POLSKA TARCZA – ROSYJSKI POLIGON

avatar użytkownika Aleksander Ścios

Deklaracja Bronisława Komorowskiego w sprawie budowy „polskiej tarczy antyrakietowej” wychodzi naprzeciw oczekiwaniom przywódców Kremla i stanowi rodzaj „uderzenia wyprzedzającego” na wypadek zmiany polityki administracji amerykańskiej. Wprawdzie słów lokatora Belwederu nie sposób dziś traktować jako zapowiedzi realnych działań, bo Polska nie ma miliardów dolarów na budowę takiego systemu, jednak ze względu na ich groźny kontekst polityczny warto poświęcić im uwagę.
Nie powinno dziwić, że intencje Komorowskiego zostały natychmiast trafnie odczytane przez rosyjskie media i całkowicie błędnie zrozumiane przez rodzimych komentatorów. Oficjalna tuba Kremla „Głos Rosji”  podkreślił, że Komorowski proponując „zbudowanie w kraju własnego systemu obrony przeciwrakietowej” jednocześnie „uznał za błąd udzielenie przez Polskę zgody na budowę europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej z rozmieszczeniem na jej terytorium 10 rakiet przeciwlotniczych”.
To podkreślenie wydaje się najważniejsze w ocenie projektu i potwierdza, że jest on w istocie wymierzony w plany amerykańskiej tarczy. Późniejsze sprostowania gen. Kozieja przypominają tłumaczenie „z polskiego na nasze” i mają raczej zaciemnić przekaz wypowiedzi niż służą jej wyjaśnieniu.
W słowach Komorowskiego: „Naszym błędem było to, że przyjmując amerykańską ofertę tarczy, nie wzięliśmy w wystarczającym stopniu pod uwagę ryzyka politycznego związanego ze zmianą prezydenta. Zapłaciliśmy za to dużą polityczną cenę. Nie należy tego błędu powtarzać” – zawarta jest również fałszywa teza, jakoby rezygnacja z rozmieszczenia w Polsce elementów tarczy była wyłącznie efektem zmiany polityki administracji amerykańskiej, nie zaś wynikała z wyboru dokonanego przez ekipę Tuska, której członkiem był ówczesny marszałek Sejmu.
Warto zatem przypomnieć, że decyzję Obamy z 17 września 2009 roku poprzedziła wielomiesięczna kampania, podczas której grupa rządząca usilnie starała się zniechęcić Amerykanów do pomysłu rozmieszczenia na naszym terytorium elementów tarczy antyrakietowej.
Temat ten był przedmiotem rozmów prowadzonych przez Tuska na Kremlu w lutym 2008 roku. Od tego momentu nastąpiło wyraźne wyhamowanie negocjacji, mnożenie przeszkód (kwestia gwarancji) oraz poszukiwanie pretekstu do przedłużania rozmów. Gdy dwa tygodnie później nowy premier udawał się z wizytą do USA na rozmowy z administracją Busha, „Gazeta Wyborcza” w publikacji z 22 lutego mogła już obwieścić „Tusk wstrzymuje tarczę” i poinformować, że „sprawa utknęła w martwym punkcie”. W tym samym czasie Kreml nasilił kampanię propagandową przeciwko instalacji amerykańskiej i rozpoczął straszenie „odwetem”. Zasadność sprzeciwu Rosji może ocenić każdy, kto ma nawet mgliste pojęcie o budowie instalacji tzw. tarczy antyrakietowej. Całość ma bowiem charakter defensywny, składa się z kilku silosów i zajmuje powierzchnię boiska piłkarskiego. Nie stanowi zagrożenia dla nikogo, kto nie jest agresorem. W Polsce planowano budowę stanowiska rakiet przechwytujących, które miałoby służyć do obrony przed rakietami balistycznymi dalekiego i średniego zasięgu. Pociski przechwytujące wystrzeliwane z takiego stanowiska korzystają z energii kinetycznej i nie zawierają ładunków wybuchowych. Zestrzelenie wrogiej rakiety następuje w przestrzeni kosmicznej i nie stanowi zagrożenia dla terytorium kraju, nad którym ma miejsce akcja. Stosowana przez Rosjan retoryka i mówienie o „wycelowaniu tarczy antyrakietowej w Rosję” ma podstawy tylko wówczas, gdyby Kreml chciał wystąpić w roli agresora.
