Jeszcze nie wiem...(3)

avatar użytkownika guantanamera

Podczas gdy mały wandal wciąż oddawał się swojej niewyszukanej zabawie Wanda zjechała z trasy, zaparkowała samochód i wróciła piechotą na kładkę. Opowiadając jak chłopca łapała rozchmurzyła się, uśmiechnęła i.... zmieniła w beztroską dziewczynę. Wydało mi się, że znamy się od dawna i właśnie dzisiaj - wiosną 1980 roku - zgłaszamy na dawno umówione spotkanie...


A potem znów posmutniała. Pomyślałam, że to chyba nie jest smutek z powodu pękniętej szyby w samochodzie, ale smutek kogoś, kto pozostaje daleko od Boga. I że trzeba jej pomóc wrócić do Boga, żeby ten uśmiech przywrócić.


Dziwne. Sama byłam wówczas daleko od Boga. Należałam do tych, którzy nie myślą o Nim w ciągu tygodnia, a tylko w niedzielę przychodzą do kościoła zrobić Mu cotygodniową uprzejmość. Miałam się za osobę wierzącą, uważałam jednak, że Bóg jest daleko, a ja muszę codziennie podejmować decyzje - choćby głupie i błędne - oraz ponosić tu, na ziemi, ich konsekwencje. A jednak wtedy, wiosną roku 1980 już właśnie do Boga wracałam. Błądząc, wahając się, odchodząc i znów wracając. I nawet chciałam nawracać słynną Polkę, którą przed chwilą spotkałam. Stało się jednak inaczej. To ja dzięki Wandzie w końcu do Boga wróciłam na stałe. Bo zaczęłam się za nią modlić, a modląc się odkrywałam jak daleką mam jeszcze sama drogę do przebycia.


„Człowiek, który staje się ratownikiem sam jest uratowany.” - to cytat, niestety nie pamiętam kto wypowiedział te piękne słowa.


Na rozmowę spotykamy się w mieszkaniu Wandy. Zaskoczyło mnie, że jest małe i bardzo zwyczajne, a jego urządzanie na pewno nie jest jej pasją. Pasja to góry: na ścianach fotografie szczytów rozświetlonych słońcem,albo zakrytych chmurami, ośnieżonych albo brunatnych... Na regale stało jej zdjęcie z Janem Pawłem II i na nie oczywiście od razu spojrzałam. A w drugim pokoju – zdjęcie dwóch kardynałów: Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły, gdzieś w Tatrach, z małymi owczarkami podhalańskimi na kolanach. Dwa białe puchate szczeniaki na czarnych sutannach...


Kiedy już zebrałam dość wypowiedzi Wandy uzasadniających moje wcześniejsze założenia i równie wiele innych, które je obalały - opiszę to później - zaczęłyśmy zwyczajne rozmawiać. Tematem rozmowy natychmiast stała się sytuacja Polski.


Wtedy po raz pierwszy odczułam, że należy do osób, które widzą niewidoczne i słyszą niesłyszalne, które nie mnożą słów bez potrzeby i trzymają się faktów, choć i te fakty mogą być zakryte dla naszych oczu. Z okien jej mieszkania na dziesiątym piętrze patrzyłyśmy na - zdawałoby się - spokojną Warszawę, a przecież to właśnie wtedy, w tym momencie po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że za oknami już wyje wiatr historii i że lada moment wszytko wokół zawiruje. I po prostu wiedziałam, że Wanda też to zauważa...


Dwa nurty - pozorny i prawdziwy, biegły dwoma torami, całkowicie od siebie niezależnie, spotykając się tylko od czasu do czasu. Pozorny to były „spusty surówki” w telewizji, drzewka, przewożone z miejsca na miejsce i wkopywane do gruntu z donicami albo malowanie trawy farbą, żeby upozorować zakończenie jakichś prac. Przerażające, ale te dzisiejsze akcje przed Euro 2012, to oglądanie autostrad z helikoptera, te „gospodarskie wizyty” premiera w różnych miastach do złudzenia przypominają atmosferę tamtych czasów, gdy PRL chyliła się ku kresowi.


Dziennikarze opozycyjni posługiwali się szyframi, aluzjami, metaforami i analogiami, których odczytanie nawet wtedy wymagało wtajemniczenia w meandry koneksji, konfiguracji i kontekstów. Ktoś mógłby się zabawić w stworzenie „Encyklopedii aluzji PRL-u”.


