Kto dokonał „przecieku” w sprawie afery hazardowej? W kryminalistyce stosuje się zasadę redukcji różnego rodzaju wersji wydarzeń. Redukcja może dotyczyć hipotez, czasu działania, a także samych podejrzanych. Król dedykacji Sherlock Holmes mawiał zawsze, że jeżeli poweźmiemy jakieś twierdzenie, które nie jest sprzeczne z ogólnym porządkiem wydarzeń, to jest to twierdzenie prawdziwe…

Pierwsze sygnały o „przecieku” pojawiły się 25 sierpnia 2009 roku. Jedenaście dni wcześniej odbyło się spotkanie premiera Donalda Tuska z szefem CBA Mariuszem Kamińskiem, na którym ten ostatni poinformował premiera o nielegalnych działaniach prominentnych polityków PO, w sprawie prac legislacyjnych nad ustawą o zakładach wzajemnych i grach losowych. Zaraz po spotkaniu o jego przebiegu premier poinformował swojego ówczesnego zastępcę Grzegorza Schetynę. Schetyna sam się przyznał do tego faktu w programie Moniki Olejnik, pod tytułem „Kropka nad i”. W notatce sekretarza rządowego kolegium do spraw służb specjalnych – Jacka Cichockiego obecność Schetyny została całkowicie przemilczana. Kolejną osobą z którą Donald Tusk rozmawiał po wizycie Mariusza Kamińskiego był ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki, indagując go rzekomo o rolę jaką pełnił w procesie tworzeniu ustawy hazardowej. Do „przecieku” musiało więc dojść pomiędzy 14 a 25 sierpnia 2009 roku.

Czy pierwszym źródłem informacji mógł być sam premier Donald Tusk? Istnieją przynajmniej trzy możliwości. Po pierwsze premier świadomie ostrzegł swoich partyjnych kolegów Grzegorza Schetynę oraz Mirosława Drzewieckiego. Okolicznością poważnie wspierającą to założenie jest ukrycie faktu rozmowy ze Schetyną w notatce Cichockiego. Według wersji szefa CBA Mariusza Kamińskiego – premier został poinformowany także o zastrzeżeniach wobec Schetyny. Sam Donald Tusk oraz Jacek Cichocki zdecydowanie tej wersji zaprzeczają. Jeżeli jednak Kamiński rzeczywiście przedstawił premierowi wątpliwości dotyczące roli Grzegorza Schetyny w kwestii nielegalnego hazardowego lobbingu, to Schetyna powinien być ostatnią osobą z którą Donald Tusk o tej sprawie chciałby rozmawiać. Tymczasem z wypowiedzi Schetyny w programie „Kropka nad i” wynika, iż został on o całej sytuacji poinformowany zaraz po spotkaniu premiera z Kamińskim. W efekcie więc ukrycie faktu rozmowy ze Schetyną w notatce Cichockiego jest okolicznością potwierdzającą wersję Kamiński, iż informował on premiera również o podejrzeniach wobec Schetyny… W ten sposób Cichocki ukrył po prostu zdarzenie stawiające premiera w niekomfortowej sytuacji.  Po drugie premier mógł świadomie prowadzić rozmowę ze Schetyną oraz Drzewieckim w taki sposób, aby jego interlokutorzy zorientowali się o co chodzi, wysyłając im wyraźne (choć niebezpośrednie) sygnały o zainteresowaniu tematem tworzenia ustawy hazardowej ze strony CBA. Po trzecie Donald Tusk mógł działać w dobrej wierze, ale jego wypowiedzi formułowane były tak niefortunnie, że zarówno Schetyna, jak i Drzewiecki (albo przynajmniej jeden z nich) zorientowali się – „co jest grane”. W pierwszym i drugim przypadku mielibyśmy do czynienia ze świadomym współdziałaniem premiera z politykami nielegalnie lobbującymi na rzecz korzystnych dla branży hazardowej rozwiązań legislacyjnych i celowym torpedowaniem akcji CBA; w trzecim zaś co najmniej z niefrasobliwością.

Czy pierwszym ogniwem, „przecieku” mogło być samo CBA? Prawdopodobieństwo takiego scenariusza równe jest prawie zeru. Kamiński to ideowiec, formalista nie sprzeniewierzyłby się więc swoim własnym zasadom. CBA jest jego „dzieckiem”, nie zrobiłby zatem nic, co by mogło godzić w prestiż, dobre imię oraz skuteczność tej organizacji. Nawet gdyby jednak uwzględnić polityczne zaangażowanie Kamińskiego, to w interesie jego politycznego obozu było raczej doprowadzenie całej akcji do końca, złapanie spiskujących z „szemranymi”, hazardowymi biznesmenami polityków na gorącym uczynku, udowodnienie im korupcji, a nie „palenie” dobrze zapowiadającej się akcji w połowie drogi. Przecieku również raczej nie dokonał sekretarz rządowego kolegium do spraw służb specjalnych – Jacek Cichocki. Nie miał, bowiem w tym żadnego interesu, a stracić mógłby bardzo wiele. Jego rola sprawdza się tylko do „tuszowania” ewentualnej winy premiera.

Czy kolejnymi ogniwami „przecieku” mogli być Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki? W praktyce innego wytłumaczenia właściwie nie ma, choć całe rozumowanie oparte jest na logice czysto poszlakowej. Tylko Schetyna oraz Drzewiecki posiadali w sprawie afery hazardowej wiedzę otrzymaną od premiera. A formalnie jedynie Schetyna, bo co do Drzewieckiego, to – jak na razie – istnieją dość mgliste przypuszczenia, że mógł sam „zwęszyć” całą sytuację na podstawie rozmowy z Tuskiem. Używając żargonu policyjnego tylko oni posiadali motywy, aby przekazać pozyskane (w taki czy inny sposób) od premiera informacje dalej. Ich interes w tej sprawie nie podlega więc żadnym wątpliwościom. Tylko według takiego „klucza” zaistniały przebieg wydarzeń udaje się racjonalnie wytłumaczyć i powiązać jego poszczególne ogniwa ze sobą, w logiczny oraz niesprzeczny ciąg. Bezpośrednio „przecieku” do hazardowych biznesmenów dokonał najprawdopodobniej ktoś z najbliższego otoczenia Schetyny lub Drzewieckiego. W grę mogą wchodzić  ich parlamentarni asystenci, współpracownicy, bądź też inni wtajemniczenie w kulisy sprawy posłowie. Zarówno Schetyna, jak i Drzewiecki pewnie by aż tak dalece osobiście nie zaryzykowali, aby przekazywać „cynę” z ust do ust. Dlatego bilingi rozmów telefonicznych Grzegorza Schetyny, ale również Mirosława Drzewieckiego, a także wszystkich innych powiązanych z nimi osób mogą pokazać, jak przebiegały poszczególne „połączenia” i jaki był ich kierunek…

 

Romano Manka-Wlodarczyk