Kilka miesięcy po wizycie Tuska w Moskwie mieliśmy natomiast do czynienia z klasyczną prowokacją. Tuż przed zakończeniem polsko-amerykańskich negocjacji, w gazecie „Dziennik” ujawniono treść tajnej rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Przeciek do prasy pozwolił Sikorskiemu odegrać rolę „ofiary” i został przez Tuska wykorzystany jako przeszkoda w dalszych negocjacjach z amerykańskimi partnerami. Z tajnych depesz dyplomatycznych ujawnionych przez Wikileaks wynika, że w czerwcu 2008 roku, dwa miesiące przed napaścią Rosji na Gruzję, grupa rządząca była gotowa doprowadzić do zerwania rozmów z Amerykanami, bez wcześniejszego uzgodnienia sprawy z prezydentem. Fiasku negocjacji zapobiegła wówczas wizyta szefowej Kancelarii Prezydenta Anny Fotygi w Waszyngtonie i jej rozmowy z czołowymi politykami USA. Misja Fotygi wywołała histeryczne reakcje przedstawicieli rządu Tuska, oskarżających Lecha Kaczyńskiego o prowadzenie własnych negocjacji z USA z intencją „przejęcia sukcesu rządu”.
O ówczesnym stanowisku Komorowskiego mogliśmy się dowiedzieć z jeden z depesz ujawnionych przez Wikileaks. Ambasador Victor Ashe w dniu 7 maja 2009 roku zanotował treść rozmowy jaką  kilku czołowych polityków PO przeprowadziło z delegacją Kongresu Amerykańskiego. Ashe relacjonował:  „Marszałek Komorowski i Nowak (Sławomir) zgodnie wskazywali na to, że zgadzając się na lokalizację tarczy antyrakietowej Polska zapłaciła „wysoką cenę” – szczególnie w relacjach z innymi członkami UE i Rosją. Komorowski wyraził obawę, że po dwunastu latach poprawy relacji Polska ponownie staje się rosyjskim celem – wysocy rangą rosyjscy politycy grozili wymierzeniem w Polskę głowic nuklearnych, podgrzewane są antypolskie nastroje wśród Rosjan i podejmowane działania przeciwko polskim interesom na Ukrainie.
Jeśli dziś Komorowski ponownie mówi o płaceniu „wysokiej ceny”, ma z pewnością na myśli polityczne priorytety grupy rządzącej, czyli stosunki z putinowską Rosją, zaś negatywna ocena „amerykańskiej oferty” oznacza de facto rezygnację z projektu amerykańskiego na rzecz bliżej nieokreślonego „polskiego wkładu” w system NATO.  W wywiadzie dla „Wprost” Komorowski przyznał: „Co się tyczy samej tarczy, to Polska konsekwentnie stawia na budowę systemu NATO obejmującego także potencjalne zagrożenia w naszym regionie. Przewiduję ponadto, że będziemy mogli do tego systemu wnieść nasz polski wkład. Ta polska część tarczy NATO będzie zdolna do obrony naszego kraju i naszej przestrzeni powietrznej.”
Zapewne niewiele osób pamięta, że największym orędownikiem takiego projektu była Angela Merkel, która przed przyjazdem do Polski w roku 2007 namawiała nas do „budowania tarczy antyrakietowej w ramach NATO” i zabiegała o „otwartą dyskusję z Rosją”.
Nie informowano wówczas, że w NATO dopiero trwały prace koncepcyjne nad architekturą takiego systemu i niewiele wskazywało, by weszły w fazę realizacji. Amerykanie od dawna twierdzili, że nie ma żadnej sprzeczności między rozwojem ich systemu MD (tarcza) a budową obrony przeciwrakietowej NATO. Oba systemy mogą w przyszłości z sobą współpracować, pod warunkiem, że państwa europejskie w ogóle przystąpią do sfinalizowania pomysłu, co dziś, choćby z uwagi na sytuację ekonomiczną wydaje się mało prawdopodobne. Niemieckie starania, by Polska „zaczekała” na NATO, korelowały wówczas z głosem rosyjskich generałów, straszących nas atakami nuklearnymi za przyjęcie amerykańskiej oferty. Co ciekawe, projekt NATO nie wywoływał wtedy tak histerycznych reakcji Moskwy.
Można uznać, że rozwinięcia koncepcji Merkel dokonał stały przedstawiciel Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin, gdy w czerwcu 2011 roku odwiedził Polskę. Rogozin przyjechał wówczas do Warszawy na spotkanie z szefem MSZ Radosławem Sikorskim i szefem BBN gen. Koziejem, by przekazać im stanowisko Rosji w sprawie systemu obrony przeciwrakietowej. Podczas konferencji prasowej Rogozin zaproponował wariant stworzenia wspólnego systemu wraz z Rosją, a jeśli takie rozwiązanie zostanie odrzucone, budowę przez NATO własnego systemu przeciwrakietowego. "Sojusz Północnoatlantycki będzie bronił sam siebie, ale z jednym warunkiem, nie będzie wchodził na teren Federacji Rosyjskiej, by ten sektor rażenia (...) nie sięgał naszego kraju, bo tego nie potrzebujemy i nie życzymy sobie takich przymusowych usług" – oznajmił Rogozin.
Nietrudno zrozumieć, że rosyjska strategia polega przede wszystkim na utrąceniu projektu amerykańskiej tarczy i ma na celu ograniczenie obecności USA w Europie. Projekt NATO -będący dopiero w pierwszej fazie realizacji jest traktowany jako możliwa do przyjęcia alternatywa – szczególnie, gdy o jego finansowaniu będą decydowali „zaprzyjaźnieni” z Putinem przywódcy europejscy, a nie Kongres USA.
Perspektywa listopadowych wyborów i wizja odejścia najgorszego w historii prezydenta Ameryki wymaga od kremlowskich strategów  podjęcia działań wyprzedzających.
Kandydat prezydencki Republikanów Mitt Romney nie ukrywa, że jeśli wygra wybory to fatalny "reset" w stosunkach z Kremlem dobiegnie końca. Wielu republikanów wprost nawołuje do zaostrzenia kursu wobec Putina i ukrócenia dyktatu Kremla w sprawie tarczy antyrakietowej.
Wydaje się, że niespodziewana deklaracja Komorowskiego oraz słowa o „ryzyku politycznym związanym ze zmianą prezydenta w USA” i „nie powtarzaniu błędu” mają bardziej związek z perspektywą zmiany administracji amerykańskiej niż dotyczą oceny działań z lat 2008-2009.  Zapowiedź budowy własnego systemu obrony przeciwrakietowej – aczkolwiek nierealna finansowo – jest ważną deklaracją  polityczną i może być sygnałem, że również III RP „nie życzy sobie usług” ze strony nowej administracji. Komorowski mówi wyraźnie o „polskiej części tarczy NATO” nawiązując do elementów systemu, które według planów mają być rozmieszczone dopiero w roku 2018. Plany te zostały opracowane przez administrację Obamy lecz obejmują okres dwóch lat po jego odejściu – zakładając, że zostałby wybrany na drugą kadencję. Nie ma wątpliwości, że jeśli prezydentem zostanie Romney ten kalendarz ulegnie zmianie, a republikanie będą dążyli do wcześniejszej instalacji systemu antyrakietowego.
Wypowiedź Komorowskiego sygnalizuje, że Polska nie ma zamiaru przyjmować amerykańskich propozycji i będzie stawiać na własne rozwiązania i udział w systemie NATO.
Kilka dni po udzieleniu wywiadu dla Wprost,  Komorowski  w właściwym sobie stylu sprecyzował:  „To, co dzisiaj zostało przez prasę nazwane polską tarczą, to jest oczywiście realizacja wspólnej strategii ogólnonatowskiej, o którą, nie ukrywam, że zabiegałem. Aby nie była tylko wyłącznie aktualna idea amerykańskiej tarczy antyrakietowej, która przecież polskiej przestrzeni nie miała chronić, bo dla nas zagrożenia rakietami balistycznymi nie są dziś najważniejsze, i to z kierunku środkowej Azji.”
Niewykluczone, że za deklaracją lokatora Belwederu kryje się plan uczynienia z naszego kraju swoistego „poligonu” w zakresie przyszłych relacji NATO-Rosja. Putin od dawna proponował budowę wspólnego systemu obrony i udział w finansowaniu projektu. Na ostatnim szczycie państw G20 w Meksyku prezydent Rosji oświadczył, że jego kraj „dopuszcza tylko wspólne prace nad tarczą antyrakietową” i zapowiedział, że „sytuacja może zmienić się radykalnie tylko wówczas, gdy Stany Zjednoczone zgodzą się z naszą propozycją, według której Rosja, Europa i USA powinny być równoprawnymi partnerami w tym procesie". Słabość państw NATO oraz przychylna wobec Putina postawa przywódców europejskich, mogą zdecydować o przyjęciu oferty Kremla i dopuszczeniu rosyjskich firm zbrojeniowych do prac nad „polską częścią tarczy”. Wydaje się to realne, jeśli – jak dotychczas - wspólny front Moskwy-Berlina i Paryża będzie dążył do ograniczenia obecności USA w Europie.
Gdyby taki scenariusz był rozważany, z pozoru bezsensowna wypowiedź Komorowskiego nabiera szczególnie groźnego znaczenia.