W roku1980 zabawa w aluzje napełniała mnie już odrazą. Ile czasu można pisać szyfry, czytać szyfry, rozmawiać szyframi, jak często można używać specjalnych kodów? Jak długo można się cieszyć budowaniem piętrowych, nieuchwytnych dla cenzorów (a czasem dla nikogo) aluzji i metafor?! Prawie wszyscy marzyli o zwykłej, zgrzebnej prawdzie i ten spazm wstrętu wobec kłamstwa, to szaleńcze pragnienie sprawiedliwości, ten wilczy apetyt na jednoznaczność narastający w milionach serc, niektórzy już odczuwali..


Nieco później, w czerwcowy dzień 1980 roku miała miejsce rozmowa, którą zapamiętałam. Spotykam się ze znajomymi dziennikarzami i zaczynamy zastanawić się nad naszą przyszłością: - Wygra Kociołek! - przewiduje ktoś - ma poparcie w KPZR. - Co ty opowiadasz - na pewno Olszowski - nie zgadza się ktoś inny. - Dajcie spokój - Gierek nie pozwoli sobie na żadne ekscesy... - trzyma stronę ówczesnego pierwszego sekretarza trzeci. Rozmawiają o walkach frakcyjnych w PZPR, o tarciach w Komitecie Centralnym, zastanawiają się kto przegra, kto wygra, kto obejmie władzę w przyszłości, a za oknami wyje huragan historii.


Patrzę na nich ze zdumieniem: – Czy wy naprawdę nie czujecie – pytam – że to wszystko się za chwilę skończy? Patrzą na mnie - znam to pobłażliwe spojrzenie - i wracają do rozmowy o świecie, którego już nie ma. Ustawiają na politycznej szachownicy zgrane pionki odmieniając w różnych przypadkach nazwiska.... któż je dzisiaj zna, kto chce je pamiętać! Nie ma PZPR, nie ma KPZR i Związku Radzieckiego i tamci też odeszli w niepamięć...


Ilu młodych ludzi w Polsce dzisiaj łączy swą przyszłość z jakimiś ludźmi, wyznacza role, ustawia na szachownicy całe partie i ich polityczne frakcje, już dzisiaj zgrane, poddane weryfikacji prawdy, nieistotne?


A nazwisko i imię Wandy Rutkiewicz zna prawie każdy w Polsce - i nawet poza jej granicami


Dla mnie rok 1980 to czas wielkiego współczucia dla rodaków. Jeżdżąc po Polsce widzę ludzi o poszarzałych twarzach, ludzi udręczonych kolejkami i ciężką atmosferą. Widuję wiejskie dzieci snujące się poboczami szos w drodze do odległych szkół. Biednie ubrane, niewyspane, przemarznięte. O tym wszystkim opowiadam teraz Wandzie w jej mieszkaniu, z którego widać dom, w którym ja mieszkam. Często milkniemy i znowu wraca poczucie, że łączy nas jakaś więź, jakbyśmy znały się od dzieciństwa i jakby było to nasze spotkanie po latach.


To, co znamienne, to powaga z jaką moja rozmówczyni słucha moich rozważań. Jej milcząca uwaga stanowi niesłychany kontrast dla potoku słów lejących się zazwyczaj z ust dziennikarzy. Zainteresowanie okazywane przez Wandę polskim sprawom jest zupełnie inne. Ona nie zakłada wszechmocności ludzi związanych z reżimem, niezmienności systemów, trwałości imperiów i państw. Spojrzenie z Mount Everestu na niewzruszone Himalaje daje pewność gdzie należy poszukiwać prawdziwej trwałości. Cieszyłam się wtedy, że znalazłam kogoś, kto wysłuchuje ze zrozumieniem moich słów zatroskania losem rodaków. Teraz, gdy o tym piszę przychodzi mi na myśl, że Wanda okazała więcej szacunku dla mojej szczerej troski o Polskę niż ja dla jej pasji, dla jej sukcesów i osiągnięć.

Etykietowanie:

25 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

"Prawie wszyscy marzyli o zwykłej, zgrzebnej prawdzie i ten spazm wstrętu wobec kłamstwa, to szaleńcze pragnienie sprawiedliwości, ten wilczy apetyt na jednoznaczność narastający w milionach serc, niektórzy już odczuwali.."

TO MNIE NAJBARDZIEJ PRZERAŻA, ZE GDZIEŚ CI LUDZIE SIĘ ZGUBILI PO DRODZE, W PĘDZIE ZA KASĄ.

Bo to było autentyczne pragnienie milionów Polaków, szczególnie tych urodzonych jeszcze w II RP. To słynne 10 mln członków pierwszej S nie pokrywa się z milionami tęskniącymi do Polski, tej zapamietanej, czy przekazanej przez Mamę czy Babcię.

Nas było znacznie więcej, niz te 10 mln na listach związkowych, bo na nich byli ludzie z róznymi poglądami, jak wielu ich było ? Trudno ocenic, widzimy tylko "wierchuszkę" zdrady, która nam się ujawniła w wyniku lustracji.

'My chcemy Boga" i 'Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie"- ze łzami w oczach od Bałtyku po Tatry we wszystkich kościołach. Miliony Polaków błagało Opatrzność o pomoc.

Dostaliśmy pomoc i co zrobiliśmy z ta nasza wolnością, z naszą Polską?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. @Maryla

Od 1992 roku - a może już nawet od 1989 - trwa przecież nieustanna praca nad nami, nad naszymi umysłami, nad naszymi emocjami, nad naszą kondycją psychiczną. Trwa przestawianie drogowskazów - wiele włożono wysiłku, żebyśmy się "pogubili".
Moja ś.p. Mama przed wojną była nauczycielką. Po wojnie nie wróciła do zawodu - nienawidziła tego innego porządku, nie chciała okłamywać dzieci i młodzieży, działać wbrew swoim przekonaniom, swojemu sumieniu. Poszła pracować do jakiegoś biura...
Patrzę na moje pokolenie w rodzinie - większość to pogubieni. Ale ciekawe - młodzi sprawiają wrażenie przytomniejszych...

avatar użytkownika Maryla

3. @guantanamera

tak młodzi ci z horyzontami myślowymi odpornymi na propagandą (spora część młodych nie ogląda tv) daja nadzieję :)

I sa zmorą funkcjonariuszy propagandy :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

4. Marylu mam nadzieję, że ludzie nie zagubili się w pogoni za kasą

Mam nadzieję, że ludzi gubią się w morzu kłamstwa, giną w braku rozeznania co jest prawdą, a co jej zaprzeczeniem, nie umieją rozpoznać kto jest kto i dlaczego robi i co robi.

Dzisiaj w telewizorach pokazał się jakiś Borusewicz. Kim On jest. Przecież nawet w 1980 roku był postacią niejasną, jego nieżyjąca partnerka mogłaby coś na ten temat powiedzieć. Nie jest to ani prawdziwa osoba ani osobowość. Ludzie patrzą w telezamulacza, patrzę widzę kogoś przypominającego na oko przewodniczącego Rady Państwa, który znowu podjął decyzję aby nie wpuścić Komisji Krajowej NSZZ Solidarność na sejmową galerię.
Jeszcze jeden naśladowca Pani Marszałek Kopacz.
Kim On jest ten ktoś, żywcem przeniesiony z zakurzonych salonów KC PZPR?
Kim są ci psychopaci, żywa ilustracja do wykładu ponerologii?
http://blogmedia24.pl/node/57875

avatar użytkownika Maryla

5. @Michaelu

kiedy Moczulski odczytał skrót PZPR - PŁATNI ZDRAJCY PACHOŁKI ROSJI , wszyscy przyjęli to jako powiedzenie oczywistej oczywistości.

Jak patrzę na to, kto zasiadał u zasiada w Fundacji Sorosa, która kierowała strumień kasy na "demokratyzowanie i gospodarkę rynkową" to mi się to tez jednoznacznie kojarzy.

A Soros to tylko jeden szyld.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

6. Guantanamera

...A jednak wtedy, wiosną roku 1980 już właśnie do Boga wracałam. Błądząc, wahając się, odchodząc i znów wracając. I nawet chciałam nawracać słynną Polkę, którą przed chwilą spotkałam. Stało się jednak inaczej. To ja dzięki Wandzie w końcu do Boga wróciłam na stałe...

***
Nie wiadomo komu dziękować za TO...
Bo i komuś, Kto namówił Ciebie na przeprowadzenie wywiadu, Tobie, że się zdecydowałaś, Wandzie Rutkiewicz za to, że znalazła dla Ciebie czas... a nad wszystkim czuwał... Pan Bóg... więc chyba Jemu trzeba dziękować...
Przyszedł z pomocą, widząc Twoje wahanie...

Cudowne jest to, że TO dostrzegłaś i doceniłaś...

Jakże często nie zauważamy,
Że Sam Bóg wyciąga do nas Ramiona...
My TEGO nie widzimy, nie doceniamy...
Od Pana Boga się odwracamy...

A wtedy, w życiu każdego z osobna jak  i Naszej całej Polskiej Rodziny jest tak, jak napisała @Maryla:
...My chcemy Boga" i 'Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie"- ze łzami w oczach od Bałtyku po Tatry we wszystkich kościołach. Miliony Polaków błagało Opatrzność o pomoc.

Dostaliśmy pomoc i co zrobiliśmy z ta nasza wolnością, z naszą Polską?

***
Dziękuję... czekam na dalszy ciąg...
Serdecznie Pozdrawiam...

avatar użytkownika guantanamera

8. Dopisek do rozdziału trzeciego....

Już na początku rozmowy wydalo się, że jestem dyletantką, więc moja rozmówczyni wręczyła mi plik artykułów o sobie - żebym się czegoś dowiedziała zanim napiszę... A na zakończenie tej rozmowy wręczyła kilka swoich zdjęć – przeźroczy - dla ewentualnego zilustrowania artykułu. Zabieram je, wychodzę i wracam do rzeczywistości PRL-u. Jest nią sklep osiedlowy i „zakupy”. Ach, te sklepy w PRL- u. Te miejsca, w których na pewno można bylo znaleźć tylko dżemy i ocet, a wszystko inne było do nich „rzucane” od czasu do czasu. Ach, ta instytucja „stacza kolejkowego”! Byli to głównie emeryci, co za niewielką opłatą wystawali dla pracujących produkty żywnościowe. Przychodzili przed świtem pod sklepy i czekali aż drzwi się otworzą, a potem przyjedzie dostawa i do sklepu coś „rzucą”. Sklep mięsny, jak kabaretu „Tey” – jest kiełbasa? - Nie ma! - A mięso? - Nie ma! - To co jest? - Ja jestem. W jednym ze sklepów oczekujący na „rzucenie” do bardzo niegrzecznej ekspedientki zaczęli mówić per: „Królowo wołowa” albo „Królowo wieprzowa” zależnie od humoru...
Do mojego sklepu wtedy akurat „rzucili” żółty ser. Stanęłam w długiej kolejce i po dobrnięciu do lady kupiłam na zapas sporą bryłę. Prostopadłościan wielkości mniej więcej 15 na 20 centymetrów. Zostało to zawinięte w osczędnie wydzielony kawałek szarego papieru - papieru też przecież brakowało. W domu ser włożyłam do lodówki, torbę odstawiłam na szafkę.
Następnego dnia sięgam do torby po zdjęcia sławnej alpinistki – nie ma. Wytrząsam wszystko – nie ma! Przeszukuję te artykuły co dostałam do przeczytania – kartka po kartce. Nie ma!!!
- Co ja teraz zrobię? Jak ja mam pójść do sławnej himalaistki Wandy Rutkiewcz, którą kilka dni temu nazwałam panią Rutkowską i powiedzieć, że teraz jeszcze zgubiłam jej zdjęcia z Himalajów?!
Postanawiam zaczekać nim pójdę się znów kompromitować... I to była bardzo rozsądna decyzja.
Fotografie odnalazły się w chwili kiedy uruchomiłam kupiony na zapas ser. Do każdej ścianki serowego prostopadłościanu przykleiło się po kilka zdjęć. Przez ten kusy papier. Wysypały się z koperty i przykleiły do kuso ubranego sera.
To też oddaje jakie były realia chylącej się już ku kresowi Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
PS Napisałam to tutaj, bo jutro chcę przejść do sedna sprawy...

avatar użytkownika Jacek Mruk

9. Od Boga nie odeszłaś,tylko rzadko pamiętałaś

Bo inne cele w życiu widać miałaś
Przyznam ,wielu się zagubiło goniąc za życiem
I nie jest to chyba żadnym odkryciem
Byli wszak też wyodrębnieni ponad innych stojący
Dostęp do wszystkiego bez żadnych problemów mający
Uważam że do Wiary trzeba dojrzeć samemu
Wtedy nie ma z wierzeniem żadnego problemu
Ja odszedłem dalej , do kościoła nie chodziłem
Potem za sprawą Papierza na łono wróciłem
Cieszę się że miałem zaszczyt Bardzo Duży
Mam nadzieję że to mnie dobrze wróży
Bóg jest celem ponad wszelkie inne wartości
Dobrze gdy ludzie sami poznają źródło Miłości
Pozdrawiam:)

avatar użytkownika guantanamera

10. @Maryla

"Tak, wszyscy, którzy razem przeżywaliśmy tamten czas, mamy w sercach obraz tamtej radosnej krzątaniny, Wiary że sie uda, Nadziei że Bóg wspomaga, Miłości do wszystkich tych, dzięki którym mogliśmy mieć to wszystko.
A bez prymasa Wyszyńskiego i papieża Wojtyły tego wszystkiego by nie było."
Kiedy czytałam ten komentarz oczywiście od razu z uśmiechem pomyślałam o dwóch kardynałach na zdjęciu u Wandy. (Ale nie mogłam o tym od razu napisać, bo zdjęcie miało już swoje miejsce w opowieści... )
To też jest jakieś "spojenie"....

avatar użytkownika guantanamera

11. @intix

Dziękuję Ci za piosenkę. Wstrzą... sa... ją... cą.... Ale może za mało?

"Cudowne jest to, że TO dostrzegłaś i doceniłaś...
Jakże często nie zauważamy,"

Rzecz w tym, że ja TEGO NIE MOGŁAM NIE ZAUWAŻYĆ!!! Niezauważenie TEGO okazało się zupełnie WYKLUCZONE!
Ale o tym napiszę jutro...

avatar użytkownika intix

12. Guantanamero

:) Zgadnij, dlaczego m.in. nie lubiłam oglądać seriali...

Pozdrawiam...:)

avatar użytkownika intix

13. Ale..

uzbrojona w cierpliwOŚĆ...:)
Czekam spokojnie na dalszy ciąg Twojej pięknej opowieści...:)

avatar użytkownika guantanamera

14. Droga intix

:))) Jakże piękna jest ta delikatna zabawa słowami...
Ale - czy przeczytałaś już dopisek z godziny 19.44? (czasu Blogmediowego)?
Oczywiście mogę wydrukować wszystko na raz, ale to ma ponad 100 stron...

avatar użytkownika michael

15. Maryla i Guantanamera

Odsłuchuchiwałem sobie niedawno fragmenty wywiadu, który udzielił profesor Bogusław Wolniewicz. Strona pytająca była [? = dość zagubiona], zadała pytanie o polską demokrację. Profesor Wolniewicz powiedział, że nie widzi w Polsce niewiary w demokrację, przeciwnie, widzi to, że ludzie zdają sobie już dość jasno sprawę z tego, że w Polsce właśnie demokracji nie ma, a to co jest, jest jej atrapą.
Demokracja III RP jest jak drewniana atrapa sera edamskiego.
Wygląda jak ser, ale serem nie jest.
Przekonanie że Polakom już nie zależy jest falszywą diagnozą. Polakom nie zależy na zabawie atrapami.
To nawet bardziej pasuje do mojego przekonania, że ludzie nie zagubili się w pogoni za kasą. Pisałem o tym wyżej - mam nadzieję, że to jest błędna diagnoza.
A psychopatów jest ok 2% w każdym społeczeństwie, tak to obliczał Andrzej M. Łobaczewski. http://blogmedia24.pl/node/57875 To jest mniej więcej liczba członków partii władzy. Red. Stasiński z niezapomnianej GW obliczał tę masę na 5%.

avatar użytkownika guantanamera

16. @Jacek Mruk

Drogi Jacku! Zastanowiłam się i myślę, że jednak chyba rzeczywiście nie odeszłam...
Napisałeś: "Dobrze gdy ludzie sami poznają źródło Miłości" - to znaczy, gdy sami do tego Żródła w pewnej chwili się zwracają, do Niego idą, albo powracają....
Ale to nie my wybieramy Żródło, to ONO nas wybiera...
Serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika guantanamera

17. @michael

Dzięki za komentarz. Dawno nie przeczytałam czegoś tak optymistycznego - wszyscy psychopaci w jednym miejscu - to bardzo wygodne...
Ja słyszę już - na razie jeszcze w oddali - wyjący wicher historii.
(I jeszcze jedno - ser z mojego dopisku o 19.44 był prawdziwy...:)

avatar użytkownika michael

18. Dlatego fotografie się do niego przykleiły

Ten drewniany może tylko leżeć na wystawie.

avatar użytkownika michael

19. @ guantanamera. Byłoby wygodne, ale nie jest

Z rozmysłem użyłem terminu "partia władzy", który nie jest tożsamy z Platformą Obywatelską. Partia władzy jest tworem zawierającym rozmaitych beneficjentów, ludzi, którzy trwają i mają interes z funkcjonowania tego systemu i dobrze żyją dzięki jego patologiom. Są to ludzie, którzy dobrowolnie przyłączają się do różnych łajdackich przedsięwzięć, często stając się faktycznymi i niebezpiecznymi funkcjonariuszami w służbie kłamstwa i destrukcji.
Niektórzy z nich służbowo "wykonują czynności", inni robią to samo z łajdackiej ochoty.
Taki na przykład Wojciech Mann.

Kiedyś bardzo szanowałem tego człowieka za Jego wielki dorobek artystyczny, a także za profesjonalizm, kompetencję, poczucie humoru, za błyskotliwą inteligencję. Ale po zniszczeniu rządu PiS i wyborczym sukcesie PO Wojciech Mann był leaderem intryg i brutalnych akcji, których celem było zniszczenie, wykluczenie i wyrzucenie z pracy w radiowej Trójce dziennikarzy i twórców powiązanych z patriotyczną opozycją. Pamiętam Jego "albo Oni - albo Ja". Tak sobie ten człowiek wyobraża wolność słowa i prawo do swobody poglądów. Okazał się być gorliwym apologetą wielkości Platformy Obywatelskiej, co nie może być zarzutem. Ale również stał się gorliwym funkcjonariuszem antypatriotycznej propagandy uprawianej z poziomu Kuby Wojewódzkiego i Macieja Maleńczuka. Jest to jeden z tych, którzy w bardzo wyraźnej formie doczekali się nagrody, widocznej w postaci udziału w natrętnych reklamach. Równocześnie z Kubą Wojewódzkim i paroma innymi.

Ale jest wielu mniej widocznych publicznie, takich jak Jan Osiecki, współautor publikacji forsujących moskiewski punkt widzenia na smoleńską katastrofę. Są to także tacy ludzie, jak bardziej widoczny Janusz Korwin Mikke, albo mniej widoczny bloger Polaczok, o których napisałem ostatnio.

Jest jeszcze cała sfora ludzi, zarabiających wielkie pieniądze na "kręceniu lodów", o których mówiła posłanka Sawicka. To są cwaniacy żyjący z ustawiania przetargów, którzy aktywnie uczestniczą w grabieży polskiej gospodarki. Są to ludzie dzięki którym pociągi jeżdżą wolniej, a autostrady kosztują więcej, a rozpadają się prędzej.

Gorzej, są to ludzie "dzięki którym" pociągi wypadają z szyn, giną polskie przedsiębiorstwa i polscy generałowie, likwidowana jest polska armia, a polska suwerenność i zdrowie polskich obywateli oddawane jest za darmo i bez przetargu.
To nie są ludzie ulokowani w jednej partii politycznej.
To są ludzie rozlokowani wszędzie, gdzie się da.
Nawet w roli kreta.

Powyższy wpis nie jest ani pesymistyczny ani optymistyczny. Tak po prostu jest. Jeśli mamy zwyciężyć, musimy dowiedzieć się gdzie mieszka zło i musimy je usunąć u Jego źródła.

Na przykład, dlaczego w przetargach na budowę autostrad wygrywają zagraniczne, korporacje, a faktycznie budują liczne polskie średnie i małe firmy. Może dlatego, że podatek korupcyjny łatwiej inkasować z drugiej ręki?

avatar użytkownika michael

20. OPTYMIZM jest wsparciem, kluczem do sukcesu jest zrozumienie.

Dlatego na przykład publikuję felieton o oligarchii psychopatów, przybliżając ważną pracę Andrzeja M. Łobaczewskiego, znanego w świecie jako Andrew M. Lobaczewski, abyśmy lepiej zrozumieli kim są nasi antagoniści. Abyśmy wiedzieli, co jest w kontrakcji z nimi skutecznym środkiem działania, a co nie jest. Oszacowanie ich liczebności na poziomie 2 do 5% pochodzi właśnie od Andrzeja Łobaczewskiego i jest potwierdzone w bardzo licznych i różnych metodologicznie obliczeniach. Nawet takich jak wroga patriotycznej Polsce analiza Piotra Pacewicza w artykule "Rzeczpospolita pusta", szacująca ich własne siły na poziomie 5%. http://wyborcza.pl/1,76842,4617728.html Tu jest sprostowanie. Piotr Pacewicz, a nie Piotr Stasiński.
Rozumienie mechanizmu autostradowych przekrętów w polskim budownictwie publicznym otwiera dostęp do wiedzy o tym jak takie projekty mogą być ucywilizowane. Jak naprawdę ukrócić podatek korupcyjny. Proponowana ostatno sztuczka z obowiązkiem uprzedniej rejestracji wszystkich przyszłych podwykonawców, podejmowana niby w obronie ich interesów, jest jeszcze jednym otwarciem korupcyjnej furtki. Teraz trzeba będzie zapłacić za umieszczenie na tej liście.

avatar użytkownika guantanamera

21. @michael

Oczywiście przeczytałam wpis o oligarchii psychopatów. Poprzednie na ten temat też.
Wiem jak bardzo Tobie leży na sercu los Polski...
To, że autostradowe przekręty wyszły na jaw - i to w dużej mierze z powodu desperacji p. Marka Szymczaka - to jest szansa. To jest moment w którym znów kilku, kilkudziesięciu, kilkuset a może jeszcze więcej dotychczasowych wyborców PO przestanie nimi być...
Może ta sprawa ruszy, albo przyspieszy lawinę...
No i jeszcze sprawa psychopatów. Moim zdaniem jest dużo bardziej poważna niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Napiszę o tym przy wpisie o nich.

avatar użytkownika Jacek Mruk

22. Quantanamera

Przyznaję rację bo tak jest w istocie
Tylko wielu gubi się myśląc o złocie
Tymczasem złotem jest droga do Źródła promieniem
Gdy nas wybierze trzeba podążać z pragnieniem
Ci co wybierają drogę na skróty , wpadają
W otchłań gdzie się ze złem spalają
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

23. @Jacek Mruk

"Cieszę się, że miałem zaszczyt Bardzo Duży"
Czy chodzi o spotkanie z Janem Pawłem II?
Jeżeli tak, proszę o opowieść. Kiedy? Gdzie?

avatar użytkownika Jacek Mruk

24. Quantanamera

Niestety nie miałem zaszczytu tej przyjemności dostąpić
Za jego sprawą przestałem w kościół wątpić
Nie przeszkadza mnie ,że ksiądz to człowiek
Co błądzi jak każdy nie zamykając powiek
Przed Bogiem wszyscy staniemy pokorni w czynach
Choć wielu siedzi często na diabelskich minach
W trakcie modlitwy dostąpiłem zaszczytu widzenia Boga
Było to piękne czyste światło , radość błoga
Nie można opisać tego stanu w słowach
Bo dusza czuje się wtedy jakby nowa
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

25. No, to zagadka....

Fragment moich wspomnień:
Nieco później, w czerwcowy dzień 1980 roku miała miejsce rozmowa, którą zapamiętałam. Spotykam się ze znajomymi dziennikarzami i zaczynamy zastanawiać się nad naszą przyszłością:

- Wygra Kociołek! - przewiduje ktoś - ma poparcie w KPZR. - Co ty opowiadasz - na pewno Olszowski - nie zgadza się ktoś inny. - Dajcie spokój - Gierek nie pozwoli sobie na żadne ekscesy... - trzyma stronę ówczesnego pierwszego sekretarza trzeci. Rozmawiają o walkach frakcyjnych w PZPR, o tarciach w Komitecie Centralnym, zastanawiają się kto przegra, kto wygra, kto obejmie władzę w przyszłości,
a za oknami wyje huragan historii.

Patrzę na nich ze zdumieniem: – Czy wy naprawdę nie czujecie – pytam – że to wszystko się za chwilę skończy?
Patrzą na mnie - znam to pobłażliwe spojrzenie - i wracają do rozmowy o świecie, którego już nie ma. Ustawiają na politycznej szachownicy zgrane pionki odmieniając w różnych przypadkach nazwiska.... któż je dzisiaj zna, kto chce je pamiętać! Nie ma PZPR, nie ma KPZR i Związku Radzieckiego i tamci też odeszli w niepamięć..."

W tej rozmowie, w której moi koledzy wykazali się kompletnym brakiem intuicji uczestniczył ktoś, komu zabrakło intuicji także ostatnio... :)))