Wywiady blogerów Blogmedia24.pl - Aleksander Ścios część III.
Aleksander Ścios udzielił wywiadu dla Redakcji Blogmedia24.pl. Odpowiedzi na nasze pytania , dzisiaj o Smoleńsku i słuzbach specjalnych.
Dzisiaj część trzecia.
Redakcja Blogmedia24.pl:
6. Smoleńsk. Słowo klucz do zrozumienia rzeczywistości po 10 kwietnia. Wypadek, zamach przenicowany na rosyjski bardak czy kombinacja operacyjna z udziałem kilku służb specjalnych? Kiedy wg Pana wypłynie prawda?
Aleksander Ścios :
Smoleńsk jest nie tylko kluczem do zrozumienia rzeczywistości po 10 kwietnia, ale stanowi wydarzenie finalne, bilansujące cały okres III RP. Jest najgłębszym aktem oskarżenia wobec tworu powołanego na mocy paktu „okrągłego stołu”. Bez utrwalania tego układu, bez stałej obecności rosyjskiego „trzeciego elementu”, bez oparcia rządów PO na najbardziej prymitywnych reakcjach społecznych – nie byłoby tej tragedii. Stanowi „ukoronowanie” dwudziestolecia III RP i okresu rządów PO-PSL, wieńczy bandycką misję tzw. dziennikarzy i ich mediów, jest ostatecznym sukcesem polityki łajdaków i zdrajców, nienawidzących polskości i dążeń polskiego narodu.
O prawdziwości tej tezy świadczą reakcje po tragedii. Nie były tylko znakiem głupoty bądź zaprzaństwa. Trzeba je postrzegać jako naturalne i zgodne z racjami nielicznej, wynarodowionej grupy bękartów zamieszkującej terytorium Polski. Ci ludzie oczekiwali takiego finału, był przez nich pożądany, upragniony i potrzebny. Dla nich - śmierć w Smoleńsku nie oznaczała tragicznej zagłady elity narodowej, polskiego prezydenta i dziesiątków wartościowych postaci życia publicznego. Ta śmierć przynosiła bowiem uspokojenie ich lęków, karmiła nienasyconą nienawiść i otwierała drogę do totalnego zagarnięcia państwa. Likwidowała przeszkody i pozwalała rabom na powrót do kremlowskiej „macierzy”. Ludzie nie posiadający więzi z własnym narodem i jego tradycjami, nie mogli smoleńskiej tragedii nadać innego wymiaru, niż wynikało to z ich ograniczeń, potrzeb i oczekiwań.
Pora, żebyśmy zrozumieli tę prawdę i nie uciekali przed świadomością podziału na My i Oni. Nie po to, by dzielić lecz po to, by ujść z życiem. „Optymizm nie zastąpi nam Polski” – pisał Mackiewicz w roku 1944. Im szybciej pozbędziemy się złudzeń i dostrzeżemy, że tragedia smoleńska ukazała najgłębsze, najtrwalsze, bo tworzone od dziesięcioleci podziały – tym większą mamy szansę obrócić w dobro ofiarę tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem.
Za tym, że mamy do czynienia z działaniem zorganizowanym i celowym, przemawiają co najmniej trzy przesłanki faktyczne zaistniałe po 10 kwietnia:
- prowadzenie kompleksowej, spójnej i wielowymiarowej kampanii dezinformacji w zakresie relacjonowania przebiegu zdarzenia i ustalenia jego przyczyn, wszczętej natychmiast po tragedii oraz jej kontynuowanie w formie wspólnych działań władz FR i III RP. Dezinformacja jest bronią używaną wówczas, gdy zachodzi potrzeba wprowadzenia odbiorcy w błąd, gdy trzeba go oszukać, by ukryć prawdę niewygodną i niebezpieczną dla interesów sprawcy. Zastosowanie dezinformacji na taką skalę, tuż po tragicznym wydarzeniu dowodzi, że temat przewodni oraz jego wsporniki zostały ustalone wcześniej.
- zawarcie tajnego porozumienia między Donaldem Tuskiem i Władimirem Putinem, na mocy którego pracujące w Smoleńsku wojskowe komisje – polską i rosyjską, zastąpiono rosyjską komisją gen. Anodiny, oddając tym samym w ręce Rosji całe postępowanie w sprawie katastrofy i pozbawiając Polskę jakichkolwiek narzędzi do jej zbadania,
- odrzucenie przez Sejm III RP wszystkich uchwał i rezolucji dotyczących postępowania w sprawie tragedii smoleńskiej, tj.: rezolucji w sprawie wezwania Prezesa Rady Ministrów do wystąpienia do władz Federacji Rosyjskiej o przekazanie stronie polskiej prowadzenia postępowania w sprawie katastrofy samolotu TU-154 z dn.6.05.2010 (Druk nr 3032), rezolucji wzywającej Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska do podjęcia działań zmierzających do rzetelnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 r. specjalnego samolotu TU-154M z polską delegacją na pokładzie z dn. 23.09.2010 (Druk nr 3477) , projektu uchwały w sprawie stanowiska Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej wobec końcowego Raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego dotyczącego przyczyn katastrofy TU-154M z 10 kwietnia 2010 r. z dn. 13.01.2011 (Druk nr 3791), projektu uchwały w sprawie stanowiska Sejmu RP wobec potrzeby wyjaśnienia wszystkich przyczyn katastrofy TU 154M z 10 kwietnia 2010 r. z dn. 18.01.2011 (Druk nr 3792), rezolucji w sprawie wezwania Rady Ministrów do niezwłocznego podjęcia działań na forum międzynarodowym w celu prezentacji polskiego stanowiska w sprawie badania przyczyn katastrofy polskiego statku powietrznego Tu-154M na terytorium Federacji Rosyjskiej w dniu 10 kwietnia 2010 roku z dn. 10.02.2011 r. (Druk nr 3882)
To bezprecedensowe działanie „reprezentantów narodu” oznacza, że mamy do czynienia z jasno wyrażonym oficjalnym stanowiskiem grupy rządzącej: nie będzie zgody na badanie sprawy śmierci polskiego prezydenta, nie będzie woli politycznej, by wyjaśnić okoliczności tragedii. Oznacza również pełne przyzwolenie na realizację rosyjskiego scenariusza.
Redakcja Blogmedia24.pl:
7. Czy istnieje "polska frakcja" w służbach specjalnych? Tu i za granicą? Które służby "polskie" przeznaczyłby Pan do reformy a które do likwidacji? Wywiad/ kontrwywiad czy wojskówka/ cywilny?
Aleksander Ścios :
W III RP służby są organem wykonującym polityczne dyrektywy, co w praktyce czyni z nich narzędzie służące utrzymaniu władzy różnych grup interesów, politycznych i ekonomicznych. Cztery lata rządów obecnego układu doprowadziły do zniszczenia pro państwowej misji służb i uczyniły z nich „zbrojne ramię” partii rządzącej. Analogie z PRL są w pełni zasadne, również dlatego, że o zadaniach dzisiejszych służb rozstrzygają byli funkcjonariusze bezpieki lub ludzie przez nich ukształtowani. Czynnikiem decydujących o degradacji służb było powierzenie stanowisk dowódczych ludziom z „klucza BMW” – (biernym, miernym ale wiernym) oraz rozpętanie spektakularnej „wojny służb” , która na wiele lat uczyniła z nich formacje niezdolne do zapewnienia bezpieczeństwa obywateli. Pamiętamy, że wszyscy nowi szefowie służb powołani przez PO-PSL rozpoczynali swoje rządy do czystek personalnych, wewnętrznych audytów, poszukiwania haków na poprzedników, niszczenia ich dokonań i pospolitego donosicielstwa. Takie praktyki, rodem z lat 30 Związku Sowieckiego zniszczą każdą formację. Burzą wzajemne zaufanie i uniemożliwiają współpracę między poszczególnymi służbami.
Jeśli nawet są w nich ludzie kompetentni i oddani swojej pracy, nie mają żadnych szans na awans. Dość dostrzec kaliber postaci stojących na czele służb, by zrozumieć, że są one dziś ostoją niekompetencji i politycznej dyspozycyjności. Decyzje o likwidacji miejsc pamięci (muzeum na Oczki), korzystanie z wzorców putinowskich czy sięgnięcie po doświadczenia byłych esbeków i partyjnych funków ( Skorża, Barcikowski) świadczą o powrocie do modelu peerelowskiego.