Artykuł opublikowany w nr 33/2012 Gazety Polskiej 

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Aleksandrze

warto przypomniec i pamiętać, kto odegrał szczególną rolę w tym, aby umowy Polska z USA NIE PODPISAŁA.

W imię obcych interesów. 4 lipca 2008 r. tarcza antyrakietowa.


Ambasador USA donosił w 2008 r., że to od ministra spraw zagranicznych zależy decyzja Polski w sprawie tarczy antyrakietowej

W depeszy z 2008 r. ambasador Victor Ashe pisze, że „prezydent
Kaczyński nie chce, żeby tarcza antyrakietowa stała się przedmiotem
rozgrywki w Polsce, i jest gotów oddać sukces Tuskowi i Sikorskiemu za
zawarcie porozumienia, byle tylko było zawarte".

Jednak, jak pisze Ashe, to szef MSZ miał kluczowe zdanie w sprawie
negocjacji. Radosław Sikorski miał przekonać premiera, by zaostrzyć
stanowisko w negocjacjach z Amerykanami, m.in. domagać się stałej
obecności rakiet Patriot w Polsce. „Z wielu dobrze uplasowanych
źródeł słyszeliśmy, że Sikorski systematycznie, jeśli nie fanatycznie,
kontroluje przepływ informacji do Tuska o negocjacjach"
– pisał ambasador.
I dodał, że w rozmowie z nim 3 lipca premier Donald Tusk sam przyznał,
iż w sprawie tarczy jest „w pełni zależny od swoich doradców", a
Sikorski jest osobą, której ufa w tej kwestii niemal bezgranicznie.

Tusk w USA 4 lipca 2008 r.
http://www.tvn24.pl/-1,1556083,wiadomosc.html

Polski rząd nie zgadza się na razie na instalację w
kraju elementów tarczy antyrakietowej. - Czekamy na realne gwarancje
bezpieczeństwa dla Polski ze strony Stanów Zjednoczonych - tłumaczy
Donald Tusk. Prezydent Lech Kaczyński zaprosi premiera na rozmowę w
sprawie tarczy. Tymczasem Amerykanie mówią krótko: negocjacje trwają.
 
Po niespodziewanej deklaracji Komorowskiego w sprawie tarczy, inne informacje podawał Koziej, inne natomiast Siemioniak. To też zastanawiające i typowe dla tego układu rządzącego, będącego jedną nogą w Moskwie, drugą nogą zaś w Brukseli, a właściwie Berlinie.

Bultarcza.


Polska chce współpracować z Francją i Niemcami w sprawie ustanowienia własnego systemu obrony przeciwrakietowej. Polska Agencja Prasowa  ogłosiła w sobotę, powołując się na ministra Obrony narodowej Tomasza Siemoniaka.

http://en.rian.ru/world/20120811/175146778.html


Generał Roman Polko komentuje pomysł budowy tarczy

antyrakietowej przez krajowy Bumar. Jego zdaniem to pomysł zły i

nierealny do zrealizowania.



Nie mamy więc – w pana ocenie – spójnej i dobrej strategii militarnej?

Nie mamy ani spójnej ani dobrej

strategii. Mamy za to podejrzane ruchy kadrowe, którym należy się

przyglądać. Jak ktoś, np. wiceszef MON, przechodzi z polityki do firmy

typu Bumar, to już jest to podejrzane. Od razu rodzą się wątpliwości, że

mamy tu prymat szemranych interesów nad realnymi potrzebami armii.

http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/polko-mon-uprawia-propagande


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. 15 sierpnia warto przypomnieć Józef Piłsudski

Agentura

Agentury obce to jest zjawisko stałe i codzienne, towarzyszące nam rok
za rokiem, dzień za dniem, jest to część naszego życia tak wielka i tak
starannie w stosunku do nas ułożona, że nasza praca – że tak powiem –
jest współbieżna z pracą agentur obcych (…). Podczas kryzysów –
powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie
Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. ten sam Sikorski, inny prezydent - rok 2012

rozmowy sie toczą...

"Cathi" "dream team", Komorowski i pragmatyczne podejście do relacji z Rosją

Z inicjatywy Szwecji i za aprobatą szefowej dyplomacji UE Catherine

Ashton, 4 think tanki, w tym polski PISM, przygotują projekt nowej

europejskiej strategii globalnej. Inicjatywę zaaprobowała szefowa

unijnej dyplomacji Catherine Ashton, a zestaw czterech think tanków

określiła mianem "dream teamu" (drużyna marzeń).

Spotkanie prezydenta Bronisława Komorowskiego z Ambasadorami RP

Szef polskiej dyplomacji przekonywał, że UE powinna rozwijać

zwłaszcza wspólną politykę obronną i wykorzystywać grupy bojowe do

różnych międzynarodowych operacji.
Pytany, czy UE powinna

używać "miękkiej" czy "twardej" siły, mówił: "Cathi (Catherine Ashton )

będzie bardziej skuteczna, jeśli będzie mogła +miękko+ mówić o

możliwości użycia siły".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Moze jednak

kluczem do sprawy jest szmal, czy kasa do przerobienia. Pisze o tym prof. Stanislaw Michalkiewicz. Mowa jest o MILIARDACH ZLOTYCH, a z tego nawet na otrebach bedzie mozna bedzie zbudowac nowe magnackie rody tej pier... Polski Baka Seniora i Bula.

avatar użytkownika Maryla

5. Wroński potwierdza kierunek rosyjski nad brulselskim

Prezydent przejmuje dowództwo

Paweł Wroński
2012-08-16, ostatnia aktualizacja 2012-08-15 17:26




Wszelkie zmiany w polskiej armii będą się odbywać zgodnie z koncepcjami prezydenta Bronisława Komorowskiego(czytaj w rozumie - kogo)

Prezydent Komorowski coraz większy wpływ na siły zbrojne zdobywał
stopniowo. Najpierw w 2011 roku swoim wetem zastopował projekt
utworzenia Akademii Sił Powietrznych w Dęblinie. Zdaniem zwierzchnika
sił zbrojnych nieporozumieniem jest tworzenie kolejnej uczelni
cywilno-wojskowej, gdy raczej trzeba z kilku uczelni utworzyć jedną, ale
za to silną. Był to sukces, bo cały Sejm, w tym klub PO, premier oraz
szef MON, głosował za utworzeniem szkoły w Dęblinie.


Z kolei w czasie narady Kierowniczej Kadry Sił Zbrojnych wiosną
2011 proponował, by zreformować system dowodzenia. Już wtedy miało ono
być zredukowane do trzech dowództw. Wówczas ten pomysł nie zyskał pełnej
aprobaty szefa MON Bogdana Klicha.

Teraz prezydent
lansuje projekt ''Tarcza polska'' - czyli stworzenie systemu obrony
przeciwlotniczej, które ochroniłaby polskie siły zbrojne przed atakiem z
powietrza.

Prezydent nie ukrywa, że jednym z czynników
sprzyjających takim kompleksowym zmianom jest sytuacja całkowitej
zgodności w tej sprawie prezydenta, premiera i szefa MON. Min. Siemoniakowi odpowiada taka sytuacja. Parasol nad wojskowymi
reformami ze strony prezydenta oznacza utrzymanie nakładów wysokości
1,95 proc. całego PKB na armię. Jego poprzednik w 2008 r. został przez premiera Donalda Tuska zmuszony do znacznych cięć budżetu, co spowodowało kryzys w siłach zbrojnych.


To jednak wcale nie oznacza, że w przyszłości wszystko będzie
odbywało się gładko. Projekt reformy sił zbrojnych może napotkać opór
części sił zbrojnych. Szczególnie marynarki i lotnictwa, które
praktycznie stracą autonomię.

Także w sprawie budowy
bardzo potrzebnej tarczy antyrakietowej przed Polską najbardziej
kontrowersyjne decyzje - czy wybrać system francuski, czy izraelski.
Możliwy jest też konflikt na linii MON - Biuro Bezpieczeństwa Narodowego
kierowane przez gen. Stanisława Kozieja.

Teraz już nie
ma wątpliwości, że najważniejsze decyzje dotyczące sił zbrojnych
zapadają nie w Alejach Ujazdowskich (siedziba rządu), nie przy ul.
Klonowej (siedziba MON), ale w Pałacu Prezydenckim.

http://wyborcza.pl/1,75968,12313047,Prezydent_przejmuje_dowodztwo.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl