DLACZEGO PiS PRZEGRAŁ WYBORY?- Szczurabiurowego próba analizy

avatar użytkownika szczurbiurowy

 

 

Wyniki wyborów (co zresztą powiedziałem w Jankesowym Hummerze w wieczór wyborczy na wizji), pokazują dwie rzeczy: wprost dram...

 

Wyniki wyborów (co zresztą powiedziałem w Jankesowym Hummerze w wieczór wyborczy na wizji), pokazują dwie rzeczy: wprost dramatyczną niechęć do zmian, wolę utrzymania status quo, oraz - co ma również przełożenie na ich decyzje polityczne - równie dramatyczny stan duchowości współczesnych Polaków. 
PiS w swojej retoryce wyborczej otwarcie mówił "czas na zmiany" i mimo pozornego konserwatyzmu, oferował program zmiany strukturalnej, zmiany, której przeprowadzenie miałoby wpływ na życie wszystkich obywateli, jeśliby były przeprowadzone w zapowiadanej postaci. Zostało to odrzucone przez głosującą większość. Wygrała PO z ofertą "kontynuacji" cokolwiek to miałoby znaczyć.
Jest to sygnał ostrzegawczy dla wszystkich zainteresowanych polityką, zarówno po stronie władzy jak i opozycji, że retoryka zmiany "nie chwyta", że niechęć do zmian, nawet przy dostrzeganiu niedociągnięć, wpadek i zaniechań rządzących jest ważniejsza niż chęć naprawy gnijącego państwa, poprawy tego wszystkiego co poprawić należy.
Dlaczego Polacy tak się zachowali, co nimi kieruje, mimo, że po Smoleńsku, wydawałoby się, powinni być zmobilizowani na tyle, żeby chcieć dokonać zmian?
Polacy żyjący obecnie w granicach III RP zachowują się w swojej masie, większości, jak pacjenci psychiatryczni po niszczącym przeżyciu traumatycznym, które nie zostało przez tegoż pacjenta przepracowane, nie zostało poddane terapii. Pacjent taki "zapada się" w sobie, lęk wywołany niszczącym przeżyciem tkwi w nim, mimo, że samo zdarzenie może być już bardzo odległe w czasie, ale skoro pacjent nie potrafił własnymi siłami sobie  z nim poradzić, to trauma, zamiast słabnąć narasta, lęk jest dominujący i w miarę upływu czasu, jeśli pacjent pozostaje bez pomocy, jego stan może przerodzić się w depresję.
Ta trauma, nieprzepracowana przez Polaków, to II wojna i obie okupacje. To że wydarzenia te, najstraszliwsze w dziejach narodu, porównywalne tylko z inwazją tatarską w XIII wieku, już zapomnianą, która była wydarzeniem krótkotrwałym, a niszczącym, nie zostały przepracowane, wynika z późniejszego rozwoju wydarzeń - komunizmu i tego co mamy dzisiaj - liberalizmu? kapitalizmu? W dodatku wspomnienie tych przeżyć jest przekazywane w pamięci rodzinnej i - coraz słabiej wprawdzie - ale odżywające przy lada okazji, związanej z wywoływaczmi skojarzeń, jak ostatnio kwestia Merkel. Pamięć traumy jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, a tych pokoleń jest raptem tylko 3.
Ale po kolei.
Okropności wojenne, dotykające właściwie każdej rodziny zamieszkałej w Rzeczpospolitej, dotykające jeśli nie bezpośrednio śmiercią i męczeństwem, to utratą majątku lub wygnaniem, zakończyły się w swoim głównym natężeniu w roku 1945. W wielu miejscach Polski (zarówno tej w granicach pojałtańskich jak i na ziemiach utraconych) trwała jeszcze walka Żołnierzy Wyklętych, a represje dotykały nie tylko tych którzy Im pomagali, ale także całych miejscowości.  Równocześnie z tym rozpoczął się terror policyjny i ideologiczny, który z różnym natężeniem trwał przez cale lata 50 i potem falująco był obecny aż do końca systemu w roku 1989.
W normalnych warunkach trauma wojenna powinna zakończyć się wraz z oficjalnym ogłoszeniem pokoju, powrotem żołnierzy do domu i rozpoczęciem zwyczajnego życia. Niestety Polakom nie było to dane. Zakończenie wojny nie było równoznaczne z powrotem bezpieczeństwa osobistego. Trauma utrzymywała się, choć w mniejszym natężeniu. Pobudzona czujność była niezbędna, żeby w nowych warunkach stawić czoło niebezpieczeństwu (a właściwie - Bezpieczeństwu). Nawet zelżenie fizycznego terroru po 1956 roku nie spowodowało zmniejszenia natężenia traumy, dlatego, że komuniści rozpoczęli akcję presji ideologicznej przed Millenium. W latach późniejszych, zawsze, jak wiemy, w cyklu 10-12 letnim, pojawiały się nowe wydarzenia, które na nowo podtrzymywały efekt traumatyczny, z których Stan Wojenny wtrącił pokolenie dzisiejszych 40-50 latków w stan głebokiej traumy, a pokolenie ich rodziców i ich samych okres lat 1988-95, czyli reform gospodarczych Balcerowicza na nowo rozbudził poczucie zagrożenia i niepewności jutra.
Przez cały ten czas, gdy nie zabliźniona trauma utrzymywała się, w mniejszym lub większym natężeniu,  od czasu wojny, działała komunistyczna propaganda, zalewająca ludzi wodospadami kłamstwa, przyzwyczajając ich do kłamstwa jako naturalnego  elementu rzeczywistości. Nakładający się na to ogólny upadek norm moralnych, ogólne obniżenie poziomu oraz brak elit, wymordowanych podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej, dało efekt w postaci przyswojenia dwójmyślenia, uznania tego stanu za naturalny, a brak pozytywnych wzorców ze strony elit utrwalił ten stan rzeczy. A więc - z jednej strony utrwalony lęk, spowodowany nieprzepracowaną traumą, z drugiej - pogłębiające się obniżenie poziomu z powodu braku elit i działania propagandy komunistycznej. Tym należy tłumaczyć generalny brak sprzeciwu i uleganie, akceptowanie wyczynów medialnych w ciągu ostatnich 6 lat.
