Droga do PRL-bis dowcipami politycznymi brukowana

avatar użytkownika elig

  Po protestach w sprawie ACTA zaszła znacząca zmiana. Nagle tematem dowcipów i kpin stał się Tusk oraz jego rząd. Furorę w Internecie zrobiła przeróbka sceny z filmu "Upadek" z Tuskiem jako szalejącym Hitlerem. Pojawiły się polityczne kawały na temat obecnych władz. Prawicowi publicyści i blogerzy ucieszyli się bardzo, uważając to za dobry znak. Czy jednak słusznie?

  W tym roku miną 33 lata od ukazania się słynnej książki Tadeusza Konwickiego "Mała Apokalipsa", pisanej w końcu lat 70-tych. Znajduje się w niej scena zdemaskowania przez głównego bohatera Tadzia z prowincji, który okazuje się SB-ekiem. Czytamy:

  "Jak cię zwerbowali? - Piszę im wiersze. Wymyślam takie dowcipy. Dla departamentu propagandy i badań nastrojów ludności". I dalej: "Dowcipy to na ludzi z rządu. Dwa rodzaje anegdot. Jedne sondażowe, aby sprawdzić, jak tłum reaguje, a drugie przeciwko działaczom, którzy wylatują z obiegu.".

  Można teraz zapytać: czy ta inwazja dowcipów politycznych, to wynik spontanicznej twórczości ludowej, czy też owoc działalności kolejnej generacji "Tadziów z prowincji"? Pamiętam dobrze drugą połowę lat 70-tych i wiem, że był to czas największego rozkwitu politycznych anegdot. Nieznajomi ludzie w pociągach licytowali się ich znajomością. Zjawisko to zmniejszyło się znacznie po stanie wojennym i kompletnie zanikło po "transformacji ustrojowej". Były wprawdzie próby reanimacji w czasie "wojny na górze" /broszury typu "100 dowcipów o Wałęsie"/, ale bezskuteczne. Nagle wszystkie te wice okazały się niepotrzebne. Ich obecny renesans może wskazywać na to, że analogie między obecną sytuacją, a schyłkiem ery Gierka są głębsze niż mogłoby się wydawać. Wielu je zresztą dostrzegało. Ja sama napisałam w październiku 2010 notkę "My żyjemy teraz w roku 1976" /TUTAJ/.

  Ciekawą rzeczą jest przejrzenie "Małej Apokalipsy pod tym katem. Wiele z tej książki się oczywiście zdezaktualizowało. Ale nie wszystko. Obraz społeczeństwa pogrążonego w letargu i skapcaniałej opozycji wygląda dość znajomo. Jeszcze bardziej złowroga jest postać doktora Hansa Juergena Gonsiorka - kierownika delegacji na pertraktacje z rządem polskim w sprawie kupna województwa zielonogórskiego. Dawniej Gruenberg.

  Kawałki podobne do tego: "Milcząca większość śpi w letargu. Urządziła się jakoś, wynalazła ciepłe zakątki, obrosła w kokony względnego dobrobytu. Ta wielka epidemia łapówek uratowała system (...) Płyniemy po bezkresnym oceanie usankcjonowanego złodziejstwa. Nasz okręt nigdy nie rozbije się o przybrzeżne skały, bo nigdy już nie zobaczymy brzegu.", czytam obecnie na wielu prawicowych blogach. A jednak pomimo tego, co pisał wtedy Konwicki - ujrzeliśmy brzeg. Niestety nie wyszliśmy na niego i teraz po trzydziestu paru latach znów mamy ten sam problem. Warto zaglądać czasem do "Małej Apokalipsy".

3 komentarze

avatar użytkownika triarius

1. +

Znakomity tekst, dzięki!


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika elig

2. @triarius

Bardzo mi miło :)))

avatar użytkownika Jacek Mruk

3. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości

Że takie działania są robione bez litości
To jest właśnie ich zawsze chleb powszedni
Stąd często można się doszukać jakichś bredni
Wstawionych by stworzyć rozłam wśród całej prawicy
Górują w tym zwłaszcza niektórzy ciekawi politycy
Jedność to podstawa , wtedy można coś zrobić
Przy walkach między sobą tylko jedność rozbić
Pozdrawiam