Soborowe dokumenty - lekarstwo, czy trucizna?

avatar użytkownika Jaacek2

Zgłębić całą zawartość dokumentów soborowych, i jeszcze całą zawartość dokumentów przed-soborowych, to wyzwanie nie lada; a jeszcze przeprowadzić sensowna analizę lub wyciągnąć jakieś wiążące wnioski… ciężka sprawa.

 

Ale można spróbować nieco uprościć sprawę, pójść pewnym skrótem: nie analizować dogłębnie dokumentów, tylko popatrzeć na owoce jakie wydaje nasączanie umysłów treścią tychże. Można wtedy skoncentrować się na kilku wybranych zagadnieniach i behawioralnie niejako, stwierdzić czy kontakt z dokumentami Soboru wpłynął na umysł leczniczo, czy zwodniczo.

 

Przy czym za działanie lecznicze przyjmujemy takie, które umysł uspokaja, tonizuje i wprowadza w stan lekko podniesionej krzepkiej uwagi pozwalającej umysłowi wzbić się w świat transcendentnych abstraktów intelektualnego poznania i refleksji dającej światło nabożnym medytacjom i kontemplacji; innymi słowy, kiedy dusza porwana zostanie do Boga.

 

Działanie zaś zwodnicze, chorobotwórcze i toksyczne, jest charakterystyczne i podobne do działania środków psychotropowych lub dziwnych używek; objawy są też dosyć charakterystyczne: omamy, urojenia, natręctwa, przywidzenia, projekcje, stany euforyczne i objaw koronny: pewność własnego zdrowia, i niezachwiane samozadowolenie.

 

Przy czym pamiętać należy, że intencją twórców dokumentów było otwarcie Kościoła na świat, progresywnie przystosowawczy dialog ze światem (zrozumienie i porozumienie) oraz stworzenie nowej optyki rodziny ludzkiej, akceptowalnej nie tylko przez katolików, ale przez wszystkich ludzi dobrej woli; już w takich założeniach widzimy kierunek przepływu myśli nie z Kościoła do świata, gdyż to byłoby kontynuacją niechcianej ewangelizacji i nauczycielskiej pozycji Kościoła „ponad” światem, ale w kierunku przeciwnym – od świata do Kościoła; nastąpiło odwrócenie ról, głos Kościoła zaczął posługiwać się filozofią i aparatem pojęciowym świata, co spowodowało napływ idei świeckich i laickich do Kościoła; zaczął się proces swoistej de-ewangelizacji Kościoła, zeświecczenia, czyli sekularyzacji myśli katolickiej.

 

W związku z tym również z jednoznaczną oceną owoców intelektualnych, jakie wydał Sobór będą problemy, gdyż w gruncie rzeczy, intencje i koncepcje twórców odnowy Kościoła zostały zawarte w dokumentach i adekwatnie do swych treści owocują, co jest przez zwolenników tych koncepcji i dostrzegane i chwalone; być może należałoby sięgnąć jeszcze głębiej, do „praprzyczyn” i mechanizmów powstania w Kościele nurtu, który obrał sobie cele skutkujące patologicznym odwróceniem relacji  Kościół – świat, poprzez zatrucie umysłów swoimi zwodniczymi, w rezultacie zatrutymi, koncepcjami i metodami; powróćmy więc do prześledzenia sposobów rozeznawania „duchów” dostępnych każdemu, kto zechce użyć swojego umysłu zgodnie z przeznaczeniem.

 

Na użytek „diagnoz” przez internet wysublimujemy nieco inaczej cechy, które będziemy obserwować; szaleńców i ogólnie ludzi z ciężkimi chorobami umysłowymi należy wykluczyć, gdyż zakładamy, że nie potrafiliby obsłużyć komputera; pozostają lżejsze przypadki dysfunkcji umysłowej; są to sprawy bardzo delikatne i subtelne, ponieważ osoba zaatakowana środkami psychotropowymi z początku nie zauważa skutków działania tychże; przekonana jest, że czuje się lepiej niż zazwyczaj i lepiej, sprawniej funkcjonuje; w skrajnych przypadkach osoba taka traci całkowicie kontakt z rzeczywistością i bez użycia radykalnych metod, praktycznie nikt nie jest w stanie przedrzeć się przez iluzje chorego umysłu, w które osoba porażona taką przypadłością, jest zapatrzona niczym w hipnozie, i stara się podtrzymywać ten stan całą siłą swej woli i uczuć.

 

Umysł zdrowy przeciwnie – reaguje prawidłowo na bodźce zewnętrzne, tzn. czyta ze zrozumieniem, obserwuje, porównuje, pamięta, przyjmuje do wiadomości fakty tworzące otaczającą go rzeczywistość – mówiąc krótko: ma normalny kontakt z otoczeniem.

 

Tutaj powinniśmy zatrzymać się dłużej; oczywiście nie na tyle długo, aby omówić w sposób wiążący i pełny całą problematykę którą zajmuje się epistemologia; niemniej jest wystarczająco dużo czasu aby omówić rozróżnienie najważniejsze, przekrawające niejako na pół wszystkie teorie ludzkiego poznania; otóż są dwie kategorie umysłów: takie które uważają, że obiektywna rzeczywistość istnieje w sposób obiektywny oraz takie, które uważają wręcz przeciwnie; (to również jest dosyć złożone i zagmatwane na pierwszy rzut oka ale nie ma potrzeby, aby szczegółowo się tym teraz zajmować).

 

Najważniejsze jest, że można dość szybko stwierdzić, z którą kategorią umysłu mamy do czynienia, ponieważ ludzie mogą myśleć tylko na dwa sposoby: apriorycznie albo aposteriorycznie, przy czym myślenie mieszane kwalifikujemy jako aprioryczne, bo skoro podejmiemy jakaś myśl apriorycznie, to późniejsze rozumowanie, nawet logiczne i spójne, ale oparte na błędnej idei, również okaże się błędne, jako całość.

 

Drugą zasadą, której musimy się koniecznie trzymać, to ta, że słowa coś znaczą; jeśli zaczniemy odchodzić od tej zasady, zgubimy istotę rzeczy o której rozmawiamy, następnie zgubimy wątek, i przestaniemy rozumieć intencje interlokutora, aby na koniec pozbawić język prawie całkowicie jego podstawowej funkcji komunikacyjnej, czyli doprowadzimy do dysfunkcji umysłu, czyli do zaburzeń umysłowych; rezygnacja ze ścisłego powiązania słów ze znaczeniem wprowadza początkowo dezinformacje (manipulacje), aby w końcowym etapie doprowadzić do pomieszania pojęć i znaczeń, co w praktyce tworzy wypowiedzi pozbawione jednoznacznej treści; umysł przestaje jednoznacznie rozróżniać rzeczywistość właśnie przez takie nieuprawnione manipulacje przy jego aparacie poznawczo – pojęciowym.

 

Kiedy  już mamy tak stworzony zamęt lingwistyczno  – semantyczny, nie pomoże doszukiwanie się w tekście ducha wypowiedzi; aby nad słowami zaczął się unosić duch, najpierw trzeba zrozumieć znaczenie słów oraz treść w nich zawartą; mówiąc krótko, bez literalnego tekstu i jego odczytania, nie byłoby można zrozumieć ducha wypowiedzi; pomimo tego również w tekstach niejasnych i mętnych, wielu śmiałków doszukuje się ducha w nich tkwiącego; często również ogłaszają jego odkrycie; należy jednak być sceptycznym z bezkrytycznym przyjmowaniem takich rewelacji, ponieważ w świetle naszej wiedzy, duch taki albo jest chory, jak i tekst, którego jest duchem, albo on projekcją samego zainfekowanego umysłu, który nieświadomie karmi się tworzonymi przez siebie iluzjami.

 

Zasadą działania umysłu jest logika; bez niej niczego nie zrozumiemy, ponieważ nic nie będzie miało jakiegokolwiek znaczenia i sensu; logika jest naszym podstawowym narzędziem diagnostycznym; to dzięki zasadzie wynikania, czy tożsamości, stwierdzamy związek pomiędzy przyczyną i skutkiem; i jeśli zauważamy w wypowiedzi brak wynikania – nie wiemy skład się wzięło jakieś stwierdzenie – to jest to sygnał ostrzegawczy przed typem myślenia apriorycznego.

 

Drugą cechą charakterystyczną zmącenia umysłu, jest występowanie sprzeczności; rzeczywistość jest niesprzeczna, bo inaczej krzesło weszło by w lodówkę (np.) i nie można by było ani usiąść, ani zjeść; a radykalizując przykład, rzeczywistość jednocześnie byłaby różna w jednym miejscu i jednym czasie; rozumując w ten sposób tracimy od razu grunt pod nogami, (kontakt z rzeczywistością); tak rozumując zaprzeczamy też niesprzeczności i niezmienności Boga, prawdy i dobra; dlatego wypowiedzi sprzeczne od razu kwalifikujemy, jako nierzeczywiste – nieprawdziwe  – błędne.

 

Znane są całe systemy wyssane z palca, na wskroś aprioryczne, które nie były jednak na pierwszy rzut oka sprzeczne z rzeczywistością; te również obala się brakiem wynikania z czegokolwiek, oprócz pomysłowości twórców danej utopii.

 

Od drugiej strony, od strony umysłu zdrowego, który postrzega rzeczywistość nie zdeformowaną, zasady te jawią się jako obiektywność prawdy, niezmienność prawdy i dobroć prawdy; życie bez prawdy, to życie w malignie, spadanie z krzesła i błądzenie we własnym domu.

 

Daleko idące konsekwencje są takie, że skoro odkryjemy prawdę, będziemy też umieli nazwać fałsz; skoro prawdą jest pewna rzeczywistość, to co jest fałszem? czy musimy wymieniać wszystkie błędy po kolei, czy wystarczy powiedzieć: wszystko inne od tej prawdy, ponieważ wszystko co nie jest rzeczywiste istnieje tylko w postaci zaburzeń umysłowych.

 

Rozmawiając z ludźmi opierającymi swe wypowiedzi o dokumenty Soborowe stwierdziłem właśnie takie przypadłości: myślenie życzeniowe – aprioryczne, nie wiadomo skąd i z czego wynikające założenia i przekonania – często umiejscawia się ich źródło w sercu, ale nikt nie wyjaśnia skąd się tam wzięły; lekceważenie dla prawa przyczynowości objawiające się w niedocenianiu, lekceważeniu lub całkowitym ignorowaniu dokumentów przed-soborowych, czyli ogólnie mówiąc, rezygnacja z tradycji i zasad filozofii historii; no i burzyny, których jest najwięcej, czyli sprzeczności; sprzeczności wsobne, z poprzednim zdaniem, ze zdaniem z drugiego rozdziału… itd. Katalog sprzeczności z natury rzeczy dorównuje wielkością pomysłowości twórców nonsensu.

 

Kiedy jednak wykażemy już w sposób pewny, czarno na białym, jak chłopu na granicy, to z tego niestety nie musi i tak nic wyniknąć; wraca do nas bumerangiem lekceważenie zasady wynikania; skoro coś może samoistnie nie wynikać z niczego prosto z serca, to podobnie, tam gdzie jest wynikanie logiczne i przyczynowe, można nie przyjąć tego wynikania; w zamian za to często uważa się, że wynikanie zachodzi, tam, gdzie w rzeczywistości go nie ma; w ten sposób poprzez przywłaszczanie pojęć, nadawanie im innych znaczeń oraz zmianę rozumienia znaczeń pozornie nie zmienionych, tworzony jest świat zawierający się całkowicie w obłąkanym umyśle i nie mający przełożenia na rzeczywisty świat faktów, w którym żyjemy.

 

Zaburzenia takie są niestety dosyć powszechne, także nadużyciem byłoby stwierdzenie, że wywoływane są wyłącznie lekturą dokumentów soborowych; lektur tzw. duchowych, a chwalących subiektywizm, negujących niezmienność i obiektywność prawdy oraz nie szanujących zasad logiki jest całe mnóstwo; jednak osoby dotknięte tą przypadłością, bardzo często powoływały się na wpływ lektury owych dokumentów, jak również podobnych, z nurtu nauczania posoborowego.

 

Na koniec możemy oderwać się od tematu i podążyć za ogólniejszą refleksją; myśląc nad tym w jaki sposób postępuje infekowanie kolejnych umysłów tego typu zaburzeniami, nie można oprzeć się myśli, że mamy do czynienia z chorobą zakaźną; przy czym nośnikiem zakażenia nie jest czynnik biologiczny, a czysto psychiczny – myśl; ale nie każda myśl zaraża, a tylko ta chciana; zgoda wydana błędowi, w przeświadczeniu, że to prawda.

 

I tak dotarliśmy do biblijnego głupca, którego głupota i niewiedza wcale nie usprawiedliwiły, wbrew obiegowym opiniom, które oczywiście nie wiadomo skąd się wzięły…

 

Mam nadzieję, że spojrzenie z zewnątrz, i ta garść refleksji, przyjęte zostaną w dobrej wierze.

napisz pierwszy komentarz