Demokracja czy redyk?

avatar użytkownika kokos26
Za oknem mamy wiosnę. W mieście świadczą o tym pojawiające się młode listki na drzewach i zieleniejąca się trawa. Wśród górali takim symbolem definitywnego końca zimy jest wiosenny redyk. Zaczyna się w maju i choć hodowla owiec spadła w Polsce drastycznie, tradycja ta całkiem jeszcze nie zanikła. Ostatnio nawet media donosiły o tym, że zawód bacy będzie wpisany na jakąś oficjalna listę zawodów i zdając odpowiedni egzamin przed właściwa komisją nastąpi w końcu sprawiedliwość. Na redyk będzie mógł wyruszyć Warszawiak, Gdańszczanin czy Poznaniak. A zwyczaje i stare obrzędy związane z wiosennym redykiem są bardzo ciekawe i pouczające. Jeden baca, trzech juhasów i kilka owczarków potrafi zapanować nad stadem owiec i baranów zbijając je w jeden kierdel tak skutecznie, że nie przychodzi im do głowy oddalanie się, buntowanie czy wybieranie własnej drogi bądź innego pastwiska. Obserwując z daleka pasące się owce z pozoru i na pierwszy rzut oka wydaje się, że są beztroskie i wolne. Kiedy jednak dłużej przyjrzymy się temu widokowi, to zauważymy, że co jakiś czas ujadając i szczekając owczarki reagują na każde oddalenie się pojedynczej sztuki bądź grupy owiec od stada. Nawet wtedy, kiedy kierdel staje się zbyt mało zbity w kupę, a owce i barany rozłażą się nieostrożnie na zbyt dużym obszarze, owczarki przystępują do akcji robienia porządku. Co ciekawe, dzieje się to jakby bez udziału bacy i juhasów. Są oni zupełnie niewidoczni, choć wiadomo, że to oni szkolili owczarki do tego trudnego zadania i gdzieś z szałasu zwanego kolibą bacznie obserwują wszystko, co się wokół dzieje. Jednak psy oddelegowane do tej roli, oprócz tresury muszą mieć pewne wrodzone predyspozycje. Muszą ciągle nasłuchiwać, węszyć i być w pełnej gotowości by natychmiast zareagować na każdy gwizd juhasów. Jednym słowem wszyscy odpowiedzialni trzymają rękę na pulsie mając do dyspozycji oddane ślepo narzędzia. Panuje pozorna wolność i swoboda, ale ściśle kontrolowana. Aby tak do końca zapanować nad bezmyślnym wydawałoby się stadem już dużo wcześniej czynione są pewne sprawdzone przez wieki zabiegi. Jak wiemy owce pochodzą od różnych gospodarzy i z różnych wsi. Najpierw, więc dochodzi do tak zwanego mieszania owiec. Baca na chwilę znika gdzieś wśród drzew by za chwilę pojawić się ze ścięta młodą jodłą. Po zaostrzenia jej na końcu wbija ją w ziemię. Tak przygotowany słupek zwany jest mojką. Następnie stado za pomocą krzyków, gwizdów juhasów, ciągłego psiego ujadania i szczekania zbijane jest w jeden ciasny i niesamowicie beczący kierdel, by następnie ruszyć wokół mojki kilkakrotnie ją okrążając, jak jakiś zaczarowany krąg. Podczas tego szalonego biegu psy i juhasi bacznie uważają, aby żadna owca nie wypadła poza wyznaczona trasę. Po tym rytuale owce stają się spokojniejsze, mniej beczą i już nie jest im w głowie tęsknota za własnym gospodarzem, owczarnią czy ucieczką do własnej wsi. Dalej stado zapędzane jest do koszaru - ogrodzenia, w którym przebywają nocą. Baca z zawiniątka wydobywa kadzidło i je podpala. Wonnym dymem okadza teraz wszystkie owce w koszarze, aby nadać im jeden wspólny zapach, by trzymały się razem i nie rozchodziły po hali. Obserwując to, co się dzieje obecnie na naszej scenie politycznej potwierdzają się słowa Bronisława Geremka mówiące, że „Polacy nie dorośli do demokracji”. Potwierdzili to ponownie rozłażąc się bez żadnej dyscypliny, ładu i składu w 2005 roku. Stąd ten dzisiejszy szaleńczy bieg wokół mojki i wszechobecny, próbujący nadać wszystkim jeden zapach swąd kadzidła.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz