Honorowe członkostwo PiS dla słynnej krakowskiej blogerki.
Szanowny Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński,
zwracam się do Pana z gorącym apelem o rozważenie przyznania pewnej słynnej krakowskiej blogerce statusu honorowego członka Prawa i Sprawiedliwości. Moja propozycja nie jest żadnym żartem lecz jak najbardziej należy ją potraktować bardzo poważnie. Pozwolę sobie to uzasadnić.
W 2002 r. blogerka ta kandydowała z konkurencyjnej listy w wyborach samorządowych do rady miasta Krakowa z okręgu nr 1, gdzie uzyskała wynik ledwo co ponad 150 głosów ważnych (tj. 0,57 proc. ważnych głosów), wyprzedzając tylko jedną osobę z ośmioosobowej listy Prawa i Sprawiedliwość. Niestety, ale ta liczba głosów nie pozwoliła jej na to, by zostać rajcą miejskim, zaś wynik wyborczy, z czwartego miejsca startującej blogerki, fenomenalnie uplasował ją w drugiej piątce partyjnej listy. Odrzućmy jednak precz różnorakie, obce nam małostkowości, i zastanówmy się nad tym, co dobrego słynna krakowska blogerka czyniła i czyni Prawu i Sprawiedliwości, że uzasadnia to mój apel.
Przypuszczalnie doświadczona swoim wynikiem wyborczym zdecydowała się ona na rozpoczęcie wnikliwych studiów w zakresie przyczyn umożliwiających Prawu i Sprawiedliwość przegonić ją o siedem długości w wyścigu o mandat radnego. Osobiście, gdybym miał 57 lat (a mam 40) i dałbym się konkurencyjnej partii tak wyprzedzić, to zapewne byłoby to dla mnie powodem głębokiego namysłu, i szukałbym w niej tego, co zapewnia jej sukces wyborczy. Cały czas dręczyłoby mnie pytanie, „Dlaczego oni są ode mnie lepsi?”, zaś na kanwie tej motywacji starałbym się odkryć tego powody. Domyślam się, że tak było również w tym przypadku.
W związku w tym, jak można sądzić, słynna krakowska blogerka podjęła się, w ramach aktywności blogowej, głoszenia swoich odkryć metodycznie, systematycznie i intensywnie wskazując na to, gdzie Prawo i Sprawiedliwość, Pan oraz Pański brat realizujecie się w sferze publicznej oraz prywatnej. Z drugiej jednak strony, by zachować równowagę, musiała ona popaść we frenetyczne uwielbienie jej własnej formacji politycznej tak, by nie tracić swojej tożsamości. Cóż, mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, wszelako więc to właśnie ów nawyk kazać musi blogerce tkwić przy swojej formacji, która onegdaj dała jej niespełnioną szansę na zasiadanie w radzie miasta Krakowa. Rzecz jasna nie wystarczy samo tkwienie, gdyż ciągle istnieje potrzeba udowadniania swoim koleżankom i kolegom partyjnym swojej przydatności, co rzeczona blogerka czyni w ramach publicystycznej aktywności blogowej. Zrozumiałe jest, że czymś prostszym są ciągłe dąsy na to, iż siedem lat wcześniej nie dostąpiło się zaszczytu bycia radną oraz nie pytać swoich partyjnych kolegów i koleżanek o tego przyczyny, miast tego z maniakalnym uporem prowadzić, ze swoją konkurencją polityczną, dawno już skończoną kampanię wyborczą. Nie widać zatem, by zamierzała zbliżyć się do poznania tego, że do siebie przekonała raptem nieco ponad 150 osób, i w sobie znaleźć jakieś wady, które zostały przez wyborców dostrzeżone. Być może były to nie tylko wady lecz coś innego. Nie mnie to oceniać. Prawdą zaś jest, że nie wzbudzała ona do siebie szczególnej sympatii ze strony wyborców, co dało o sobie znać w wyniku wyborczym. Można także przypuszczać, iż jej formacja polityczna się tego spodziewała, i stąd nie umieściła jej na pierwszym miejscu na liście.
Tedy za obiekty swojej złości blogerka ta przybrała Pana, Pańskiego brata oraz Prawo i Sprawiedliwość. Nie chcąc zatem zrozumieć rzeczywistych powodów swojej poprzedniej wyborczej porażki jęła się wszystkim tłumaczyć, że to nie ona była słabym kandydatem, lecz że całe zło tego świata lokuje się właśnie w Panu, Pańskim bracie no i Prawie i Sprawiedliwości. Stąd też z szewską pasją w swojej publicystyce w każdej frazie zawiera czysty destylat nienawiści do Was, Szanowni Państwo. Można to porównać do tego, jakby ktoś chciał kokilkę flaków doprawić taczką ostrej papryki i pieprzu. Że jej takie coś smakuje, to pół biedy, lecz że skupiony wokół niej fanklub tym się delektuje, to wskazywać musi bądź to na dysfunkcjonalność rozumu bądź na wysublimowane gusta. I tak, każdy jej wpis i komentarz odstręczają „amatorów flaków”, bo też kto zdrowy na umyśle reflektowałby na kokilkę tak przyrządzoną, by później musieć wypić cysternę wody. Słynna krakowska blogerka dumna jest z tego, że każdą swoją publicystyczną potrawę robi ostrą jak „żyleta”, starając się udowodnić tym samym, że szkodzi tym Panu, Panie Prezesie, Pańskiemu bratu oraz PiSowi. A czyż tak jest naprawdę?
Moim zdaniem jej blogowe wariacje „kulinarne” nie są szkodliwe ani dla Pana, ani dla Pańskiego brata ani również dla Prawa i Sprawiedliwości. Bo też, choć w jej działalności publicystycznej jest sporo nieukrywanej zawiści, pogardy, złości, złorzeczenia, pychy oraz arogancji, to pichcone blogowe „wiktuały” w piekielnej atmosferze kuchni Wawelskiego Smoka są zwyczajnie niezjadliwe. Tego nie sposób ruszyć poza sam tytuł w menu. Stąd więc racjonalne jest, by to omijać z daleka i dostrzec, że porządne tradycje „kulinarne” znajdują się bliżej środowiska Pana, Pańskiego brata oraz Prawa i Sprawiedliwości. To natomiast, wywoływać musi uzasadnione konsekwencje wyborcze.
Przeto sądzę, że nikt inny, proszę wybaczyć mi szczerość, włącznie z Panem, Panie Prezesie, tak gorliwie i z pełnym oddania zapałem nie uzasadnia konieczności głosowania na dra hab. Lecha Kaczyńskiego oraz na Prawo i Sprawiedliwość, jak właśnie wymieniona wyżej słynna krakowska blogerka. Każdy jej wpis, to klientela w Waszej „restauracji”, abstrahując od tego, że każdy u niej konsument skarżący się na jakość jej „frykasów” jest bezceremonialnie wystawiany za drzwi i ma zakaz powrotu. Czasami może dostać jeszcze garnkiem na odchodne.
W związku z powyższym jeszcze raz zwracam się z apelem o przyznanie słynnej krakowskiej blogerce statusu honorowego członka Prawa i Sprawiedliwości, wszak swoją wręcz tytaniczną pracą odstręczania od swojej „kuchni” (ergo, swojej formacji) zasługuje na to, by zostać przez PiS docenioną. Jej formacja nie pomogła jej zostać radną, to niech Prawo i Sprawiedliwość się nad nią ulituje i pochyli oraz zaspokoi jej ego.
Szanowny Panie Prezesie, dajcie kobiecie szansę!
- MoherowyFighter - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz