Dziwne losy... - cd

avatar użytkownika kataryna

Podsumowując. W ministerialnym rozporządzeniu znajduje się schema opracowana przez prywatną firmę, która to okazuje się być jedyną firmą przygotowaną do ruszenia z ofertą w momencie wejścia w życie rozporządzenia. Wybucha afera i ministerstwo przygotowuje nowelizację rozporządzenia, w pracach aktywny udział biorą przedstawiciele firmy, która wspomnianą schemę kiedyś stworzyła ale w toku prac okazuje się, że w rozporządzeniu jest ona nie tylko zbędna ale wręcz niepożądana jako niepraktyczna.

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Być może informatyka to dziedzina inna niż wszystkie i inne się do niej stosują standardy ale jeśli rozporządzenie określające jakie standardy mają spełniać programy komputerowe zamawiane przez administrację publiczną jest przygotowywane przy aktywnym udziale jednego tylko potencjalnego dostawcy, którego przedstawiciele występują jako eksperci, to coś tu nie gra. W jednym z komentarzy Piotr Waglowski pisał "Ministerstwo ma "poprawić" rozporządzenie. W tej sytuacji zastanawiam się, czy schema, która będzie opublikowana w nowym rozporządzeniu (o ile będzie tam schema), nie będzie po prostu schemą napisaną - tym razem przez COM-PAN s.c.". Nie wiem co to jest ta schema ale jeśli jej znaczenie jest tak duże jak pisze Waglowski to dobór ekspertów pracujących nad ostateczną wersją tej schemy musi być superprzejrzysty. Bo jeśli teraz CeBIT lub ABC wygrają jakiś przetarg na oprogramowanie oparte o to rozporządzenie to Grytner nie będzie mógł tłumaczyć, że oni tylko "podjęli ryzyko gospodarcze" i że każdy mógł sobie zawczasu pracować nad programem, żeby w momencie wejścia w życie rozporządzenia mieć gotową ofertę. Przecież jeśli Grytner był w jakikolwiek sposób zaangażowany w konsultowanie pierwszego, pechowego, rozporządzenia to jego wypowiedzi dla Rzepy brzmią jak żart. Nie wiem czy był, nie wiem też czy którakolwiek z firm, z którymi jest związany wystartuje w przetargu lub w jakiś sposób skorzysta na tym co on wypracował w zespole ekspertów ale nie podoba mi się taki tryb pracy nad prawem.

Oczywiście mam swoje hipotezy ale się z nimi na razie wstrzymam. Bardzo mi przeszkadza, że nie do końca rozumiem o czym piszę i dlatego nie będę tu snuć hipotez ale bardzo jestem ciekawa kto będzie najlepiej przygotowany do rzucenia na rynek produktów spełniających warunki nowego rozporządzenia i kto na nim najlepiej wyjdzie. Dziwię się, że dziennikarze Rzepy nie pociągnęli tematu, przecież dopiero po oświadczeniu CeBIPu stał się naprawdę ciekawy.
Rzeczpospolita "Jak zarobić na uchwałach"
Oświadczenie CeBIP po artykule w Rzeczpospolitej Super Ekspres "Premier przyjmuje tajemniczego milionera"
Strona MCSI
Strona CeBIP
Strona ABC
Strona KCK
Notatka ze spotkania ekspertów w ministerstwie
Blog Vagla.pl - dział e-government
Bloga Vagla.pl - dział informatyzacja
O współpracy KCK z ministerstwem - awantura o podkradzioną ankietę
O współpracy KCK z Ministerstwem - pytania i odpowiedzi


1 komentarz

avatar użytkownika michael

1. Przeczytałem starannie, obejrzałem linki, słyszę alarm.

Polecałbym szczególnie obejrzenie strony http://gdf.org.pl/category/GLA.aspx Jest tam zestawienie tych wzorów dokumentów do których otwierania potrzebny jest ten edytor, zwany schemą. Obawiam się, że jest to straszna ściema. Wystarczy zajrzeć do tych programów, by przekonać się, czym te zbiory w rzeczywistości są. Mówiąc poglądowo są tym samym, czym są w naszym Windowsowym Office szablony. Szanowna Kataryno. Słowo szablon nie jest żadnym specjalistycznym terminem. Szablon, to szablon. Microsoft do swoich produktów powszechnego użytku takich jak Word, który jest najpopularniejszym edytorem, przy pomocy którego teraz pukam w klawiaturę, ma proste szablony, w których określa najprostsze cechy standardowych dokumentów. To są takie cechy jak krój standardowej czcionki [times new roman] rozmiar czcionki [12] szerokości marginesów i parę jeszcze parametrów, tak jak to w szablonie być powinno. Zrobiłem sobie własny szablon do pisania np. dla S24, który ma czcionkę [tahoma] o rozmiarze [9] bo taki jest standard salonowy. Teraz, nawet dzieci takie rzeczy robią sobie same. Te szablony ze strony http://gdf.org.pl/category/GLA.aspx są takie same mądre, określają praktycznie to samo, tyle ze tych elementów jest trochę więcej. Np. dokument zwany "zarządzeniem" ma zdefiniowane takie elementy jak: xsd:element name="tytul" xsd:element name="jednolity-identyfikator-aktu" xsd:element name="zakwestionowanie" xsd:element name="uwaga" xsd:element name="preambula" xsd:element name="paragraf" xsd:element name="podpis" xsd:element name="zalacznik" xsd:element name="uzasadnienie" xsd:element ref="ds:Signature" Nie jest to specjalnie odkrywcze prawda? Odczytałem zawartość tego szablonu standardowym programem, powszechnie dostępnym listerem do Total Commandera. Szablon napisany jest najprawdopodobniej w lekko modyfikowanym kodzie HTML. Oznacza to tyle, że ten SZABLON może być czytany przez prawie każdy EDYTOR, zawierający skrypt, czytający ten kod, najprawdopodobniej pod warunkiem skorzystania z prostych kluczy, które są w rękach tych, którzy oferują je do sprzedaży. Jestem ciekaw co by się stało z tym szablonem, gdybym go wpisał na stronę blogmedia, która czyta kod HTML. Te klucze, dekodery albo inne tam wytrychy, to właśnie schema. Tak mi to wygląda. A do korzystania z naszych szblonów, które mamy w komputerach, wystarczy tylko powszechnie dostępny edytor - czyli Word, który także mamy w swoich komputerach. Moim zdaniem wystarczyłoby opublikowanie tych szablonów w wersji dostępnej dla Worda, tak aby dokumenty urzędowe były złożone z tych samych elementów, ułożonych tak samo. Bo w tej schemie o to chodzi. Wtedy okazało by się zapewne, że jeśli ktoś w komputerku już WORDA ma, to te szablony są tym WORDEM otwierane, dostępne do użycia - czyli bez żadnych dodatkowych kosztów. Popularnie mówiąc ZA DARMO. Ale wtedy ten milioner, co premierowi kwiatki nosi, nie miałby na te kwiatki. Odddzielnym problemem jest zabezpieczenie dostępu do "archiwum żródeł prawa" w jednostkach administracji publicznej - chodzi o system zabezpieczenia przed niepowołanym dostępem, oraz powiązanie z innymi systemami. Piszę to, jako porządnie wykształcony amator. Ciekawe co by powiedział w tej sprawie Paweł Krawczyk, który jest zawodowcem w tej dziedzinie. Pozwolę sobie zacytować fragment, pointę jego tekstu w S24: http://krawczyk.salon24.pl/103224,ruszyla-rejestracja-w-projekcie-e-glosowanie-org "Nie mamy problemu z technologiami - mamy duży problem z administracją publiczną, oraz mniejszy problem z wykonawcami, którzy zostali przez tę administrację zdemoralizowani oraz przyzwyczajeni do tego, że złe wykonawstwo źle zamówionych systemów jest rzeczą normalną i tak ma być." ____________________________________________________ I moja pointa: Paweł Krawczyk zwrócił uwagę na ważny element. Złe zamówienie. Na to by otrzymać dobry towar, trzeba wiedzieć czego się chce i dobrze złożyć dobre zamówienie. Umówić się w sprawie warunków odbioru. Nawet jak ktoś u krawca garnitur ślubny zamawia. Podobnie jest z odbiorem zamówionego przedmiotu. Można przecież od krawca marnie uszyte ubranko, z kiepskiego materiału odebrać i bardzo słono zapłacić. Zamawiający powinien wiedzieć czego chce oraz powinien umieć odróżnić kiepski towar i fatalne wykonanie od dobrej roboty. Powinien wiedzieć czego wymagać, aby dobre zakupy robić. Nawet jeśli tylko biały ser twarogowy kupuje.