To, że naród nie przepracował traumy wojennej było spowodowane tym, że nie było "terapeutów". W normalnych warunkach, tak jak było zawsze w dotychczasowych dziejach, tymi terapeutami byli kapłani i literaci, ci, którzy zajmują się duchem. W Polsce, która wyłoniła się z odmętów wojny po 1945 roku  pojawiły się próby właśnie takiego przepracowania, jak chociażby proza Borowskiego, czy Nałkowskiej, jednakże szybko, bo już w 1949 roku przykryte strychulcem socrealizmu, a i wtedy, i później skrępowane cenzurą. Naród nie mógł usłyszeć oczyszczającej prawdy o swoim cierpieniu w latach wojny, a tym bardziej w latach opresji komunistycznej. Tzw. literatura wojenna, poddana cenzurze, nie mogła spełnić tej terapeutycznej roli, właśnie poprzez to ograniczenie cenzuralne, a nawet tam gdzie element upragnionej prawdy był obecny (jak na przykład w literaturze pamiętnikarskiej, chociażby polskich lotników RAF, czy literaturze obozowej) to był on wymieszany z nieznośnym komunistycznym dydaktyzmem. Z kolei literatura emigracyjna, praktycznie nie miała żadnego terapeutycznego wpływu na naród, ze względu na odcięcie granicami, pomimo, że powstały tam dzieła wyjątkowo wartościowe, i gdyby były czytane w kraju, to przyczyniłyby się do przepracowania traumy. Takimi dziełami były oczywiście obie powieści Mackiewicza (“Droga donikąd”i “Nie trzeba o tym głośno mówić”), twórczość Herlinga - Grudzińskiego, czy też proza Sergiusza Piaseckiego. Rozpowszechniane w drugim obiegu w latach 70, rolę terapeutyczną spełniły dla wąskich środowisk i jednostek, a nie dla narodu en masse.
Literatura nie zdała egzaminu. Z jednej strony cenzura i presja ideologiczna nie pozwoliła na pojawienie się wartościowych pozycji dających efekt terapeutyczny, a z drugiej strony nastąpiła "zdrada klerków" - polscy intelektualiści, a przede wszystkim literaci, stali się sługusami reżimu, dodatkowo zakłamując w swojej twórczości okres wojny i powojenny, jak np. Jerzy Andrzejewski powieścią "Popiół i diament", którą katowano młodzież klas maturalnych przez 40 lat, aż do końca peerelu, utrwalając fałszywy obraz Armii Krajowej i podziemia niepodległościowego, pogłębiony przez fałszywy i zakłamany film Wajdy, czy też Bratnego "Kolumbowie". Pamiętam, jakim zdumieniem ze strony komisji egzaminacyjnej spotkało się moje stwierdzenie podczas egzaminu wstępnego na studia, że powieści te i filmy z gruntu fałszują obraz rzeczywistości - i było to zdumienie połączone z zaciekawieniem, skąd dziewiętnastolatek mógł dojść do takich wniosków, to ożywienie komisji wskazywało na to czym naprawdę w oczach komisji miała być literatura - usypiaczem i zakłamywaczem.
Permanentne życie w kłamstwie przez całe lata komunizmu wdrożyło naród do pewnego trybu myślenia, w którym kłamstwo jest usprawiedliwionym środkiem osiągania celów, a nawet jeśli jest kontrowersyjne, to ten, kto używa kłamstwa, robi to dlatego, że ma w tym jakiś swój cel i jest to zupełnie naturalne. Kłamstwo jako narzędzie wywierania wpływu, stale obecne, przestaje być odczuwane jako zło, tak samo jak obcęgi nie mogą być złe z natury rzeczy - są narzędziem.
Jedynym podmiotem, który mógł podjąć działania terapeutyczne, przez cały okres powojenny, do 1989 roku, był Kościół. I spełniał tę rolę chwalebnie, lecz rola ta była wytłumiana i wyciszana przez reżim, czasem mniej, czasem bardziej skutecznie. Szczególnie nie do przecenienia jest tu rola Prymasa Wyszyńskiego i Ojca Świętego. Jednakże kapłani, prześladowani i wyciszani nie mogli wypełnić swojej roli terapeutycznej ze względu na tak naprawdę ograniczony dostęp do “pacjenta” - agresywna ateizacja, brak religii w szkołach, represje w stosunku aktywniejszych kapłanów, penetracja ze strony IV Departamentu SB, skutecznie ograniczały możliwości wygaszenia i rozładowania lęku, cały czas obecnego wśród Polaków. Co więcej, lęk ten był z całą premedytacją podsycany przez reżim za pomocą propagandy i "dezintegracyjnych" działań SB.
Nawet wydarzenia 1989 roku, poprzedzone prawie dziesięcioleciem traumy stanu wojennego nie spowodowały obniżenia poziomu lęku. Reforma Balcerowicza, dla wielu rodzin oznaczająca konfiskatę oszczędności życia lub też drastyczne obniżenie siły nabywczej i bezrobocie, spowodowała wzrost poziomu lęku. Obserwowane przez naród niesprawiedliwości budowanego nowego systemu, obserwowane też uwłaszczenie nomenklatury, nowo-starych beneficjentów systemu, pogłębiło jeszcze ten stan, tak, że w efekcie Polacy AD 2011 są narodem przepełnionym lękiem.
Człowiek, który boi się, który przez dłuższy czas żyje w stanie lęku, który przyzwyczaja się do tego, uczy się z tym żyć, przede wszystkim będzie dążył do tego, żeby poziom lęku się nie zwiększył, ponieważ jest to dla niego niszczące emocjonalnie. Propozycje zmiany rzeczywistości, zmiany sposobu funkcjonowania, “skoku na głęboką wodę” będą przez takiego człowieka odrzucane, dlatego, że nieznane, kryjące się za proponowaną zmianą, niesie za sobą możliwe podniesienie poziomu lęku. Już samo myślenie o tym powoduje lęk. I w tym kontekście należy rozumieć porażkę wyborczą PiS. Retoryka zmiany, użyta w kampanii wyborczej potrąciła najbardziej wrażliwe, traumatyczne, struny polskiej duszy, zmasakrowanej i faktycznie nie odbudowanej od czasu straszliwego doświadczenia wojny.
 
PS. Celowo w tekście pominąłem okres Solidarności, tej pierwszej. O tym następny tekst.

 

Etykietowanie:

28 komentarzy

avatar użytkownika Morsik

1. Świetna diagnoza!

Polska podana na talerzu. Czekam z niecierpliwością na drugą część - na okres Pierwszej Solidarności. Ciakawym, czy zgodną z moim widzeniem...

PS. A może... Zbyt długo pokoju na polskich ziemiach?

Ostatnio zmieniony przez Morsik o ndz., 16/10/2011 - 09:13.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika UPARTY

2. Pis nie przegrał wyborów.

Pis nie przegrał wyborów bo o poparcie bardzo wielkiej części elektoratu w ogóle się nie ubiegał i nie ubiegał się w związku z tym o przyzwolenie ogółu wyborców dla sprawowania przez siebie władzy. Te wybory, podobnie ja te w 2007 roku to była próba siły własnej. czy już jesteśmy dość mocni by odzyskać nasz kraj, czy jeszcze nie. Wybory te wykazały jedynie, ze odbudowaliśmy swoje struktury do stany sprzed katastrofy smoleńskiej, bo reprezentacja Pisu w Sejmie nie zmniejszyła się natomiast koalicji rządowej jednak minimalnie tak.
Bo przecież my nie jesteśmy etnicznie jednorodnym narodem. Pod pozorem repatriacji powojennych napłynęło do Polski mnóstwo Ruskich, z pewnych wyliczeń może wychodzić liczba ok. 4 mln ludzi i oni wraz ze zruszczonymi Polakami stanowią trzon obecnego państwa. My tak na prawdę nie mamy żadnych propozycji dla tych ludzi i chyba nie chcemy ich mieć. Nie oczekujemy więc ich poparcia i nie jest naszą przegraną jego brak.
Natomiast w ostatnich wyborach doszło jednak do przełomu. Zdaje się, że zaczął zmienić się charakter PO. Fakt iż ani Grabarczyk, ani Halowa ani Raś nie uzyskali akceptacji społecznej mimo desygnacji zarządu partii jest niezmiernie znamienny i może mieć przeogromny wpływ na dalsze funkcjonowanie PO.
Wygląda na to, że być może Pisakom udało się "spisić" PO. Ponieważ PO to ludzie z kompleksem prowincjusza, niektórzy to prowincjusze krajowi inni europejscy, ale ale ich cechą wspólną jest to, że chłoną oni jak gąbki wszytko co do nich płynie z zewnątrz. Skoro zauważyli, że my ich nie naśladujemy, to oni zaczęli naśladować w pewnym zakresie nas. Oni musza być tacy jak otoczenie! Zdaje się więc że zaczynają powoli przejmować nasz sposób oceny rzeczywistości. Oczywiście jest to proces długotrwały ale już chyba się zaczął.
Wygląda na to, ze będziemy mieć PiS i Neopis - z czego tylko się cieszyć. Wszak neofici zawsze są najbardziej gorliwi.
Co do lęków narodowych, co traumy po przeżyciach naszego narodu, to rzeczywiście były one straszne- ale czy gorsze od tego co przytrafiło się inny narodom. To zależy którym. Oczywiście Szwajcarzy, Szwedzi, Duńczycy, Austriacy czy nawet Czesi przeszli XX wiek stosunkowo lekko ale już nie Rosjanie, Niemcy, Anglicy, Francuzi, czy Hiszpanie. Tam szkody społeczne wyrządzone wydarzeniami XX wieku były zbliżone do tego co działo się w Polsce. Dla nas I wojna światowa kończyła się wielkim sukcesem narodowym a dla nich nie! Jeśli zsumujemy przeżycia dwóch wojen światowych ( a Hiszpanii rewolucji) zapisane w świadomości innych narodów europejskich to bilans będzie mniej więcej zrównoważony ale my chyba trochę lepiej daliśmy sobie z tą traumą radę niż inni - zapewne dzięki kościołowi. W tamtych krajach partie "pisopodobne" są w defensywie społecznej i nie są wzorem dla "partii postępu" w najmniejszym stopniu. U nas jednak tak.

uparty

avatar użytkownika Sierota

3. lepsza analiza

psy bezwstydne, mordercy, i motłoch - krótka i rzeczowa i odnosi się do tych 51% nieobecnych, ale nie zmienia to faktu, że trend umocnia się i oczekujemy na kolejną jego falę

avatar użytkownika Jacek Mruk

4. Winy należy szukać w ogłupianiu

Media czynią to w przekonaniu
Że każdy ogłupiony to mamona
Więc to ich wymarzona strona
Gdy garnek dno pokaże wreszcie
Wtedy zamkną szubrawców w areszcie
Nie wierzący w żadne zmiany
To ofiary komuny i szykany
Dlatego nie chcą wcale głosować
Zmienią się gdy będą pokutować
Za lenistwo i brak Wiary
Tak czynią zazwyczaj ogłupione ofiary
Pozdrawiam

avatar użytkownika michael

5. Wracam dość konsekwentnie do jednej sprawy, do strategii.

Diagnoza szczurabiurowego jest świetna i przy okazji porusza jeden z niezwykle ważnych nurtów, o których mówi się niewiele i który jest bardzo niedoceniany.

Jest to nurt "polskich motywacji",
o którym można wiele dowiedzieć się z wypowiedzi i artykułów Barbary Fedyszak Radziejowskiej. Jedną z ważniejszych tez zawartych w Jej diagnozach jest proste stwierdzenie:

ONI NAM TO ROBIĄ Z PREMEDYTACJĄ,

Uzasadnienie jest proste i cholernie oczywiste. Terror stosuje się po to aby zastraszyć. Celem jest wymuszenie podległości i odebranie chęci do kontrolowania władzy. Potulne cielę dwie matki ssie.
Oto przykład wypowiedzi Pani Barbary Fedyszak Radziejowskiej "Ile PRL w III RP? Toksyczne elity i ułomna demokracja" Mamy w Blogmediach24 trochę jej bibliografii. Oto Linki: 1, 2, 3, 4, 5

ALE JEŚLI ONI NAM ROBIĄ TO Z PREMEDYTACJĄ,

to powinniśmy wykorzystać ten fakt, jako wniosek do naszej strategii. Aby zapanować nad zbiorowym lękiem i otumanieniem, aby wyprowadzić naszych Rodaków z marazmu niskich wymagań i mało ambitnych oczekiwań, konieczne jest przyjęcie całkowicie odwrotnej strategii, nazwałbym ją strategią wielkich wymagań i ambitnych oczekiwań.
Jest to oczywista propozycja odpowiadająca na pytanie:

CO ROBIĆ?

Przeszukując trofea ukryte pod linkiem 2, znalazłem mój stary tekst, napisany prawie rok temu: "George Friedman: "Polska będzie jednym z głównych mocarstw XXI wieku". Napisałem ten tekst, jako jeden z serii propozycji do naszej strategii, odpowiadając na ważne pytanie, co robić?
Sformułuję jeszcze bardziej precyzyjnie - wcale nie chodzi o to, co nasi Rodacy, Polacy mają robić. Chodzi o to, co my mamy robić, aby naszym Rodakom urosła motywacja, aby Polakom chciało się chcieć, aby mieli wielkie wymagania i ambitne oczekiwania.
Stawiam cel naszej strategii, wysokie wymagania i ambitne oczekiwania.

I nie oczekuję, że zrobi to ktoś.

Podejmujemy to zadanie i robimy, przyjmując to, jako wspólny strategiczny kierunek działania, gdziekolwiek, ktokolwiek by to robił. Możemy sobie tę strategię rozłożyć na pytana szczegółowe, kto, co konkretnie i jak.
Ale to jest nasze zadanie, nasza robota.
Nikt nie zrobi za nas tego, co robimy sami.

Ostatnio zmieniony przez michael o ndz., 16/10/2011 - 16:20.
avatar użytkownika serwisant1

6. No właśnie tego brakowało...

PiS w swojej retoryce wyborczej otwarcie mówił
"czas na zmiany" i mimo pozornego konserwatyzmu, oferował program zmiany
strukturalnej, zmiany, której przeprowadzenie miałoby wpływ na życie
wszystkich obywateli, jeśliby były przeprowadzone w zapowiadanej
postaci.

Gdzie oferował owe zmiany ??Tego brakowało .

Dlaczego Polacy tak się zachowali, co nimi
kieruje, mimo, że po Smoleńsku, wydawałoby się, powinni być
zmobilizowani na tyle, żeby chcieć dokonać zmian?


Po Smoleńsku też brakło mobilizacji vide wybory prezydenckie .Jak do tego dodam niejasne umiejscowienie JK ...raz dobrotliwy ojciec narodu poklepujący tow.Gierka  ,innym razem zaciekły przeciwnik wszystkiego co "czerwone" .

I na efekty nie trzeba było czekać ....naród  zagłosował na swojego oprawce =>syndrom sztokholmski.

avatar użytkownika michael

7. @ serwisant1 - Gdzie oferował owe zmiany?? Tego brakowało .

Właśnie! Gdzie mógł oferować?
 W TVN24?
W Polsacie?
TVP?
W Gazecie Wyborczej?

To jest tak mniej więcej.
Jarosław Kaczyński wydał książkę. Zaplanował w Starej Pomarańczarni promocyjną prezentację tej książki. Okazało się, że Dyrekcja Łazienek w ostatniej chwili cofnęła zgodę na imprezę. No niech tam.

Książka się ukazała. No i wszyscy specjaliści rozpoczęli jej drobiazgową analizę. Analizowali, szukali, dłubali, aż znależli. Jarosław Kaczyński napisał gdzieś w tekście, że Angela Merkel została kanclerzem Niemiec nie przypadkiem. 

Analitycy znależli czego szukali. A szukali czegoś, aby się można było dopieprzyć. A jak znaleźli to awantura gotowa. Dyskusje redakcyjne. Od rana do nocy rozmowy o kolejnym skandalu wywołanym przez PiS   Listy protestacyjne. Byli ministrowie przepraszają. Skandal dyplomatyczny. PiS jest zły, nie umie się zachować. 

A teraz pomyśl, co by to było, gdyby Jarosław Kaczyński napisał, że Angela Merkel została kanclerzem przypadkowo, albo, że jest kanclerzem z przypadku?
Też fatalnie.
A co jest w tej książce?
Nic nie wiadomo. 

Na tym to polega.  

Ostatnio zmieniony przez michael o ndz., 16/10/2011 - 22:39.
avatar użytkownika szczurbiurowy

8. @Uparty

Nie chce dyskutowac na temat, czy PiS przegrał czy nie - jakie są fakty widzimy. Ja jestem zdania, że przegrana była wynikiem wadliwej strategii komunikacyjnej, nie uwzględniajacej tego o czym piszę w tekscie, oraz kompletnej amatorszczyzny. Mając do wydania 21 mln złotych można było zatrudnić profesjonalistów.
Natomiast chciałbym przedyskutować Pańskie stwierdzenie, że inne narody (Niemcy, Hiszpanie itd) poradzili sobie gorzej z traumą niz Polacy. Otóż - nie poradzili sobie tak jak my, lecz przyczyny tego były inne. Nie chcę pisać o wszystkich narodach, ale zatrzymajmy się przy Niemcach. Ich trauma, moim zdaniem była mniejsza od polskiej, ponieważ to oni byli oprawcami i tak naprawde naród ten jako całość zaczął odczuwać okropnosci wojny od 1943 roku, fakt, że to oni wywołali wojnę i przez znaczną częśc tego okresu byli zwycięzcami ma zasadnicze znaczenie dla rozważanego problemu. Przegrana i zniszczenie miast, utrata połowy terytorium, okupacja przez zwycięzców, upokorzenie wielkoniemieckiej dumy - to te traumy. Ale brakuje tu jednego - poczucia niższości wstosunku do zwycięzców. A Polacy to mają do dzisiaj. Wrzesień 1939 roku dlatego był tak straszny, bo skonfrontował sanacyjna propagandę z rzeczywistością, a równocześnie barbarzyństwo niemieckie przekraczało wszelkie granice, chociażby w pierwszych dniach wojny w Wielkopolsce i na Pomorzu. To zapadło w zbiorową pamięć i to jest doświadczeniem, które trwa do dzisiaj.
Niemcy nie przepracowali swojej traumy w inny sposób i z innych przyczyn. Okres braku pytań po przeszłość rodziców (czas odbudowy - lata 50 - 60) z nałożoną na to amertykańską popkulturą - i już nie można było sensownie nic opowiedzieć o straszliwych doświadczeniach nalotów dywanowych i zimoy na froncie wschodnim. Był za to Marlon Brando w mundurze Wehrmachtu w filmnie "Młode Lwy". Podobnie zreszta stało się w całej Europie Zachodniej - to nieprzepracowanie traumy jest odczuwalne do dzisiaj, a złączone z tak samo nieprzepracowaną traaumą jeszcze I Wojny światowej (w Polsce została ta wojna przepracowana dzięki odbudowie państwa).

Pozdrawiam

avatar użytkownika Sierota

9. (...)"A Polacy to mają do dzisiaj."(...)

Nie Ewaryst, u genezy traumy nie leży wrzesień 1939, bo ten został "zrekompnesowany" w PSZ/Z, ale można doszukiwać się jej w Teheranie i wczesnych latach powojennych. Tyle fakty.

p.s. sanacyjna propaganda rozumię to te 20 lat przyspieszonego rozwoju licząc od zakończenia kryzysu...dobre ;-)

Ostatnio zmieniony przez Sierota o pon., 17/10/2011 - 02:04.
avatar użytkownika serwisant1

10. Do Michael@

Nieobecność w debatach była szalonym pomysłem ,bo jak wyjść do tych 51% ??

Cała kampania była niespójna bo jak wytłumaczyć bojkot debat "gospodarczych "
i występ u lisa .

avatar użytkownika UPARTY

11. Odnośnie traumy Niemców.

Oni jednak patrzą na mapę i widzą olbrzymie straty terytorialne. Po drugie, jeśli chodzi o byłe NRD to Rosjanie dobrze dali im do wiwatu ale Amerykanom też niewiele nie brakowało. Pod koniec lat 80-tych pod wieloma względami mieszkańcy NRD byli bardziej zrusyfikowani niż nawet Rusko-Polscy. I na pewno jest racją, ze przemilczanie bolesnych doświadczeń umożliwia masowe wyparcie ze świadomości ludzi , każdego z osobna, pamięci o okropnych faktach. Ale nie ma zjawiska wypierania w pamięci emocjonalnej. Emocje zostają w pamięci na na stałe i są przenoszone z pokolenia na pokolenie! Jedynym sposobem by się z nimi uporać to je przegadać! A tego w Niemczech nie było!
Po trzecie uwzględniając dodatkowo znaczenie kultury dawnych Prus dla kultury politycznej Niemiec można pokusić się o stwierdzenie, że w pewien sposób doszło do wykorzenienia kultury politycznej Niemiec, bo Prusy jako terytorium i jako środowisko społeczne przestało istnieć a było ono dla tożsamości Niemieckiej o wiele ważniejsze niż nasze Kresy. Po czwarte, Jeszcze kilka lat temu (obecnych danych nie znam) nie odbudowały swojej liczby ludności do stanu z 1939 roku. Nie chodzi mi tutaj o ilość osób zamieszkujących terytorium Niemiec a o ilość ludzi uważających się za osoby narodowości Niemieckiej, bez względu na miejsce zamieszkania. Niemcy jako naród zostali na prawdę solidnie zdemolowani, na pewno nie mniej niż Polacy, a chyba nawet bardziej.

uparty

avatar użytkownika szczurbiurowy

12. @sierota

Czym innym jest wzrost gospodarczy, i sensowne inwestycje, a czym innym praktyka polityczna sanacji. Przy czym za sanację uważam rzady po 1935 roku, rządy osobiste Piłsudskiego tutaj bym odrózniał.
Czy zaprzecza Pan istnienia ówcześnie propagandy obozu rządzacego? Nie chce tu otwierać dyskusji czy todobrze czy źle, że odrzucono żądania niemiec z marca 1938, i dyskusji co by było gdyby, Polska stała się sojusznikiem Niemiec. Moży byśmy ocalili cos z państwa, a może nie, a może byłoby gorzej - może to nas dotykałaby wiekszaść nalotów dywanowych. Nie wiadomo. Osobiście jestem zdania, że pętla zacisnęła się nie w sierpniu 1939 (układ Ribbentrop - Mołotow) ani też Rapallo i Locarno. Pętla została założona w Rydze - zgoda na taki kształt terytorialny na wschodzie i odejście od pierwotnych założeń wojny z sowietami. Polska jako państwo w tym kształcie nie mogła przetrwać. A porzucenie Polaków z mińszczczyzny i kijowszczyzny (umownie mówiąc) było niewybaczalnym błędem, nie tylko morlanym ale i politycznym. A z drugiej strony oparto odbudowę kraju na zupełnie fałszywych podstawach, porzucając tych którzy przez stulecie niewoli stanowili o przetrwaniu idei polskości, czyli ziemiaństwa, niszcząc podstawy jego materialnego bytu i konfiskujac fiskalnie majątkl, do czego przyczyniła się tsakże reforma Grabskiego, a zwracajac się do kasty urzędniczej i beneficjentów biurokracji. Sanacja była tylko wykwitem procesu, który trawił młodą państwowość. W konfrontacji z Niemcami, i ich systemem brakło wizji, przygotowania. Nie brakowało odwagi i poświecenia. Sktutki odczuwamy do dzisiaj.
Chociaż - z dwojga złego tamto państwo było i tak o niebo lepsze od tego, które mamy teraz.

avatar użytkownika szczurbiurowy

13. @uparty

W dużej części racja. Nie przeceniałbym braku Prus. W zamian mają nowoczesną technologię i pieniądze. To im wystarczy do prowadzenia agresywnej polityki zagranicznej pod przykryciem "pomocy gospodarczej" i ratowania euro. Zamist pruskiego aparatu urzedniczego mają bazy danych i komputery.

avatar użytkownika UPARTY

14. Kwestia oceny, czy te wybory były przegrane czy wygrane.

Po pierwsze od dwudziestu lat żadna partii nigdy nie wygrał żadnych wyborów. Wygranie wyborów jest to bowiem osiągnięcie ponad 50% mandatów. Tak więc w stosunku do innych partii politycznych Pis ma takie sam wynik. Przypominam, ze Pisowi udało się stworzyć rząd przy posiadaniu zaledwie 26% mandatów. Tak więc kryterium ilości mandatów w sytuacji gdy żadna parti nie posiada większości jest pozorne. Jest faktem prasowym. Natomiast co innego to możliwość stworzenia rządu. Uzyskanie tej możliwości jest zależne od tego, czy pozostałe partie zdecydują się uznać kogoś za szefa. Kaczyński nie uzyska takiego poparcia innych polityków, bo nie można dwóm panom służyć. Czyli przywódcy pozostałych partii politycznych musieli by zrezygnować z realizacji interesu własnego na rzecz interesu publicznego, bo PiS udowodnił, że nie realizuje interesów koalicjantów a interes publiczny. Oczekiwanie więc , ze Pis wygra wybory w tym sensie, ze zdobędzie wystarczająca ilośc mandatów by móc tworzyć rząd jest przez kierownictwo Pis realizowane 2005 roku natomiast czy Pis będzie mógł stworzyć rząd zaakceptowany przez inne ugrupowania jest oczekiwaniem od tych ugrupowań, a nie od Pisu, że przestaną one troszczyć się o swój interes a zaczną troszczyć się o interes publiczny.
Innym pytaniem jest pytanie dlaczego większość wyborców nie chce troszczyć się o interes publiczny a chce troszczyć się o interes własny zaspokajny kosztem dobra wspólnego. Jeśli tylko Opatrzność Boża pozwoli mi skoncentrować się na opracowaniu tego zagadnienia i dokończyć przygotowywany wpis to go zamieszczę, ale nie wszystkim będą się moje wnioski podobać. W każdym razie opinia o przegrywanych przez Pis wyborach jest nielogiczną interpretacją rzeczywistości.

uparty

avatar użytkownika szczurbiurowy

15. @uparty

I tak i nie. Przegrana - czyli nie osiągnięcie zakłądanego celu jakim jest władza.

avatar użytkownika michael

16. @ serwisant1 - Nieobecność w debatach była konieczna, ponieważ

zgodnie z aktualnie dominującą techniką narracyjnego marketingu politycznego, debaty nie są już pojedynkiem intelektów, ani sceną, która pozwala obywatelom porównać talenty i programy polityków.
Dawno już tak nie jest.

Debaty w dzisiejszych czasach podstępnymi, wręcz bandyckimi ustawkami, w których jedna ze stron przygotowuje najpodlejsze z możliwych chwyty, a celem takiej debaty jest podstępne zniszczenie przeciwnika.
Taka debata nie jest już ani rozmową, ani nawet dyskusją.
Debata od początku zaplanowana jest jako jednostronny łomot.

Pisał i pisze o tym Eryk Mistewicz, twórca, teoretyk i praktyk polskiego narracyjnego marketingu politycznego. W ostatniej serii artykułów w "Uważam, Rze", nie ukrywa tego wcale. "Debaty wygrywa się przed rozpoczęciem" - Uważam, Rze 32/2011
Wygrywa nie lepszy, ale wredniejszy.

Ostatnio zmieniony przez michael o pon., 17/10/2011 - 08:21.
avatar użytkownika szczurbiurowy

17. @michael

Racja. I dlatego dobrze, że Kaczyński na to nie poszedł, ale poszedł za to do Liza

avatar użytkownika serwisant1

18. ...nobilitacja "czerwonego lisa" czy brak konsekwencji

W takim razie dlaczego brał udział w tym

avatar użytkownika michael

19. @ Uparty - Tak jest, mamy wspólny cel.

Napisałeś:

"Innym pytaniem jest pytanie dlaczego większość wyborców nie chce troszczyć się o interes publiczny a chce troszczyć się o interes własny, zaspokajny kosztem dobra wspólnego. Jeśli tylko Opatrzność Boża pozwoli mi skoncentrować się na opracowaniu tego zagadnienia i dokończyć przygotowywany wpis to go zamieszczę, ale nie wszystkim będą się moje wnioski podobać. W każdym razie opinia o przegrywanych przez Pis wyborach jest nielogiczną interpretacją rzeczywistości."

Podaję na razie taką uwagę:
Nie głosujący za interesem publicznym nie są jednolitą, ani zwartą grupą, myślę, że dałoby się ich zachowania interpretować, przy założeniu hipotezy o racjonalności ich oczekiwań. Celowo nawiązuję do noblisty Roberta Lucasa oraz laureatów nagrody Nobla w 2011 roku, profesorów Thomasa J. Sargenta i Christophera A. Simsa.

Według tej hipotezy, nie jest prawdą, że ludzie są debilami. Prawdą jest to, że ludzie wybierają racjonalnie. Konieczne jest więc zrozumienie ich racjonalności.

Odwrotnie od koncepcji Platformy Obywatelskiej - wyrażonej przez Piotra Tymochowicza - aby zrozumieć elektorat, trzeba umieć zrozumieć debila.

avatar użytkownika Sierota

20. @szczurbiurowy ( Pętla została założona w Rydze )

Tu zgoda i potwierdzeniem tego były wydarzenia sierpnia 1924, które dały oczywisty sygnał w temacie kumulujących się problemów Polski.

Każdy obóz rządzący posługuje się propaganda i nie ma w tym nic szczególnego. Propaganda sanacji nie była szkodliwa i nie można oddzielać praktyk gospodarczych od politycznych, bo są one ściśle powiązane i uzależnione.
W konfrontacji z Niemcami i ich systemem NIE brakło wizji i przygotowania. Z przyczyn technicznych, a nie zaniedbań politycznych Polska nie była w stanie skutecznie obronić się przed agresją niemiecką w 1939. Nie wolno zapominać, że Niemcy do wojny przygotowywały się na długo zanim doszło do wydarzeń gliwickich, a dokonały agresji w chwili pełnego i zakończonego przygotowania, przynajmniej do tego etapu wojny, bo dalsze wypadki pokazują słabość przygotowania Niemiec do wojny. Polska była wówczas na zupełnie innym etapie – zabrakło kilku lat, aby być równym – tyle fakty.

Rozmowa w temacie “przerżnięcia wyborów” przez PiS jakoby z powodu wadliwej komunikacji przypomina niekoniecznie poważne dyskusje akademickie. Nie służy niczemu, bo jest emocjonalna, a nie techniczna.
Przede wszystkim PiS nie szedł po wygraną i dla uważnego obserwatora było to oczywiste w świetle kampanii wyborczej. Jedynie samobójca usiłowałby przejmować władzę w tak niedogodnym okresie, w jakim obecnie znajduje się kraj.

PiS dał wyraźny sygnał „JESTEŚMY” – to sygnał po 10 kwietnia 2010 roku oznaczający odrodzenie, wolę trwania i umocnianie trendu, który potwierdziło 30% wyborców. Spośród tych 51%, które nie wzięło udziału w wyborach jest %, który nie wierzył w odrodzenie PiS ale minione wybory przekonały ten bierny %, że odrodzenie jest faktem.
Ocena zjawisk i zdarzeń przez pryzamat emocji jest zawsze zawodna. Statystycznie 30% poparcie przy frekwencji niespełna 49% jest dla PiS pomyślnym wynikiem i jest jednoznacznym ostrzeżeniem P.O. o zagrażającym trendzie, który udało się zaledwie spowolnić manipulacjami medialnymi i socjotechniką, ale nie odrócić - tyle statystyka i technika, a nie emocje.

Słusznie zauważa Uparty, że od dwudziestu lat żadna partia nie wygrał żadnych wyborów, bo jedynie osiągnięcie ponad 50% mandatów jest bezdyskusyjnym “wygraniem wyborów”. Wyniki poniżej 50% świadczą jedynie o polaryzującej się scenie politycznej. Polaryzacja to porces, a nie zdarzenie. Podobnym porcesem była Solidarność, podobnym procesem są inicjatywy obywatelskie po 10 kwietnia 2011, włączając ruch kibiców. One wszystkie na pewnym etapie skonsolidują się wyzwalając kolejną falę umocniającego się trendu, który wyniesie PiS do władzy.

avatar użytkownika Sierota

21. @serwisant1

Brał udział w "tym" a nie w "tamtym" z powodu przemyślanej startegii a nie przypadku.

Stawianie znaku równości pomiędzy wieloma różnymi miejscami i okolicznościami w jakich miało dojść do debaty świadczy o niezrozumieniu, że debta jest jedynie częścią strategii przeciwnika i nie ma służyć sprawiedliwej ocenie jej wyniku, bo ten jest z góry uzgodniony i doprecyzowany na długo przed debatą.

Lis stanowił najsłabsze ogniwo manipulacji i zgodnie z założeniami poległ.

avatar użytkownika serwisant1

22. Przede wszystkim PiS nie

Przede wszystkim PiS nie szedł po wygraną i dla uważnego obserwatora było to oczywiste
I za takiego Cie uważam ,mam podobne zdanie
 ...jednak dodatkowa "nobilitacja" lisa była niepotrzebna ,podobnie jak publikacja książki w tym momencie -strata trudna do oszacowania

Mam wrażenie że Polska przed 1939 podobnie jak PiS przed wyborami utracił rzeczywisty ogląd sytuacji

avatar użytkownika michael

23. @ Sierota - Wojciech Cejrowski także ma podobny pogląd:

Wynik PiS nie jest porażką. http://niezalezna.pl/17531-cejrowski-wynik-pis-nie-porazka 

Ale aby osiągnąć sukces czeka nas długa i trudna droga, której początkiem jest budowa strategii. Patrząc z tego punktu widzenia widzę wiele podobnych postaw i ocen, ale są to zbieżności "lokalne" związane z wyborem konkretnych kryteriów oceny, czasem nawet zależnych od definicji celu, który określa opiniujący.
W tej chwili najistotniejsze jest dojście do wspólnego przekonania, że podejście strategiczne jest najwłaściwsze - z tego punktu widzenia dzisiaj przystępujemy do pierwszych uzgodnień przedwyborczych.
Po wtóre, dalszym przedmiotem ustaleń, będzie zestawianie elementów tej strategii, poprzez określenie jej celów, kryteriów, doboru środków działania, oraz diagnoz o strategicznym znaczeniu.
A przy okazji, nasza w tym rola w dalszej przyszłości może być zupełnie nieokreślona, będzie znakomicie, jeśli strategia będzie zaakceptowana, a jej realizacja znajdzie się we właściwych rękach - czyli będzie to robił PiS i jego najróżniejsi sojusznicy społeczni.

A pierwszym widocznym celem jest zdobycie bastionu tych dzisiaj niesłusznie zwanych lemingami, o których należy myśleć z szacunkiem, jako o ludziach kierujących się w swoich wyborach racjonalnymi oczekiwaniami. Musimy więc zrozumieć racjonalność tych oczekiwań.

Ostatnio zmieniony przez michael o pon., 17/10/2011 - 12:50.
avatar użytkownika serwisant1

24. to nic nowego ...

Tu podobnie

moje pytanie było skierowane do Michaela ,który to stara sie Mnie uświadamiać jak
praczkę  z za węgła
Cała dyskusja odbiegła mocno od tematu gospodarza ..który skupił sie raczej na psychice wyborców niż alternatywie jaką dał im Pis .....nawiasem mówiec temat dla ambitnych a to pierwsza próba

avatar użytkownika Sierota

25. @Michael

Bo i nie jest porażką. Owszem statystycznie przegrał, ale nie strategicznie a mówimy o startegii, a nie doraźnych korzyściach i celach.

Czy PiS w wyraźny sposób artykułował zachętę podgrzewając elektorat? NIE.

W mojej ocenie PiS obawiał się spontanicznej relakcji, która dałaby zwycięstwo i studził kumulujące emocje - to było widać. Studził też emocje po 10 kwietnia 2010, bo nie można było wykluczyć, że kolejnym krokiem miało być wyprowadzenie ludzi na ulice. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak bardzo napięte były nastroje po 10 kwietnia 2010. PiS zachował się wówczas, ale i w czasie kampanii wyborczej w bardzo rozsądny sposób. W postawie PiS widać długoterminową strategię, choć niewielu chce ją dostrzec.
 
Przejęcie władzy w tym okresie równałoby się przyspieszonym wyborom i w efekcie niechybnie marginalizacji PiS w przyszłości. Oczekiwania elektoratu PiS a strategia PiS to dwie różne bajki i pisałem o tym na marginesie innej noty.
 
Szanowny Ewaryst Fedorowicz ma inne spojrzenie na temat i ma do tego prawo, co nie znaczy, że jest uprawniony do nieuzasadnionej krytyki PiS tylko w oparciu o własne przeświadczenie nieomylności.

Udziału JK w programie Lisa nie można traktować w kategoriach złamania zasad ani uległości - Lis zgodnie z założeniami okazał się najsłabszym ogniwem manipulacji i poległ. Lis ma kiepski warsztat i ogólnie jest to osobowość niedojrzała. Lis jest jedynie produktem promocji a jakimi zabiegami promuje się na określone potrzeby wiemy wszyscy.
Dobrą promocją możemy z denaturatu uczynić powszechnie pożądany trunek i z Lisem było podobnie. Jego czas minał, bo spełnił swoją rolę i o przemijaniu Lisa doskanle wiedzieli ci, którzy zaakcetowali udział JK w jego programie.
 
p.s. myśleć należy strategicznie a nie doraźnymi korzysciami, bo te z racji swej natury sa korzyściami krótkoterminowymi a naszym celem jest długi termin, tak czy nie ? No właśnie.     

avatar użytkownika Sierota

26. Уважаемый г-н Федорович

Скажем так. To nie jest konstruktywna dyskusja i nie bardzo wiadomo, do czego ona zmierza poza krytyką kampanii PiS, która jest już historią.
Odwoływanie się do przeszłości Polski i poszukiwanie tam genezy rzekomej porażki PiS to nieporozumienie. Skuteczna analiza powinna ograniczyć się jedynie do czasu obecnego i zagadnień technicznych a nie emocjonalnych, bo nikt z nas nie posiada takich umiejętności, aby wiarygodnie wskazać czynniki historyczne, jakie wpływają na takie, a nie inne postawy współczesnego pokolenia. Jest ich wiele i każdy ma swój cząstkowy udział.

Naszym strategicznym celem jest konsolidacja prawej strony a poprzez skupianie się na krytyce, w tym Hoffmana, odwlekamy jedynie dyskusję w przedmiocie wyłonienia priorytetów jakie mają sprzyjać procesowi konsolidacji i ja na tym etapie dyskusji wysiadam, tym bardziej, że wcześniej szanowny pan nie krył osobistej niechęci do Hoffmana, a w innej nocie usiłował dać rozmówcom do zrozumienia, że wypadli oni sroce spod ogona.

Pan zdaje się znajduje spełnienie w blogowaniu na wielu platformach, ja natomiast w działaniu i kolekcjonowaniu polskich militariów i właśnie udało mi się wyłuskać na austriackim ebay kolejnego polskiego orła, tym razem jest to orzeł wrześniowy wz. 1919, który niewątpliwie jest łupem wojennym z września 1939. Moja kolekcja wzbogaciła się o kolejną wartościową pozycję i to mnie cieszy, a resztę niech rozwieje wiatr. Ja robię swoje.


Image Hosted by ImageShack.us


Orzeł polski (oficerski) wz. 1919
Odznaka sygnowana GUZPOL B.M., którą posługiwała się firma Henoch i Lejzor z Warszawy.


Z wyrazami szacunku, Sierota ;-)

avatar użytkownika szczurbiurowy

27. @sierota

Po pierwsze - język rosyjski nie jest tu pożądany.
Po drugie - nie jestem Ewarystem Fedorowiczem

Orzełki ładne.

Ostatnio zmieniony przez szczurbiurowy o pon., 17/10/2011 - 20:56.
avatar użytkownika Kąśliwy

28. szczurbiurowy, michael

Analiza doskonała. Skrytykowała ją elig na niezaleznej.pl (możliwe, że i tutaj). Ona zareklamowała mi P -na tekst. Uważa, że Polacy głosowali na PO z różnych przyczyn aktualnych - finansowych (najwyższy poziom płac w XXII -leciu), materialnych (drogi, chodniki, budowa różnych rzeczy) itp.
Ja uważam, że można pogodzić oba stanowiska. Z różnych aktualnych przyczyn głosowali za PO Polacy, którzy nie przepracowali traum wojennych, peerelowskiej i Smoleńska. Wskutek rozpamiętywania historii wyborcy PiS maja w dużo większym stopniu "przepracowane" lęki i traumy ostatnich 70 lat.

Kąśliwy