Ponieważ nie można zreformować czegoś, co jest zgniłe do fundamentów, nie może być mowy o jakiejkolwiek reorganizacji służb. Trzeba je zbudować od podstaw, w oparciu o ludzi młodych, nie uwikłanych w przeszłość kombatancką czy peerelowską.
W świadomości społecznej musi przestać funkcjonować mit (rozpowszechniany przez esbeków) jakoby opcja zerowa zagrażała bezpieczeństwu państwa. Prawdziwym zagrożeniem dla państwa i obywateli jest obecny, patologiczny układ.
CIĄG DALSZY NASTĄPI
- Redakcja BM24 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
13 komentarzy
1. "To bezprecedensowe działanie
"To bezprecedensowe działanie „reprezentantów narodu” oznacza, że mamy do czynienia z jasno wyrażonym oficjalnym stanowiskiem grupy rządzącej: nie będzie zgody na badanie sprawy śmierci polskiego prezydenta, nie będzie woli politycznej, by wyjaśnić okoliczności tragedii. Oznacza również pełne przyzwolenie na realizację rosyjskiego scenariusza."
!
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
2. TAJEMNICE ZDJĘĆ SATELITARNYCH
Zdjęcia satelitarne lub nagrania z
nasłuchu rozmów dotyczące katastrofy smoleńskiej, w których posiadaniu
mogą być USA, nie ujrzą światła dziennego – zostaną prawdopodobnie
„zakopane”. Żaden kraj z własnej woli nie będzie się bowiem narażał na
pogorszenie stosunków z Rosją, skoro państwo, które powinno być
zainteresowane pomocą, jej nie chce – z Bogdanem Święczkowskim, byłym
szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, rozmawia Leszek Misiak.
Kto przetrzymywał, czyli de facto ukrywał, informacje otrzymane z USA na temat śledztwa smoleńskiego?
Pewności nie mamy. Najważniejszą służbą
specjalną w Polsce jest ABW. Jeśli materiały z USA pochodziły z NSA czy
FBI, czyli cywilnych służb amerykańskich, powinny trafić poprzez oficera
łącznikowego z ambasady USA do ABW.
Szef Kancelarii Premiera,
minister Tomasz Arabski, powiedział „Rzeczpospolitej”, że robiąc
kwerendę w agendach rządowych na temat zaginionych materiałów, nie
wysłał zapytania do ABW, bo „nie przyszło mu do głowy”, że tam mogły się
zawieruszyć.
To pytanie do ministra Arabskiego.
Oprócz służb cywilnych istnieją służby wojskowe, być może one były w
posiadaniu tych informacji. Gdybyśmy natomiast takie informacje
otrzymali w ramach pomocy prawnej, trafiłyby one nie do służb, lecz do
prokuratury.
Ale prokuratura oświadczyła, że
nie dostała materiałów z USA na czas. Polscy śledczy mówią, że 30
czerwca 2010 r. zwrócili się do Amerykanów z oficjalną prośbą o pomoc.
11 stycznia 2011 r. otrzymali odpowiedź z Departamentu Sprawiedliwości
USA – zdaniem płk. Zbigniewa Rzepy, rzecznika Naczelnej Prokuratury
Wojskowej, niewystarczającą.
Nie wiemy, jakim agendom polskiego rządu
i co przekazano. To wszystko jest w sferze domysłów i niedopowiedzeń.
Wygląda to trochę jak odbijanie piłeczki. Nikt tej „żaby” nie chce
zjeść.
Jedna służba – SKW – przyznała, że takie materiały miała.
Kontrwywiad wojskowy poinformował, że już w kwietniu 2010 r. „w ramach
współpracy z jedną ze służb partnerskich NATO otrzymał materiały
niejawne pochodzące z rozpoznania satelitarnego, związane z katastrofą
samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. Materiały zostały niezwłocznie
przekazane Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie”. Kontrwywiad
dał zatem do zrozumienia, że ma czyste ręce, nie blokuje śledztwa, że to
inna służba „mataczy”…
Tak to można odebrać. Odbijanie piłeczki trwa od czasu katastrofy. Szef
Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki powiedział w Sejmie, że
zdjęcia satelitarne są w dyspozycji strony polskiej. Wygląda na to, że
minister Cichocki mógł dopuścić się przekłamania albo nie przekazano
tych materiałów prokuraturze.
„GP” zapytała 5 sierpnia 2010 r. NPW, czy polscy prokuratorzy
dysponują zdjęciami satelitarnymi. Płk Zbigniew Rzepa odpowiedział nam,
że „polska prokuratura oczekuje na realizację swojego wniosku o pomoc
prawną skierowanego do Prokuratora Generalnego Stanów Zjednoczonych”.
Jak widać władze zafundowały nam „cyrk” ze zdjęciami satelitarnymi,
niczym przysłowiowe gonienie króliczka – nie chodzi o to, by go złapać,
lecz by go gonić.
Jeśli materiały otrzymane z USA były przetrzymywane w jednej z agend rządu, jaki mógłby być tego powód?
Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, mogę jedynie domniemywać, że
albo informacje były nieprzydatne dla postępowania, albo odwrotnie –
wskazywały na pewne np. uchybienia lub dostarczały innej istotnej wiedzy
o tej katastrofie, którą z jakiś powodów ktoś zdecydował ukryć.
Co – według Pana doświadczenia – hipotetycznie mogłoby się znajdować w materiałach otrzymanych z USA, czy z innych państw NATO?
To zależy, jakiego rodzaju były to materiały i od kogo pochodziły, z
jakich źródeł amerykańskich. Wizytowałem jako szef ABW różne agendy w
USA i mogę stwierdzić, że Amerykanie mogli dysponować bardzo obszerną
wiedzą w tym zakresie, ale mogą jej obecnie już nie posiadać. Wszystko
zależy od tego, kiedy strona polska zwróciła się do USA o pomoc w tym
zakresie. Pewna wiedza w formie wizualnej czy audio ulega utraceniu po
jakimś czasie.
To znaczy, że Amerykanie, mając ważne informacje o katastrofie
bez precedensu w dziejach nie tylko Polski, ale i świata, nie
archwizowaliby ich?
Nie mogę tu wejść w kwestie merytoryczne, powiem tylko, że chodzi o to, jak pracują pewne urządzenia rejestrujące.
Czy oznacza to, że zdjęcia wykonane przez satelitę ulegają po
pewnym czasie kasacji na podobnej zasadzie jak nagranie czarnej skrzynki
Tu-154, które po pół godzinie kasuje poprzednie i nagrywa nowe?
To są kwestie, o których nie mogę mówić.
Które służby w USA mogą mieć informacje na temat katastrofy smoleńskiej: FBI czy raczej NSA?
Jak powszechnie wiadomo, wywiadem satelitarnym zajmuje się NSA, ale nie tylko.
Komu podlega NSA?
Oczywiście prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Czyli logiczne byłoby
zwrócenie się do NSA. Czy ABW lub prokuratura skierowały tam prośbę o
udostępnienie zdjęć obwodu Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r.?
Prokuratura nie mogłaby, bo pomoc prawną kieruje się, najkrócej rzecz
ujmując, do tamtejszego Departamentu Sprawiedliwości. ABW lub inna
polska służba specjalna oczywiście taką wiedzę lub materiały mogłaby
uzyskać, jeżeli poprosiłaby o to przedstawicieli służb specjalnych USA.
Czy możemy mieć pewność, że zdjęcia satelitarne – tuż przed
katastrofą, ewentualnie także w chwili katastrofy i zaraz po niej –
istnieją?
Pewności mieć nie możemy, ale pamiętajmy, że chodzi o teren byłego
Związku Sowieckiego. Jeśli obszar Smoleńska był monitorowany przez
satelitę geostacjonarnego, który wisząc monitoruje dany wycinek przez 24
godziny na dobę, takie zdjęcia były wykonane. Są też satelity, które
krążą po orbicie, przelatując nad danym obszarem np. co dwie czy cztery
godziny. One również mogły zarejestrować interesujące nas dane. USA od
dawna są dość mocno zaangażowane w monitorowanie terenów byłego ZSRR.
W przypadku lotniska smoleńskiego dochodzi fakt, że m.in.
stamtąd podobno startowały samoloty z bronią przeznaczoną dla różnych
regionów świata.
Jest duże prawdopodobieństwo, że Stany Zjednoczone mogły dysponować takimi zdjęciami.
Czyli czołowe służby specjalne świata zaraz po katastrofie mogły wiedzieć, co było jej przyczyną. Jeśli wiedzą, dlaczego milczą?
Tego rodzaju materiały o klauzuli najwyższej tajności bardzo rzadko
wyciekają. Odpowiem na to pytanie tak: gdy w czerwcu 2010 r. spotkałem
się towarzysko z oficerami łącznikowymi USA, pamiętam, że wyrażali
olbrzymie zdziwienie, że do tego czasu nikt z oficjalnych władz RP nie
zwrócił się do nich o pomoc w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej. Nie
potrafili tego zrozumieć. Jeśli tak było, jest to duży skandal. Przecież
Polska, choćby bardzo chciała, nie ma możliwości technologicznych,
eksperckich i logistycznych takich jak USA.
Nie mamy satelitów w kosmosie.
Nie, choć za czasów ministra Antoniego Macierewicza były takie plany.
Polska jest jedynym z liczących się krajów UE, który nie posiada
własnego, nawet szczątkowego, rozpoznania satelitarnego.
Czy prokurator Marek Pasionek podczas waszego spotkania z
oficerami łącznikowymi USA zwracał się do nich z prośbą o pomoc w
śledztwie smoleńskim?
Była to towarzyska, robocza rozmowa, podczas której prokurator Pasionek,
wykorzystując okazję, podpytywał Amerykanów na temat możliwości
logistycznych, eksperckich pomocy Polsce w wyjaśnieniu katastrofy
smoleńskiej. Chodziło o to, czy jest sens występowania o taką pomoc. To –
podkreślam – nie było spotkanie oficjalne. Takie towarzyskie, robocze
spotkania są normalną praktyką. Pamiętajmy przy tym, że ci oficerowie
łącznikowi są oficjalnymi przedstawicielami rządu USA, a nie tajnymi
agentami obcych służb, działającymi na terenie Polski. Tak samo w Polsce
są np. oficjalni oficerowie łącznikowi rosyjskiego FSB czy izraelskiego
Mosadu.
Prokuratura wojskowa oznajmiła niedawno, że współpracę z USA
uważa za zakończoną. 17 marca 2011 r. do wojskowej prokuratury – jak
mówił płk Rzepa – wpłynęły z USA materiały, z których wynikało, że Stany
Zjednoczone przekazały agendom rządu polskiego już w początkowym
okresie śledztwa wszelkie informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej,
jakimi dysponowały. Oznacza to, że albo w USA jest jakiś nieformalny
zapis dotyczący zakazu pomocy Polsce w śledztwie smoleńskim, albo
Ameryka nic konkretnego nie wie, albo informacje z USA są w Polsce
ukrywane.
Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Może Amerykanie przekazali nam
rzeczywiście wszystko i stwierdzili, że więcej nie mają, wtedy
oświadczenie polskiej prokuratury byłoby uzasadnione. Nie znamy ani
treści odpowiedzi USA, ani nie wiemy, co nam Stany Zjednoczone
przekazały. Obawiam się jednak, że w tej sprawie jest jakieś drugie dno,
o którym jeszcze nie wiemy.
Czy Pana zdaniem, jeśli NATO, USA posiadają ważne informacje na
temat tego, co wydarzyło się 10 kwietnia pod Smoleńskiem, czyli zdjęcia
satelitarne lub nagrania z nasłuchu rozmów itp., ujrzą one światło
dzienne, czy zostaną „zakopane”?
Zostaną prawdopodobnie „zakopane”. Żaden kraj z własnej woli nie będzie
się narażał na pogorszenie stosunków z Rosją, skoro państwo, które
powinno być zainteresowane pomocą, jej nie chce.
http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/317658,tajemnice-zdjec-satelitar...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Panie Aleksandrze
A ja grzecznie prosze - zacznijcie budowac polskie sluzby wywiadowcze badz operacyjne stworzone przez was z uzyciem ideowcow.
I sprawdzcie kazdego.
Jednego kazdunkiego.
Zero odpadow.
Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.
4. raport Klicha - Przyczyny
raport Klicha - Przyczyny podobne jak w raporcie MAK
Największą część odpowiedzialności za katastrofę Smoleńska ponosi polska strona - ocenia płk Edmund Klich, zaangażowany w rosyjską część badań przyczyn ubiegłorocznej tragedii prezydenckiego tupolewa, w której zginęło 96 osób. Raportu rządowej komisji w tej sprawie spodziewa się najdalej w połowie lipca.
Dokument jest niemal gotowy. Potrzebne są stylistyczne poprawki i tłumaczenia. - Nie sadzę by potrwało to dłużej. Na pewno publikacji nie opóźniają sprawy merytoryczne - ocenia płk Klich.
Raport nie wskaże winnych katastrofy, a jedynie ciąg przyczyn, które do niej doprowadziły. - Będzie na pewno pełny, ale nie będzie mocnych dowodów, które chcielibyśmy mieć - podkreśla Edmund Klich. Chodzi przede wszystkim o dokumenty na podstawie których działali kontrolerzy na wieży lotniska Siewiernyj czy dokumentację samego lotniska. - To nie przeszkodzi jednak w zamknięciu raportu - zapewniał na początku miesiąca stojący na czele rządowej komisji szef MSWiA Jerzy Miller. - Komisja przygotowała w swojej opinii do projektu raportu MAK listę dokumentów, które uznała za ważne do przygotowania własnej ostatecznej ekspertyzy. Ta lista jest nadal aktualna - zastrzegał Miller.
Przyczyny podobne jak w raporcie MAK
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,9824261,_Wiekszosc_winy_za_katastrofe_smolens...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Jak to dobrze
ze oprocz Pana Piotra Baczka trafiam na swietnych ludzi z Polski. lepszych ode mnie. To ja, jako ja, bardzo lubie.
A co chce zobaczyc cos ciekawego z Pana Piotra Baczka, to znika itd. Wiadomo.
6. Tymczasowy
PROŚBA - nie powielaj "legendy nowoekranowej" wsiowej ŁŁ. Choć czynisz to z sympatii i przekory - nie rób tego, bo te nasze przekomarzanki sieciowe mogą byc w realu przełożeniem wcale nie na żarty.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Pani Marylo,
Witam,
czy mogę zaanonsować trzecią część wywiadu z Aleksandrem Sciosem w salonie i na facebooku, cytując akapit poświęcony zamachowi smoleńskiemu?
pozdr.
8. Kisiel
Witam,
oczywiście, wszak po to trudzimy Pana Aleksandra (jakby nie miał nic do roboty) żeby przeczytało jak najwięcej osób.
Prosze cytować garściami, dawać linki, co kto sobie zyczy.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Dzięki :)
pozdrawiam
10. Marilu
Ponial.
11. Tymczasowy
sie ciesze :)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. Klub Ronina - "Media wobec
Klub Ronina - "Media wobec katastrofy smoleńskiej" - Bronisław Wildstein cz 3
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. Wracając do wywiadu bardzo
Wracając do wywiadu bardzo podoba mi się ten fragment:
"Jeśli nawet są w nich ludzie kompetentni i oddani swojej pracy, nie mają żadnych szans na awans. Dość dostrzec kaliber postaci stojących na czele służb, by zrozumieć, że są one dziś ostoją niekompetencji i politycznej dyspozycyjności. Decyzje o likwidacji miejsc pamięci (muzeum na Oczki), korzystanie z wzorców putinowskich czy sięgnięcie po doświadczenia byłych esbeków i partyjnych funków ( Skorża, Barcikowski) świadczą o powrocie do modelu peerelowskiego.
Ponieważ nie można zreformować czegoś, co jest zgniłe do fundamentów, nie może być mowy o jakiejkolwiek reorganizacji służb. Trzeba je zbudować od podstaw, w oparciu o ludzi młodych, nie uwikłanych w przeszłość kombatancką czy peerelowską."
Fragment jest o tyle ciekawy, że sugeruje iż tacy ludzie (schowani mniej czy bardziej głęboko ale wierzący w pewne niemodne dziś wartości) są. Ową "frakcję" należy w przyszłości wykorzystać.
Dla mnie w pierwszej kolejności służbą do całkowitej reorganizacji czy likwidacji jest ABW. Kontrwywiad ma być kontrwywiadem prawdziwym a nie popierdółką ścigającą wydumanych "faszystów." Sam fakt nierównego traktowania "lewicowych" i "prawicowych" ekstremistów- używając nowomowy- sugeruje dwie rzeczy: dziedziczenie esbeckich nawyków ludzi, którzy nadal siedzą w służbach lub są "konsultantami" na emeryturze ale i...ignorancji młodszych, wychowanych na makulaturze wybiórczej.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'