SELECT *
"Znalazłszy się tedy w świecie uznającym wolność jednostki i wolność myśli, winniśmy czynić wszystko aby nie zacieśniać horyzontów myślowych, a je rozszerzać; nie zacieśniać dyskusji, a ją poszerzać."
W świecie w którym ktoś będzie kontrolować myśli lub słowa nie będzie wolnej dyskusji. Ten świat stworzy nam bohater Nietykalny ze Ściosa, wraz z podporządkowującymi się mu innymi rodzajami służb. Ma ten bohater taką władzę, że mówić o Tusku czy Schetynie, to raczej jakby mówić przy wilku o owcach lub raczej baranach.
Ten świat nadchodzi.
Pisaliśmy już na blogowiskach o projekcie ustawy, o której dywagowali 8 czerwca przedstawiciele służb. Argumenty wskazujące na praktyczną realizację ograniczania wolności znajdowaliśmy w kolejnych, nasilających się atakach na blogosferę czy społeczność internetową. Krok po kroku, buduje się medialne przyzwolenie do pełnej kontroli. Ostatnim etapem będzie pokazowa akcja, którą przeprowadzi dzielne ABW lub inna służba, która dzięki pomocy znanego portalu ujmie pedofila lub terrorystę (w zależności na jakim etapie będziemy). Po tej nagłośnionej przez media akcji, w której portal odda się do całkowitej inwigilacji w celu niewątpliwie słusznym i społecznie uzasadnionym, nie będzie już właściwie przeciwwskazań, by na przyszłość w celu prewencji i szybkości likwidacji patologi, założyć ochronny kaganiec na pysk blogerów i internetu, który znamy jako wolną przestrzeń dyskusji.
Dla wielu tytuł niniejszej notki jest tylko mieszanką kilku polskich i angielskich słów. Proszę więc o chwilę skupienia. Wyobraźmy sobie że jest rok 2010 i ustawa o "warunkach dostępu Służb do danych gromadzonych
przez portale oraz witryny blogerów oraz obowiązkach zarządzających tymi witrynami" zaczęła funkcjonować. (PO+PLS + SLD na pewno stworzą odpowiednią większość w celu obalenia prezydenckiego veta)
Proszę mi wybaczyć ewentualne zniekształcenie procedury, ale na prawdę bardzo nieznaczne. Ze wszystkich portali spłynęły do jednej bazy dane i informacje o blogerach, ich IP i adresach mailowych, związane z nimi komentarze, a także wpisy w blogach. Służby, które na bazie tej ustawy dostały dostęp także do danych znajdujących się w firmach hostingowych wrzucają do bazy adresy właścicieli kont pocztowych i whois IP. Mamy więc: konto mailowe, IP, adres, nazwisko i imię, wszystkie nicki, wiek, informacje połączeń z takiego IP z portalami lub witrynami różnego rodzaju, posty, komentarze itd., wszystko pod jednym identyfikatorem użytkownika - usera.
I wyobraźmy sobie sytuację, w której służby będą chciały wyłuskać userów niechętnych obecnej władzy lub w ten czy inny sposób ją krytykują. Wystarczy, że wyślą takie zapytanie do bazy (podobne temu, co za nas robi google) (uproszczony przykład w języku MySQL):
select imie,nazwisko,adres,stronawpisu from users left join wpisy where "Tusk" in trescwpisu and...
w tłumaczeniu
wybierz imie,nazwisko,adres,stronawpisu ze zbioru użytkownicy w powiązaniu ze zbiorem wpisów, jeśli słowo Tusk pojawi się w treści wpisu oraz ...
i otrzymają listę imion nazwisk z adresami osób, które napisały o Tusku że...
Ale czemu piszę o Tusku? Może raczej szukać będą "Bondaryk", "Czempiński" lub...
Czas na nas, blogerzy. Czas się będzie żegnać i przenosić na zagraniczne serwery, nie na chińskie i nie na europejskie.
PS. Strzeżcie się jednak googli. Poza tym spod linku mają one też swoje chińskie bliższe treści wpisu, doświadczenia.
- MarkD - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz