Rzuciliśmy się na Legiony. Recenzja. Cz. 2. Warstwa wizualna

avatar użytkownika kazef

Warstwa wizualna

 

Głównym atutem jest zjawiskowa i debiutująca na dużym ekranie 26-letnia Wiktoria Wolańska, którą obsadzono w roli głównej bohaterki – Oli. Myślę, że trafiła na plan „Legionów” bezpośrednio z serialu „Korona królów”, gdzie tak zagrała młodą szlachciankę Ofkę, że nikogo nie zdziwiło, gdy Jaśko z Melsztyna (Marcin Rogacewicz), nieczuły wcześniej na niewieście wdzięki, z miejsca się w niej zakochał. W „Legionach” ucharakteryzowano ją w taki sposób, że wygląda niczym muza romantycznych poetów, czyli urokliwie i adekwatnie do czasu ekranowego. Pokazuje mimo to w kilku scenach zupełnie współczesny temperament; lepiej byłoby dla filmu, gdyby miała możliwość zagrania w scenach, w których widzielibyśmy więcej uśmiechu i wesołość, a nie tylko dominujące spłoszenie sytuacją.

Warto wskazać kilka podobieństw, jakie zaserwowali nam twórcy. Początkowa scena ukrywania się bohatera na skarpie wśród korzeni drzew zaskakująco przypomina scenę z „Drużyny Pierścienia” (2001), gdy Czarni Jeźdźcy zatrzymali konie nad miejscem, gdzie skrywają się hobbiści. Mamy też scenę, która kojarzy nam się z arcydziełem kina radzieckiego, antywojennym „Idź i patrz” (1988) – wtedy, gdy Tadek Zbarski zostaje ogłuszony od huku z wybuchów.

Trzeba podkreślić warsztatową sprawność realizatorów. Potrafią udanie i nowocześnie zainscenizować i zmontować wiele ujęć. Mam tu na myśli m.in. scenę na rynku czy pojedynek szermierczy. Bardzo realistycznie wygląda wybuch mostu kolejowego. Całkiem atrakcyjnie i wiarygodnie prezentuje się ułańska szarża pod Rokitną. I crème de la crème: bitwa w okopach pod Kostiuchnówką. Batalistyczne sceny kręcone są z bliska i daleka, całość na świetnym poziomie, nawiązującym chwilami do „Przełęczy ocalonych” (2016) Mela Gibsona – a to najwyższy komplement. Można zatem uznać, że w tej dziedzinie gonimy, na ile możemy, Amerykanów.

 

Cz. 3.

http://blogmedia24.pl/node/82521

Cz. 1.

http://blogmedia24.pl/node/82519

4 komentarze

avatar użytkownika kazef

1. cześć 3. - ostatnia - niebawem

.

avatar użytkownika kazef

2. Przeczytałem dziś recenzję na niezalezna.pl


Robert Tekieli:


Dwa najciekawsze fragmenty:

O Wiktorii Wolańskiej:

Mamy tu (...) zjawiskową aktorkę. Zagadka. Kiedy krytyk nie ma nic do powiedzenia? Gdy używa wyślizganych żetonów pisząc: kultowy, zjawiskowa. Ale Ola jest zjawiskowa. Ma oryginalną urodę podkreśloną przez kultową niebawem fryzurę. Nosi głowę jak Nefreteete, jej zdjęcie zawiśnie w pokojach gimnazjalistów z wypiekami na twarzy, przepraszam siódmo- i ósmoklasistów. Jeśli będzie oszczędnie gospodarować ekranową niewinnością, może stać się ikoną. Gwiazdą. W każdym bowiem pokoleniu młode dziewczyny potrzebują Danuśki, Marusi, Basieńki, Oleńki. Wiktoria Wolańska, by użyć kolejnego wyślizganego żetonu: ma potencjał. Ciekawe co z nim zrobi. Aktorstwo jest niebezpieczną przygodą. Szczególnie dla kobiet (choć „me too” nie dotyczy tylko ich). Wielka kariera kosztem złych decyzji i degradacji osoby. To nie są epizody. Tak działa showbiznes. Robią go źli, niedojrzali faceci. I nawet się z tym nie kryją.

O Andrzeju Wajdzie:

Dawno, dawno temu, zrobiłem z Darkiem Gajewskim [reżyser "Legionów" - przyp. kazef] film dokumentalny o prawdziwych losach Maćka Chełmickiego, odkłamujących załgane: książkę Jerzego Andrzejewskiego oraz film Andrzeja Wajdy. Ten ostatni w trakcie produkcji przysłał nam list pełen ortograficznych błędów z pogróżką wobec reżysera „Warszawy” i „Legionów”: „Jeśli pan skończy ten dokument, nigdy nie zrobi pan fabuły w Polsce”. Stare wysłużone komunie dziadki na szczęście odchodzą razem z bolszewicko-przywiślańskim PRL-em. Chwała nam. Oni precz.

avatar użytkownika kazef

3. .

 

Wiktoria Wolańska - przez "Legiony" do wielkiej kariery?

Wiktoria Wolańska - przez "Legiony" do wielkiej kariery?

fot.PAP/Wojciech Olkuśnik

W superprodukcji "Legiony" swój debiut kinowy zaliczyła 26-letnia Wiktoria Wolańska. Gra główną rolę kobiecą, wcielając się w agentkę wywiadu Olę. Niewiele brakowało, a z powodu kontuzji nogi w ogóle nie wzięłaby udziału w castingu do tej produkcji.

Wolańska w 2017 r. ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie. Występowała w serialach telewizyjnych, m.in. "Na wspólnej" i "Koronie królów". Jest aktorką dubbingową - ma piękny, głęboki głos. Szansa na rolę w "Legionach" pojawiła się, gdy w Teatrze Narodowym w Warszawie intensywnie przygotowywała się do premiery spektaklu. Na kilka dni przed pierwszym przedstawieniem, na próbie uszkodziła sobie staw skokowy. Bała się, czy będzie czuła się na siłach, by zagrać na premierze.

"Wypadek jest w poniedziałek, a we wtorek dzwoni do mnie agentka, że jest casting do +Legionów+ i że koniecznie muszę się na nim pojawić. Tłumaczyłam jej, że nie ma na to szans, że muszę się wykurować do premiery. W końcu uległam jej namowom. Pojechałam na casting lekko poirytowana, że robię coś wbrew własnej woli. Byłam w ogóle nieprzygotowana" - Wolańska wspominała w rozmowie z PAP Life. Na przesłuchaniu zagrała próbkę ze scenariusza "Legionów". Ku swojemu zaskoczeniu, miesiąc później dostała rolę Oli.

Dla "Legionów" musiała ściąć swoje długie włosy, w tym grzywkę. Ola nosi bowiem awangardową fryzurę, określaną jako "bob", którą w 1909 r. wylansował paryski fryzjer Antoine, z pochodzenia Polak - Antoni Cierplikowski. Chociaż w pierwszej wersji scenariusza Ola nosi długi warkocz, to z czasem jej postaci dodano "pazura". "Ciekawie jest się czasami zmieniać. A poza tym ta fryzura jednak bardzo mi służy, także w normalnym życiu. Lubię ją" - przyznaje Wiktoria.

Jej bohaterka tuż po wybuchu I wojny światowej zostaje agentką wywiadu służącą w Legionach Polskich, później pełni rolę sanitariuszki. Jest w skomplikowanej relacji uczuciowej z dwoma mężczyznami. O jej serce walczą ułan Tadek (Bartosz Gelner), chłopak z wyższej warstwy społecznej i dezerter z carskiego wojska, Józek (Sebastian Fabijański). Ola nie jest typową romantyczną bohaterką. "Jest bardzo uparta, chce być samodzielna, dzielnie idzie przez wojnę" - Wolańska mówi o swojej bohaterce.

Ola jest luźno inspirowana postacią Olgi Gnatowicz, która pracowała w zwiadzie, a później pełniła funkcję pomocniczą przy Legionach. Jej zdjęcie reżyser pokazał Wolańskiej jeszcze na etapie castingu. Gnatowicz pozowała wśród żołnierzy i nie była traktowana przez nich tylko jako ozdoba.

Wolańska miała też w pamięci historię swojej prababci z okresu II wojny światowej. Ta była żoną wojskowego. Sześć godzin po ślubie rozstała się ze swoim ukochanym, bo ten miał trafić do obozu jenieckiego. Nie widzieli się przez sześć lat. Dzięki tej historii jeszcze lepiej wiedziała, co się dzieje, gdy wojny wdziera się w życie prywatne.

Praca przy jednym z najdroższych filmów w historii polskiego kina była dla aktorki stresującym przeżyciem. W kilku momentach dalsza realizacja filmu z powodu problemów finansowych była zagrożona. Poza tym, Wolańska miała niewielkie doświadczenie z kamerą, a w "Legionach" miała do zagrania scenę, podczas której uruchomionych było dziewięć kamer, a ona miała jeden dubel, żeby przebiec sprintem kilka metrów i zatrzymać się w dokładnie określonym miejscu.

Otuchy dodawali jej koledzy z planu filmowego. "Bartek Gelner swoimi dowcipami wprowadzał duże rozluźnienie w szeregach ekipy. A gdy w różnych kwestiach byłam bliska paniki, mogłam zadzwonić do Sebastiana Fabijańskiego. On zawsze odbierał. Był jak starszy brat" - wspominała.

"Legiony" w kinach od 20 września. (PAP Life)