Bardzo możliwe, że już za rok prezydentem będzie ulubieniec salonów i mediów. Gdyby zatem ktoś z szanownych czytelników chciał sobie ulżyć i publicznie dać upust swojej frustracji z tego powodu, podaję katalog dopuszczalnych inwektyw:
„kurdupel, cham, dureń, gnój, śmieć i złodziej”.
Każdym z tych słów można określić Prezydenta RP bez narażenia się na zarzut jego publicznego znieważenia (art. 135 § 2 kodeksu karnego) . Jeżeli zaś jest osoba, której słowa te nie wystarczą dla wyrażenia swoich emocji, można jeszcze bezkarnie zapytać o alkoholizm prezydenta lub zasugerować, że potrzebna mu jest gumowa lala. Należy jednak unikać w stosunku do prezydenta określenia „komunistyczny agent” oraz charakteryzowania jego pośladków jako „gruba d…”. Polski wymiar sprawiedliwości uznał bowiem, że jest to obelżywe, co najmniej w stosunku do A. Kwaśniewskiego.
Po publicznym określeniu przyszłego prezydenta we wskazany powyżej sposób proponuję dla bezpieczeństwa wsadzić flagę w psią kupę, podrzeć biblię i powiesić genitalia (najlepiej swoje) na krzyżu. Może to być pomocne przy udowadnianiu przed sądem niepoczytalności. Istnieje bowiem ryzyko, że powyższe inwektywy natychmiast po zmianie na stanowisku prezydenta mogą nabrać charakteru znieważającego. W końcu żyjemy w państwie prawa...
napisz pierwszy komentarz