Banda czworga
Kirker, ndz., 20/12/2009 - 15:18
Przeczytałem ostatnio tekst Edmunda Dantesa Chłopcy do bicia III RP. Poczułem się w istotny sposób urażony. Tekst zawiera socjalistyczne projekcje na temat gospodarki wolnorynkowej. Najlepsze, że nie pierwszy raz PO kojarzona jest właśnie z takim dzikim kapitalizmem, którego de facto oni nie wyznają. Skojarzenie wolnorynkowej - i co by nie mówić, zdrowej - gospodarki z jakimkolwiek popieraniem PO to błąd w rozumowaniu. Na nim opiera się cały przywoływany tekst. W założeniach mamy do czynienia z następnym błędem logicznym. Tworzy się tutaj fałszywą dychotomię między PiS a PO, jakoby te ugrupowanie miałyby się od siebie znacząco różnić. To powielanie propagandowej tezy, gdzie z jednej strony są rycerze światła, a z drugiej bestie do zwalczenia. Kto zajmuje tam jaką rolę, zależy od sympatii, czy skierowane w kierunku PiS, czy też PO.
Śmiem twierdzić, że to uleganie medialnej propagandzie. PO bowiem ekonomicznie leseferystyczna nie jest. Podnosi podatki i wprowadza nowe, rozmnaża biurokrację itd. Ta rzekoma wolnorynkowość PO wynika z tego, że sami sobie nadali miano "liberałów", co w naszym kraju ma jasne konotacje. Wypadałoby spojrzeć na sprawę trzeźwo. Czy w ogóle partie obecnego politycznego głównego nurtu różnią się w taki znaczący sposób?
Swego czasu ukuto termin "banda czworga". Chodziło o to, że poszczególne partie w głównym nurcie polityki praktycznie się od siebie nie różnią. Owszem, można wymieniać, że jedni zrobili to, drudzy tamto, jeszcze inni jeszcze coś innego. Ale czy nie są to tak mało znaczące liczby jak dziesiąte miejsce po przecinku? Wypada się zatem zastanowić, czy banda czworga naprawdę istnieje, czy nie jest jedynie chybioną myślą Janusza Korwin-Mikkego?
Zobaczmy, co poszczególne ugrupowania myślą o niepodległości Polski. Jak przyszło co do czego to wszystkie bez wyjątku poparły Targowicę bis. Wiadomo po von Thusku nie należało się spodziewać niczego innego, w końcu swego czasu pisał, że polskość to nienormalność. Pokładano jednak nadzieję w Kaczyńskim. Ten odmieniał "Polska" przez wszystkie przypadki. A jak przyszło co do czego, to za traktatem degradującym nasze państwo do Nadwiślańskiej Europejskiej Republiki Socjalistycznej bez wahania zagłosował. Można tu rozważać, kto jest większym łgarzem. Taki von Thusk czy Al-Kwaski jasno mówili, w jakich to organach mieli Polskę. Przyznawali to przynajmniej bez ogródek. Taki Kaczyński natomiast... mydlił oczy narodowo-katolickiemu elektoratowi, żeby od jego partii się nie odwrócił. Wiadomo potem, co zrobił; doprowadził do kasacji państwa polskiego.
Wszystkie obecne w głównym nurcie ugrupowania są za tym, żeby Polska była zależna od woli większych decydentów. Kiedyś była Moskwa, teraz mamy Brukselę. Stare powiedzenie mówi, że historia się kołem toczy. Po środowiskach postkomunistycznych i udeckich niczego innego się spodziewać nie można było, przecież jedni wywodzą się z natolińczyków, a drudzy z puławian. PiS, rzekomo taki za niepodległością, okazał się od nich niczym nie różnić.
A kwestie światopoglądowe i obyczajowe? Wszystkie partie obecne w parlamencie, zatem mające wpływ na prawną rzeczywistość, są za modernizmem w tej dziedzinie. O postkomunistach czy udecji wypowiadać się tutaj nie ma po co, bo jaki koń jest, to każdy widzi. Teraz, czy PiS się tak od nich różni? Przecież światopogląd Kaczyńskiego to ROAD pomieszany nieco z antykomunizmem. On nie pozwoli, żeby partia pod względem światopoglądowym za bardzo skręciła na prawo, ponieważ kłóci się to z jego lewicowymi przekonaniami w tej dziedzinie (nie tylko zresztą). Trzeba być jednak na tyle konserwatywnym, żeby niszę narodowo-katolickiego elektoratu utrzymywać. Przy okazji nie należy doprowadzić do sytuacji, w której ci ludzie pójdą i zagłosują na jakąś inną partię. Jawny światopoglądowy permisywizm do tego mógłby doprowadzić. Tak to się go chowa pod dywanem. Z tego powodu mało kto krzyczy, iż król jest nagi - poza nielicznymi niezależnymi obserwatorami. Nikt również nie zwraca uwagi na to, dlaczego Kaczyński zwrócił się w kierunku takiego, a nie innego elektoratu. Nisze były już zagospodarowane. Gdyby miał lepszy refleks, to dzisiaj pewnie oglądalibyśmy go jako mędrca z namaszczenia Gejety Wyborczej. Ludzie interesują się jednak partyjniactwem, a nie polityką. To, co było dwa tygodnie temu, już się nie liczy. A początek lat dziewięćdziesiątych... przecież to tak odległe dzieje jak egipskie piramidy.
Jeżeli ktoś potrzebuje empirycznych dowodów, to niech przyjrzy się jak to PiS głosował na przykład w sprawie kary śmierci. Wtedy nawet tego nie poczynił, ponieważ cały klub parlamentarny opuścił salę obrad. W przypadku poprawki do ustawy zasadniczej lansowanej przez Marka Jurka doszło do wyłamania się części posłów PiS, w efekcie to upadło. Wspomnieć wypada również o wypowiedziach Nelli Rokity czy Kluzik Rostkowskiej na temat aborcji. No i jak tu nie mówić o bandzie czworga? Zarówno Tusk, Kaczyński jak i Napieralski myślą o tym tak samo.
Na zakończenie zostają względy gospodarcze oraz konstrukcja państwa. Wszystkie obecne w parlamencie partie zgadzają się na to, że ma być podatek dochodowy. Nie ważne, czy to liniowy, czy progresywny, to jest w tym przypadku drugorzędne. Tak samo wszystkie uważają, że powinien być przymus szkolny czy ubezpieczeniowy. Oni myślą, że państwo powinno bezpośrednio ingerować w gospodarkę, są zwolennikami państwowych przedsiębiorstw. Uważają, że gospodarka powinna być reglamentowana w jak największym stopniu. Jednym z najbardziej widocznych skutków ich rządów jest przyrost biurokracji w tempie geometrycznym. Obecnie mamy tego ponad dwa razy więcej niż w PRL. Wszystkie partie obecne w głównym nurcie to zwolennicy państwa socjalistycznego z państwowymi monopolistycznymi molochami, takowymi służbą zdrowia, ubezpieczeniami, szkolnictwem, opieką społeczną itd. Nikt nie twierdzi, że można inaczej. Przecież na państwo mogą składać się armia, policja, sądy, system penitencjarny oraz podstawowa infrastruktura.
Wszystkie obecne tam partie popierają również proporcjonalną ordynację wyborczą oraz model kohabitacji. Nikomu nie zależy, żeby wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze - to już lepsze niż to, co mamy obecnie, chociaż nie bez wad - oraz republikę prezydencką. Ale nie... to by zagroziło interesom obecnych partii, więc się tego nie zrobi.
Patrząc na to wszystko. Mamy jednym słowem bandę czworga i nie jest to żaden wymysł z kosmosu. Ktoś mi powie, że i tak trzeba głosować na PiS? A czy za systemu sprzed roku 1989 opłacało się bardziej głosować na SD czy ZSL niż na PZPR? Chyba nie. Tak więc głosując na partie obecne obecnie w parlamencie popiera się tą bezkształtną magmę. Oni tam siedzą już dwadzieścia lat i nic pozytywnego nie zrobili. Wszystko zostało wręcz zaprzepaszczone. No i jak można takich ludzi popierać, widząc jeszcze w części z nich ostatnich sprawiedliwych?
Śmiem twierdzić, że to uleganie medialnej propagandzie. PO bowiem ekonomicznie leseferystyczna nie jest. Podnosi podatki i wprowadza nowe, rozmnaża biurokrację itd. Ta rzekoma wolnorynkowość PO wynika z tego, że sami sobie nadali miano "liberałów", co w naszym kraju ma jasne konotacje. Wypadałoby spojrzeć na sprawę trzeźwo. Czy w ogóle partie obecnego politycznego głównego nurtu różnią się w taki znaczący sposób?
Swego czasu ukuto termin "banda czworga". Chodziło o to, że poszczególne partie w głównym nurcie polityki praktycznie się od siebie nie różnią. Owszem, można wymieniać, że jedni zrobili to, drudzy tamto, jeszcze inni jeszcze coś innego. Ale czy nie są to tak mało znaczące liczby jak dziesiąte miejsce po przecinku? Wypada się zatem zastanowić, czy banda czworga naprawdę istnieje, czy nie jest jedynie chybioną myślą Janusza Korwin-Mikkego?
Zobaczmy, co poszczególne ugrupowania myślą o niepodległości Polski. Jak przyszło co do czego to wszystkie bez wyjątku poparły Targowicę bis. Wiadomo po von Thusku nie należało się spodziewać niczego innego, w końcu swego czasu pisał, że polskość to nienormalność. Pokładano jednak nadzieję w Kaczyńskim. Ten odmieniał "Polska" przez wszystkie przypadki. A jak przyszło co do czego, to za traktatem degradującym nasze państwo do Nadwiślańskiej Europejskiej Republiki Socjalistycznej bez wahania zagłosował. Można tu rozważać, kto jest większym łgarzem. Taki von Thusk czy Al-Kwaski jasno mówili, w jakich to organach mieli Polskę. Przyznawali to przynajmniej bez ogródek. Taki Kaczyński natomiast... mydlił oczy narodowo-katolickiemu elektoratowi, żeby od jego partii się nie odwrócił. Wiadomo potem, co zrobił; doprowadził do kasacji państwa polskiego.
Wszystkie obecne w głównym nurcie ugrupowania są za tym, żeby Polska była zależna od woli większych decydentów. Kiedyś była Moskwa, teraz mamy Brukselę. Stare powiedzenie mówi, że historia się kołem toczy. Po środowiskach postkomunistycznych i udeckich niczego innego się spodziewać nie można było, przecież jedni wywodzą się z natolińczyków, a drudzy z puławian. PiS, rzekomo taki za niepodległością, okazał się od nich niczym nie różnić.
A kwestie światopoglądowe i obyczajowe? Wszystkie partie obecne w parlamencie, zatem mające wpływ na prawną rzeczywistość, są za modernizmem w tej dziedzinie. O postkomunistach czy udecji wypowiadać się tutaj nie ma po co, bo jaki koń jest, to każdy widzi. Teraz, czy PiS się tak od nich różni? Przecież światopogląd Kaczyńskiego to ROAD pomieszany nieco z antykomunizmem. On nie pozwoli, żeby partia pod względem światopoglądowym za bardzo skręciła na prawo, ponieważ kłóci się to z jego lewicowymi przekonaniami w tej dziedzinie (nie tylko zresztą). Trzeba być jednak na tyle konserwatywnym, żeby niszę narodowo-katolickiego elektoratu utrzymywać. Przy okazji nie należy doprowadzić do sytuacji, w której ci ludzie pójdą i zagłosują na jakąś inną partię. Jawny światopoglądowy permisywizm do tego mógłby doprowadzić. Tak to się go chowa pod dywanem. Z tego powodu mało kto krzyczy, iż król jest nagi - poza nielicznymi niezależnymi obserwatorami. Nikt również nie zwraca uwagi na to, dlaczego Kaczyński zwrócił się w kierunku takiego, a nie innego elektoratu. Nisze były już zagospodarowane. Gdyby miał lepszy refleks, to dzisiaj pewnie oglądalibyśmy go jako mędrca z namaszczenia Gejety Wyborczej. Ludzie interesują się jednak partyjniactwem, a nie polityką. To, co było dwa tygodnie temu, już się nie liczy. A początek lat dziewięćdziesiątych... przecież to tak odległe dzieje jak egipskie piramidy.
Jeżeli ktoś potrzebuje empirycznych dowodów, to niech przyjrzy się jak to PiS głosował na przykład w sprawie kary śmierci. Wtedy nawet tego nie poczynił, ponieważ cały klub parlamentarny opuścił salę obrad. W przypadku poprawki do ustawy zasadniczej lansowanej przez Marka Jurka doszło do wyłamania się części posłów PiS, w efekcie to upadło. Wspomnieć wypada również o wypowiedziach Nelli Rokity czy Kluzik Rostkowskiej na temat aborcji. No i jak tu nie mówić o bandzie czworga? Zarówno Tusk, Kaczyński jak i Napieralski myślą o tym tak samo.
Na zakończenie zostają względy gospodarcze oraz konstrukcja państwa. Wszystkie obecne w parlamencie partie zgadzają się na to, że ma być podatek dochodowy. Nie ważne, czy to liniowy, czy progresywny, to jest w tym przypadku drugorzędne. Tak samo wszystkie uważają, że powinien być przymus szkolny czy ubezpieczeniowy. Oni myślą, że państwo powinno bezpośrednio ingerować w gospodarkę, są zwolennikami państwowych przedsiębiorstw. Uważają, że gospodarka powinna być reglamentowana w jak największym stopniu. Jednym z najbardziej widocznych skutków ich rządów jest przyrost biurokracji w tempie geometrycznym. Obecnie mamy tego ponad dwa razy więcej niż w PRL. Wszystkie partie obecne w głównym nurcie to zwolennicy państwa socjalistycznego z państwowymi monopolistycznymi molochami, takowymi służbą zdrowia, ubezpieczeniami, szkolnictwem, opieką społeczną itd. Nikt nie twierdzi, że można inaczej. Przecież na państwo mogą składać się armia, policja, sądy, system penitencjarny oraz podstawowa infrastruktura.
Wszystkie obecne tam partie popierają również proporcjonalną ordynację wyborczą oraz model kohabitacji. Nikomu nie zależy, żeby wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze - to już lepsze niż to, co mamy obecnie, chociaż nie bez wad - oraz republikę prezydencką. Ale nie... to by zagroziło interesom obecnych partii, więc się tego nie zrobi.
Patrząc na to wszystko. Mamy jednym słowem bandę czworga i nie jest to żaden wymysł z kosmosu. Ktoś mi powie, że i tak trzeba głosować na PiS? A czy za systemu sprzed roku 1989 opłacało się bardziej głosować na SD czy ZSL niż na PZPR? Chyba nie. Tak więc głosując na partie obecne obecnie w parlamencie popiera się tą bezkształtną magmę. Oni tam siedzą już dwadzieścia lat i nic pozytywnego nie zrobili. Wszystko zostało wręcz zaprzepaszczone. No i jak można takich ludzi popierać, widząc jeszcze w części z nich ostatnich sprawiedliwych?
- Kirker - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz