"Rozgrywka z Polską – to nie żadna polityka" Piotr Skwieciński - Rzeczpospolita
*
Kremlowskie wizje są dla przyszłości naszego kraju kluczowe. Jestem jednak dziwnie przekonany, że w warszawskich gabinetach władzy nikt się nimi nie zajmuje. Więcej, nikomu nie wydają się one istotne.
03-09-2010,
http://www.rp.pl/artykul/530564-Skwiecinski--Rozgrywka--z-Polska.html
Siergiej Karaganow – bardzo znany rosyjski politolog, który, jak pisze „Gazeta Wyborcza”, „zabiera głos często po to, by nieoficjalnie przedstawić stanowisko rosyjskich elit w sprawach polityki zagranicznej” – napisał w rządowej „Rossijskiej Gazietie” bardzo ważny tekst, który „GW” przedrukowała w skróconej formie w ostatnim sobotnim wydaniu. Artykuł Karaganowa jest niezwykle istotny. Równie istotne zaś – a dla mnie, przyznam, poruszające – jest to, że dotychczas nie został on w Polsce dostrzeżony przez bodaj nikogo.
Karaganow pisze o pewnej wizji, która – gdyby została zrealizowana – wywróciłaby do góry nogami ekwilibrium polityki światowej. Wizji, którą Rosjanie (i sympatyzujący z nimi europejscy intelektualiści) jak dotąd dyskretnie suflowali, sondowali zachodnie reakcje, ale jeśli przedstawiali w druku, to półgębkiem. Karaganow zrobił to otwarcie. W dodatku w sposób pośredni między sposobem argumentacji i frazeologią niezależnego analityka a tonem poważnej politycznej oferty wypowiadanej z majestatu kremlowskich komnat.
Szef Rady Polityki Zagranicznej przy moskiewskim MSZ krytykuje w sposób umiarkowany przedwczesne i nieprzemyślane – zdaniem Rosjan – decyzje Zachodu o rozszerzeniu jego struktur na Wschód, co było według niego objawem utraty przez Europę „umiejętności strategicznego myślenia”. Ubolewa też, że Europejczycy „widzieli Rosję w roli ucznia”. Wszystko to uniemożliwiło bowiem jedyny korzystny – według Karaganowa – dla obu stron scenariusz. A jest nim integracja Rosji i Unii Europejskiej.
Nie chodzi jednak oczywiście o wejście Rosji do Unii – z punktu widzenia Moskwy taki scenariusz byłby i niemożliwy, i upokarzający. Rosja widzi się jako co najmniej równorzędny partner Wspólnoty.
I taki właśnie scenariusz przedstawia autor „Rossijskiej Gaziety”. Proponuje stworzenie nowego bytu – Związku Europy łączącego Rosję i Unię jako dwa podmioty.
Dotychczas mówiono – jeśli mówiono – o dość nieokreślonej osi Moskwa – Bruksela. Propozycja Karaganowa ukonkretnia tę wizję i idzie dalej.
Mało ważny wschodni drobiazg
Związek Europy nie miałby, oczywiście, pociągać za sobą dostosowania się Moskwy do standardów zachodnioeuropejskich w dziedzinie demokracji i praw człowieka, choć Karaganow między wierszami wydaje się sugerować, że z biegiem czasu integracja w innych dziedzinach spowodowałaby tu pozytywną zmianę i sprzyjała ewolucji Rosji w stronę może nie aż demokracji, ale przynajmniej rządów prawa.
Miałby dotyczyć, po pierwsze, ścisłej koordynacji polityki zagranicznej. „Miękka siła Europy mogłaby się połączyć z twardą siłą niemałego potencjału strategicznego Rosji” – kusi Karaganow. Pisze zarazem, że obecna wspólna polityka zagraniczna UE „wiąże ręce wielkim państwom” europejskim, co można zrozumieć jako sugestię, że nowa – ta realizowana już przez Związek Europy – byłaby uzgadniana bardziej w wielokącie Moskwa – Berlin – Paryż – Londyn i może jeszcze jakieś inne stolice, bez potrzeby zawracania sobie głowy interesami europejskiego drobiazgu. Zwłaszcza – dodajmy – wschodniego drobiazgu.
Po drugie, integracja dotyczyłaby polityki energetycznej w ramach Związku i tego wątku nie ma chyba potrzeby rozwijać.
Po trzecie, ustanowienie „wspólnej przestrzeni gospodarczej i technologicznej” w perspektywie wspólnego obszaru celnego. I po czwarte, ruch bezwizowy, a w perspektywie wspólny rynek pracy.
Wszystko to jest dla Rosji konieczne, bo „jeśli nie zjednoczymy naszych wysiłków z Europą, w sposób nieunikniony będziemy dryfować ku roli surowcowego dodatku do Chin”. Zbawienne byłoby to również dla Europy, bo europejski „projekt integracyjny zabrnął w ślepą uliczkę” (m.in. na skutek zbytniego rozszerzenia UE), na skutek czego Europejczycy „pozostają coraz bardziej na obrzeżach wielkiej polityki strategicznej”. Tymczasem „trójkąt USA – Chiny – zjednoczona Europa” (pod tym ostatnim pojęciem autor rozumie oczywiście związek UE i Rosji) mógłby rządzić światem.
Do takiego Związku Europy (oczywiście nie do UE) mogłaby wstąpić Ukraina. A także Turcja i... Kazachstan, co trzeba chyba rozumieć jako sugestię szerszego reintegrowania przez Związek przestrzeni poradzieckiej.
Cena polskiego głosu
Jeśli artykuł Karaganowa potraktować jako odsłonięcie strategicznej koncepcji Kremla, to wyjaśnia wiele z tego, co stało się w ciągu ostatniego roku w relacjach polsko-rosyjskich. Inicjowane przez Moskwę tendencje odprężeniowe – o czym pisano już wcześniej, ale co w świetle tekstu z „Rossijskiej Gaziety” staje się bardziej widoczne – obliczone były i są na neutralizację ewentualnego polskiego sprzeciwu wobec planów zbliżenia, a w perspektywie może i integracji UE i Rosji. Interpretacje, w myśl których można się w nich dopatrzyć też oferty pod adresem Warszawy (uznanie statusu Polski jako ważnego partnera w grze z Unią), zyskują też na wiarygodności. Interpretacje te wydaje się też potwierdzać ostatnia aktywność rosyjskiej dyplomacji, z wizytą ministra Ławrowa i jego tekstem opublikowanym w „GW” na czele.
Jak do wizji integracji UE i Rosji powinna się odnieść Polska? Brak tu miejsca, by szerzej analizować ten problem. Oczywiste jest, że wizja Karaganowa niesie ze sobą potężne zagrożenia zarówno z punktu widzenia całej UE w jej obecnym kształcie, jak i samej Polski. Tytułem przykładu – czy ścisły związek z obecną Rosją, państwem, w którym nie rządzi prawo, lecz poprzerastane z władzą mafie, nie wpłynie degenerująco na same kraje Wspólnoty, zwłaszcza te, w których demokracja i system wolnorynkowy są wciąż względną nowością? Czy energetyczna integracja Unii z Rosją nie tylko ostatecznie nie uniemożliwi energetycznej dywersyfikacji naszemu krajowi, ale wręcz trwale nie uzależni od Rosji krajów starej Unii?
Oczywiste jest też, że realizacja projektu Związku oznaczałaby kres planów ekspansji Zachodu na Wschód i trwałe pozostawienie Ukrainy formalnie w jakimś obszarze buforowym, a realnie – w sferze wpływów moskiewskich. Do powrotu do tej sfery zapewne zostałyby zmuszone kraje Zakaukazia.
Wszystko to powinno skłaniać nasz kraj do przeciwstawienia się podobnym pomysłom. Co może być realne, bo przecież w krajach i nowej, i starej Unii (także w Berlinie i Paryżu) nie wszyscy są zachwyceni wizją bliskich związków z potężnym państwem niedemokratycznym.
Ale może się też okazać nierealne, bo wizja rzeczywistych przecież zysków związanych z powstaniem podmiotu rozciągającego się od Atlantyku po Pacyfik może być zbyt potężna. Jeśli tak, to realistyczne myślenie polityczne nakazywałoby jak najdroższe sprzedanie polskiego „tak”. Zyskanie zań jak najwięcej trwałych korzyści – i gospodarczych, i politycznych. Uzyskanie jakichś gwarancji zabezpieczeń minimalizujących polityczne zagrożenia.
Niestety, nie potrafię pozbyć się wrażenia, że nikt o tym nie myśli.
Tu wracamy do sprawy zasygnalizowanej na początku. „Gazeta Wyborcza” (chwała jej za to) przedrukowała artykuł Karaganowa w sobotnim numerze. Aż do dziś nie spowodowało to żadnych reakcji. Żadna telewizja nie poświęciła sprawie ani jednego programu publicystycznego. W Warszawie żaden dziennikarz nie zadał o to pytania premierowi, prezydentowi, szefowi MSZ, liderom partii opozycyjnych. W Brukseli nikt nie pytał o to Jerzego Buzka, pani Ashton ani Jose Manuela Barroso.
Media żyją sprawami znacznie ważniejszymi – przepychankami o krzyż, marketingowymi zabiegami Henryki Krzywonos, frakcyjnymi sporami w PiS i dywagacjami na temat politycznej przyszłości Janusza Palikota... To media. A rządzący?
Z odwróconą głową
Jestem dziwnie przekonany, że kremlowskie wizje, kluczowe dla przyszłości Polski, w warszawskich gabinetach władzy nie są tematem nie tylko kluczowym, ale wręcz nie są tematem istotnym. W myśleniu rządzących (w jakiejś mierze także w największej partii opozycyjnej, ale to na rządzących spoczywa znacznie większa odpowiedzialność) liczy się konflikt wewnętrzny, wojna polsko-polska. Jakieś tam rosyjskie pomysły? Zajęcie się nimi zabrałoby nam tylko czas potrzebny do planowania tego, co naprawdę istotne – wdeptania Kaczyńskiego w ziemię. W dodatku przecież piarowsko wygrywamy na odprężeniu z Rosją, po co zajmować się czymś, co może być zagrożeniem dla tego odprężenia. I w ogóle
– kiedy dzieje się coś przykrego, to najlepiej jak najdłużej tego nie dostrzegać. Przecież, jak powiedział premier Donald Tusk, żyje się tu i teraz, a ludzie mają prawo do szczęścia. A cóż jest ważniejsze dla szczęścia niż spokój? A za rok są wybory...
A PiS? Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić, aby – gdyby wizja Karaganowa zaczęła się materializować – największa partia opozycyjna potrafiła zareagować inaczej niż krzykiem o nowej Jałcie, nowym pakcie Ribbentrop-Mołotow i jego polskich pomocnikach?
Sprawa tak kluczowa jak wizja integracji Unii i Rosji wydawałaby się oczywistym tematem do nawet nieoficjalnej wspólnej refleksji rządu i opozycji. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić, aby coś takiego miało miejsce w Polsce? Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić, aby w obecnej Polsce istniał – gdziekolwiek, w strukturach rządowych, opozycyjnych, niezależnych – jakiś silny think tank, który teraz zastanawia się – realistycznie i kierując się jedynie polskim interesem, a nie interesem partii rządzącej czy romantyczną ideologią – jak odnieść się do potencjalnie nowej sytuacji?
Rok temu Marek Magierowski, analizując ówczesne, znacznie mniej zaawansowane niż teraz, wychodzące ze źródeł rosyjskich i europejskich sugestie dotyczące strategicznego zbliżenia Unii i Moskwy, zadał pytanie: „czy jesteśmy przygotowani na taki scenariusz?” („Nowe mocarstwo: Eurosja”, „Rz”, 13.05.2009). Dziś, po roku, w czasie którego sprawa ta nie stała się w Polsce przedmiotem jakiejkolwiek debaty, po artykule Karaganowa i polskim milczeniu na jego temat, wypada stwierdzić, że odpowiedź na pytanie Magierowskiego jest przecząca.
I podsumować sytuację genialnymi słowami Jacka Kaczmarskiego z ballady „Reytan, czyli raport ambasadora”: „Rozgrywka z nimi – to nie żadna polityka. To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse...”.
Autor jest publicystą, współpracownikiem „Rzeczpospolitej”. W przeszłości był m.in. prezesem PAP
_______________________________________________________________________________
Przypis: Dzisiaj pojawiła się List Jarosława Kaczyńskiego do członków PiS. W Blogmedia24 ten list został zaprezentowany w okienku redakcyjnym przez Foxx'a Http://blogmedia24.pl/node/36175
List Jarosława Kaczyńskiego i artykuł Siergieja Karaganowa, komentowany przez Piotra Skwiecińskiego są w gruncie rzeczy uzupełniającymi się wzajemnie wypowiedziami na jeden ważny temat. Polska Geopolityka i miejsce Polski w polskiej polityce. Niestety, Jarosław Kaczyński jak zwykle okazuje się być prorokiem we własnym kraju. Polskie salony nie interesują się Polską, ani jej miejscem gdziekolwiek. Żaden z salonowych asów polskiej polityki nie podejmie dyskusji na tym poziomie. Im chodzi tylko by zagryźć wszelką opozycję polityczną i mieć Polskę tylko dla siebie.
Graś, graś,
* * *
- michael - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. mój stały tag w serwisach Rosja -UE.
"Wszystko to uniemożliwiło bowiem jedyny korzystny – według Karaganowa – dla obu stron scenariusz. A jest nim integracja Rosji i Unii Europejskiej."
znamy podobny scenariusz z 1939 roku. I znów , paradoksalnie, walka o wpływy między Rosja i Niemcami, mogą nie tyle uratować, ale obudzić Polaków, zanim zostaną po cichu przenicowani na niewolników w guberniach, zwanych obecnie elegancko regionami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Co się odwlecze to nie uciecze...
Zaznaczałem ten aspekt już rok i dwa lata temu , jednak jedyne z czym się spotkałem to stukanie się palcem w głowę... a dziś dyskutujemy o sprawach i wydarzeniach które do niedawna wydawały się abstrakcją i wizją chorego umysłu.. Z przykrą satysfakcją stwierdzam że miałem rację....lecz co z tego? , jak widać opinia publiczna jest trzymana z dala od takich spraw... i zawsze zostaje postawiona w sytuacji zdarzeń dokonanych, kiedy musi wybierać pomiędzy złym a jeszcze gorszym... tzw. polityka małych kroków...
wczoraj i dzisiaj też blogerzy napisali parę artykułów na i obok tego tematu...jednak w śród Nas też dominuje przekonanie o wyimaginowanej trzeciej drodze , której to nie sposób zdefiniować, pomijamy oczywiste sygnały zaciskającej się pętli wokół szyi Polski i polaków.... sobie rozmawiamy jakby to nas nie dotyczyło , a jest to pewnie ostatni moment kiedy można jeszcze ingerować , za chwilę staniemy znowu przed następnym faktem dokonanym i część będzie mówić _..A NIE MÓWIŁEM... a reszta skoncentruje się na wyborze mniejszego zła ( dla siebie , oczywiście) i patriotyzm, poglądy, oraz racja stanu zostaną przesłonięte racją bytu...i oczywista teoretycznymi wizjami korzyści jakie to nie zostaną osiągnięte, wręcz zaleje Nas ( społeczeństwo) dobrobyt...pewnie nazwą to nową Australią , lub czymś podobnym bo zakres symboli skurczył się ostatnio...Tak więc pogadajmy sobie jeszcze....ale jak zadecydujemy że trzeba działać to czy nie będzie już za późno?...oczywiście jest jeszcze ta wersja że, jest Nam tak naprawdę wszystko jedno...byleby ekonomicznie związać koniec z końcem...pozdrawiam
Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG
3. Globalizacja.
Temat jakby dawno opisany. Glob ziemski podzielony,o ile pamiętam na 5 'części'.Wlasnie jednym z nich miała byc Euroazja. Innych nie pamietam bo czytałem o tym dośc dawno. W/g mnie juz dawno jest wszystko zaplanowane, razem z krachem ekonomicznym potrzebnym pretekstem dla jednego rządu swiatowego. itd Pozdrawiam
Czarnyanioł
4. Wystarczy przemodelować OBWE.
Wystarczy przemodelować OBWE. W końcu też są od Vancouver po Władywostok...
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
5. Różnie można ,różne fakty interpretować
Jestem dziwnie przekonany, że kremlowskie wizje, kluczowe dla przyszłości Polski, w warszawskich gabinetach władzy nie są tematem nie tylko kluczowym, ale wręcz nie są tematem istotnym. W myśleniu rządzących (w jakiejś mierze także w największej partii opozycyjnej, ale to na rządzących spoczywa znacznie większa odpowiedzialność) liczy się konflikt wewnętrzny, wojna polsko-polska. Jakieś tam rosyjskie pomysły? Zajęcie się nimi zabrałoby nam tylko czas potrzebny do planowania tego, co naprawdę istotne – wdeptania Kaczyńskiego w ziemię. W dodatku przecież piarowsko wygrywamy na odprężeniu z Rosją, po co zajmować się czymś, co może być zagrożeniem dla tego odprężenia.
Nie zgodziłbym się .
Może raczej należy postrzegać rząd PO jako "rzecznika" zbliżenia UE-Rosja .
Chociażby biorąc pod uwagę następujące fakty :
1)Ruch bezwizowy :
http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=de...
UE sceptyczna .
2) Umowa gazowa
http://blogmedia24.pl/node/33647
UE jw.
Może te wewnętrzne spory mają "przykryć" sprawy naprawdę istotne .
6. To jest bardzo wazny wpis. A
To jest bardzo wazny wpis.
A wiec zaczelo się. Może teraz niektorzy spojrza na mnie jak na oszoloma, ale to wszystko, caly ten scenariusz jest dokladnie zaplanowany [wspomina tu o tym czarny aniol]. Poszukajcie w sieci na Youtube pod haslem Bilderberg.
Wg mnie artykul wypuszczono z premedytacja, by zorientowac się jak jest swiadomosc spoleczenstwa nt. planow wielkich rzadzacych baronow. Skoro tekst przeszedl niemal bez echa, tzn., wszystko jest na dobrej drodze. Biorac pod uwage zmieniajaca się sytuacje geopolityczna w Europie i na swiecie, w tym coraz wieksza podleglosc Polski – Rosji, nie mamy wiele czasu. Docelowo planowane jest podzielenie swiata na 3 globalne regiony: Zwiazek Europy, unia azjatycka oraz unia ameryki- zreszta tam tez jest ten proces w toku.
„I taki właśnie scenariusz przedstawia autor „Rossijskiej Gaziety”. Proponuje stworzenie nowego bytu – Związku Europy łączącego Rosję i Unię jako dwa podmioty.”
Wynika z tego, ze Rosja ostro się przygotowuje do tego planu. Nie ludzmy się, w Zwiazku Europy Polska będzie tylko jednym z niewolniczych regionow bez prawa glosu.
„Sprawa tak kluczowa jak wizja integracji Unii i Rosji wydawałaby się oczywistym tematem do nawet nieoficjalnej wspólnej refleksji rządu i opozycji. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić, aby coś takiego miało miejsce w Polsce?”
Nie. I to jest celowe, o to chodzi, żeby Polske zniszczyc, zminimalizowac do granic niewolnictwa. T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
7. We własnym już komentarzu
We własnym już komentarzu "Gazeta Wyborcza" dodała wtedy (12 IX 2008) tę opinię: "Siergiej Ławrow, który został ministrem wraz z objęciem prezydentury przez Władimira Putina, zdobył sobie reputację jastrzębia nowej, agresywnej rosyjskiej polityki zagranicznej. Gdy był jeszcze rosyjskim ambasadorem przy ONZ, znany był z ostrej krytyki innych krajów".
Zastanawiam się, czy warto te słowa przypominać, kiedy mówimy z nadzieją o "ostatecznej normalizacji" stosunków polsko-rosyjskich i jako jej zapowiedź traktujemy bezprecedensowe potraktowanie ministra Ławrowa jako mentora polskiego korpusu dyplomatycznego.
O tym, że jednak warto, przekonuje mnie powaga tego zwrotu, który zapowiadają słowa o "ostatecznej normalizacji". Na pewno należy próbować zrozumieć, co strona niewątpliwie silniejsza w tym dialogu rozumie pod nazwą normalizacji. Nie możemy przeprowadzić egzegezy wykładu ministra Ławrowa dla polskiej dyplomacji – bo go nie znamy.
Projekty strategiczne
http://www.rp.pl/artykul/533077.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl