Kresy: Niechciane dziedzictwo (Adam Andruszkiewicz)
Zła sytuacja Polaków na przedwojennych polskich Kresach wschodnich, leżących dziś w granicach Litwy, Białorusi i Ukrainy nie jest żadną tajemnicą, lecz faktem powszechnie wiadomym. Niestety, organem, który może w tym zakresie najwięcej, a jednocześnie najczęściej milczy i robi niewiele, jest polski rząd oraz polscy politycy w ogóle.
Tajemnicą poliszynela jest również fakt, iż mniejszości polskie w państwach wyżej wymienionych, mają się nie tylko źle, lecz także coraz gorzej. Każdego tygodnia słyszymy o nowych ekscesach i formach dyskryminacji.
W ostatnim czasie nasiliła się walka z polskością na Litwie. Jest to sformułowanie mocne, acz niestety prawdziwe. Co jednak dziwi najbardziej, walka ta ma miejsce w państwie podobno demokratycznym, zrzeszonym w UE, w kraju, który ma ponoć bardzo bliskie i ciepłe relacje z Polską.
Za doskonały przykład tej walki, służyć może głośna sprawa usuwania tablic z polskimi nazwami ulic w rejonie Wileńskim i Solecznickim. W zeszłym roku litewskie sądy nakazały Polakom usuwanie polskojęzycznych tablic. Warto w tym miejscu przypomnieć, że podobnych problemów w Polsce nie ma mniejszość litewska. Tablice litewskojęzyczne można spotkać w chociażby leżącym na Podlasiu, Puńsku.
Kolejnym problemem, który tylko z pozoru został uregulowany w polsko-litewskim traktacie o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1994 roku, jest kwestia pisowni polskich nazwisk w litewskich paszportach. W listopadzie 2009 roku Sąd Konstytucyjny Litwy orzekł, że oficjalny zapis nazwiska w paszporcie obywatela RL powinien być dokonany w języku litewskim.
Jednak największym problemem Polaków na Litwie, mającym wymiar perspektywiczny, a więc i fundamentalny dla możliwości przetrwania naszych rodaków na tym terenie, jest pogarszająca się sytuacja tamtejszej polskiej oświaty.
Litewskie władze obrały taktykę podwójnego działania, w celu wyniszczenia polskiego szkolnictwa. Pierwsze, ma na celu bogatsze wyposażanie litewskich szkół, będących w sąsiedztwie szkół polskich. Litewskie szkoły posiadają o wiele lepsze zaplecze edukacyjno-sportowe, co ma stanowić zachętę do posyłania do tych placówek dzieci także przez polskich rodziców. Drugie, uderza bezpośrednio w szkolnictwo polskie. Polega m.in. na obcinaniu funduszy przeznaczonych na utrzymanie szkół, czy skreśleniu języka polskiego z listy obowiązkowych przedmiotów maturalnych. Wyraźnym celem tego posunięcia jest chęć zniechęcenia młodych Polaków do przykładnej nauki ojczystej mowy, co w konsekwencji grozi powolną lituanizacją młodego polskiego pokolenia w RL.
Kolejnym krajem, z którym wg polskiego rządu mamy ,,przyjacielskie stosunki’’ i jednocześnie w jego granicach znajduje się duże skupisko Polaków, jest Ukraina.
W ostatnim czasie również dochodzi do dużych spięć polsko-ukraińskich, przede wszystkim na tle historycznym. Nasz wschodni sąsiad nasilił proces gloryfikowania zbrodniczej wobec Polaków i Żydów, Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Stepana Bandery. Teraz jednak, nie obserwujemy już zwykłych akcji nielicznych grup neofaszystowskich z zachodniej części Ukrainy, lecz oficjalne polityczne rehabilitacje, nawet na szczeblu głowy państwa. Otóż 20 I 2010 roku, prezydent Wiktor Juszczenko, wydał dekret ogłaszający Stepana Banderę ,,Bohaterem Ukrainy’’. Po tym splunięciu w twarz Polakom, przez tak nadzwyczaj cenionego i zwanego w Polsce ,,przyjacielem’’ przez polskich polityków ukraińskiego prezydenta, nie doczekaliśmy się żadnej zdecydowanej reakcji ze strony naszego rządu, zaś prezydent Kaczyński ograniczył się do krótkiego, politycznie poprawnego oświadczenia, w którym wyraził ,,negatywną ocenę’’ tego niewątpliwego skandalu.
Tarcia na linii Kresowianie-Ukraińcy mają także miejsce na polu kultury i edukacji. Otóż we Lwowie, wg wielu stolicy polskich kresów, władze zabraniają ustanowienia z pozoru tak oczywistej instytucji, jak Dom Polski. Jest to karygodne, iż środowiska kresowe na Ukrainie nie posiadają nawet elementarnej instytucji umożliwiającej skuteczne działania w zakresie podtrzymania polskości. Dla porównania dodać można, iż analogiczny ,,Narodny Dom’’ Ukraińców z powodzeniem funkcjonuje w Przemyślu, a fundusze przeznaczane przez rząd polski na rozwój środowisk ukraińskich w Polsce są nieporównywalnie większe od tych, które otrzymują od rządu ukraińskiego tamtejsi Polacy.
Jednakże najtrudniejsza sytuacja Polaków ma miejsce niewątpliwie na Białorusi, gdzie wg różnych szacunków mieszka nawet około miliona naszych rodaków. U naszego wschodniego sąsiada, trwa, bowiem otwarta wojna pomiędzy Związkiem Polaków na Białorusi reprezentowanym przez A. Borys, a prorządową, grupą ,,Polaków’’(większość z trudem włada językiem polskim), popieraną oficjalnie przez administrację prezydenta Łukaszenki.
Konflikt trwa od już od przeszło pięciu lat i niestety odbija się negatywnie na sytuacji naszych rodaków. Otóż na Białorusi, istnieje zaledwie kilka szkół z językiem polskim, jako wykładowym. Ponadto, w ostatnich tygodniach pojawiły się groźby zamknięcia Liceum Społecznego Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie. Dla i tak już częściowo zrusyfikowanego polskiego młodego pokolenia, może być to zabójczy cios.
Szerokim echem w mediach odbiły się także ostatnio wydarzenia w białoruskim Iwieńcu, gdzie milicja przy wsparciu prorządowego ZPB usiłuje odebrać Polakom istniejący tam Dom Polski, wybudowany za polskie pieniądze. Polscy politycy tradycyjnie nie podejmują większych kroków, aniżeli wyrażanie swojego ,,zaniepokojenia’’. Pod koniec tygodnia spodziewana jest wizyta w Warszawie białoruskiego szefa dyplomacji. Czy doczekamy się jakiejś stanowczej reakcji ze strony polskich władz?
Odrębnym problemem Polaków na Kresach, który nie może być rozwiązywany na szczeblu władz państwowych, jest proces wynaradawiania ,,polskiego’’ (dotychczas Katolicy na Kresach byli kojarzeni głównie z Polakami) Kościoła Katolickiego na wschodzie.
Proces ten polega na usuwaniu z parafii katolickich księży polskich i umieszczaniu w ich miejsce kapłanów z danego kraju o niepolskiej narodowości, co w konsekwencji prowadzi do zaniku na danym obszarze liturgii w naszym języku. Szczególnie silnie procesy te występują na Białorusi, gdzie są wspierane przez rząd (w postaci oficjalnego wydalania polskich kapłanów) oraz na Ukrainie. Misja Kościoła Katolickiego na wschodzie w podtrzymywaniu polskości jest niemal tak samo ważna, jak pozostałych polonijnych placówek oświatowych i kulturowych, a może nawet i większa, ze względu na budowę duchowej więzi z narodem, jaka dokonuje się w czasie Mszy Świętych odprawianych w naszym ojczystym języku. Właśnie, dlatego, Polacy powinni za wszelką cenę, także drogą wewnątrzkościelną, starać się niwelować działania podejmowane na wschodzie w tym zakresie.
Reasumując, chciałbym wyrazić swoje podziękowania dla wszystkich Polaków, zrzeszonych w różnych organizacjach kresowych, jak i tych działających na innych polach, w celu obrony polskości za naszą wschodnią granicą. To właśnie dla tych ludzi, w przeciwieństwie do zdecydowanej większości polskich oficjeli, Kresy pozostają dziedzictwem, które nie tylko można, ale i trzeba uratować.
Adam Andruszkiewicz
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz