzielnicy Wola nie wyraził jednak zgody na postawienie pomnika, uzasadniając odmowę planami poszerzenia ulicy Górczewskiej i budowy trasy szybkiego ruchu w pobliżu wybranego miejsca.” (Pneumonol. Alergol. Pol. 2008; 76: 410–414)
Fot. 5. Społecznie wykonany i postawiony obok typowej tablicy okazały Krzyż.
Mieszkańcy Woli i personel Szpitala (My, Naród!), kontynuując rozpoczęty tu w 1945 roku społeczny wysiłek, wznieśli kilka lat temu obok oficjalnej tablicy pamiątkowej okazały krzyż. Krzyż, który teraz komuś przeszkadza. To najbardziej tragiczne miejsce spośród setek tragicznych miejsc Warszawy jest jakby celowo wymazywane z polskiej pamięci. W 2009 roku dopiero interwencja jednej niżej podpisanych blogerek spowodowała dopisanie go do listy kilkuset miejsc, w których 1. sierpnia zostały złożone wiązanki kwiatów od pani Prezydent Warszawy. Krzyż wydaje się być przytłoczony zbudowanym w jego tle salonem samochodowym.
Fot. 6. Parking od strony salonu samochodowego
Od strony salonu krzyż jakby zawadza parkującym tu samochodom. Z programu telewizji Trwam wyemitowanego przed 65. rocznicą rzezi Woli dowiedzieliśmy się od troszczących się o to miejsce profesora Jana Zielińskiego i dr Emila Wojdy ze szpitala wolskiego, a także pana Macieja Grączewskiego, który utracił tu w egzekucji swego Ojca, że władze Woli czynią teraz starania o zdemontowanie tego krzyża z miejsca pamięci kilku już pokoleń. Z miejsca, skąd żołnierze niemieccy, na rozkaz kanclerza Hitlera, z karabinów maszynowych zamordowali tu, w ciągu tych kilku sierpniowych dni 1944 roku, kilkanaście tysięcy Polaków.
Fot. 7. Piątego sierpnia 2009, w 65. rocznice rozpoczęcia rzezi Woli odprawione zostało nabożeństwo w kościele św. Wojciecha.
Kościół Świętego Wojciecha stoi na obszarze dokonania się zbrodni. Niemcy gromadzili w nim mieszkańców Woli przed egzekucją lub wywózką. Z nieużywanej teraz ambony, żołdak terroryzował zgromadzonych w kościele ludzi pistoletem maszynowym. Niektórych rozstrzeliwano bezpośrednio pod murem kościelnym. Kobiety przed zamordowaniem gwałcono. 5. sierpnia 2009, w 65. rocznicę rozpoczęcia Rzezi Woli, w kościele Św. Wojciecha odbyło się nabożeństwo. Mszę koncelebrowali obaj metropolici warszawscy abp. Tadeusz Nycz i abp. Henryk Hoser. W kościele było pełno – niemal same siwe głowy. Zapewne rodziny ofiar.
Z przodu sześć ławek zarezerwowanych było dla gości oficjalnych. W jednej siedział profesor Zieliński i towarzyszące mu osoby. Pięć ławek stało pustych.
Fot. 8. Nabożeństwo koncelebrowali obaj arcybiskupi warszawscy
Henryk Hoser i Kazimierz Nycz
Na ławkach zarezerwowanych dla oficjalnych gości, nie było widać przedstawicieli ani Prezydenta Polski, ani Prezydent Warszawy, ani nawet Burmistrza dzielnicy Wola. Homilię wygłosił rodak z Woli – abp. Henryk Hoser.
W Rzezi Woli w sierpniu 1944 zabito Mu Dziadka i Ojca.
W przejmującej homilii wspomniał pogrzeb sprzed 63 lat, w którym zamiast zwłok ludzkich w kondukcie z kościoła Zbawiciela na cmentarz wolski w 120 trumnach wieziono 12 ton spalonych prochów ludzkich zebranych z opisanego wyżej miejsca. Arcybiskupi podczas tej mszy poświęcili piękną pamiątkową granitową tablicę. Czy będzie dla niej zachowane godne pamięci miejsce przy ulicy Górczewskiej 32?
Fot. 9. Architektura dzielnicy Wola wydała zezwolenie zabudowania pokazanego na fotografiach 2 i 3 miejsca egzekucji salonem samochodowym
Fotografia została skadrowana tak, że niemal dokładnie pokazuje obszar widoczny na fotografii 2.
Zgody na umieszczenie tu pomnika zaprojektowanego z inicjatywy pracowników szpitala wolskiego i mieszkańców Woli władze dzielnicy dać nie zechciały. Na budowę salonu samochodowego na fragmencie zieleni kryjącym dotąd zachowane tu w pamięci mieszkańców miejsce straceń zdecydowały się jednak zezwolić.
Fot. 10. Pozostawiony między nowo zbudowanym salonem samochodowym a poszerzaną jezdnią ulicy Górczewskiej obszar zieleni wokół Krzyża władze Architektury pozwoliły przerobić na parking.
POMIMO NATRAFIENIA TU KOPARKĄ NA SPALONE PROCHY i POPIÓŁ budowy parkingu nie przerwano . Jakby tego było mało zezwolono też na zbudowanie parkingu dla samochodów wokół Krzyża i tablicy pamiątkowej. Nie przerwano budowy parkingu nawet wtedy, kiedy koparką przecięto pokaźną, zalegającą w białym piachu, warstwę czarnego popiołu i spalenizny. W cywilizowanym świecie kierownik robót wstrzymałby prace i wezwał archeologów. Na Woli nie było to potrzebne. Czy zdecydowała o tym pazerność na pieniądze czy głupota urzędników? więcej»
Szanowny Panie Rzeczniku!
1.
W związku z opisaną wyżej sprawą łamania zapewnionych Konstytucją naszych podstawowych praw obywatelskich, wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, zobowiązani by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku, pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, domagamy się interwencji dla doprowadzenia opisanego wyżej miejsca pamięci do stanu jego godnego.
Będziemy wdzięczni, jeżeli Rzecznik Praw Obywatelskich poczyni starania, aby Rodziny pomordowanych na Woli doczekały się wreszcie uczczenia pamięci ich bliskich tak, jak doczekały się już Rodziny Katyńskie. Aby przyszłoroczne uroczystości odbyły się w tym miejscu otwarcie, w pełnym świetle dnia, z udziałem najwyższych władz państwowych w asyście Kompanii Honorowej Wojska Polskiego.
2.
Prosimy, aby Rzecznik spowodował cofnięcie decyzji warszawskiej architektury przeznaczającej miejsce zawierające do dziś prochy poległych, na salon samochodowy i służący mu parking oraz spowodował uczynienie tam co najmniej skromnego sanktuarium, aby oddać honor zamordowanym i żeby osoby tam przybywające, a zwłaszcza młodzież szkolna, mogli się w tym miejscu uczyć historii.
3.
Ostatnie, ale nie mniej ważne: prosimy, aby Rzecznik zbadał stan prawny, wykorzystywany albo przez powiązania korupcyjne lub przez głupotę urzędników, a pozwalający władzom architektonicznym Miasta Warszawy zezwalać na zabudowywanie miejsc, które ze względów społecznych nie powinny być zabudowywane.
Powyżej opisana sprawa wykazuje bowiem, że obowiązujący obecnie stan prawny pozwala na zaistnienie działań lub zaniechań władzy państwowej i samorządowej powodujących skutki sprzeczne z duchem i literą polskiej Konstytucji oraz z elementarnym odczuciem obywatelskiej uczciwości. Piszący te słowa zapewniają Pana Rzecznika, że nie jest to w Warszawie jedyny tego rodzaju przypadek.
(-)Almanzor
(-)Ellenai
(-)Maryla
(-)Nurni
W rzeczywistym pismie zostały podane realne dane osobowe sygnatariuszy (przyp. A.)
Filed under: DOKUMENT
- Wola44 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz